„W jednym z teleturniejów rozpoznałam Igorka. Mało mi szczęka nie opadła, bo rodzice mówili mi, że mój syn utonął”

załamana kobieta fot. Adobe Stock, Tatyana Gladskih
„To na pewno był on! O pomyłce nie mogło być mowy. Matka zawsze pozna własne dziecko, choćby po raz ostatni widziała je dawno temu. Igor był teraz młodym mężczyzną i prawdopodobnie nie miał pojęcia o moim istnieniu. Na jego widok serce zabiło mi szybciej. Te oczy, rysy twarzy, jego uśmiech”.
/ 07.09.2023 16:30
załamana kobieta fot. Adobe Stock, Tatyana Gladskih

W ciążę zaszłam z przypadkowo poznanym chłopakiem, którego imienia nawet nie pamiętam. Miałam wtedy 20 lat i poważny problem z alkoholem. Zamiast zajmować się dzieckiem, wolałam imprezować. Ciężar opieki nad Igorkiem spadł na moich rodziców. Przez lata żyłam w przekonaniu, że mój syn zginął. Prawda okazała się jednak inna, a wyszła na jaw przez przypadek.

Któregoś dnia z nudów włączyłam jakiś teleturniej i mało co serce mi nie stanęło, gdy wśród uczestników rozpoznałam swojego syna. To na pewno był on! O pomyłce nie mogło być mowy. Matka zawsze pozna własne dziecko, choćby po raz ostatni widziała je dawno temu. Igor był teraz młodym mężczyzną i prawdopodobnie nie miał pojęcia o moim istnieniu. Na jego widok serce zabiło mi szybciej. Te oczy, rysy twarzy, jego uśmiech. Przez całą noc nie zmrużyłam oka, a na drugi dzień pojechałam do matki rozmówić się z nią.

Czy to możliwe?

Prawdę o moim synu matka chciała zabrać ze sobą do grobu.

– Jak mogliście mi to zrobić? – wykrzyczałam, patrząc mojej matce prosto w twarz.– Igor żyje, miej odwagę to przyznać!

– Przecież wiesz, co się stało… – odparła drżącym głosem. – To było tyle lat temu, po co do tego wracać?

– Po co? – nie wierzyłam własnym uszom. – Jak to po co? Chcę poznać prawdę! I poznam, sama się przekonasz.

– Obejrzałaś jakiś teleturniej i na tej podstawie uznałaś, że ja i ojciec kłamaliśmy? – matka była wyraźnie zdenerwowana, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że przez tyle lat nie była ze mną szczera.

– Dokładnie tak – czułam, że za moment wybuchnę.

– To niedorzeczne – mojej matce, która była już starą i schorowaną kobietą, słowa te przychodziły z wielkim trudem.

Tak jak przypuszczałam, niczego się od niej nie dowiedziałam. Ojciec nie żył. Zmarł na zawał w ubiegłym roku, więc już niczego mi nie powie. Postanowiłam się nie poddawać i zmusić ją do wyznania prawdy, którą najwyraźniej zamierzała zabrać do grobu – tak, jak to uczynił ojciec. Poprzysięgłam sobie, że nie pozwolę jej na to.

Wróciły wspomnienia

Mając 20 lat, nie myślałam o swojej przyszłości. Liczyło się tylko „tu i teraz”, którym na tamten moment były imprezy i bujne życie towarzyskie suto okraszone alkoholem. Procenty – jak mi się wówczas wydawało – czyniły mnie atrakcyjniejszą w oczach innych i dodawały pewności siebie. Nie wiem, w którym momencie przekroczyłam cienką linię pomiędzy zabawą a uzależnieniem. Na nic się zdawały prośby i krzyki rodziców – przecież to ja wszystko wiedziałam najlepiej. O studiach ani myślałam – najważniejsze było to, aby zawsze znalazło się coś do wypicia.

Na jednej z imprez wylądowałam w łóżku z jakimś chłopakiem. Był miły, gadka się nieźle kleiła, wypiliśmy po parę piw i tak wyszło. Później już nigdy się z nim nie spotkałam, a informowanie go o tym, że zaszłam z nim w ciążę, uznałam za bezsensowne.

Fakt, że spodziewam się dziecka, wywoływał we mnie mieszane uczucia. Początkowo dominowały wstręt i obrzydzenie, ale im bliżej było terminu rozwiązania, tym więcej strachu się pojawiało, ale i ciekawości. Ciąża do łatwych nie należała, ponieważ nie mogłam pić, a bez alkoholu nie potrafiłam funkcjonować. Przyznaję, że pomimo mojego stanu, parę razy zdarzyło mi się sięgnąć po butelkę. Po porodzie zamierzałam solidnie oblać to, że zostałam mamą.

– Haniu, tak nie można, dziecko to ogromna odpowiedzialność – moja matka usiłowała przemówić mi do rozsądku.

– Ty to tylko pouczać innych potrafisz – reagowałam złością.

Byłam nieodpowiedzialna

Nie ukrywałam wzruszenia, kiedy po raz pierwszy zobaczyłam mojego synka. Wtedy ze łzami w oczach ślubowałam sobie, że koniec z piciem oraz imprezami. Znajdę pracę, skończę jakiś fajny i praktyczny kurs zawodowy – zrobię wszystko, aby zapewnić Igorkowi wszystko, czego zapragnie.

Niestety, rzeczywistość okazała się bardzo brutalna i bezlitosna. Po uszy tkwiłam w szponach nałogu, co dopiero powoli zaczynało do mnie docierać. Niemniej nie zamierzałam nic z tym robić, ponieważ nie dopuszczałam do siebie tego, że mam poważny problem. Szybko powróciłam do starego trybu życia, a w przebłyskach trzeźwości bawiłam się – bo inaczej się tego nazwać nie dało – w bycie mamą.
Rodzice mieli dość, mnie i mojego dziecka, dlatego uknuli straszną intrygę.

Straciłam mojego synka

Do końca życia nie zapomnę tego dnia, kiedy roztrzęsiony ojciec zadzwonił do mnie i powiedział, że wydarzyła się tragedia. Igorek utonął – wpadł do oczka wodnego na działce znajomych, gdzie moi rodzice spędzali popołudnie. Na parę sekund stracili malca z oczu – to wystarczyło, żeby doszło do katastrofy. Był tak przekonujący, że z miejsca mu uwierzyłam.

Nie potrafiłam poradzić sobie z bólem i gniewem, jakie mi towarzyszyły. Ratunku upatrywałam jedynie w butelce wódki. Rzecz jasna, na jednej się nie skończyło – piłam na umór i trwało to ponad miesiąc. Niewiele z tamtego okresu pamiętam. Ojciec i matka oburzyli się, że nie byłam na pogrzebie.

Zmieniłam się

Nie mam pojęcia, jak mogli być tak wyrachowani! Gdybym tylko wiedziała to, co wiem teraz, sprawy przybrałyby zupełnie inny obrót. Obecnie jest zupełnie inaczej – niedawno obchodziłam 7 rocznicę trzeźwości, a na samą myśl o tym, że mogłabym znowu sięgnąć po alkohol, robi mi się niedobrze.

Non stop wyrzucałam sobie, że nie uczestniczyłam w pochówku własnego syna. Moich podejrzeń nie wzbudziło to, że rodzice nie zdradzili mi, gdzie jest pochowany Igorek. Tłumaczyli, iż to dla mojego dobra, bo boją się nawrotu choroby alkoholowej.

Obejrzany po latach teleturniej był kolejnym punktem zwrotnym w moim życiu. Matka milczała niczym zaklęta, chociaż widziałam, że nadal idzie w zaparte w swoich kłamstwach.

– Co ja mam zrobić? – wypłakiwałam się w rękaw mojemu mężowi. – Jak ją zmusić do mówienia?

– Może wynajmiemy prywatnego detektywa, co ty na to? – zaproponował Tomek.

– Myślisz, że to dobry pomysł? – miałam trochę wątpliwości. – Matka przestanie się do mnie odzywać.

– Nie powinno ci zależeć na jej samopoczuciu, ale na poznaniu prawdy – słusznie zauważył Tomek.

– Masz rację – otarłam łzy z policzków i mocno przytuliłam się do męża.

Nie mogłam w to uwierzyć

Specjalistę od poszukiwania zaginionych osób poleciła nam znajoma, która jakiś czas temu w ten właśnie sposób odnalazła swoją siostrę. Zostały rozdzielone zaraz po narodzinach. Alina poświęciła mnóstwo energii i pieniędzy, aby ją odnaleźć.

Detektyw podszedł do naszej sprawy racjonalnie i rzeczowo. Uporał się ze zleceniem naprawdę szybko. Moje domysły znalazły potwierdzenie. Zgromadzone przez pana Mirka dowody pokazałam matce.

Dlaczego mi to zrobiliście? – nie byłam w stanie zapanować nad emocjami.

W obliczu niepodważalnych dokumentów starsza pani nie miała siły dalej kłamać. Rozpłakała się, błagając mnie o wybaczenie. Wyznała, że nie chcieli z ojcem wychowywać nieślubnego dziecka, bo było to dla nich zbyt duże obciążenie – zarówno fizyczne, jak i emocjonalne i finansowe. Nie wierzyli w to, że ja się opamiętam i sprostam roli matki.

Podjęli zatem decyzję, że najlepiej będzie sfingować śmierć Igorka i oddać go do domu dziecka. Słuchałam tych wynurzeń z przerażeniem. Nie mogłam uwierzyć, że moi rodzice są zdolni do czegoś tak podłego!

Nigdy ci tego nie daruję, za coś takiego powinnaś pójść do więzienia – wycedziłam przez zęby.

Rozmowę z rodzicielką uznałam za zakończoną. Opuściłam jej mieszkanie, trzaskając drzwiami. Rozsadzała mnie wściekłość. W głowie kłębiły się tysiące myśli. Czy moje życie mogłoby wyglądać inaczej, gdyby syn był przy mnie?

Długo dyskutowałam z Tomkiem o tym, co dalej począć. Chciałam poznać Igora – tego byłam na sto procent pewna. Pozostawała tylko kwestia zorganizowania tego wszystkiego tak, żeby nie złamać żadnych przepisów. Najbardziej boję się tego, że syn odmówi, bo kim niby dla niego jestem? Pragnę jednak dostać szansę spotkania się z nim twarzą w twarz i przeproszenia go.

Czytaj także: „Gdy doniosłem na osiedlowego wandala, sąsiedzi mieli mnie za kapusia. Ale dziś całują mnie po rękach”
„Na plaży zamiast pilnować córki, zasnęłam. Gdy się obudziłam, mała była na środku jeziora”
„Ojciec rozwiódł się z mamą, wyrzucił mnie z firmy, przeklął wnuka. Nie wiedziałam, czy go nienawidzić, czy mu współczuć”

 

Redakcja poleca

REKLAMA