Człowiek się nasłuchał historii, że kiedy rodzice się rozwodzą, to owo wydarzenie szczególnie boleśnie dotyka dzieci. W życiu jednak nie sądziłam, że coś takiego może dotknąć mnie, kobietę dwudziestoośmioletnią! Nie wymagam przecież alimentowania, swój rozum mam i trudno rodzicowi mnie przekabacić na swoją stronę. Nie można mi też zabronić widywania mamusi lub tatusia.
Oczywiście to nic miłego, że moi rodzice postanowili się rozstać, i skomplikowało nam to życie rodzinne, ale w gruncie rzeczy ja miałam już swojego męża, o którego dbam, więc uznałam – trudno, stało się. Nie zamierzałam ani pouczać ojca, ani współczuć mamie. Zwyczajnie, bez wdawania się w ocenianie, które z nich ma rację, chciałam z każdym z nich nadal utrzymywać serdeczny kontakt. Jednak nic z tego nie wyszło. A wszystko przez tatę.
Odciął się od niej, żeby mieć dostęp do kasy
To on wystąpił o rozwód. Stwierdził, że już dawno nie układa mu się z mamą i ma dosyć takiej sytuacji. O ile wiem, w grę nie wchodziła żadna kochanka, lecz nie zamierzałam tłumaczyć ojcu, że chyba jednak szkoda wyrzucać w błoto trzydzieści wspólnych lat. On się zaciął, mama wypłakała morze łez i sąd ostatecznie zakończył ich małżeństwo.
Tata zostawił mamie domek i kupił sobie mieszkanie w mieście, a mój brat wyprowadził się z nim, stwierdzając, że tak będzie miał bliżej na uczelnię. Mama została więc nagle sama w kompletnie pustym domu i to ją do końca załamało.
Kiedy ją odwiedziliśmy z mężem, nie miała siły nawet wstać z łóżka. W kuchni walały się niepozmywane naczynia jeszcze chyba z ostatniego wspólnego posiłku, dom przedstawiał obraz nędzy i rozpaczy.
– Depresja… – szepnął mi do ucha mąż i zasugerował, że chyba powinnyśmy się zająć mamą, bo nie jest z nią dobrze.
Całe życie poświęciła rodzinie, nie pracowała zawodowo, a teraz, gdy rodzina się rozpadła, przestał też istnieć jej świat. W tym nowym, nieznanym, mama straciła powód do życia. Rada w radę postanowiliśmy z moim ukochanym na jakiś czas wprowadzić się do mamy, aby ją ożywić. Nie sądziłam, że to wywoła w moim ojcu taką reakcję.
Tata i ja pracujemy razem. To znaczy jestem zatrudniona w rodzinnej firmie prowadzonej przez mojego ojca. Dawnymi czasy, jeszcze przed moim urodzeniem, i potem, kiedy na świecie byłam tylko ja, mama także w niej pomagała. Domem zajęła się po przyjściu Alka na świat. Czuję się więc związana z firmą. Wszyscy jesteśmy z nią związani. Ale mój ojciec, wielki pan prezes, zachowuje się tak, jakby to był tylko jego folwark. Co krok powtarza, że jedynie dzięki umiejętnościom pana prezesa wszyscy mamy z czego żyć. Ja także, bo bez firmy przecież nie dałabym sobie rady.
Do tej pory cenił sobie moje zdanie – w końcu skończyłam marketing na prestiżowej uczelni. Od kiedy jednak dowiedział się, że Przemek i ja zamieszkaliśmy z mamą, zaczął mnie traktować dosłownie jak śmierdzące jajo! Na każdym kroku dowiadywałam się, że robi mi łaskę, że mnie jeszcze zatrudnia. Prawił mi kazania przy pracownikach! Czułam się z tym koszmarnie.
Mój brat, z którym rozmawiałam na temat taty, tylko bezradnie rozkładał ręce, twierdząc, że nic nie może zrobić. A do mamy nie wpada, bo nie ma czasu.
– Wiesz, uczelnia, praca… Nawet na życie towarzyskie nie mam ani chwili – powtarzał.
Po jakimś czasie zrozumiałam, że tak naprawdę to się wygodnie w życiu urządził. Wybrał ojca, bo w ten sposób miał dostęp do kasy i zero problemów. W głowie mi się nie mieściło, jak mógł poświęcić mamę, która go wychowała, nosiła na własnych rękach, czytała mu bajki i odrabiała z nim lekcje! Brat zachowywał się, jakby nie istniała, i robił to tylko po to, aby zasłużyć na pochwałę ojca.
Pewnego dnia powiedziałam Przemkowi, że już dłużej nie wytrzymam i chyba będę chciała odejść z naszej rodzinnej firmy. Prosił mnie jednak, abym zaczekała, bo może ojciec jeszcze przejrzy na oczy i się uspokoi. Wątpiłam w to coraz bardziej: nie było dnia, aby mi nie przygadał od darmozjadów, którzy siedzą u niego w kieszeni. Ale los wybrał za mnie i okazało się, że jeszcze muszę się trochę przemęczyć w rodzinnym biznesie. Zaszłam bowiem w ciążę.
Byliśmy z Przemkiem przeszczęśliwi, a co najważniejsze, mama się wreszcie ożywiła. Wnuk to było to, czego teraz potrzebowała! Zapowiedziała, żebyśmy się nie martwili, bo ona zajmie się dzieckiem. I zaproponowała, że przeniesie się do naszego dwupokojowego mieszkania, a nam zostawi dom z ogródkiem, bo dziecko musi przecież mieć powietrze.
– Ależ nie wyrzucimy mamy z jej domu! – obruszył się mąż.
I w końcu stanęło na tym, że nadal będziemy mieszkali razem, bo przecież pięć pokoi wystarczy dla nas wszystkich. Tata natomiast odebrał moją ciążę jak osobistą zniewagę!
– Zrobiłaś to specjalnie, żebym nie mógł cię wyrzucić z pracy! – syknął mi do ucha, usłyszał, że zostanie dziadkiem.
Byłam w szoku.
Odliczył kilka stówek „na pieluszki”
– Nie wiedziałam, że chcesz mnie zwolnić – stwierdziłam łamiącym się głosem.
– Myślałem nad tym! Fuszerujesz robotę! – obraził mnie.
Zacisnęłam zęby i postanowiłam wytrwać dla dobra dziecka. W końcu nie stać nas było z Przemkiem na utratę świadczeń.
Na szczęście, przez całą ciążę czułam się dobrze, dochodziłam więc do rozwiązania bez zwolnienia, które wzięłam dopiero na dwa tygodnie przed porodem. Nie mam sobie nic do zarzucenia, że okradłam ojca czy firmę. Nie sądzę jednak, aby to docenił. Kiedy wiosną poszłam do szpitala i urodziłam pięknego, zdrowego Jaśka, nawet nie odebrał ode mnie telefonu. A przecież ja tylko chciałam mu powiedzieć, że ma wnuka! Pierwszego!
Potem także się ze mną nie kontaktował, a kiedy Przemek zaniósł moje szpitalne zwolnienie do firmy, nawet mu nie odpowiedział na korytarzu na pozdrowienie.
– Wiesz, w końcu zrozumiałem, o czym mówiłaś – przyznał mi rację mąż. – Nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo się zmienił. Uważam, że powinnaś jak najszybciej zmienić pracę, bo inaczej ojciec zniszczy cię psychicznie.
I tak, karmiąc Jaśka, jedną ręką wysyłam CV do innych firm, bo wiedziałam, że im szybciej zrobię porządek ze swoim życiem, tym lepiej. Liczyłam na to, że nie wszyscy przestraszą się młodej matki i jednak ktoś zdecyduje się mnie zatrudnić. W końcu pracowałam od 19. roku życia i chociaż w firmie swojego ojca, to przecież rzetelnie. Nikt jednak się nie odezwał.
Kiedy Jasiek miał półtora miesiąca, zdecydowałam się wpaść do firmy i pokazać go ojcu, nawet jeśli nie chciałby go widzieć. Akurat miał konferencję z szefami oddziałów. Weszłam do sali i z miejsca „ochom” i „achom” nie było końca. Wszyscy klepali tatę po plecach gratulując mu tak wspaniałego wnuka. Ojciec, aby popisać się przed pracownikami, wyjął portfel i odliczył mi kilka stówek „dla Jasia na pieluszki”.
Podziękowałam i wyszłam. Dogonił mnie na korytarzu.
– Ty się tak nie ciesz, idiotko! – syknął. – Odliczę ci tę kasę z pensji! Nie zamierzam sponsorować twojego bachora!
Tego już było za wiele. Rzuciłam mu pieniądze w twarz i wybiegałam z biura z płaczem.
– Moja noga już nigdy tutaj nie postanie! – krzyknęłam.
Mama nic nie wiedziała o zachowaniu ojca, bo nie chciałam jej dodatkowo martwić. Ale kiedy tym razem wróciłam do domu cała zapuchnięta od płaczu, nie dało się ukryć, że coś jest nie tak.
– Co się dzieje z tym ojcem? – aż pokręciła głową ze zdumieniem, gdy wypłakałam się jej, opowiadając w końcu o szczegółach.
A potem złapała za telefon i zaczęła dzwonić po swoich znajomych. Rodzice mieli wielu przyjaciół wśród przedsiębiorców i oni wszyscy bardzo lubili moją mamę. Nie minęła godzina, a jeden z nich zgodził się mnie zatrudnić, i to za znacznie większe pieniądze, niż płacił mi tata.
Prawda wyszła na jaw przypadkiem
– Ja się tam gniewu twojego ojca nie boję! – usłyszałam od swojego nowego szefa. – Pić z nim już i tak nie mogę, bo jestem po zawale, w tenisa nie gram z tego samego powodu. A nie podobało mi się, kiedy rozwiódł się z twoją matką, bo to złota kobieta. Piękna i inteligentna. Powiedziałem mu wtedy krótko i szczerze, że chyba mu odbiło!
I tak po urlopie macierzyńskim poszłam do pracy w zupełnie nowej firmie. Ojciec nawet do mnie nie zadzwonił. Utrzymywałam kontakt tylko z bratem, ale też jakiś taki ukradkowy.
– Dlaczego ty mu się tak poddajesz, Alku? – pytałam go z bezradnością. – Może gdybyś się postawił, to ojciec coś by w końcu zrozumiał? A tak uważa, że ma ciebie po swojej stronie.
Brat jednak nie ma tak mocnego charakteru jak ja i bał się wchodzić w konflikt z ojcem.
– Ktoś musi z nim zostać – dowodził, więc stwierdziłam, że nie ma co na niego naciskać.
Minęło kolejne pół roku, Jasiek rósł jak na drożdżach i nie było dnia, abym nie żałowała, że nie ma dziadka. Wiele razy zastanawiałam się nad tym, co się stało w naszej rodzinie ostatnimi czasy, i naprawdę za nic nie potrafiłam zrozumieć, o co chodzi tacie. Nadal przecież nie miał żadnej kobiety, przynajmniej tak mówił Alek, a z rodzinnej firmy dochodziły mnie rozmaite niepokojące słuchy. Moi znajomi, którzy tam zostali, opowiadali mi, że tata zaczął gnoić także innych pracowników, podobnie jak kiedyś mnie, i konkurencja z tego powodu tylko zaciera ręce, wyłapując co lepszych do siebie do pracy.
To wszystko zaczynało być naprawdę niepokojące, ale co ja mogłam zrobić? Kiedy dzwoniłam do taty ze znanego mu numeru, nigdy nie odbierał. A gdy czasami udało mi się z nim połączyć, to on, słysząc mój głos zawsze odkładał słuchawkę. Chyba wciąż odbierał moje istnienie jako osobistą zniewagę.
Mama także się martwiła. Byłam pewna, że w skrytości ducha nadal kochała ojca, choć zrobił jej tak wiele złego. Spędziła przecież z nim prawie całe swoje życie, urodziła mu dwoje dzieci.
W lipcu jak grom z jasnego nieba spadła na nas wiadomość, że tata znalazł się w szpitalu!
– Zasłabł w pracy i zabrało go pogotowie! – Alek, jak o tym opowiadał, to płakał. – Okazało się, że ma guza mózgu. Będą go operowali, ale rokowania są kiepskie. Może umrzeć na stole…
Byłam w szoku!
Obie z mamą zostawiłyśmy Jaśka pod opieką Przemka i pojechałyśmy do szpitala, gdzie już na korytarzu koczował Alek. Wzięliśmy się wszyscy za ręce i tak trwaliśmy, po raz pierwszy od dłuższego czasu czując się znowu jednością. Rodziną. Operacja trwała kilka godzin, bo ze względu na położenie guza była bardzo trudna. Kiedy się skończyła, wyszedł do nas zmęczony chirurg i stwierdził, że zrobił wszystko, co mógł.
To niebywałe, ale wszystko wróciło do normy
– Teraz wiele zależy od pacjenta, jego woli przetrwania i chęci życia – podkreślił.
– Jak to się stało, że w głowie mojego ojca pojawił się taki guz? I nikt go wcześniej nie zauważył?! Nie było żadnych objawów… – zapytałam, usiłując zrozumieć.
– Na pewno były objawy, tylko chory i państwo nie zwróciliście na nie uwagi, nie skojarzyliście ich z chorobą. Pewnie pojawiały się bóle głowy, gwałtowne zmiany osobowości, może agresja…
– Zmiany osobowości? – podchwyciłyśmy z mamą.
– Tak. Chory może zacząć zachowywać się irracjonalnie, robić rzeczy, których wcześniej nigdy nie robił, mieć na przykład napady szału…
– O Boże! – aż zakryłam usta ręką, bo nagle wydarzenia ostatnich lat zaczęłam widzieć w zupełnie innym świetle…
I mama z Alkiem także!
– Miał straszne bóle głowy – przyznał potem mój brat. – Nie pomagały na nie żadne leki, ale nie chciał iść do lekarza, chociaż go o to błagałem
– Myślisz, że ta operacja coś zmieni? – spytałam z nadzieją.
– Oby tak było! – odparł z wielką żarliwością w głosie.
Operacja zmieniła bardzo wiele. Przede wszystkim tata po ocknięciu się w ogóle nie pamiętał rozwodu i urodzin wnuka! Zorientowaliśmy się bardzo szybko, że umknęły mu prawie trzy lata, i na początku nie wyprowadzaliśmy go z błędu. Uznaliśmy, że na to przyjdzie jeszcze czas.
Mama, znowu szczęśliwa, biegała do szpitala z obiadami i domowym ciastem. Tata dochodził do siebie i zdrowiał w oczach. Jednak nadszedł wreszcie ten dzień, kiedy trzeba mu było powiedzieć prawdę. Zrobiliśmy to delikatnie, został wcześniej przygotowany przez psychologa.
– Nie wyobrażam sobie, że mogłem was tak skrzywdzić. Moje najbliższe osoby, sens mojego życia – powiedział wstrząśnięty.
– To nie ty, tato, to twój guz. Nikt cię nie obwinia – odparłam.
I to była prawda.
Kiedy tata wyszedł ze szpitala, wróciło nasze dawne życie. Nie wierzyliśmy w swoje szczęście, że tak karta potrafi się odwrócić. Przede wszystkim rodzice wzięli ponownie ślub. Kameralny, była na nim tylko najbliższa rodzina. A ja wróciłam do firmy i ostatnio tata powierza mi coraz więcej obowiązków. Widzę, że szykuje mnie na swojego następcę, a sam realizuje się jako dziadek.
Bo tatuś, przyznam szczerze, wręcz oszalał na punkcie Jaśka i spędza z nim mnóstwo czasu. Wierzę, że tak już będzie zawsze! Nasza rodzina dosyć się już wycierpiała… Przeszliśmy przez czyściec, aby znowu docenić rodzinny raj, w jakim żyjemy.
Czytaj także:
„Gdy ojciec rozwiódł się z mamą, przestałam dla niego istnieć. Otrzeźwiał dopiero, gdy dowiedział się, że ma wnuka”
„Mój ojciec spędził życie z mamą tylko dlatego, że ją okłamał. Nie wiedziała, że jest ofiarą jego spisku”
„Ojciec przez 30 lat nie interesował się moim losem, choć mieszkamy blisko siebie. Gdy dorosłam, postanowiłam go poznać”