Zawsze ciągnęło mnie do hazardu, ale przez wiele lat pozostawałem na etapie drobnych rozdań pokerowych wśród znajomych. Grywało się dla rozrywki, w zaprzyjaźnionym gronie. Oczywiście, stawki były symboliczne, bardziej dla sportu niż wymiernych korzyści.
Aż do dzisiaj… Właśnie teraz, po zrealizowaniu niezwykle korzystnego kontraktu, miałem możliwość i poczułem potrzebę, żeby zagrać naprawdę. To mogła być gra życia! Nawet ubrałem się szczególnie elegancko na tę okazję, bo wiedziałem, że muszę odpowiednio się zaprezentować.
Kasyno mieściło się w centrum miasta
To był elegancki, reprezentatywny budynek. Wszedłem niezbyt pewnie, przecież nigdy tu nie byłem. Rozejrzałem się i pierwsze kroki skierowałem do baru. Postanowiłem rozluźnić się odrobiną alkoholu. Wokół było pusto, natomiast w głębi dostrzegłem kilka stolików, przy których toczyła się gra.
Już po jednej kolejce poczułem się znacznie lepiej. Zacząłem przygotowywać się (w sensie nastawienia psychicznego) do gry.
Nagle moją uwagę zwróciła kobieta, która przyszła z głębi sali i przysiadła się obok. Robiła wrażenie roztrzęsionej czy też zdenerwowanej. Zamówiła mocny, „męski” drink. Zaintrygowało mnie jej zachowanie, ale przede wszystkim to, że była bardzo atrakcyjną kobietą.
– Coś poszło nie tak? – zagadałem, żeby nawiązać rozmowę.
– A co to pana obchodzi?! – odpowiedziała opryskliwie, ale zaraz się zmitygowała. – Nie…
Przepraszam, wiem, to było nieuprzejme, ale przed chwilą straciłam sporo forsy i nie jestem w humorze.
– Nie ma sprawy. W gruncie rzeczy to nie mój interes. Tak tylko zapytałem…
– W porządku – przysiadła się bliżej mnie. – A… pan tu często bywa?
– No, tak właściwie, to jestem pierwszy raz. Kiedyś przecież trzeba spróbować… – nie wiem właściwie, dlaczego byłem wobec niej taki szczery. Chyba sprawiła to jej uroda i stan lekkiej euforii, również alkoholowej, w której się znajdowałem.
– Pewnie, dlaczego nie… Tylko trzeba mieć jeszcze szczęście i… pieniądze. Albo odwrotnie? W co pan gra? – uśmiechnęła się lekko.
Teraz przyjrzałem się jej uważniej
Niebrzydka, wyglądała na trzydziestkę i była ubrana hm… właściwie wieczorowo, czyli w długą suknię z odsłoniętymi ramionami i głębokim dekoltem. Poczułem przyspieszony puls. Miała klasę!
– W pokera. A pani też?
– Tak, chociaż to podobno gra dla prawdziwych mężczyzn…
Pochyliła się w moją stronę, uśmiechając się przy tym kokieteryjnie. Poczułem nagłą chęć zaimponowania jej czymś. Zamówiłem jeszcze jedną kolejkę dla nas.
– Więc co, może spróbujemy?
– Jak to, razem? – na jej twarzy najpierw odmalowało się zdumienie, a zaraz potem zagościł uśmiech.
– No, tak… Przyda mi się „duch opiekuńczy”… Tak w ogóle, to jestem Maciej – wyciągnąłem do niej rekę.
– Edyta – podała mi dłoń.
Poszedłem najpierw do kasy i wymieniłem na sztony kilka tysięcy złotych. Raz się żyje! Z tego wszystkiego zaordynowałem sobie jeszcze jednego drinka. Zaczekaliśmy, aż przy jednym ze stolików zwolniło się miejsce.
Ponieważ byłem debiutantem, wielokrotnie radziłem się Edyty, chociaż głównie w kwestiach zachowania się przy stoliku. Główną rozgrywkę prowadziłem sam.
Na początku – jak to się mówi – karta mi „żarła”
Patrzyłem ze zdumieniem na rosnący przede mną stos żetonów. Niestety, były to miłe złego początki. Później było już tylko gorzej. Wyraźnie karta już mi tak nie szła. Przegrywałem kolejne rozdania. W dodatku Edyta rozpraszała mnie swoim zachowaniem. Siedziała niespokojnie, kręciła się i często poprawiała coś w swoim wyglądzie.
Dopiero potem zdałem sobie z tego sprawę. Kilka razy zdarzyło się – co było dla mnie szczególnie irytujące – że przeciwnicy pasowali w licytacji, kiedy akurat miałem dobrą kartę. Jakby nie było, po kilku godzinach wstałem od stolika „goły i wesoły”.
No, może nie tak do końca, ale prawie wszystkie zarobione ekstra pieniądze straciłem. Nie było to nie wiadomo ile, tyle że dla mnie tych parę tysięcy miało dużą wartość.
Edyta próbowała mnie pocieszyć, jednak niewiele to dawało.
– Nie przejmuj się tak, przecież to nie koniec świata. Jeszcze się odegrasz…
Pożegnałem się z nią dość chłodno, odechciało mi się czegokolwiek. Byłem dosłownie załamany tą porażką. W dodatku nie wydawało mi się, żebym miał aż tak złe karty.
Nie mogłem się z tym pogodzić
Nie tak wyobrażałem sobie pierwszą wizytę w kasynie. Jak to możliwe? Wróciłem do hotelu, ale nadal nie mogłem się uspokoić. Poszedłem jeszcze do baru, bo musiałem napić się czegoś mocniejszego. Cały czas rozpamiętywałem szczegóły rozgrywki. W którymś momencie doszedłem do ciekawego wniosku: to bliskość Edyty podziałała na mnie tak destrukcyjnie.
Rzeczywiście, zachowywała się jakoś dziwnie. Ta jej nerwowość, ciągłe poprawianie fryzury i sukienki… Jej głęboki dekolt, mocno odsłaniający biust, rozpraszał mnie. Zacząłem dochodzić do wniosku, że to wszystko nie było przypadkowe.
„Do licha! Czyżbym padł ofiarą zwykłego, bezczelnego oszustwa?!”. Ale jeżeli nawet, co mogę z tym zrobić? Przecież nikomu niczego nie udowodnię! Zresztą to właściwie ja ją pierwszy zaczepiłem, a nie ona mnie. Czyżby to jej wielkie zdenerwowanie było udawane? Mimo wszystko nie mogę tak tego zostawić! Było już za późno na jakiekolwiek ruchy, więc poszedłem spać, bo nic innego mi nie pozostało.
Źle spałem tej nocy, więc wstałem w kiepskiej formie
Najpierw przedłużyłem pobyt w hotelu. Potem zadzwoniłem do pracy i wziąłem sobie dzień wolny. Postanowiłem bowiem udać się ponownie do kasyna i spróbować wyjaśnić wczorajsze zdarzenie. Niestety, lokal otwierano dopiero późnym popołudniem...
Powałęsałem się więc trochę po sklepach, przełknąłem z kłopotem jakiś obiad i tuż przed otwarciem pojawiłem się na miejscu.
Wszedłem do środka razem z kilkoma pierwszymi klientami. Zaszyłem się z drinkiem w kącie baru i dyskretnie obserwowałem kolejnych gości. Trwało to jakiś czas, ale w końcu doczekałem się – zobaczyłem wchodzącą do środka Edytę. Nie była sama. Towarzyszył jej... jeden z moich wczorajszych przeciwników.
Rozmawiali ze sobą, śmiali się
Odwróciłem głowę, żeby mnie nie zauważyli. Specjalnie ubrałem się inaczej niż wczoraj i założyłem okulary, których normalnie używałem tylko do czytania. Postanowiłem przyjrzeć się zachowaniu Edyty, choć jeszcze miałem cichą nadzieję, że moje podejrzenia się nie potwierdzą. Taka fajna dziewczyna!
Pierwsze kroki skierowała do baru, skąd po kilku minutach, już sama, z kieliszkiem w ręku, przeszła do sali, gdzie odbywała się rozgrywka. Po chwili poszedłem w jej ślady. Przyczaiłem się w kącie sali i obserwowałem. Tymczasem Edyta przysiadła się do jednego z grających i zachowywała się podobnie, jak wczoraj w stosunku do mnie.
Popijała z kieliszka, poprawiała włosy itp. Robiła to niby dość dyskretnie, ale po dłuższej obserwacji nie miałem wątpliwości: w ten sposób przekazywała informacje siedzącemu po drugiej stronie stolika graczowi. Gdyby nie moja wczorajsza wpadka, może bym na to nie zwrócił uwagi. Jednak to, co zobaczyłem, przekonało mnie do reszty.
Zacząłem zastanawiać się, co robić z tym fantem, gdy nagle podszedł do mnie jeden z pracowników kasyna.
– Przepraszam, czy zamierza pan przysiąść się do któregoś ze stolików? – spytał niby dość uprzejmym, ale raczej nieprzyjaznym tonem.
– Nie, a dlaczego pan pyta? – nie kryłem zaskoczenia.
– Ponieważ na tej sali mogą przebywać tylko osoby biorące udział w rozgrywkach. Jeżeli nie zamierza pan grać, zapraszam do baru – uśmiechnął się przy tym drwiąco.
Nie zamierzałem z nim polemizować, ale nasza wymiana zdań nie umknęła uwadze Edyty. Spojrzała w naszym kierunku i… na mój widok znieruchomiała. Pokiwałem głową, jakby mówiąc: „Tak, tak, wiem wszystko” i wyszedłem z sali, kierując się do baru.
Postanowiłem tu na nią zaczekać
I nie czekałem długo. Po chwili pojawiła się koło mnie. Dziś ubrana była w inne ciuszki, ale w podobnym, czyli bardzo seksownym wydaniu. Przez chwilę panowało kłopotliwe milczenie. Przerwałem je pierwszy.
– A więc taki z ciebie „duch opiekuńczy”? – przypomniały mi się wczorajsze słowa.
– To nie jest tak, jak pewnie myślisz!
– A jak wobec tego jest?
– Możesz mi nie uwierzyć, ale trafiłam tu całkiem niedawno, podobnie jak ty. Postanowiłam spróbować, pierwszy raz w życiu i…
– I co? Nie udało się? – spytałem ironicznie.
– Niestety! Spłukałam się zupełnie. Nie wiedziałam, co robić… I wtedy… dostałam propozycję.
– Czyżby propozycję nie do odrzucenia? – nadal ironizowałem.
– Żebyś wiedział! Mogłam odzyskać moje pieniądze, pomagając – powiedzmy – przy rozdaniach…
– I poszłaś na to?
– A co miałam zrobić? Nie mogłam stracić takiej szansy! Może jedynej... Musiałam jakoś odzyskać te pieniądze. Zrozum…
– Rozumiem, rozumiem, ale co to ma wspólnego ze mną?
– No, po prostu… trafiło na ciebie. Co mogę ci innego powiedzieć? Ale… posłuchaj mnie: oddam ci te pieniądze, tylko… nie w tej chwili.
– No, wiesz co?! Czyli miałbym czekać, aż uda ci się na kimś zarobić?! Dziewczyno, co ty wygadujesz?! Daj spokój!
– No, to co mam zrobić?! Chyba nie chcesz robić z tego jakiejś afery?!
Wydawała się autentycznie przestraszona, a ja byłem w kropce. Przecież tak naprawdę niczego nie mogłem udowodnić, bo i jak? Z drugiej strony, czy mogłem to tak zostawić? Spojrzałem jeszcze raz na Edytę.
Trudno, najwyżej wyjdę na dupka…
Westchnąłem ciężko.
– Wiesz co? Może uznasz mnie za frajera, ale dam sobie z tym spokój. Odżałowałem już tę przegraną, będę miał przynajmniej nauczkę na przyszłość. Jednak ty zastanów się nad tym, co robisz.
W którymś momencie trafisz na innego faceta, który nie odpuści tak łatwo, jak ja, a wtedy rzeczywiście wpadniesz w tarapaty… – wygłaszałem ten beznadziejny tekst, mając świadomość, że rzeczywiście wychodzę na naiwniaka.
Równocześnie – patrząc na Edytę – nie czułem się na siłach, by zachować się inaczej… Ona po prostu… za bardzo mi się podobała.
Podniosłem się.
– Nic tu po mnie. Trzymaj się i skończ z tym. Szkoda takiej dziewczyny…
– Dziękuję i… przepraszam – wykrztusiła i, nieco niezdarnie, pocałowała mnie w policzek.
Czytaj także:
„Przyrodnia siostra mściła się na mnie, bo ojciec jej nie kochał. Miarka się przebrała, gdy zapragnęła spadku dla siebie”
„Zawsze wierzyłam w przyjaźń damsko–męską. Teraz wiem, że byłam naiwna i płacę za to wysoką cenę”
„Ja widziałam w nim miłość, a on we mnie pomysł na biznes. Oświadczył się, wyciągnął ze mnie oszczędności i dał nogę”