„Ja widziałam w nim miłość, a on we mnie pomysł na biznes. Oświadczył się, wyciągnął ze mnie oszczędności i dał nogę”

oszukana kobieta fot. Adobe Stock, zvkate
„Po kilku minutach Marcin wysłał mi wiadomość: >>Patrycja przepraszam cię. Ze wszystkich kobiet, ciebie naprawdę polubiłem i przykro mi, że musiałem cię oszukać. Wiem, że dasz sobie radę. Powodzenia<<. Na początku nie rozumiałam, co ma na myśli. Czytałam tego SMS-a w kółko i wciąż nie docierało do mnie, że Marcin był zwykłym oszustem. Kłamał i stworzył iluzję idealnego mężczyzny, po czym zwyczajnie mnie okradł”.
/ 06.06.2023 07:15
oszukana kobieta fot. Adobe Stock, zvkate

Kochałam Marcina do szaleństwa i ufałam mu bezgranicznie. Nigdy więcej nie popełnię już tego błędu. Choć straciłam wszystkie swoje oszczędności, nadal najbardziej boli mnie to, że oszukał mnie mężczyzna, który był dla mnie całym światem.

Nie szukałam miłości, to ona znalazła mnie

Od dzieciństwa byłam bardzo niezależna i dążyłam do realizacji swoich celów. Byłam więc ciągle skupiona najpierw na nauce, a potem na rozwijaniu swojej kariery w marketingu. Nie miałam czasu na miłostki i tak naprawdę nie brakowało mi mężczyzn. Doskonale czułam się sama ze sobą, w towarzystwie moich wspaniałych przyjaciół i rodziny. Do tego realizowałam się w pracy i sporo zarabiałam, dzięki czemu mogłam też poświęcać sporo czasu na podróżowanie, które było moją pasją.

Miłość dosłownie znalazła mnie sama. Choć teraz już wiem, że był to skrupulatnie realizowany plan Marcina. Któregoś dnia po wyjściu z pracy nie mogłam uruchomić mojego samochodu. Bardzo się zdenerwowałam, bo dosłownie dzień wcześniej odebrałam go od mechanika. Stałam nad otwartą maską i już miałam dzwonić po pomoc, gdy obok mojego auta pojawił się przystojny mężczyzna w modnym garniturze i designerskich okularach przeciwsłonecznych.

— Może mógłbym w czymś pomóc? — zapytał nieznajomy.

— Jeśli zna się pan na samochodach, to byłabym bardzo wdzięczna — odparłam.

— Co nieco wiem na ten temat, więc mogę spróbować — uśmiechnął się.

Marcin szperał w moim aucie, jednocześnie zabawiając mnie opowieściami o swoich przygodach z usterkami samochodowymi. Twierdził, że jeździł w swoim życiu tyloma gruchotami, że musiał w końcu nauczyć się je naprawiać. Był bardzo zabawny, a przy tym niezwykle inteligentny. Naprawdę go polubiłam, dlatego kiedy skończył i odpalił moje auto, zaprosiłam go na kawę w ramach podziękowania.

— Wolałbym umówić się z panią na drinka, ale kawa to dobry początek — zażartował Marcin.

— To może umówmy się jutro po południu na kawę i zobaczymy, czy dotrwamy do drinka — odpowiedziałam kokieteryjnie.

Kawa szybko zamieniła się w randkę. Zaczęliśmy się umawiać regularnie, a ja z każdym kolejnym spotkaniem coraz bardziej zakochiwałam się w tym czarującym mężczyźnie. Gdybym tylko wiedziała, kim tak naprawdę jest...

Chcę z tobą spędzić resztę życia

Marcin wydawał się ideałem. Uwielbiałam jego poczucie humoru, intelekt, dobry gust oraz to, z jaką pasją opowiadał o swojej pracy. Twierdził, że zajmuje się handlem dziełami sztuki, co naprawdę mi zaimponowało. Cudownie spędzało mi się z nim czas i szaleńczo się w nim zakochałam. Już po 2 miesiącach znajomości zaproponowałam, by się do mnie wprowadził. Po pół roku planowaliśmy już natomiast wspólną przyszłość.

— Patrycja, chcę spędzić z tobą resztę życia... czy wyjdziesz za mnie? — zupełnie niespodziewanie zapytał mnie któregoś wieczoru Marcin, gdy leżeliśmy przytuleni na tarasie.

— Naprawdę?! Oczywiście, że za ciebie wyjdę! — niemal krzyczałam z radości.

Już praktycznie następnego dnia zaczęłam planowanie ślubu. Marcin stwierdził, że musi być idealny i dokładnie taki, jaki sobie wymarzę, dlatego datę ustaliliśmy na kolejny rok. Byłam bardzo podekscytowana i nie wierzyłam w swoje szczęście. Nie każda kobieta może przecież liczyć na wsparcie tak wspaniałego mężczyzny, który na każdym kroku chce jej przychylić nieba.

Jakiś miesiąc po zaręczynach, Marcin wpadł uradowany do domu i oznajmił mi, że znalazł dla nas idealny dom na obrzeżach miasta. Opowiadał o nim z takim przejęciem, że natychmiast zaczęłam sobie wyobrażać, jak to będzie w nim zamieszkać. Dodał, że to prawdziwa okazja, bo właściciel wyjeżdża za granicę i chce się szybko pozbyć swojej willi. Co więcej, Marcin dostał cynk od zaprzyjaźnionej agentki nieruchomości, więc na razie nie było żadnych innych kupców.

Kilka dni później pojechaliśmy zobaczyć dom. Był naprawdę piękny i wręcz nie chciało mi się wierzyć, że ktoś chce go sprzedać za tak niską cenę. Ogromny, zadbany ogród i bliskość lasu sprawiały, że całość wyglądała po prostu magicznie. Po krótkiej rozmowie z Marcinem podliczyliśmy nasze oszczędności i zdecydowaliśmy się na zakup nieruchomości. Poprosiliśmy agentkę, żeby zaczęła załatwiać wszystkie formalności i świętowaliśmy, planując już wystrój naszego wspólnego domu. Nie podejrzewałam wtedy, że moje szczęście nie potrwa długo.

Mój świat się zawalił

Dwa dni przed podpisaniem wszystkich papierów Marcin musiał wyjechać w delegację. Powiedział jednak, że wróci na czas. Nie chciał, żebym musiała się czymkolwiek martwić. Dlatego to on zajmował się wszystkimi formalnościami i poprosił, żebym przelała moją część pieniędzy na jego konto. Nawet nie przeszło mi przez myśl, że to może nie być rozsądny pomysł. Po prostu zleciłam przelew i wróciłam do swoich obowiązków.

W dniu podpisania papierów mieliśmy się spotkać o umówionej godzinie w biurze agentki Marcina. Pod podanym przez niego adresem nie było jednak żadnego biura nieruchomości. Dzwoniłam do Marcina, ale nie odbierał telefonu, podobnie jak sama agentka. Na początku byłam tylko wkurzona, że dostałam zły adres, a mój narzeczony nie odbiera. Po godzinie czekania w samochodzie zaczęłam się jednak martwić. Napisałam do Marcina wiadomość, z prośbą o odpowiedź, czy wszystko z nim w porządku.

Po kilku minutach Marcin odpisał. „Patrycja przepraszam cię. Ze wszystkich kobiet, ciebie naprawdę polubiłem i przykro mi, że musiałem cię oszukać. Wiem, że dasz sobie radę. Powodzenia”. Na początku nie rozumiałam, co ma na myśli. Czytałam tę wiadomość w kółko i wciąż nie docierało do mnie, że Marcin był zwykłym oszustem. Kłamał i stworzył iluzję idealnego mężczyzny, po czym zwyczajnie mnie okradł.

Od tego momentu mija właśnie dokładnie pół roku. Oczywiście zgłosiłam sprawę na policję, ale jak na razie nie udało się namierzyć Marcina. A ja po raz pierwszy w życiu naprawdę się rozsypałam. Nie wychodziłam z łóżka przez kilka tygodniu, aż w końcu za namową przyjaciół poszukałam pomocy u specjalisty. Powoli staję na nogi, wróciłam do pracy i próbuję żyć, tak jakby Marcin nigdy nie pojawił się w moim życiu. Jest cholernie ciężko, ale może kiedyś wyjdę na prostą.

Czytaj także:
„Mąż sprowadzał do domu tabuny ludzi i oczekiwał, że będę ich obsługiwać jak gosposia. Gdy odmawiałam, robił mi awanturę”
„Mój syn mnie okradał. Ten tłumok zrujnował biznes, na który pracowałem całe życie. Na starość nie mam co włożyć do garnka”
„Moja siostra terroryzuje całą rodzinę. Mąż się jej boi, a córka od niej ucieka. Chciałam im pomóc, ale zaczęła mi grozić”

Redakcja poleca

REKLAMA