„W jabłoniowym sadzie poznałam miłość życia. Moja rodzina go nie akceptuje, bo mógłby być moim dziadkiem”

para różnica wieku fot. Getty Images, Denkou Images
„O umówionej godzinie Klemens zapukał do naszych drzwi. Cała podekscytowana, wpuściłam go do mieszkania i zaprowadziłam do salonu. Tata uniósł lekko brwi na jego widok, a mama uśmiechnęła się z zakłopotaniem. Myśleli, że to ojciec mojego chłopaka”.
/ 14.10.2023 14:30
para różnica wieku fot. Getty Images, Denkou Images

Nie sądziłam, że kiedykolwiek spotka mnie takie uczucie. To był moment, krótka chwila, a ja przepadłam. Zrozumiałam, że będę z tym człowiekiem na zawsze.

Pojechałam tam w odwiedziny

Lubiłam duże miasta, także to, w którym mieszkałam. To tu studiowałam, spotykałam się ze znajomymi i zdobywałam nowe doświadczenia. Czasem jednak miałam go po prostu dość. Ta nieustanna pogoń za wszystkim, zgiełk, zatłoczone ulice. Potrzebowałam odpocząć. Właśnie dlatego przed rozpoczęciem drugiego roku studiów, postanowiłam przejechać się na wieś.

Tak się akurat złożyło, że ciotka, która miała tam gospodarstwo, co rusz nalegała, by ktoś z naszej rodziny ją odwiedzał. Jak łatwo się domyślić, my, stracone dla świata mieszczuchy, nie bardzo się do tego dotychczas garnęliśmy. Jako że po śmierci wujka została zupełnie sama, łaknęła każdego towarzystwa. Bardzo się ucieszyła, gdy zadzwoniłam z wiadomością, że niebawem do niej zajrzę. Ja więc cieszyłam się na chwilę oddechu pośród natury, ona natomiast wreszcie miała mieć kogoś obok siebie. Chociaż na parę dni.

Na miejscu poczułam się naprawdę odprężona i spokojna. Bliskość natury – pola, łąki, okoliczny las, zadziałały na mnie naprawdę kojąco. Co więcej, nie słyszałam stale silników samochodów, pokrzykiwań ludzi ani żadnego innego gwaru, który czasem potrafił doprowadzać do szału. Była tylko cisza i spokój.

Po posiłku spędzonym z ciocią w miłej atmosferze postanowiłam przejść się po okolicy. Ona i tak zawsze ucinała sobie poobiednią drzemkę, więc nie miałam wyrzutów sumienia, że pozostawiam ją samą. Nieopodal był sad i to tam się skierowałam. W cieniu drzew spacerowało się dość przyjemnie, wdychając zapach świeżych jabłek.

To było przypadkowe spotkanie

Niespodziewanie zobaczyłam jakiegoś starszego mężczyznę z koszem pełnym owoców. Mógł mieć około sześćdziesiątki. Wtedy przypomniałam sobie, że sadem opiekował się jakiś znajomy ciotki, zdaje się pan Klemens. To musiał być on.

Popatrzył mi w oczy i właśnie wtedy przepadłam. Nie miało znaczenia to, czym się zajmuje i ile lat nas dzieli. Czułam, że między nami dzieje się coś wyjątkowego. Że rodzi się jakaś niezwykła więź, tak naturalna, jak nic, czego do tej pory doświadczyłam. Wiedziałam już, że muszę go bliżej poznać. I to za wszelką cenę. Niezależnie od tego, co powiedzą inni.

Chętnie zaczęłam z nim rozmowę. Mówił niewiele, ale za to z namysłem, uważnie dobierając słowa. Z początku wydawał się trochę nieśmiały, ale po czasie zauważalnie się przełamał. Wybrałam się z nim na spacer, podczas którego dużo rozmawialiśmy. Umówiłam się z nim także na kolejny dzień, a on oczywiście przyszedł.

Nie mogłam przestać o nim myśleć

Kiedy powróciłam po weekendzie do miasta, nie mogłam wyrzucić Klemensa z myśli. Wciąż przypominałam sobie jego ciepły uśmiech i ten szczery zachwyt, gdy na mnie patrzył. Może to zabawne, ale kiedy przy nim byłam, czułam się bezpieczna i bardzo spokojna. Żaden rówieśnik jak dotąd nie pozwolił mi się poczuć tak samo.

Wiedziałam, że muszę się z nim zobaczyć. Dlatego zaczęłam wynajdywać różne preteksty, by zjawić się u ciotki. Ona oczywiście bardzo się cieszyła, przekonana, że to do niej tak ochoczo jeżdżę. Nie wyprowadzałam ją z błędu, a popołudnia spędzałam z Klemensem. Nie robiliśmy zbyt wiele, ale z nim wystarczyło mi po prostu położyć się w trawie i bezmyślnie gapić się w niebo. Byle tylko on leżał obok.

Po pół roku od naszego pierwszego spotkania uparłam się, że muszę koniecznie przedstawić Klemensa w domu. Rodzice już dawno męczyli mnie, żebym pokazała im tego chłopaka, z którego powodu chodzę taka rozmarzona i wielce zakochana. Chciałam, żeby mieli jasność w kwestii mojej relacji, bo zamierzałam spędzić z moim ukochanym resztę życia.

Szok to mało powiedziane

O umówionej godzinie Klemens zapukał do naszych drzwi. Cała podekscytowana, wpuściłam go do mieszkania i zaprowadziłam do salonu. Tata uniósł lekko brwi na jego widok, a mama uśmiechnęła się z zakłopotaniem.

– Pan jest pewnie ojcem Klemensa? – zagaiła. – To gdzie pan zgubił syna?

Wymieniliśmy skonsternowane spojrzenia, a on odchrząknął.

– Mamo, to jest Klemens – rzuciłam zawstydzona. – Mój chłopak.

Tata prawie opluł się herbatą, a ona zrobiła dziwną minę i mocno zbladła. Mimo wszystko zaprosiła nas do stołu i podała obiad. Rozmowa jakoś się nie kleiła, ale starałam się tym nie przejmować. Dopiero kiedy Klemens wyszedł, zaczęło się na poważnie.

– Moja droga, co to miało być? – zaczął oburzony tata.

Wzruszyłam ramionami.

– Obiad z moim chłopakiem – odparłam po prostu. – Przecież chcieliście go poznać.

– Dziecko, bój się Boga – jęknęła mama. – Przecież ten… ten facet mógłby być twoim dziadkiem!

– No – poparł ją tata. – I to widać!

Skrzywiłam się.

– Jesteście okropni! – rzuciłam zirytowana. – Dla nas wiek nie ma znaczenia. My się po prostu kochamy! I musicie to zaakceptować.

Ich zdanie nie miało znaczenia

Z niecierpliwością czekałam na następne spotkanie z Klemensem, zwłaszcza że nie odzywał się do mnie wtedy za często. Miałam wrażenie, że wizyta w moim domu nieco go speszyła. Zupełnie niepotrzebnie, bo dla mnie to, co się podczas niej wydarzyło, nie miało znaczenia. Tak, oczywiście było żenujące, ale niestety ani ja, ani on nie mieliśmy na to żadnego wpływu. Z radością zobaczyłam go więc na przystanku autobusowym, na który po mnie wyszedł.

– A jeśli twoi rodzice mają rację? – zapytał mnie niespodziewanie. – Może rzeczywiście powinniśmy dać temu spokój?

Zamrugałem.

– Klemens, no co ty – rzuciłam zaskoczona i oburzona jednocześnie. – Naprawdę tak sądzisz?

Potrząsnął głową.

– Nie, ale… nie chciałbym ci zmarnować życia, Irka. – spojrzał na mnie zbolałym wzrokiem. – Jestem już stary, a ty…

– Nie mów tak – przerwałam. Chwyciłam go za rękę i spojrzałam mu głęboko w oczy.  Nie chcę tego zresztą słuchać. Jesteś dla mnie wszystkim. Tym jedynym. I nic innego mnie nie obchodzi, rozumiesz?

Uśmiechnął się szeroko, a jego oczy się zaszkliły.

– Rozumiem – szepnął. – I bardzo cię kocham.

Wyprowadziłam się od rodziców. Właściwie nie miałam tego w planach, ale nie mogą znieść myśli, że zamierzam wyjść za Klemensa. A zamierzam, bo on mi się oświadczył. W tym samym sadzie, w którym się poznaliśmy. I uważam, że to bardzo romantyczne. Nie było żadnych napuszonych uroczystości, kolacji w nie wiadomo jak drogich knajpach czy sztucznych, głupio zaaranżowanych scenek. Po prostu zrobił to najbardziej naturalnie, jak umiał.

Teraz mieszkam z nim w wynajmowanym mieszkaniu. Ustaliliśmy, że on prawdopodobnie przeniesie się do miasta, choć niezmiennie będzie doglądał sadu, ponieważ kocha to i nie wyobraża sobie bez tego życia. Ja jeszcze cały czas się waham, czy nie wolałabym wsi. Tak naprawdę wszystko mi jedno. Byle tylko mieć przy sobie Klemensa, bo nikt ani nic więcej nie jest mi potrzebne do szczęścia. Mam nadzieję, że moi rodzice kiedyś to zrozumieją i zaakceptują nasz związek.

Czytaj także:
„Szef ślinił się do wszystkich kobiet w zasięgu wzroku. Kolejne ściągnięte majtki odhaczał na liście sukcesów”
„Moja przyjaciółka groziła mężowi, że odbierze mu syna. Teściowa, chcąc pomóc Pawłowi, obmyśliła brutalną intrygę”
„Teść romansował z moją siostrą, a ja przyłapałam ich w piernatach. Mam go w garści i ciągnę od niego pieniądze”

Redakcja poleca

REKLAMA