Teraz mam teścia w garści. Jemu bardzo zależy, żeby romanse i skoki w bok nie wyszły na światło dzienne. Nie chce robić rodzinnego skandalu. W końcu wygodnie mu z pomocną żoną w domu i opinią rzetelnego ojca rodziny. Doskonale zdaje sobie sprawę, że jego przyszłość jest w moich rękach, dlatego jest dla mnie bardzo hojny.
Tak zwana „dobra rodzina”
Teść już na początku zrobił na mnie złe wrażenie. Owszem, jest elegancki, dobrze wychowany i potrafi świetnie odnaleźć się w towarzystwie. Widać, że ma dużą wiedzę i tzw. światowe obycie. Ale jednocześnie od razu wydał mi się jakiś śliski. Taki typ cwaniaka, który doskonale wie, co w trawie piszczy i jak to wykorzystać z najlepszym efektem dla siebie.
Z Danielem poznałam się na imprezie u wspólnej koleżanki. Wpadliśmy na siebie w kuchni. Ja pomagałam Magdzie nakładać sałatkę na talerzyki, on wpadł, bo zabrakło na stole coli. Od razu wpadliśmy sobie w oko i z tej kuchni wyszliśmy dopiero po dobrej godzinie. Dosłownie nie mogliśmy się nagadać. Potem wymieniliśmy się numerami telefonów i tak rozpoczęła się nasza znajomość.
Przez długi czas spotykaliśmy się albo na mieście, albo u mnie. Mój chłopak mieszkał z rodzicami i wydawało mi się, że wizyta w tym domu wiąże się z poważniejszą deklaracją. O rodzinie S. było dość głośno w naszym mieście. Od lat prowadzili dużą firmę budowlaną, mieli 2 hurtownie i zakład produkujący kamienne ogrodzenia.
Tacy nasi lokalni krezusi. Do tego z tradycjami od pokoleń. Dziadek mojego chłopaka był znanym w mieście lekarzem kardiologiem – ordynatorem powiatowego szpitala. Babcia prowadziła gabinet dentystyczny. Ponoć nie byli zadowoleni, że ich syn wyłamał się z rodzinnych tradycji i zamiast na studia medyczne poszedł na budownictwo.
– Córka jednak skończyła medycynę i została chirurgiem. Teraz pracuje w dużym szpitalu uniwersyteckim, co zupełnie zaspokoiło ambicje rodziców – opowiadała mi mama, która już zdążyła poznać Daniela.
– Tak, to jest chyba ta twoja koleżanka z liceum – pokiwałam głową.
– Koleżanka to może za dużo powiedziane, bo nigdy nie trzymałyśmy się razem. Wiesz, ja byłam zwykłą córką krawcowej, a nie słynnych państwa doktorostwa – mama powiedziała nieco z przekąsem. – Ale tak, znałyśmy się z Moniką. Chodziłyśmy do równoległych klas i trzeba jej przyznać, że już w szkole była bardzo ambitna i nic nie mogło jej przeszkodzić w nauce biologii i chemii.
– A ojciec Daniela? Też go znałaś? – dopytywałam z ciekawością.
– Bardzo słabo. On był starszy. Jak ja byłam w pierwszej klasie, to w maturalnej. Nasze miejscowe liceum było jednak całkiem małe, dlatego pamiętam, że do nauki za bardzo się nie przykładał, a rodzice nawet chyba kilka razy zostali wezwani do szkoły.
– No, ale wszystko się dobrze skończyło?
– Pewnie, że tak. On zawsze potrafił poradzić sobie w życiu. Założył tę firmę budowlaną i świetnie wstrzelił się w potrzeby rynku. Teraz, jak sama wiesz, naprawdę dobrze zarabia. A i dziadek, który przeszedł na emeryturę, już dawno machnął ręką na wybory syna i jest dumny, że stał się lokalnym rekinem biznesu.
Od początku go nie lubiłam
Zaopatrzona w taką wiedzę wybrałam się pierwszy raz do domu państwa S. Zostałam zaproszona na niedzielny obiad, co napawało mnie prawdziwym lękiem. W końcu to taka dość oficjalna wizyta.
– Przestań, Ewelina. Czym ty się tak stresujesz? Moi rodzice są spoko. Mama jest bardzo rodzinna, a tata to tak naprawdę ma niewiele czasu. Jemu tylko praca i biznesy w głowie. Zresztą sama wiesz. Nie może przeżyć, że zamiast przejąć rodzinną firmę, ja wolałem na razie popracować w tym biurze projektowym u Bartka.
– Mhmm… – jedynie tyle zdołałam wydusić, ale mojemu facetowi najwyraźniej to nie przeszkadzało, bo zaczął kontynuować opowieść o swoich rodzinnych perypetiach.
– Ale wiesz, chcę udowodnić wszystkim i sobie, że potrafię sam do czegoś dojść. Zależy mi, żeby ojciec nigdy nie powiedział, że wszystko zawdzięczam jemu – powiedział z zaciekłością w głosie, która przez chwilę zwyczajnie mnie przeraziła. – Zresztą, on nie jest rozrzutny i wcale mnie nie rozpieszcza pieniędzmi.
Spotkanie było całkiem udane i wcale nie tak straszne, jak się spodziewałam. Pani Franciszka okazała się bardzo miłą osobą. Na obiad podała tradycyjny rosół, ziemniaki i schabowego z kapustą. Do tego domowe ciasto.
– Ja jej już od dawna mówię, że przecież można było zamówić wszystko z cateringu. Nie musi spędzać tyle czasu w kuchni. Przecież stać nas na to – pan Ryszard wszystko mówił głośno i z autorytarnym tonem szefa przemawiającego do swoich podwładnych. – Ale uparła się.
– Oj Rysiu, wiesz, że uwielbiam spędzać czas w kuchni, a domowe wypieki to moje prawdziwe hobby – powiedziała ze szczerym uśmiechem, a ja od razu poczułam do niej sympatię.
Daniel pochwalił ciasto mamy, a jego ojciec pokiwał głową i zaczął pić kawę.
– Wiesz, Ewelina – zwróciła się do mnie – dawniej wiele godzin spędzałam w firmie. Wciąż te zamówienia, oferty. Teraz już tam jedynie zaglądam, moje obowiązki przejęli pracownicy, to mam czas nieco pichcić w domu. A od zawsze to mnie uspokajało.
– No tak. Tylko, co to za hobby. Lepiej, żebyś nauczyła się na nartach jeździć albo zaangażowała się w jakieś działania fundacji. To w końcu daje prestiż, a nie takie siedzenie.
Hmm. Czy ten człowiek zawsze jest taki złośliwy? Ale żona nie miała mu tego za złe, odpowiedziała żartem i rozładowała atmosferę.
Musiał postawić na swoim
Po tym pierwszym spotkaniu zaczęłam częściej bywać w domu Daniela. Na teścia wpadałam jednak niezwykle rzadko. Zwykle spędzał czas w pracy. Wciąż też wyjeżdżał w podróże służbowe. Przyznam szczerze, że w ogóle mi go nie brakowało i gdy tylko usłyszałam, że tym razem ma być w domu, próbowałam wymigiwać się od wizyty u państwa S. Nie zawsze było to jednak możliwe.
Po dwóch latach zaręczyliśmy się i planowaliśmy ślub. Nam zależało na kameralnej uroczystości. Moi rodzice, którzy nie należą do finansowej elity, przyklasnęli naszemu pomysłowi. Stanowcze weto postawił jednak przyszły teść.
– Ja nie będę oszczędzał na ślubie mojego pierworodnego. To ma być wydarzenie na całą okolicę. Huczne i z pompą, niech wszyscy wiedzą, że żenię jedynego syna. Kasia jest jeszcze młodziutka, ale jej też wyprawię wielkie wesele. Moja księżniczka musi przynieść chlubę tatusiowi – spojrzał w stronę 15-letniej siostry Daniela, a ta uśmiechnęła się do taty.
Nie wiem czemu, ale cały czas odnosiłam wrażenie, że ona odziedziczyła charakter po ojcu, a mój narzeczony po matce. Był bardziej serdeczny i taki ludzki. A u nich zwyczajnie było widać zapatrzenie w siebie, pychę i wyrachowanie.
Poprzestało na tym, że robimy wesele na 200 osób. Z mojej strony zaprosiliśmy najbliższą rodzinę. Ojciec Daniela powpisywał na listę jakichś swoich ważnych kontrahentów, urzędników ze skarbówki i lokalnych polityków z żonami.
Nie chcieliśmy otwarcie się sprzeciwiać, bo dołożył nam dużo do wesela. Do tego czułam, że cały czas nam wypomina to swoje sponsorowanie imprezy. Chociaż ja i moi rodzice też się dokładaliśmy. Gdyby wesele było takie, jak zaplanowaliśmy, spokojnie moglibyśmy pokryć połowę wydatków.
Ale on wybrał drogi dworek pod miastem, za który trzeba naprawdę słono zapłacić. Do tego zamówił występ gwiazdy disco polo.
– Tato, przecież wiesz, że my nie lubimy takiej muzyki. Po co to jest potrzebne? Będzie DJ i konferansjer, to spokojnie wystarczy – Daniel próbował się sprzeciwiać.
– Co ty gadasz, synu.? To jest znany wokalista. Śpiewał ostatnio na firmowej imprezie i wszyscy świetnie się bawili. Zresztą ty się ciesz, że jeszcze kwartetu smyczkowego nie zamówiłem. Ale sekretarka przekonała mnie, że to już jest passe. A ona jest młoda i wie, co teraz modne – puścił do syna oko.
Czy mi się tylko wydawało, czy to stwierdzenie z sekretarką miało podtekst? Od dawna zastanawiały mnie te nieobecności przyszłego teścia w domu. Jego częste wyjazdy, wyjścia na męskie spotkania, firmowe bankiety, w których nie zawsze uczestniczyła pani Franciszka.
Ale jej zdaje się, że to nie przeszkadzało. Chodziła na warsztaty ceramiczne, zapisała się na kurs wypieków, często wychodziła do biblioteki na spotkania autorskie. Miała swoje sprawy, a mąż swoje i chyba była zadowolona z takiego układu.
Otwarcie flirtował z moją siostrą
Gdy nadszedł dzień naszego wesela, byłam bardziej zestresowana niż pierwszą wizytą u teściów, maturą i obroną pracy magisterskiej razem wziętych. No, ale wszystko szło dobrze. Uroczystość w kościele była przepiękna, życzenia od gości serdeczne. Potem pojechaliśmy ze świadkami na króciutką sesję zdjęciową i na salę.
Pierwszy taniec, który długo ćwiczyliśmy, udał się wyśmienicie. Wszyscy bili gromkie brawa. Uznałam to za wielki sukces, bo Daniel nie znosi tańczyć i jak sama twierdzi, zresztą niestety trafnie, ma dwie lewe nogi. Nawet występ tego piosenkarza disco polo nie zepsuł mi humoru.
W natłoku emocji, kolejnych toastów i tańca z biesiadnikami, nie zwracałam uwagi na teścia. Dopiero dobrze po północy i po tradycyjnych oczepinach, zauważyłam, że Ryszard z wielkim entuzjazmem rozmawia z moją siostrą.
Bardzo mnie to zdziwiło, bo jakie niby on może mieć tematy z Ewką? Siedzieli tuż obok siebie, a ona zaśmiewała się z jego żartu, jakby co najmniej był mistrzem kabaretu. Zaraz, czy ona z nim nie flirtuje? Siostra nachylała się lekko w jego stronę i zakręcała włosy na palcu.
Rozejrzałam się za panią Franciszką, ale nigdzie jej nie było. W tej chwili do stolika przyszedł mój świeżo upieczony mąż, który wcześniej tańczył z jakąś ciotką nie dającą mu spokoju.
– Wiesz, gdzie jest twoja mama? – zapytałam.
– A po co ci mama? Stało się coś? – zdziwił się moim pytaniem.
– Nie, tak tylko pytam, bo nigdzie jej nie widzę.
– Poszła na chwilę z Kasią na górę, bo mała poplamiła sobie sukienkę. Mają coś z tym zrobić.
Pokiwałam głową i nałożyłam sobie na talerzyk kawałek ciasta. Powoli go jedząc, obserwowałam Ewkę i mojego teścia, który dalej opowiadał jej coś z entuzjazmem. Odległość między nimi cały czas się zmniejszała. Właśnie wypili kolejny toast przy pustym stoliku i dalej się zaśmiewali. Nie chciałam pytać Daniela, co o tym sądzi, po co robić aferę z niczego.
Wtedy usłyszałam, że konferansjer przez mikrofon nawołuje parę młodą na parkiet. Chcąc nie chcąc, musieliśmy iść na salę. Podczas kolejnego tańca cały czas myślałam o teściu i Ewce. Co oni tak przypadli sobie do gustu? Ona przecież jest ledwie 2 lata starsza ode mnie. Czemu tak zawzięcie siedzi z Ryszardem, zamiast z kimś w swoim wieku? Wprawdzie przyjechała bez swojego chłopaka, który akurat złamał nogę, ale przecież zna tutaj mnóstwo kuzynek i kuzynów. Ma towarzystwo.
Gdy wróciłam na salę, mimowolnie spojrzałam w stronę stolika, gdzie jeszcze przed chwilą siedzieli. Miejsca były puste. Rozejrzałam się wokół, ale nigdzie nie mogłam ich znaleźć. W tej chwili na dół wróciła pani Franciszka z Kasią.
– Popraw sobie makijaż, bo ci się całkiem rozmazał. Nos świeci, trochę błyszczyku też nie zaszkodzi – moja nastoletnia szwagierka, jak zwykle bez ogródek, mówiła dokładnie to, co myśli.
W sumie może mieć rację. Postanowiłam na chwilę iść na górę do zarezerwowanego apartamentu i nieco odetchnąć. Szepnęłam tylko mojemu mężowi, że zaraz wracam i poszłam na schody.
Nakryłam Ewkę w łóżku z Ryszardem
Już zanim doszłam do drzwi, usłyszałam jakieś chichoty i przytłumione dźwięki z pokoju obok. Zaraz, zaraz. Ja wszędzie poznałabym ten śmiech. Prześladował mnie od dzieciństwa. To na pewno była moja siostra. Tylko z kim? Postanowiłam chwilę poczekać i sprawdzić. Za jakiś kwadrans drzwi się otworzyły i wyszedł z nich mój teść jedną ręką podciągając spodnie, a drugą usiłując nieudolnie zapiąć górne guziki od koszuli.
W tym momencie mnie zauważył, a ja zerknęłam w otwarte jeszcze drzwi. Ewka siedziała na łóżku w samym staniku i majtkach, i naciągała rajstopy. Jej sukienka leżała przerzucona przez oparcie krzesła, a szpilki były rozrzucone po dywanie.
– To nie jest tak, jak myślisz Ewelina. My tylko… – próbowała coś mówić, bo mnie dostrzegła.
– Co wy tylko? Graliście w szachy czy scrabble? Nie żartuj – powiedziałam z nerwowym śmiechem.
Ryszard przez chwilę wyglądał na zagubionego, ale zaraz odzyskał swoją pewność siebie.
– Ewelina, widzisz, że nieco za dużo wypiliśmy. W sumie nic się nie stało przecież. Twojej siostrze i mnie po prostu dobrze się razem gadało. Po co robić z tego aferę? – gadał. – Zresztą, jesteś pewna, że Franciszka ci uwierzy? Ona jest we mnie bardzo wpatrzona.
Gdy zobaczył, że nie wiem, jak zareagować, zaczął dalej mnie przekonywać.
– Po co psuć stosunki rodzinne? Sama widzisz, że jesteśmy szczęśliwi. Teraz Kasi niepotrzebny rozwód w domu, a i mnie zależy na małżeństwie. W końcu jestem przykładnym biznesmenem. To co? Zapominamy o tym, co widziałaś, a ja ci się jakoś odwdzięczę.
– Jak odwdzięczysz? – początkowo w ogóle nie zrozumiałam, o co mu chodzi.
– Daniel na razie niewiele zarabia, ty też. A my zapewnimy wam start. Już planujemy zakup domu dla młodej pary – kusił.
Poczułam swoją szansę
Przez chwilę chciałam wykrzyczeć mu w twarz, co o nim myślę. Stary cwaniak, który zdradza żonę na prawo i lewo. Bo teraz byłam pewna, że i z sekretarką z firmy go coś łączy. Do tego na weselu własnego syna nie umie się powstrzymać. I co ta Ewka miała w głowie, że z nim tutaj poszła.
Ale przyszło pewne otrzeźwienie. Teraz zrobię aferę, powiem wszystko teściowej. I co mi z tego wyjdzie? A jak oni się pogodzą, a ja będę tę złą? A może, by tak przystać na jego propozycję?
Ryszard zauważył, że się waham i zaczął mnie przekonywać. Obiecał nam dom i samochód. No i pewne sumy pieniędzy dla mnie. A ja przystałam. Nikomu nic nie powiedziałam. Po cichu wróciłam na dół i uśmiechnęłam się do męża.
Teraz mam teścia w garści. Jemu bardzo zależy, żeby romanse i skoki w bok nie wyszły na światło dzienne. Nie chce robić rodzinnego skandalu. W końcu wygodnie mu z pomocną żoną w domu i opinią rzetelnego ojca rodziny. Planuje nawet startować w wyborach do sejmiku wojewódzkiego, a u lokalnych polityków rodzina jest mile widziana.
Doskonale zdaje sobie sprawę, że jego przyszłość jest w moich rękach, dlatego jest dla mnie bardzo hojny. Daje nam tyle prezentów, że nawet Daniel jest bardzo zaskoczony.
– Tata, nigdy taki nie był. Chyba naprawdę wziął sobie do serca, że teraz młodym rodzinom na dorobku jest ciężko – śmieje się.
A ja wiem swoje. Teraz marzą się mi luksusowe wakacje na Majorce. Zaraz chyba zadzwonię do teścia.
Czytaj także:
„Zbierałam szczękę z podłogi, gdy poznałam lubieżną profesję Gośki. Imię Alfons było jej bliskie”
„Żonie nie wystarczyło, że przyprawiła mi rogi, chciała mnie jeszcze zrobić w bambuko. Z kochasiem gorzko tego pożałują”
„Znaleźliśmy w śmieciach dowód na to, że sąsiad zdradza żonę. Mamy go w garści, będzie tańczył jak mu zagramy”