Zawsze marzyłam, że kiedy stanę na sali jako nauczycielka, będzie to coś wyjątkowego. Chemia była moją pasją od dzieciństwa, a teraz miałam przekazywać tę miłość dalej – uczniom liceum. Pierwsze dni w szkole to dla mnie istny rollercoaster. W jednej chwili czułam ekscytację, a zaraz potem obawy, jak zostanę przyjęta. I niestety, szybko okazało się, że w rzeczywistości praca nie wygląda tak, jak sobie wyobrażałam.
Kiedy wchodziłam na swoje pierwsze lekcje, widziałam te spojrzenia. Uczniowie nie traktowali mnie poważnie – miałam przecież tylko 10 lat więcej od nich. Słyszałam chichoty z tyłu klasy, czułam, jak oceniają każdy mój ruch. Wiedziałam, że muszę postawić granice, zdobyć ich szacunek, ale nie było to łatwe. Każda lekcja stawała się dla mnie wyzwaniem.
Ten uczeń był irytujący
Przez te kilka tygodni od rozpoczęcia roku szkolnego zdążyłam zwrócić uwagę na jednego z uczniów – Kubę. Typowy lider klasy, zawsze w centrum uwagi. Uroczy, pewny siebie, lubiany przez wszystkich. Od początku było widać, że traktuje życie lekko, jakby wszystko wokół było tylko zabawą. A ja… nie wiedziałam, jak do niego podejść.
– Proszę pani, może zamiast tej chemii zrobimy dzisiaj coś ciekawszego? – usłyszałam od niego na jednej z pierwszych lekcji.
Cała klasa wybuchła śmiechem, a ja poczułam, jak we mnie wrze. Czy naprawdę muszę walczyć o każdy gram szacunku?
Nie miałam pojęcia, jak bardzo ta „zabawa” Kuby przerodzi się w coś większego. I jak bardzo mnie to zaboli.
Klasa miała niezły ubaw
Lekcja zaczynała się jak każda inna. Starałam się ignorować szepty i drobne uśmieszki wśród uczniów, skupiając się na tablicy. Kuba siedział w ostatniej ławce z Markiem, swoim najlepszym kumplem, który był mistrzem w rzucaniu kąśliwych uwag. Często obserwowałam, jak Marek prowokuje Kubę do różnych głupstw. Na moich lekcjach nie było inaczej.
– Pani Natalio, a może Kuba zrobi jakiś eksperyment miłosny? – zawołał Marek nagle, przerywając moją prezentację.
Klasa znów wybuchła śmiechem, a ja poczułam, jak rumieniec wkrada się na moje policzki. Wiedziałam, że muszę trzymać nerwy na wodzy.
– Marek, jeśli masz ochotę na żarty, proponuję ci poćwiczyć je na przerwie – odpowiedziałam, starając się zachować profesjonalizm.
W odpowiedzi usłyszałam tylko kolejny chichot z końca sali. Przez chwilę zastanawiałam się, jak to się skończy. Widząc ich spojrzenia, poczułam się zażenowana. Ale nie zareagowałam.
Czułam się zażenowana
Nadszedł Dzień Nauczyciela. W szkole panowała luźniejsza atmosfera – wszyscy uczniowie przyszli odświętnie ubrani, były kwiaty, życzenia, a korytarze ozdobiono plakatami. Uczniowie z mojej klasy zachowywali się jednak bardziej podejrzanie niż zwykle. Zastanawiało mnie to, ale starałam się nie doszukiwać problemów tam, gdzie ich jeszcze nie było.
Podczas uroczystości stałam z boku, obserwując akademię. Nagle, wśród uczniów zrobił się zamęt, a Kuba odłączył się od grupy i ruszył prosto w moją stronę. W rękach trzymał bukiet czerwonych róż, a jego pewny krok i szeroki uśmiech wywołały we mnie dziwny niepokój.
– Pani Natalio, chciałbym złożyć pani wyjątkowe życzenia – powiedział, zatrzymując się tuż przede mną. Zrobiło się cicho, wszyscy wpatrywali się w nas. – Ale muszę przyznać coś jeszcze. Zakochałem się w pani.
Sala wybuchła śmiechem, a ja czułam, jak ziemia usuwa mi się spod nóg. O czym on mówi? Czy to żart? Spojrzenia uczniów wbijały się we mnie, a ja nie wiedziałam, jak zareagować. Uśmiechnąć się? Zbesztać go? Stałam w milczeniu, czując, jak moje serce bije coraz mocniej.
To był zakład
Po akademii usiadłam w pustej klasie. Moje myśli wirowały wokół tego, co się wydarzyło. Kuba… z tymi różami… wyznaniem miłości. To musiał być żart, prawda? Nie wiedziałam, jak sobie z tym poradzić. Cała klasa to widziała. Każdy z uczniów widział, jak się zmieszałam, jak nie potrafiłam odpowiedzieć.
Podczas przerwy przyszła do mnie Anka, jedna z bardziej wycofanych dziewczyn z klasy.
– Proszę pani… – zaczęła niepewnie. – Chciałam tylko powiedzieć, że to, co Kuba zrobił, to był zakład. On i Marek zakładali się, że zrobi coś takiego na oczach całej szkoły.
Poczułam, jak krew odpływa mi z twarzy. Zakład? Cała ta szopka była tylko częścią głupiej zabawy? Ścisnęło mnie w gardle, a we mnie zaczęła narastać fala złości i wstydu. Jak mogłam w ogóle przez chwilę pomyśleć, że to mogło być na serio?
– Dziękuję, Anka – wykrztusiłam. – Możesz iść.
Gdy wyszła, siedziałam w milczeniu, czując narastającą frustrację. Jak on mógł mi to zrobić?
Chciałam to wyjaśnić
Zdecydowałam, że muszę z nim porozmawiać. Po lekcjach poprosiłam Kubę, żeby został. Pojawił się w drzwiach z nonszalanckim uśmiechem, jakby cała ta sytuacja była tylko kolejnym żartem. Byłam wściekła, ale próbowałam zachować spokój.
– Kuba, możemy porozmawiać? – zaczęłam, próbując ukryć emocje.
– Jasne, proszę pani, o co chodzi? – odpowiedział, wciąż z tym pewnym siebie wyrazem twarzy.
– Dowiedziałam się, że to, co zrobiłeś podczas akademii, to był zakład. – spojrzałam na niego, czekając na reakcję, ale jego wyraz twarzy się nie zmienił.
Wzruszył tylko ramionami.
– No, tak – przyznał bez śladu skruchy. – Ale co z tego? To była zabawa. Każdy wiedział, że to żart.
Zamarłam na chwilę, nie mogąc uwierzyć, że on naprawdę to mówi. Żart? Zrobił ze mnie pośmiewisko, a teraz zachowywał się, jakby to było nic.
– Kuba, nie rozumiesz, jak to było upokarzające? Cała klasa widziała, jak z tego żartujesz. To nie była zabawa, tylko coś, co podważyło mój autorytet – starałam się mówić spokojnie, ale czułam, że głos zaczyna mi drżeć.
– Autorytet? – prychnął. – No nie przesadzajmy. Przecież to tylko kilka róż i trochę słów. Nie widzę problemu.
Patrzył na mnie bez śladu zrozumienia. Czułam, jak narasta we mnie gniew. W jego oczach to wszystko wciąż było głupim żartem, a ja… nie wiedziałam, jak przebić się przez tę ścianę obojętności.
Dla niego to była niewinna zabawa
Staliśmy naprzeciwko siebie, a ja czułam, jak każde jego słowo wzmacniało we mnie poczucie bezradności. Dla Kuby to wszystko było zabawą, czymś, co można zbyć wzruszeniem ramion. A ja, próbując walczyć o swój autorytet, stawałam się w jego oczach jedynie częścią tego żartu.
– Kuba, myślisz, że możesz robić, co chcesz, bo wszyscy się śmiali? – zapytałam, czując, jak złość przejmuje nade mną kontrolę. – To, co zrobiłeś, nie tylko mnie upokorzyło, ale też pokazuje, że nie masz żadnego szacunku do mnie jako nauczycielki.
Zrobił krok w moją stronę, wyraźnie znudzony całą rozmową.
– Proszę pani, to była tylko zabawa. Serio, nie rozumiem, czemu robi pani z tego taką aferę. Ludzie się śmiali, nikt nie płakał, więc po co drążyć temat?
Zatkało mnie. To, co dla mnie było ciosem w moją godność, dla niego było błahostką, którą można zignorować. Zdałam sobie sprawę, że nie zamierzam do niego dotrzeć. Nie dziś. Może w ogóle nigdy.
– Widzę, że niczego nie zrozumiałeś. – Westchnęłam, próbując ukryć zawód w głosie. – Możesz już iść. Ale pamiętaj, że każda akcja ma swoje konsekwencje. Jeśli nie teraz, to kiedyś je odczujesz.
Kuba wzruszył ramionami, wyraźnie nieprzejęty.
– Taaa, jasne – zaśmiał się.
Odwrócił się na pięcie i wyszedł z klasy, jak gdyby nigdy nic.
Dało mi to do myślenia
Zostałam sama w pustej klasie, a cisza wydawała się nagle przytłaczająca. Wpatrywałam się w drzwi, którymi przed chwilą wyszedł Kuba, i czułam narastającą frustrację. Moje ręce drżały, a serce biło mocno. Jak on mógł nie widzieć, co zrobił? Jak mógł być tak obojętny?
Gdy dotarłam do mieszkania, rzuciłam torbę na podłogę i usiadłam ciężko na kanapie. Próbowałam wyciszyć myśli, ale w głowie wciąż dudniło mi jedno pytanie: co dalej? Jak mam wrócić do klasy i zbudować ten autorytet na nowo? I czy w ogóle powinnam jeszcze próbować?
Może to była lekcja dla mnie, choć wcale nie taka, jaką chciałam. Może praca nauczyciela nie polega tylko na przekazywaniu wiedzy, ale na ciągłym stawianiu czoła takim jak Kuba – tym, którzy za nic mają twoje starania. I może, pomimo tego wszystkiego, to właśnie ich trzeba nauczyć najwięcej.
Spojrzałam na kalendarz. Jutro znowu miałam lekcje z tą samą klasą. Westchnęłam głęboko, próbując zebrać siły. Czułam, że odbudowanie autorytetu po tym wszystkim będzie trudne, ale wiedziałam, że muszę spróbować. Bo przecież, jeśli ja się poddam, co to powie moim uczniom?
Natalia, 27 lat
Czytaj także: „Dorosła córka ciągle przychodzi do mnie po pieniądze. Wychowałam niezgułę, która nie może zaczepić się w żadnej pracy”
„Siostra podrywa mojego świętoszkowatego męża, a jemu się to podoba. Boję się, że to coś więcej niż tylko głupie żarty”
„Połączył nas kredyt, ale budowa zrujnowała. W cudnych wnętrzach czułam się gorzej niż w klatce”