„W dzieciństwie było mi wstyd za siwe włosy i podkrążone oczy mamy. Sądziłam, że to obrzydliwe rodzić dzieci mając 40 lat”

Załamana kobieta fot. Adobe Stock, fizkes
„Moja mama niczym się nie różniła od podstarzałych zaniedbanych pań, które widziałam. Niewysoka, wiecznie zmęczona, z krótko przystrzyżonymi włosami, z przebijającą gdzieniegdzie spod farby siwizną, w nijakich ciuchach. Tak mogą wyglądać babcie, ale nie mamy!”.
/ 17.08.2022 09:15
Załamana kobieta fot. Adobe Stock, fizkes

Pamiętam, miałam wtedy ze cztery lata, siedziałam na dywanie w przedszkolu i bawiłam się lalką, kiedy do naszej sali zajrzała mama Kasi. Śliczna, wysoka blondynka o niebieskich oczach i promiennym uśmiechu. Wyglądała niczym księżniczka z bajki.

Zazdrościłam Kasi tak wspaniałej mamy

Ale to nie jej uroda mnie zastanowiła, lecz młodość. Energia, z jaką weszła do sali, postawiła na stole ciasto, i posyłając całusa córeczce, pobiegła do swoich obowiązków. Tamtego dnia jeszcze długo czułam unoszący się w powietrzu zapach jej perfum.

Wydaje mi się, że ta kobieta musiała mieć mniej więcej tyle lat, co ja teraz – 22. Moja mama miała wówczas 45 i wydała mi się staruszką. Dzisiaj kobiety w średnim wieku wyglądają dobrze, ale dwadzieścia parę lat temu przypominały matrony z napuszonymi u fryzjera włosami i ciemnym makijażem oczu.

Wszystko w nich krzyczało, że najlepsze lata mają już za sobą! Moja mama niczym się od nich nie różniła. Niewysoka, wiecznie zmęczona pani z krótko przystrzyżonymi włosami, z przebijającą gdzieniegdzie spod farby siwizną, w nijakich ciuchach. „Tak mogą wyglądać babcie, ale nie mamy!” – pomyślałam, przyglądając się jej, kiedy przyszła odebrać mnie z przedszkola.

Wtedy po raz pierwszy poczułam, że się jej wstydzę. Na placu zabaw nie odstawała od innych mam, nianiek, a zwłaszcza babć, ale w przedszkolu jej wiek rzucał się w oczy. Pamiętam, jak pierwszego dnia wychowawczyni nazwała ją moją babcią. Mama tylko się roześmiała i natychmiast sprostowała pomyłkę, ale ja poczułam, że palę się ze wstydu. Zażenowana nie śmiałam nawet spojrzeć na rodziców innych dzieci.

– No dalej, Sandra, przecież nie należysz do wstydliwych – mama pociągnęła mnie za rączkę i podprowadziła do pierwszej dziewczynki, jaką spotkałyśmy, czyli do Kasi i jej mamy.

Udawałam, że jej nie zauważam

Nigdy nie zdradziłam się ze swoimi uczuciami, ale z biegiem lat znajdowałam coraz więcej wymówek, żeby mama zbyt często nie towarzyszyła mi w miejscach publicznych. A jeśli musiała, wolałam, aby stała w tłumie innych opiekunów niż obok mnie.

– Sandra jest taka samodzielna – mówiła, gdy w przedszkolu lub w szkole dawałam jej odczuć, żeby już sobie szła i nie pomagała mi w ubieraniu się.

Jako nastolatka byłam wobec mamy jeszcze bardziej okrutna. Zakazałam jej przychodzić na moje wywiadówki, dopóki nie zmieni stylu ubierania. W milczeniu zniosła moje uwagi i poprosiła tatę, by ją wyręczał. Wcale nie wyglądał lepiej od niej, ale był mężczyzną, a wiadomo – facetom wolno. Widziałam w niej tylko starą kobietę

Udawałam, że jej nie zauważam, gdy szła ulicą, a ja biegłam dokądś z koleżankami. Nie zapraszałam nikogo do nas, uważając, że nasze mieszkanie to graciarnia. Wybrałam liceum w innym mieście, żeby nikt z mojej klasy jej nie poznał. Wymyślałam historie o przebojowej mamie, która pracuje za granicą i chodziłam dumna jak paw, że tak dobrze zmyślam, dopóki zaniepokojona nauczycielka nie opowiedziała o moich fantazjach tacie. Okazało się, że pochodzi z mojego miasta!

– Dlaczego kłamiesz na temat mamy? – zapytała przy ojcu.

– Nic pani do tego – broniłam się.

– Ale mnie tak – wtrącił się tata. Czego chcesz od mamy? Wstydzisz się jej? Dlaczego? Przecież ona tak cię kocha! Nawet nie wiesz, jak pragnęła mieć dziecko, a ty ją teraz odtrącasz…

– Ja się na ten świat nie prosiłam! – wypaliłam i rozpłakałam się.

Nic mnie nie obchodziły starania mamy

Uważałam, że powinna się dwa razy zastanowić, decydując się na dziecko w jej wieku. „Przecież to wstrętne” – myślałam ze złością. Widziałam w niej tylko starą kobietę, i przysięgłam sobie, że ja nigdy nie zostanę matką tak późno.

Słowa dotrzymałam, zaszłam w ciążę rok po maturze. Wpadłam, a chłopak, który tak pięknie mówił o miłości, ani myślał zająć się mną i dzieckiem. Pomogli mi rodzice. Tata okazał się świetnym dziadkiem, mama obdarzyła moje dziecko bezgraniczną miłością, a co najważniejsze, pomogła mi wyjść z depresji poporodowej.

Bo ja, młoda i naiwna, przytłoczona nowymi obowiązkami nie umiałam powiedzieć nawet czy kocham moje wiecznie głodne, i nieustannie płaczące dziecko. Nie tak wyobrażałam sobie macierzyństwo. Miałam być śliczną, młodą, pełną energii mamuśką, a stałam się przybitą rzeczywistością, opryskliwą dziewuchą.

I pewnie źle bym skończyła, gdyby nie moja mama. Otoczyła mnie opieką i cierpliwie uczyła wszystkich powinności. Dawała odpocząć, zajmując się w tym czasie wnukiem. Nauczyła mnie cieszyć się macierzyństwem. Dopiero wtedy zrozumiałam, że nie poradziłabym sobie bez jej mądrości, i dzisiaj potrafię podziękować jej, że urodziła mnie tak późno.

Że miała cierpliwość i wyrozumiałość dojrzałej kobiety, kochała mnie mądrze, nie zamykając przed światem ani nie przytłaczając sobą. Że po prostu była i jest moją mamą. 

Czytaj także:
„Uciekłam z małego miasta, by robić karierę, ale kasa i niewierny mąż nie dali mi szczęścia. Szczęście zostało w Mrągowie”
„Szefowa była jędzą, zamiast pochwał, słyszałam wieczne połajanki. Wyświadczyła mi przysługę, dzięki niej jestem na swoim”
„W pociągu zagadał do mnie facet piękny niczym Apollo. Zapomniałam języka w gębie, choć zawsze marzyłam o przystojniaku”

Redakcja poleca

REKLAMA