Pamiętam, miałam wtedy ze cztery lata, siedziałam na dywanie w przedszkolu i bawiłam się lalką, kiedy do naszej sali zajrzała mama Kasi. Śliczna, wysoka blondynka o niebieskich oczach i promiennym uśmiechu. Wyglądała niczym księżniczka z bajki.
Zazdrościłam Kasi tak wspaniałej mamy
Ale to nie jej uroda mnie zastanowiła, lecz młodość. Energia, z jaką weszła do sali, postawiła na stole ciasto, i posyłając całusa córeczce, pobiegła do swoich obowiązków. Tamtego dnia jeszcze długo czułam unoszący się w powietrzu zapach jej perfum.
Wydaje mi się, że ta kobieta musiała mieć mniej więcej tyle lat, co ja teraz – 22. Moja mama miała wówczas 45 i wydała mi się staruszką. Dzisiaj kobiety w średnim wieku wyglądają dobrze, ale dwadzieścia parę lat temu przypominały matrony z napuszonymi u fryzjera włosami i ciemnym makijażem oczu.
Wszystko w nich krzyczało, że najlepsze lata mają już za sobą! Moja mama niczym się od nich nie różniła. Niewysoka, wiecznie zmęczona pani z krótko przystrzyżonymi włosami, z przebijającą gdzieniegdzie spod farby siwizną, w nijakich ciuchach. „Tak mogą wyglądać babcie, ale nie mamy!” – pomyślałam, przyglądając się jej, kiedy przyszła odebrać mnie z przedszkola.
Wtedy po raz pierwszy poczułam, że się jej wstydzę. Na placu zabaw nie odstawała od innych mam, nianiek, a zwłaszcza babć, ale w przedszkolu jej wiek rzucał się w oczy. Pamiętam, jak pierwszego dnia wychowawczyni nazwała ją moją babcią. Mama tylko się roześmiała i natychmiast sprostowała pomyłkę, ale ja poczułam, że palę się ze wstydu. Zażenowana nie śmiałam nawet spojrzeć na rodziców innych dzieci.
– No dalej, Sandra, przecież nie należysz do wstydliwych – mama pociągnęła mnie za rączkę i podprowadziła do pierwszej dziewczynki, jaką spotkałyśmy, czyli do Kasi i jej mamy.
Udawałam, że jej nie zauważam
Nigdy nie zdradziłam się ze swoimi uczuciami, ale z biegiem lat znajdowałam coraz więcej wymówek, żeby mama zbyt często nie towarzyszyła mi w miejscach publicznych. A jeśli musiała, wolałam, aby stała w tłumie innych opiekunów niż obok mnie.
– Sandra jest taka samodzielna – mówiła, gdy w przedszkolu lub w szkole dawałam jej odczuć, żeby już sobie szła i nie pomagała mi w ubieraniu się.
Jako nastolatka byłam wobec mamy jeszcze bardziej okrutna. Zakazałam jej przychodzić na moje wywiadówki, dopóki nie zmieni stylu ubierania. W milczeniu zniosła moje uwagi i poprosiła tatę, by ją wyręczał. Wcale nie wyglądał lepiej od niej, ale był mężczyzną, a wiadomo – facetom wolno. Widziałam w niej tylko starą kobietę
Udawałam, że jej nie zauważam, gdy szła ulicą, a ja biegłam dokądś z koleżankami. Nie zapraszałam nikogo do nas, uważając, że nasze mieszkanie to graciarnia. Wybrałam liceum w innym mieście, żeby nikt z mojej klasy jej nie poznał. Wymyślałam historie o przebojowej mamie, która pracuje za granicą i chodziłam dumna jak paw, że tak dobrze zmyślam, dopóki zaniepokojona nauczycielka nie opowiedziała o moich fantazjach tacie. Okazało się, że pochodzi z mojego miasta!
– Dlaczego kłamiesz na temat mamy? – zapytała przy ojcu.
– Nic pani do tego – broniłam się.
– Ale mnie tak – wtrącił się tata. – Czego chcesz od mamy? Wstydzisz się jej? Dlaczego? Przecież ona tak cię kocha! Nawet nie wiesz, jak pragnęła mieć dziecko, a ty ją teraz odtrącasz…
– Ja się na ten świat nie prosiłam! – wypaliłam i rozpłakałam się.
Nic mnie nie obchodziły starania mamy
Uważałam, że powinna się dwa razy zastanowić, decydując się na dziecko w jej wieku. „Przecież to wstrętne” – myślałam ze złością. Widziałam w niej tylko starą kobietę, i przysięgłam sobie, że ja nigdy nie zostanę matką tak późno.
Słowa dotrzymałam, zaszłam w ciążę rok po maturze. Wpadłam, a chłopak, który tak pięknie mówił o miłości, ani myślał zająć się mną i dzieckiem. Pomogli mi rodzice. Tata okazał się świetnym dziadkiem, mama obdarzyła moje dziecko bezgraniczną miłością, a co najważniejsze, pomogła mi wyjść z depresji poporodowej.
Bo ja, młoda i naiwna, przytłoczona nowymi obowiązkami nie umiałam powiedzieć nawet czy kocham moje wiecznie głodne, i nieustannie płaczące dziecko. Nie tak wyobrażałam sobie macierzyństwo. Miałam być śliczną, młodą, pełną energii mamuśką, a stałam się przybitą rzeczywistością, opryskliwą dziewuchą.
I pewnie źle bym skończyła, gdyby nie moja mama. Otoczyła mnie opieką i cierpliwie uczyła wszystkich powinności. Dawała odpocząć, zajmując się w tym czasie wnukiem. Nauczyła mnie cieszyć się macierzyństwem. Dopiero wtedy zrozumiałam, że nie poradziłabym sobie bez jej mądrości, i dzisiaj potrafię podziękować jej, że urodziła mnie tak późno.
Że miała cierpliwość i wyrozumiałość dojrzałej kobiety, kochała mnie mądrze, nie zamykając przed światem ani nie przytłaczając sobą. Że po prostu była i jest moją mamą.
Czytaj także:
„Uciekłam z małego miasta, by robić karierę, ale kasa i niewierny mąż nie dali mi szczęścia. Szczęście zostało w Mrągowie”
„Szefowa była jędzą, zamiast pochwał, słyszałam wieczne połajanki. Wyświadczyła mi przysługę, dzięki niej jestem na swoim”
„W pociągu zagadał do mnie facet piękny niczym Apollo. Zapomniałam języka w gębie, choć zawsze marzyłam o przystojniaku”