Umówiłam się z przyjaciółką na babskie pogaduchy. Tymczasem już od wejścia do kawiarni wiedziałam, że z beztroskiego nastroju nici. Ela siedziała przy stoliku zamyślona i osowiała, mieszając machinalnie łyżeczką w filiżance. Sęk w tym, że ona wcale nie słodzi! Wreszcie wyznała z westchnieniem:
– Któraś z moich dziewczyn kradnie.
– Niemożliwe! – wykrzyknęłam zaskoczona, bo wielu rzeczy bym się spodziewała, ale nie tego, nie w sklepie Eli.
Elka jest jedną z najmilszych osób, jakie znam
Od kilku lat prowadzi perfumerię, łącząc zmysł biznesowy z umiłowaniem do pięknych rzeczy. A że jest też dobra i współczująca, to niejedna z młodziutkich sprzedawczyń, które przewinęły się przez sklepik Eli, zawdzięcza jej miękki start w dorosłe życie.
Moja przyjaciółka bardzo się cieszyła, kiedy jej pracownice kończyły kolejne kursy, a czasem nawet studia, i jak matka-kwoka wypuszczała je w świat. Ilu dziewczynom już pomogła, najlepiej było widać w jej imieniny, kiedy wszystkie dawne pracownice przybiegały do sklepu na kawę i tort. Z roku na rok robiło się tego dnia w lokalu coraz ciaśniej i gwarniej. Dlatego właśnie słowa Eli były dla mnie takim szokiem!
To, o czym mi opowiedziała, wyglądało na perfidnie zorganizowany proceder, wymierzony w Elę nie tylko materialnie, ale i z zamiarem zszargania jej dobrej opinii.
– Ktoś mi zamienia kosmetyki na podróbki – wyznała. – Wcześniej zdarzały się takie sytuacje, ale sporadycznie, uznałam więc, że to klientki kombinują. Wiesz, jacy potrafią być ludzie, byle tylko coś wyłudzić. Przeważnie stałam na stanowisku, że „po odejściu od kasy reklamacji nie uwzględnia się”. Raz czy drugi oddałam pieniądze, jeśli osoba składająca reklamację wydawała mi się autentycznie wzburzona i groziła prawnymi konsekwencjami. Ostatnio jednak przyszły z awanturą aż cztery klientki w ciągu tygodnia! Co prawda, z różnymi produktami, ale sprawdziłam po ich paragonach, że obsługiwać je musiała jedna i ta sama osoba – Ilona. To nie mógł być zbieg okoliczności, bo już za dużo ostatnio narobiło się tych zbiegów – zakończyła opowieść przyjaciółka.
Jak ona odróżniała jedne kosmetyki od drugich?
– A więc masz już podejrzaną. Czy ona wie, że czegoś się domyślasz?
– Sądzę, że nie. Oszukane klientki przyszły na różnych zmianach, więc nie miała z nimi do czynienia ta sama ekspedientka. Zresztą dziewczyny od razu kierują klientów z takimi sprawami do mnie.
– To znaczy, że jeszcze się nie spłoszyła i znowu zaatakuje!
– Tak i nie mam pojęcia, jak temu zapobiec! – Ela była zdruzgotana.
Zaproponowałam więc, żebyśmy sobie zamówiły po jeszcze jednej kawie i przemyślały sprawę. Co dwie głowy, to nie jedna.
Skoro fałszywe kosmetyki były różne, to prawdopodobnie ekspedientka podkładała rozmaite podróbki do oryginalnych pudełek z nabitym kodem kreskowym. Potem czatowała na klientkę, która prosiła właśnie o taki produkt, i bez skrupułów wciskała jej fałszywkę w cenie oryginału. Ten zaś wynosiła ze sklepu, by sprzedać z zyskiem.
– Myślę, że to właśnie tak wygląda – potwierdziła Ela. – Największe przebicie jest na perfumach, bo podrabiane kosztują w detalu ze 40 złotych, podczas gdy oryginały kilka razy więcej. A jeśli Ilona dostaje fałszywki z hurtowni…
– To ma na tym jeszcze większy zarobek – dokończyłam za Elkę.
Godzinę później miałyśmy już ustalony plan
Wiedziałyśmy, jak podejść złodziejkę i zdobyć dowody świadczące o jej niecnym procederze.
Pewnego wieczoru, choć światła w pasażu handlowym już pogasły, za roletami perfumerii nadal było jasno. Miałyśmy z Elą przed sobą pracowitą noc, ponieważ musiałyśmy odnaleźć wśród całego asortymentu opakowania, które nie były oryginalnie ofoliowane.
Nie było to łatwe i wymagało wprawnego oka, jakie miała Ela. Ja zajęłam się pomaganiem i parzeniem kawy, a ona półka po półce przeczesywała perfumy. Uznałyśmy bowiem, że skoro złodziejka na nich ma największe przebicie, to pewnie też podstawiła tutaj najwięcej podróbek.
Po trzech godzinach pracy Ela znalazła pięć rozmaitych perfum i dwa kremy, które jej zdaniem nie wyglądały na oryginalnie zapakowane. Folia była nieco grubsza, na co żadna klientka nie zwróciłaby uwagi…
Obejrzałyśmy dokładnie każde z tych opakowań, starając się pojąć, jak rozpoznaje je złodziejka w masie identycznych na półce. I dojrzałyśmy na każdym z nich niewielką kropeczkę w pobliżu kodu kreskowego!
Każdy by ją uznał za miniaturowy kleksik drukarskiej farby. A kosmetyki w pudełkach faktycznie były podrobione!
Ela udokumentowała je, robiąc zdjęcia, po czym zapakowała ponownie do pudełek i zabezpieczyła folią za pomocą specjalnej maszynki foliującej, którą przyniosłam. Oszustka musiała mieć podobną.
W ciągu następnego tygodnia podstawione przez nas znajome kupiły wyznaczone kosmetyki na zmianie złodziejki. Za każdym razem Ilona sięgała właśnie po „swoje” pudełko, co jej potem udowodniłyśmy.
Rozpłakała się i przyznała od razu
Błagała, aby nie wzywać policji.
– Ja pani oddam te pieniądze! – łkała.
– Ale dlaczego? Przecież wcale nie zarabiałaś u mnie mało! – wypomniała jej Ela. Lepiej niech się cieszy, że nie wezwałyśmy policji!
Dziewczyna spuściła głowę, a potem wyznała, że okazja po prostu sama wpadła jej w ręce. Na jednym z bazarów poznała bowiem handlującego tam chłopaka, który bardzo jej się spodobał. Zaczęli się spotykać i to właśnie Konrad podobno wpadł na pomysł takiego procederu.
– Mój kumpel sprzedaje tureckie podróbki – powiedział. – Dziewczyny je uwielbiają, bo są doskonałej jakości, a kosztują niedrogo. Kupię od niego po cenie hurtowej trochę towaru i opchniemy go w sklepie u twojej szefowej.
Ilona podobno na początku się wahała, ale chłopak nalegał, aż w końcu postawił jej ultimatum, że „jak kocha, to dla niego to zrobi”. No i uległa.
Najpierw podmieniała oryginały ostrożnie, ale gdy się zorientowała, że nikt niczego nie zauważył, robiła to coraz śmielej…
– I co, było warto? Przecież na tym oszustwie zarobiłaś do tej pory najwyżej swoje dwie miesięczne pensje, a teraz zostaniesz bez pracy – zapytałam ją.
Jej spojrzenie powiedziało mi wszystko. Była zdruzgotana. Niech się cieszy, że Ela jest takim dobrym człowiekiem i nie wezwała policji ani nawet nie wręczyła jej dyscyplinarki. Pozwoliła Ilonie odejść za porozumieniem stron, kiedy tylko zwróciła pieniądze za podmienione oryginały. Ja bym ją na pewno wydała w ręce sprawiedliwości!
Czytaj także:
„Pojechałem na szkolenie, żeby zdobyć wiedzę, a zamiast tego wyrwałem kochankę. Nie mogłem oderwać od niej wzroku”
„Przy facetach jestem jak służąca. Skaczę koło nich i usługuję im. Gdy jeden potraktował mnie jak księżniczkę, zdurniałam”
„Oboje z mężem wpadliśmy w ramiona kochanków. Szybki romans i skok w bok uratował nasze małżeństwo”