„W domu szczęście daje mi troskliwy mąż, a łóżkowe fantazje spełniam z moim eks. Wiem, że to podłe, ale nie mogę się oprzeć"

Kobieta zdradziła męża fot. Adobe Stock, NDABCREATIVITY
„Idealny facet? Połączenie mojego byłego męża z obecnym. Dlatego chcę mieć ich obu! Wiem, że to nie w porządku, ale nie potrafię zrezygnować z żadnego z nich. Bo jeden daje mi szczęście w łóżku, a drugi bezpieczeństwo i spokój na co dzień".
/ 05.09.2022 13:15
Kobieta zdradziła męża fot. Adobe Stock, NDABCREATIVITY

Wyszłam za Marcina błyskawicznie i… równie błyskawicznie się z nim rozwiodłam. Przyczyną była, jak to się oficjalnie nazywa, niezgodność charakterów. Gdybyśmy spotykali się dłużej, być może zorientowałabym się, że jednak do siebie nie pasujemy. Ale, jak wspomniałam, związaliśmy się bardzo szybko i nie wystarczyło nam czasu na dokładne poznanie.

Co nas poróżniło, o co poszło?

Nie byłam w ciąży ani w żadnej innej niewygodnej sytuacji… Po prostu się zakochałam. A jak się młoda dziewczyna zakochuje, to jej się od razu wydaje, że to ten jedyny i na całe życie. Na nic zdały się więc błagania rodziców, żebym poczekała. Uparłam się, i już. No i był ślub, a potem wspólne życie, które okazało się dla nas obojga katorgą nie do zniesienia. Mają rację ci, którzy mówią: zanim weźmiesz ślub, zamieszkaj z partnerem. Bo o zwyczajnym życiu nie rozmawia się na randkach.

Właściwie o wszystko. Marcin był bałaganiarzem, ja pedantką. On lubił zapraszać gości do naszego mieszkania, dla mnie dom był azylem, w którym można odpocząć po ciężkim dniu pracy. Ja myślałam o przyszłości, chciałam odkładać pieniądze, mąż żył chwilą i przepuszczał wszystko co zarobił na przyjemności. I tak dalej, i tak dalej…

Początkowo znosiłam to wszystko w milczeniu. Sprzątałam, gdy nabałaganił, znosiłam jego hałaśliwych przyjaciół, zaciskałam zęby, gdy za połowę pensji kupował kolejny męski gadżet. Miałam jeszcze nadzieję, że w końcu się dotrzemy i dojdziemy do porozumienia. Niestety, zamiast lepiej było tylko gorzej…

Coraz częściej dochodziło między nami do awantur. Praktycznie nie było dnia, w którym nie skoczylibyśmy sobie do oczu. Nagle uświadomiłam sobie, że jedyne, co nas łączy, to seks. Oboje bardzo go lubiliśmy i byliśmy pod tym względem świetnie dopasowani. Wystarczyło, że Marcin mnie dotknął, a ja już czułam rosnące podniecenie… A w trakcie zbliżenia? Trzęsienie ziemi, wybuch wulkanu…

Teraz nie dam się ponieść uczuciu

Nie samym kochaniem jednak człowiek żyje… Po kolejnej awanturze doszłam do wniosku, że nie mam ochoty dłużej użerać się z facetem, który sprawdza się tylko w łóżku. Byłam jeszcze młoda, mogłam ułożyć sobie życie z kimś, w kim będę miała oparcie. Powiedziałam o tym Marcinowi. Myślałam, że się wścieknie, ale nie. On też stwierdził, że nasze małżeństwo nie ma przyszłości.

– Chcesz rozwodu? zapytał.

– Tak – skinęłam głową.

– W porządku. Ale wiedz, że będzie mi brakować naszych wspólnych nocy – westchnął.

– Mnie też – wykrztusiłam.

Mówiłam naprawdę szczerze. Przed Marcinem miałam kilku facetów, ale tylko z nim było mi naprawdę dobrze. Nie wiem dlaczego, ale czułam, że nieraz zatęsknię za naszymi igraszkami. Z opowieści koleżanek wywnioskowałam, że trafił mi się pod tym względem wyjątkowy i niezwykle rzadko spotykany brylant.

Po rozwodzie zamieszkałam u rodziców. Przez następne miesiące wysłuchiwałam, jaka to byłam głupia, że wyszłam za Marcina. I że mieli rację, przestrzegając mnie przed tym małżeństwem. Przytakiwałam grzecznie, bo nie miałam innego wyjścia, i rozglądałam się za odpowiednim kandydatem na męża. Obiecałam sobie, że tym razem nie dam ponieść się uczuciu, ale podejdę do tematu rozsądnie. Na zimno.

Odpowiedni kandydat trafił się pół roku po rozwodzie. Miał na imię Piotrek i był wykładowcą na szkoleniu, na które wysłała mnie firma. Od razu wpadł mi w oko. Nie ukrywam, że to ja pierwsza zastawiłam na niego sidła, a on bardzo szybko w nie wpadł. Zaczęliśmy się spotykać. Był zupełnie inny niż Maciek. Odpowiedzialny, spokojny, poukładany… Zakochałam się jak wariatka. Nie śpieszyłam się jednak do małżeństwa. Nie chciałam popełnić tego samego błędu. Po jakimś czasie zamieszkaliśmy razem.

Piotrek mnie nie zawiódł

Troszczył się o mnie, szanował, a co najważniejsze, miał takie same poglądy na życie. Czułam się przy nim kochana i bezpieczna. Problemem był tylko seks. Mojemu ukochanemu daleko było do Maćka. Owszem było mi z nim bardzo miło, nawet całkiem dobrze, ale nic poza tym. Żadnego wybuchu wulkanu czy trzęsienia ziemi. Udawałam, że wszystko jest w porządku, ale gdzieś tam w głębi duszy wspominałam chwile bliskości z byłym mężem.

Szybko jednak odpędzałam te myśli. Przecież Piotrek dawał mi to, na czym najbardziej mi zależało. A seks? Nieudany związek z Marcinem pokazał, że to dość ważna, ale w sumie drugorzędna sprawa. Kiedy więc po dwóch latach znajomości Piotrek poprosił mnie o rękę, nie zastanawiałam się nawet chwili. Czułam, że będziemy razem szczęśliwi.

W naszym małżeństwie rzeczywiście wszystko świetnie się układało. Byłam wdzięczna losowi, że postawił na mojej drodze Piotrka. A Marcin? Powoli znikał w mrokach zapomnienia. Nie przypominałam sobie o nim nawet wtedy, gdy szłam z mężem do łóżka. I pewnie zniknąłby na dobre, gdyby nie przypadek.

Mąż wyjechał na kilka dni w delegację. Nie lubiłam, gdy mnie zostawiał, bo bardzo za nim tęskniłam. Aby zabić czas poszłam na zakupy do centrum handlowego. I wtedy go zobaczyłam. Siedział nad filiżanką kawy i nad czymś dumał. Nie wiem, dlaczego do niego podeszłam… Zrobiłam to chyba z ciekawości. Może chciałam wiedzieć, jak mu się wiedzie, bo nie widzieliśmy się od czasu rozwodu, a może chciałam pochwalić się swoim szczęściem? W każdym razie chwilę później siedzieliśmy razem przy stoliku i wspominaliśmy dawne czasy.

Seks daje nam obojgu radość i satysfakcję

– Cholera, zapowiadało się tak miło. Dlaczego nam nie wyszło? – zapytał w pewnym momencie Marcin.

– Jak to dlaczego? Przecież wiesz. Niezgodność charakterów. Zresztą, to już przeszłość. Ja mam męża, nowe szczęśliwe życie. Ty pewnie też. Chyba nie jesteś sam?

– Nie, spotykam się z taką jedną Kasią… To miła dziewczyna. Toleruje moje wady, kocha mnie nad życie. Ale… – zawiesił głos.

– Ale co? No mów wreszcie – ponaglałam go.

– Problem w tym, że ona nie jest tobą – wypalił.

– Daj spokój! Było, minęło. Nie ma o czym gadać – machnęłam ręką.

– A właśnie, że jest – odparł spokojnie. A potem wstał, podszedł do mnie, wziął mnie w ramiona i zaczął całować. Tak po prostu. Przy wszystkich.

Nie spodziewałam się tego. Tak samo jak swojej reakcji na ten pocałunek. Powinnam była odepchnąć Maćka, zwymyślać go i po prostu uciec. A ja? Całowałam się z nim z taką przyjemnością i zachłannością, jakbym nie była z facetem od miesięcy. W jednej chwili zapomniałam o Piotrku i swoim szczęśliwym małżeństwie.

– Jedziemy do mnie czy do ciebie? – wyszeptałam.

– Do mnie jest bliżej – odparł Maciek i pociągnął mnie w stronę wyjścia.

To był wspaniały, szalony seks. Dziki, gwałtowny, gorący. Taki jak wtedy, gdy byliśmy jeszcze razem. A może nawet jeszcze lepszy? Po wszystkim długo nie mogłam dojść do siebie. Było mi naprawdę cudownie. Maciek też wyglądał na spełnionego.

Czy mam wyrzuty sumienia?

– O rany, tego mi właśnie brakowało. Mam nadzieję, że nie poprzestaniemy na tym jednym spotkaniu – westchnął.

– Nie wiem… Kocham męża… To wspaniały człowiek. Nie chcę go stracić – broniłam się.

– Przecież wiem… Ale oboje zasługujemy chyba na odrobinę szczęścia? – przytulił mnie.

Gdy znowu zaczął mnie całować i pieścić, zrozumiałam, że nie zdołam mu się oprzeć. I nawet tego nie chcę. Od tamtej pory spotykamy się regularnie. U mnie, u niego, w motelu za miastem. Rano, po południu, kiedy tylko znajdujemy wolną chwilę i pretekst, by wyrwać się z domów. Kochamy się do utraty tchu, a potem każde z nas idzie w swoją stronę. Ja do Piotrka, on do swojej Kasi. Nie zamierzamy do siebie wracać, ale też nie myślimy o tym, by zrezygnować z tych spotkań. Seks daje nam wiele radości i satysfakcji.

Czy mam wyrzuty sumienia? Trochę tak. Piotrek jest przecież dla mnie dobry i opiekuńczy. Kocham go za to i bardzo cenię. Ale to nie moja wina, że nie dorównuje mojemu byłemu w łóżku. Dlatego chcę mieć ich obu! Przynajmniej na razie. A potem?

Czytaj także:
„W domu czułam się jak hotelowa kucharka i sprzątaczka. Rodzina miała gdzieś moje starania, więc dałam im popalić"
„Po śmierci żony świat przysłoniły mi czarne chmury. Żyłem na autopilocie, gdy na drodze stanął mi najpiękniejszy anioł”
„Syn jest doświadczonym kardiochirurgiem, ale ostatnia operacja mu się nie udała. Operował... obecnego faceta byłej żony”

Redakcja poleca

REKLAMA