Mój syn nie odwiedza mnie często. Powody do spotkań wynikają głównie z dat w kalendarzu: urodziny, imieniny, rocznice, no i jeszcze, od czasu do czasu, jakaś niedziela. Kiedy był z Ewą, wszystko wyglądało inaczej, synowa spajała naszą rodzinę. Odkąd odeszła od Pawła, wszystko się zmieniło. Nigdy nikt mi tego nie powiedział, ale domyślam się, że to Paweł dał żonie powód do rozstania. Teraz to już nie ma znaczenia.
W ostatni wtorek, ni z tego ni z owego, Paweł zadzwonił wieczorem.
– Jestem w pobliżu, wpadnę, mamo. Niczego nie trzeba ci kupić? Będę przejeżdżał koło marketu – powiedział.
Zdziwiła mnie taka nagła troska. Paweł nie jest typem synka mamusi, nie stara się zabiegać o moje względy. Wie, że radzę sobie mimo siedemdziesiątki na karku, że alarmuję tylko wtedy, kiedy rzeczywiście coś mi dolega i potrzebuję jakiejś recepty, albo żeby mnie osłuchał, kiedy zaczynam kaszleć. Syn jest człowiekiem bardzo zamkniętym w sobie, poświęca się swojej pracy, i czasem wydaje mi się, że to po części dlatego Ewa postanowiła się z Pawłem rozstać.
– Oczywiście, wpadaj. I kup mi herbatę, earl greya, dobrze?
Bardzo przeżywał rozstanie z żoną
Miałam jakieś resztki obiadowe, więc od razu zabrałam się do szykowania ciepłej kolacji dla syna. Zastanawiałam się, co takiego skłoniło Pawła do odwiedzin o tak nietypowej dla niego porze. Może wróciły dawne problemy z depresją?
Syn bardzo przeżył rozstanie z żoną, tym bardziej że synowa krótko po rozwodzie związała się z kolegą Pawła ze studiów. Rafał, ten kolega, ostatecznie nie skończył medycyny, przeniósł się na farmację. Paweł nie mógł przeżyć, że to akurat pod jego skrzydła schroniła się Ewa. Zdawało się, że to była dla niego boleśniejsza zadra niż samo odejście żony.
Kiedyś spotkałam Ewę przypadkiem na ulicy. Była jak zwykle bardzo miła dla mnie, miałam nawet wrażenie, że musiała stłumić w sobie entuzjazm, by nie powitać mnie tak serdecznie, jak to kiedyś bywało, kiedy jeszcze byłyśmy rodziną. Namówiłam ją wtedy na kawę. Zwierzyła mi się, że Paweł dwukrotnie nachodził Rafała w aptece i strasznie mu złorzeczył, a nawet groził. Co prawda Ewa nie zdradziła, co to były za groźby, ale po tym spotkaniu zaczęłam przyglądać się synowi.
Rzeczywiście, niby był apatyczny, zarazem jednak zrobił się agresywny, byle co wytrącało go z równowagi. Starałam się nie wchodzić mu w drogę. Widziałam jednak, że strasznie się męczy, więc zasugerowałam, żeby poszedł do psychiatry, może wziął coś na uspokojenie. Przypomniałam mu, że ja po śmierci jego ojca też byłam w rozsypce, a rozwód to straszny wstrząs, podobnie jak śmierć bliskiej osoby.
– Sam jestem lekarzem, poradzę sobie. A poza tym, co ty możesz wiedzieć, czym naprawdę się gryzę, mamo? – wyskoczył wtedy na mnie z wściekłością. – Nie jestem zazdrosny, jak pewnie myślisz, tylko się dziwię Ewce, że takiego… palanta sobie wybrała! – krzyczał.
Myślę, że było dokładnie odwrotnie, niż mówił, i nic innego jak żal po stracie kochanej żony i zazdrość zżerały go od środka. Z czasem Paweł odzyskał równowagę, ale jeszcze bardziej zamknął się w sobie. Czemu więc tak nagle zapragnął mnie odwiedzić w środku tygodnia?
Widocznie los tak chciał...
– Nie, mamo, chyba nie dam rady jeść. Zrób mi tylko herbatę – powiedział, wchodząc do kuchni.
– Nie masz apetytu? – spytałam zdziwiona; syn nie był wylewny, rzadko mnie odwiedzał, ale jedzenie u mamy zawsze go ożywiało, zwłaszcza barszczyk z krokietem. – Coś się stało?
– Stało… Niestety, stało się… Operowałem Rafała i…
– Jakiego Rafała? Tego od Ewy?
Paweł pokiwał głową.
– To on jest chory? – zdziwiłam się.
– Tak, miał problem z zastawkami, a dokładnie z jedną. Leczył się u Maćka… Pamiętasz Maćka, prawda?
– Świetnie pamiętam. Razem zakuwaliście, a poza tym tata przecież chodził do niego na konsultacje. Maciek go nie operował?
– Taki był plan, ale w sobotę Maciek złamał rękę. Poślizgnął się na chodniku i trzasnął mu nadgarstek. No i trafiło na mnie…
Patrzyłam, jak syn z trudem przełyka ślinę.
– Robiłem dziesiątki zastawek, ale tu coś nie wyszło. Pojawiły się komplikacje, niewydolność krążenia. Rafał przeszedł udar w czasie operacji, mamo. Nie wiadomo, czy z tego wyjdzie. Jest źle.
Patrzyłam na syna ze strachem. Powoli docierało do mnie znaczenie słów Pawła. Zaczynałam rozumieć, w jak trudnej znalazł się sytuacji.
– Ale przecież to nie twoja wina, synku – zaczęłam. – Mogłeś coś poradzić?
– Nie, nic nie mogłem, mamo… Kompletnie nic nie mogłem zrobić – w oczach syna pojawiły się łzy. – O Boże! Dlaczego to akurat spadło na mnie? A ja mu wtedy tyle bzdur nagadałem – Paweł patrzył na mnie z przerażeniem i żalem.
Jak mogłam go pocieszyć?
– Synku, widocznie los tak chciał… – powiedziałam, choć bez przekonania.
Czytaj także:
„Mąż koleżanki pił i wyżywał się na rodzinie. Trwała przy nim, bo bała się samotności i wierzyła, że kiedyś się zmieni”
„Mąż po pracy odpoczywa, a ja haruję jeszcze w domu. Gdy raz wyrwałam się z kieratu, zrobiła się z tego niezła afera”
„Brat wszedł w konflikt z prawem i stracił prawo do spadku. Byłam pewna, że został wrobiony i podejrzewałam przez kogo”