„W domu czekała żona, a za ścianą gorąca kochanka. Myślałem, że wygrałem życie, a byłem dla nich tylko zabaweczką”

Załamany mężczyzna fot. Adobe Stock, Natallia
„Jeśli Basia się dowie, to wytłumaczę, że pierwszy krok zrobiła Arleta. To ona mnie uwiodła. Taka była prawda. Ja nie chciałem… z początku. A potem, cóż, w końcu jestem zdrowym, namiętnym mężczyzną, prawda? Musi w to uwierzyć, przecież jestem jej całym światem”.
/ 27.07.2022 12:30
Załamany mężczyzna fot. Adobe Stock, Natallia

Moje małżeństwo, a raczej namiętność w moim małżeństwie, więdła. Było niespecjalnie. Co prawda nawet się lubiliśmy z Basią, mieliśmy wspólne zainteresowania, nie kłóciliśmy się zbytnio, więc uważano nas za doskonałą parę. Jednak akurat w naszym przypadku to było za mało. A seks był dla nas obojga zawsze bardzo ważny.

Krótko po piętnastej rocznicy ślubu kupiliśmy mieszkanie w nowym, kameralnym apartamentowcu. Mieszkania na parterze miały ogródki, a Basia, moja żona, zawsze marzyła o łące, kwiatach i hamaku rozwieszonym między drzewami.

Od razu między nami zaiskrzyło

Pół roku później deweloper zakończył budowę drugiej części budynku i mieszkanie obok kupiło małżeństwo w naszym wieku, bezdzietne. On był inżynierem, ona artystką. Wykonywała biżuterię, którą sprzedawała przez internet, a że kupcami byli przeważnie Niemcy, więc nieźle zarabiała.

Artystka… Długie wijące się włosy, luźne kolorowe szaty, rozmarzone spojrzenie. Absolutne przeciwieństwo mojej mocno stojącej na ziemi, ubranej sportowo krótkowłosej żony. I imię też miała artystyczne – Arleta. Od razu między nami zaiskrzyło. Trzy miesiące po tym, jak się wprowadzili, została moją kochanką.

Nie wiem, gdzie tkwił haczyk, ale od kiedy zacząłem wymykać się do sąsiadki, to i nasze życie seksualne nabrało rumieńców. Może to kwestia poczucia winy? A może i w małżeńskim łożu udzielała mi się ta podniecająca atmosfera tajemnicy, dreszczyk zakazanej, grzesznej przyjemności, który sprawiał, że moje spotkania z Arletą były gorące i wyjątkowe?

Zanim ktoś spyta – nie, nie kochałem sąsiadki. To był tylko seks. Czasem czułem się niezręcznie, bo ona dawała sygnały, że jest we mnie zakochana. Była kobietą wrażliwą, nawet afektowaną, jak to artystka. Zbyt sentymentalną i zaborczą.

Te jej ciągłe dopytywania się, czy ją kocham (mówiłem, że „tak, oczywiście”, ale słowa kocham nie powiedziałem, więc się nie liczy), jej dąsy, gdy zdarzało się, że nie przyszedłem na schadzkę… Po trzech latach byłem już tym zmęczony, zniecierpliwiony. No i w łóżku też nie była jakaś wystrzałowa. To grzech mnie nakręcał.

Martwiło mnie, że coraz częściej kazała się zapewniać o mojej miłości. Raz czy dwa nawet spytała: „A co byś zrobił, gdybym była wdową?”. Przyznam, że nawet się nad tym zastanowiłem. I doszedłem do wniosku, że z pewnością nie zostawiłbym dla Arlety żony.

Chyba zrozumiała, bo przestała pytać

Z Basią miałem więcej wspólnego, pomijając pieniądze i dziecko. Poza tym, kochałem żonę, więc sprawa była zakończona. Oczywiście nie powiedziałem tego kochance, nie lubiłem jej fochów. Stwierdziłem tylko, że dopóki nasz syn nie jest samodzielny, a ma dopiero trzynaście lat, nie ma mowy, bym zostawił rodzinę. Chyba zrozumiała, bo przestała pytać.

To mniej więcej w tym czasie przyszło mi do głowy, że powinienem skończyć ten związek. Ale jak to zrobić, skoro kochanka mieszka za ścianą, i z mężem wpadają do nas raz w tygodniu na wino i film? Gdybym to ja zerwał, Arleta z pewnością nie przełknęłaby tego w ciszy. A ja nie chciałem, by Basia dowiedziała się o mojej zdradzie. Bardzo mnie kochała i wiedziałem, że to by ją zraniło.

Pewnego wieczoru Arleta wpadła do nas cała we łzach.

– Piotr nie żyje! Muszę pojechać do Poznania do szpitala, ale nie mogę… – pokazała trzęsące się ręce i spojrzała na mnie.

Na chwilę straciłem wątek, ale kiedy doszedłem do siebie, powiedziałem, że oczywiście, zawiozę ją do Poznania. Wtedy odezwała się moja żona:

– Nie, ja ją zawiozę.

– Ale…

Wtedy żona spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem i powiedziała głucho:

– Ona w tym momencie potrzebuje kobiety, która ją ukoi.

Niby racja. Kiedy pojechały samochodem Arlety, ja usiadłem na kanapie, czując dziwny ucisk w sercu. Co wyrażało spojrzenie Basi? Czyżby… wiedziała? Nie, niemożliwe… No i Arleta.

Teraz znów zacznie na mnie naciskać…

Poczułem się jak w pułapce. Mężczyzna, którego kochają dwie kobiety, żona i kochanka. A on kocha żonę… Niełatwa sytuacja. Miałem wrażenie, że tonę w ruchomych piaskach. Zrozumiałem, że romans z Arletą to był błąd. I że za niego zapłacę.

Wtedy pomyślałem, że jeśli Basia się dowie, to wytłumaczę, że pierwszy krok zrobiła Arleta. To ona mnie uwiodła. Taka była prawda. Ja nie chciałem… z początku. A potem, cóż, w końcu jestem zdrowym, namiętnym mężczyzną, prawda? No i, kochanie, tłumaczyłem Basi w myślach, przecież dzięki mojemu romansowi i nam się w łóżku poprawiło, prawda? Pamiętaj też, że to był tylko seks, nigdy jej nie kochałem.

Tak, moja rozsądna, mądra i spokojna żona z pewnością przyjmie to tłumaczenie, uznałem. Dlaczego? Bo mnie kocha. Uwierzy, bo będzie chciała uwierzyć. Do Poznania były dwie godziny jazdy. Czekałem na telefon od Basi, ale komórka milczała.

Wysłałem esemesa z pytaniem, czy wszystko okej, ale nie dostałem odpowiedzi. Z nerwów ledwo zasnąłem. Rano wciąż telefon milczał. Ani Basia, ani Arleta na moje esemesy nie odpowiadały, połączeń nie odbierały.

O czwartej po południu dostałem telefon od jakiegoś poznańskiego adwokata. Powiedział, że moja żona została aresztowana za pobicie Arlety M. Ta leży w ciężkim stanie w szpitalu.

– Ale… dlaczego? – spytałem osłupiały.

W telefonie chwilę trwała cisza.

– Twierdzi, że się broniła przed atakiem Arlety M. Udało mi się załatwić, że będzie odpowiadać z wolnej stopy.

Wskoczyłem do samochodu i popędziłem do Poznania. W głowie wirowały mi myśli i obrazy. Ta biedna, zdesperowana kobieta chciała ją usunąć. No i oczywiście powiedziała Basi o nas, a moja żona może i się broniła, ale skoro tak ciężko pobiła Arletę, to pewnie chciała ją ukarać za to, że mnie uwiodła.

Mój Boże, jak to miłość miesza w głowie!

W Poznaniu zatrzymałem się przed komendą. Basia już na mnie czekała. Wsiadła do auta i pojechaliśmy do najbliższej restauracji, bo była głodna. Kiedy już się najadła, powiedziałem cicho:

– Przepraszam, że cię zraniłem, ale to ona pierwsza… I to był tylko seks, uwierz mi, zresztą dzięki temu i między nami…

– Myślisz, że ją pobiłam, bo z tobą sypiała? – przerwała mi Basia i popatrzyła na mnie z dziwnym wyrazem twarzy, jak na jakiegoś nieznanego nauce owada. Pokręciła głową. – Zawsze miałeś o sobie wysokie mniemanie – westchnęła. – Od dawna wiedziałam, że masz romans. Wiedziałam też, że to Arleta uwiodła ciebie, żeby udowodnić Piotrowi, że ona też może. Miała nadzieję, że obudzi się w nim zazdrość i znów ją zauważy. Ale Piotr od dawna jej nie kochał. Kiedy się wprowadzili, między mną a Piotrem od razu zaiskrzyło. Poczułam to, czego już dawno między tobą a mną nie było.

Miałem wrażenie, jakbym nagle znalazł się w alternatywnej rzeczywistości.

– Ty i Piotr? – wyrzęziłem.

– Dziwisz się? On był prawdziwym mężczyzną, energicznym, inteligentnym. Władczym. To mnie podniecało. Myślę też… – w oczach Basi błysły łzy. Przełknęła ślinę. – Zakochałam się w nim. On też mnie pokochał. Czuliśmy, że się odnaleźliśmy. Ale ja miałam ciebie, a on Arletę, która nigdy nie dałaby mu rozwodu. Bo chociaż on jej nie kochał, ona kochała go jak wariatka.

Poczułem się dziwnie słaby. Basia powiedziała łagodnie:

– Myślałeś, że ona cię kocha? 

– Więc w ogóle nie chodziło o mnie?

Basia patrzyła na mnie z litością.

– Przykro mi, ale nie.

– A ty? Nie kochasz mnie? Przecież ja cię kocham! – powiedziałem z pretensją.

– Cóż. Może kiedyś cię kochałam, jak byłam młoda i naiwna. Kiedy najważniejszy był seks. Ale ja dojrzałam, a ty nie. Wciąż jesteś zapatrzonym w siebie, bezrefleksyjnym dupkiem, który myśli, że wokół niego kręci się cały świat. Nasz syn ma bardziej dojrzałe podejście do życia niż ty. A to nie jest ani podniecające, ani pociągające. Kiedy Jacek poszedłby na studia, tak czy inaczej rozwiodłabym się z tobą.

Basia rozwiedliśmy się. I chociaż minęło już sporo lat, ja wciąż nie wierzę w to, co wtedy usłyszałem. Bo przecież to niemożliwe, by ona i Arleta mnie nie kochały. Choć trochę…

Czytaj także:
„Po śmierci męża, znienawidziłam własną córkę. Była jak skóra zdjęta z ojca, nie mogłam na nią patrzeć”
„Tego kwiatu jest pół światu, ale córka musiała wybrać Anglika. Jak na miłość boską ja, prosta babka, mam się z nim dogadać?”
„Mąż zdradził mnie z młodą siksą i złamał mi serce. Po latach dałam mu kolejną szansę, a on znów zrobił ze mnie idiotkę”

Redakcja poleca

REKLAMA