„W dniu ślubu dowiedziałam się, że jestem adoptowana. Byłam wdzięczna rodzicom, że uchronili mnie przed domem dziecka”

młoda zamyślona dziewczyna fot. Adobe Stock, shurkin_son
„– To był znak. Chciałam ci powiedzieć w twoje 16 urodziny. Potem przełożyłam to na 18, następnie jak skończysz studia lub tuż przed ślubem. Bałam się, że stracimy twoją miłość. Zawsze brakowało mi na to odwagi. Wczoraj też”.
/ 23.09.2023 22:30
młoda zamyślona dziewczyna fot. Adobe Stock, shurkin_son

Mój ojciec jest prawnikiem, a ja po maturze postanowiłam pójść w jego ślady. Mama całym sercem mnie poparła. Mam wielkie szczęście, że dostałam od losu takich rodziców. Wyrozumiali, cierpliwi, zawsze mieli dla mnie olbrzymie pokłady miłości. Wychowali mnie na osobę wrażliwą, przy tym wymagającą wobec siebie, a dopiero potem wobec innych.

Wymarzony mężczyzna

Na studiach przykładałam się do nauki i nie zwracałam uwagi na podrywających mnie kolegów. Po pięciu latach na placu boju został tylko Tomasz. Najpierw ujęła mnie w nim wytrwałość, potem dostrzegłam jego wpatrzone we mnie, brązowe oczy, a na koniec inteligencję i poczucie humoru. I tak zostaliśmy parą.

Rok później Tomek zaprosił mnie do restauracji cygańskiej. Byliśmy obsługiwani jak królowie. Kapela wciąż nam grała ogniste lub rzewne melodie. Tomek wydawał się zdziwiony, więc nie pytałam, czy to jego sprawka. Szepnęłam mu nawet, że chyba nas z kimś pomylili, więc może przed zapłaceniem rachunku profilaktycznie damy nogę. Okazało się jednak, że to był podstęp. W pewnej chwili kapela przerwała, Tomek przede mną przyklęknął i się oświadczył. Rozczulona bez namysłu powiedziałam: „Tak”.

Przed ślubem poznałam rodzinę Tomasza, kiedy ta zaczęła się zjeżdżać do nas z całej Polski. Wydawało się, że nasz dom i pokoje u kuzynów w Warszawie im wystarczą. Ale dwa dni przed uroczystością przybyło tylu gości, że tata rozłożył bezradnie ręce:

– Nie mamy ich gdzie ulokować!

Wtedy wpadłam na pomysł, żeby tata na dwa dni wynajął w sądzie pokój gościnny, który służył prawnikom przyjeżdżającym z tzw. terenu. Gdybym ja się do niego przeniosła, w moim pokoju można było rozlokować trzy cioteczne siostry Tomasza.

Mama była zdenerwowana

Następnego dnia o pierwszej mieliśmy wchodzić do jednej z sal pałacu ślubów. Umówiłam się z rodzicami, że przyjadę z wynajętego pokoju po siódmej rano. Zjemy śniadanie, o ósmej przyjdzie fryzjerka i ułoży mi włosy. O dziewiątej stylistka zrobi makijaż. Uznałam, że trzy godziny w zupełności wystarczą na przygotowanie się do ślubu.

Przed wyjściem zauważyłam, że mama wygląda niewyraźnie. Wyciągnęłam ją na korytarz i spytałam:

– Źle się czujesz?

– Może trochę – uśmiechnęła się niepewnie. – W końcu wydaję swoją jedynaczkę za mąż…

– To nie boli – zażartowałam. – Ale wolałabym już to mieć za sobą.

Wtedy mama wzięła mnie za rękę i spojrzała mi w oczy.

– Chciałabym z tobą porozmawiać o pewnej sprawie…

Nieoczekiwanie na korytarz wpadła jedna z ciotek Tomasza z krzykiem, że coś przypala się w kuchni. Mama puściła moją rękę i przez sekundę wydało mi się, jakby na jej twarzy pojawił się wyraz ulgi, że nie musi mówić dalej.

Dziwnie się czułam

Postanowiłam jechać wcześniej do wynajętego pokoju. Zabrałam książkę. Obiecałam sobie, że wezmę długą gorącą kąpiel, potem poczytam i położę się wcześniej spać. Poszłam do kuchni, powiedziałam o tym mamie, cmoknęłam ją w policzek, po czym pożegnałam się z ojcem.

Godzinę później już byłam w moim tymczasowym lokum i zabrałam się do przygotowywania kąpieli. Przez godzinę wylegiwałam się w gorącej wodzie. Za oknem zapadł zmrok. Gdyby nie śnieg, na dworze byłoby ponuro. W budynku panowała cisza. Do skrzydła gmachu sądu, w którym miałam spać, nie docierały nawet kroki strażnika obchodzącego co dwie godziny wszystkie korytarze.

Po chwili poczułam, że w pokoju robi się chłodno. Kaloryfery były gorące, ale nic to nie dało. Włożyłam sweter. Mimo to poczułam, że drętwieję z zimna. Wskoczyłam więc pod kołdrę i okręciłam się nią po czubek nosa. Siedziałam na tapczanie struchlała. Serce waliło mi w piersiach, w skroniach dudniła krew, a żołądek zamienił się w zmrożony supeł. Czułam ogromny niepokój i wystraszyłam się, że coś się wydarzy, że intuicja coś mi podpowiada, ale nie wiedziałam co.

Nie mogłam w to uwierzyć

Rano zamówiłam taksówkę i wpadłam do domu. Weszłam do sypialni rodziców. Już byli ubrani i na mnie czekali. Opowiedziałam im pokrótce, co przeżyłam w nocy. Wtedy mama, która już wcześniej wyraźnie zbladła i aż musiała usiąść – głośno się rozszlochała.

– To był znak. Chciałam ci powiedzieć w twoje 16 urodziny. Potem przełożyłam to na 18, następnie jak skończysz, tuż przed ślubem. Bałam się, że stracimy twoją miłość. Zawsze brakowało mi na to odwagi. Wczoraj też.

– Na co?

– Żeby ci powiedzieć – włączył się mój ojciec – że nie jesteś naszą biologiczną córką. Miałaś dwa latka, jak cię adoptowaliśmy. Moja przyjaciółka, z którą pracowałem w naszym sądzie, umierała na raka, i to ona dała nam ciebie.

Podeszłam do nich i płacząc głośno, objęłam oboje ramionami. Szczerze mówiąc, najpierw było mi przykro, że rodzice nie zaufali mojemu rozsądkowi. Kiedy jednak postawiłam się na ich miejscu, uznałam, że i ja nie miałabym odwagi powiedzieć ukochanemu dziecku, że jestem tylko jego opiekunem czy opiekunką, a nie mamą czy tatą.

Na koniec pojęłam ostatnią prawdę. Mam niesamowite szczęście, bo przecież nie straciłam rodziców. Zrozumiałam strach i obawy przybranych rodziców i nie mam o to do nich żalu. Mogłam wylądować w domu dziecka, a tak miałam fantastyczne dzieciństwo.

Zaraz po weselu Tomek i ja pojechaliśmy na cmentarz. Na grobie mamy położyłam ślubną wiązankę i szepnęłam do niej, że ją też bardzo kocham.

Czytaj także: „Widziałam, jak mąż zdradził mnie ze swoją przyjaciółką w dniu jej ślubu. Jeśli się przyznam, zniszczę dwa małżeństwa”
„Nakryłam teściową jak podbiera mi skąpą bieliznę. Złodziejka w moich majtkach sypiała z połową osiedla”
„Józef chciał się zemścić za straconą miłość i skłócił ze sobą wszystkich. Wszyscy poznali prawdę, gdy leżał w trumnie”

Redakcja poleca

REKLAMA