Gdy mąż zaproponował mi mieszkanie z teściową, z początku nie widziałam w tym żadnego problemu. Mama Sebastiana była przebojowa, sympatyczna i miałyśmy całkiem dobry kontakt. Nie była typową teściową, która trzęsie się nad swoim dorosłym synusiem i terroryzuje synową.
Byłyśmy dobrymi koleżankami
Mieszkanie z Hanną miało wiele korzyści. Nie tylko nie musieliśmy płacić za wynajem mieszkania i mogliśmy odłożyć więcej pieniędzy, ale też dotrzymywaliśmy jej towarzystwa, którego na pewno jej brakowało. Dwa lata wcześniej teściowa odeszła od ojca Sebastiana, bo, jak mówiła, nie okazywał jej żadnej miłości.
Powiedziała, że dopiero nasz związek przekonał ją, że nie chce dłużej żyć w małżeństwie bez uczucia. Rozumiałam i szanowałam tę postawę, zwłaszcza tak rzadką u ludzi z pokolenia naszych rodziców. Postanowiliśmy wspierać teściową w jej decyzji, zwłaszcza że teść faktycznie nie należał nigdy do zbyt zaangażowanych mężów ani ojców, z tego co opowiadał mi Sebastian.
Często zdarzało się też, że wychodziłyśmy razem do kina czy na zakupy, gdy Sebastian późno wracał do domu. Dobrze czułam się w jej towarzystwie. Co prawda, nigdy nie wprowadzałam ją w prywatne sprawy pomiędzy mną a mężem, ale zdarzało się, że opowiadałam jej o swoich problemach z przyjaciółkami czy przełożonymi w pracy.
Kilkukrotnie nawet pożyczyłyśmy sobie jakiś ciuch czy biżuterię. Nigdy nie miałam problemu z pożyczaniem swoich rzeczy, każdej przyjaciółce, siostrze, czy mamie. Zawsze mówiłam, żeby brały sobie z mojej szafy, co chcą, jeśli tylko zwrócą to później na miejsce. Z teściową szybko nawiązałam podobny układ.
Podbierałyśmy sobie ciuchy
Gdy miałam ważne spotkanie w pracy i nie mogłam znaleźć w swojej szafie niczego odpowiedniego, dreptałam do garderoby Hanny i wybierałam którąś z jej klasycznych retro sukienek. Ona z kolei zgarniała czasem moje bluzy czy kurtki, gdy chciała wyglądać bardziej „młodzieżowo”.
Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, żeby naruszyć prywatność teściowej i grzebać w jej prywatnych szufladach przy łóżku, czy też w skrzyneczce z bielizną. Były przecież jakieś granice! Z jej strony także nigdy nie doświadczyłam żadnego naruszenia na tym polu.
Ustaliliśmy, że wszystkie ubrania możemy prać razem, ale bieliznę pierzemy oddzielnie. Nikomu to nie przeszkadzało: ani Sebastianowi, ani Hani. Z tego też powodu nie zaniepokoiłam się, gdy kilka par moich koronkowych majtek zaginęło gdzieś „w akcji”. Pomyślałam, że albo zawieruszyły się gdzieś w innym koszu na pranie, albo mąż wsadził je do nieodpowiedniej szuflady.
Zapomniałam o tej sprawie
A po kilku dniach zaginione majtki same się znalazły, jak to zwykle bywa. Nic nadzwyczajnego, przecież ludzie są mistrzami w gubieniu bielizny, skarpetek i innych drobnych części garderoby. Uznałam to po prostu za naturalny „skutek uboczny” mieszkania w tyle osób.
Ale do rzeczy: kilka tygodni później zauważyłam, że teściowa częściej wychodzi z domu i częściej zapuszcza się do mojej szafy.
– Haniu, jakąś randkę masz czy co? – zapytałam ze śmiechem któregoś razu.
– Właściwie to tak… – mruknęła nieco speszona teściowa.
– Ojej, to fajnie! – ucieszyłam się. – Zdradzisz kto to taki?
– Jacek z drugiej klatki… Jemu żona zmarła kilka miesięcy temu. To taki dobry człowiek, widać, że bardzo ją kochał, ale potrzebuje towarzystwa i pomyślałam, że może… jakoś wspólnie go sobie dotrzymamy. Ale nie nastawiaj się na żadne pikantne szczegóły – uśmiechnęła się delikatnie. – Nie sądzę, żeby wyniknęło z tego coś więcej.
– Ale i tak trzymam kciuki!
Teściowa wróciła do domu cała rozpromieniona. Nie chciałam jej o nic wypytywać, ale miałam wrażenie, że relacja z Jackiem jednak szybko ewoluowała… Postanowiłam jednak podjąć kolejną próbę, gdy zauważyłam, że Hanna szykuje się na kolejne wyjście dwa tygodnie później.
– Widzisz się z Jackiem? – zapytałam niby od niechcenia.
– Nie, z Ernestem… – mruknęła przeglądając się przed lustrem.
– A kim jest Ernest? – zapytałam zdziwiona. – I co się stało z Jackiem?
– Nie spotykamy się już, mówiłam, że pewnie nie wyniknie z tego nic więcej. A Ernest mieszka na drugim końcu osiedla, też jest po rozwodzie. Żona go zdradziła… W moim wieku to już sami faceci po przejściach, ale może to i lepiej. Ludzie dopiero wtedy zaczynają się uczyć siebie i doceniać wiele rzeczy…
– No to… powodzenia – powiedziałam uprzejmie znowu, gdy Hanna zakładała buty przed drzwiami.
Kolejne zguby?
Jako że moje życie towarzyskie nie było tak bujne, jak mojej teściowej, wieczór postanowiłam spędzić na praniu i sortowaniu ubrań. „Trzy nowe skarpetki bez par i znowu brak koronkowych majtek, tym razem tych w motylki…”, odnotowałam w głowie. Skarpetki bez par miałam w zwyczaju wrzucać do koszyczka. Raz w miesiącu siadałam i przeglądałam koszyczek w poszukiwaniu „bliźniaczek” dla niesparowanych skarpet. A co do majtek, znowu założyłam, że pewnie gdzieś się zapodziały.
Gdy teściowa wróciła do domu, dawno już spałam. Nie patrzyłam na zegarek, ale miałam wrażenie, że drzwi zatrzasnęły się bardzo późno, nawet nad ranem. Moje podejrzenia potwierdził fakt, że nie spotkałam rano teściowej w drodze do łazienki około ósmej rano, jak to bywało prawie codziennie.
Wstawałyśmy o podobnej porze i zawsze w podobnym czasie wykonywałyśmy poranną toaletę i piłyśmy kawę. Tym razem jednak Hanna dalej spała. „No, ktoś tu chyba zabalował”, pomyślałam z uśmiechem. Jednak po chwili moją uwagę przykuło coś dziwnego, a mianowicie moje koronkowe majtki w motylki, które leżały na samym szczycie rzeczy do prania w moim koszu na bieliznę.
Co one tam robiły? Przecież wczoraj opróżniałam kosz z całej bielizny! Zostały tam tylko białe koszulki Sebastiana z siłowni. Ta sprawa wydała mi się podejrzana, ale nie miałam pojęcia, co lub kto może za nią stać, więc, jak zwykle, wkrótce o niej zapomniałam.
Pewnego dnia doszłam do prawdy
Miesiąc później teściowa wydawała się zapomnieć już Erneście. Na wyświetlaczu jej telefonu regularnie widziałam imię „Olek”. No cóż, nie mnie oceniać intymne relacje dorosłej kobiety… Nie chciałam się wtrącać, ale przyznaję, zżerała mnie ciekawość.
Pewnego dnia, gdy teściowa zostawiła telefon w kuchni, zerknęłam na wyświetlacz, gdy nadeszła wiadomość od tajemniczego Olka. Wiem, że nie powinnam tak robić, ale… bardzo się cieszę, że to zrobiłam! Gdyby nie to, mogłabym jeszcze długo nie znać prawdy.
„Wczorajsza noc była świetna, Haniu. Ale chyba zostawiłaś u mnie swoje różowe majteczki w motylki… Nie szkodzi, chętnie zobaczę Cię w nich jeszcze raz następnym razem”, brzmiała wiadomość. Myślałam, że zemdleję.
„To ona kradła moją skąpą bieliznę!”, „Co za obrzydlistwo!”, „Hanka nosiła intymną bieliznę, w której uwodziłam mojego męża?”, „Moja bielizna była obmacywana przez jakichś obcych facetów na całym osiedlu?” – w mojej głowie kłębiły się setki wściekłych pytań.
Byłam zniesmaczona do granic możliwości. Nie wiedziałam też, co mam z tym fantem dalej zrobić. Powiedzieć mężowi? Z jednej strony powinien wiedzieć, jakich paskudztw dopuściła się jego matka, jak bardzo naruszyła nie tylko moją, ale i naszą wspólną prywatność. Ale z drugiej, sprawa była tak niezręczna, że nawet nie wiedziałam, w jaki sposób powiedzieć o niej Sebastianowi.
Zaczęłam od techniki „cichych dni”. Nie musiałam się z nich nikomu tłumaczyć, bo mąż akurat był w delegacji. Gdy spotkałyśmy się rano przy ekspresie do kawy, Hanna jak zwykle ciepło mnie powitała.
Nic nie odpowiedziałam
– Oluniu, wszystko okej? Coś się stało?
Tego pytania również nie zaszczyciłam odpowiedzią i po prostu wyszłam z kuchni. Teściowa była wyraźnie zbita z tropu i podjęła kolejną próbę:
– Olcia, co się dzieje? Czymś cię uraziłam?
– Nie, w żadnym wypadku – wycedziłam przez zęby, bo jednak nie byłam w stanie zupełnie zignorować bezczelności teściowej. – Robię pranie, wrzucić coś twojego? Może twoją bieliznę? Czy naszą? Bo to chyba teraz nasza wspólna – wypaliłam wściekle.
Hanna oblała się rumieńcem. Ewidentnie ją zatkało.
– Olu, ja ci to wszystko wyjaśnię… – szepnęła tylko, ale nie chciałam jej słuchać.
Poszłam do sypialni pakować nasze walizki. O wyprowadzce poinformuję męża, jak wróci. Skoro teściowa potwierdziła moje domysły, chyba czas, żeby Sebastian również poznał prawdę.
Czytaj także:
„Rodzina żony traktowała mnie jak patałacha. Dopiero gdy zmajstrowałem im wnuka, teść zaczął mnie szanować”
„Szwagierka upozorowała napaść, żeby wyłudzić spadek. Wszystkim wmówiła, że to sprawka mojego męża”
„Wnuk chciał ze mnie zrobić fit babcię, a ja wolałam siedzieć na ławce. Uknuł jednak sprytny plan”