„Uwiodłem dziewczynę mojego syna. Kiedy patrzyłem na jej jędrne, młode ciało, nie mogłem się opanować”

Mężczyzna po czterdziestce fot. iStock by GettyImages, shapecharge
„Przez jakiś czas miałem poczucie winy, w końcu to była dziewczyna mojego syna. Jednak kiedy zobaczyłem, jak naga wychodzi z jeziora, postanowiłem, że muszę ją mieć”.
/ 23.11.2023 14:30
Mężczyzna po czterdziestce fot. iStock by GettyImages, shapecharge

Była atrakcyjna, fascynująca i pociągająca. Miała tylko jedną wadę: spotykała się z moim synem. A jednak kiedy zaprosiłem ją do siebie na działkę, on nie protestował.

Z Grzesiem, moim synem, nie widziałem się od dobrych kilku tygodni. W dodatku usłyszałem od znajomych (bo on na razie nic mi o tym nie wspomniał), że spotyka się od niedawna z jakąś dziewczyną. To tym bardziej zachęciło mnie do spotkania z nim. Spotkania, które sporo namieszało w moim życiu

Choć od rozwodu z matką Grzesia upłynęło już blisko dziesięć lat, nadal myślałem o niej często. Może dlatego, że wciąż byłem samotny i coraz bardziej mi to doskwierało. Próbowałem znaleźć jakąś bratnią duszę (i ciało…), jednak w ciągu minionych lat przydarzyły mi się tylko dwa przelotne związki. Natomiast moja była ułożyła sobie życie wzorcowo. Związała się z dobrze sytuowanym facetem, urodziła mu córkę, zamieszkała w willi na przedmieściach i stała się prawdziwą panią domu – wszystko tak, jak sobie kiedyś wymarzyła.

Nie zazdrościłem jej, mimo że finansowo nie powodziło mi się zbyt dobrze. Pracowałem w administracji urzędu miejskiego na stanowisku średniego szczebla, mieszkałem w odziedziczonym po babci, dwupokojowym lokum. Szczerze mówiąc, nasze małżeństwo, zawarte w bardzo młodym wieku (ja miałem dwadzieścia lat, a ona ledwie osiemnaście) rozpadło się głównie z powodów finansowych.

Byłem za młody, żeby stać się dojrzałym, odpowiedzialnym ojcem i głową rodziny. Męczyliśmy się ze sobą przez blisko dziesięć lat, aby w końcu się rozstać. Na szczęście udało mi się utrzymać bliski kontakt z synem, owocem naszego młodzieńczego, namiętnego porywu. A teraz czekałem na spotkanie z nim
w niewielkim pubie.

Byłem oczarowany

Przyszedł punktualnie. Przywitaliśmy się niezbyt wylewnie, usiedliśmy przy stoliku i zamówiliśmy kawę. To Grzegorz pierwszy wspomniał o swojej sympatii.

Mariola była doktorantką na jego uczelni. Poznali się na zajęciach. Coś podobnego! Zatem mój syn poderwał panią asystentkę! Ciekawe, jak to zrobił. Wiedziałem, że jest inteligentny, oczytany i ma duże poczucie humoru, ale równocześnie nie grzeszył śmiałością. A przecież dziewczyna musiała być od niego o kilka lat starsza!

Koniecznie chciałem ją poznać, więc zaprosiłem ich weekend na działkę.

Pojechałem tam dzień wcześniej, aby dobrze przygotować się do wizyty. Całkiem spory domek nad jeziorem stanowił właściwie jedyny dorobek – w sensie materialnym – mojego życia. Bywałem w nim, kiedy tylko mogłem się tam wyrwać, niestety przeważnie sam. Przygotowałem dla Marioli oddzielny pokój, ponieważ – jako konserwatysta z przekonań, o czym zresztą mój syn doskonale wiedział – założyłem, że młodzi będą spać oddzielnie.

Przyjechali w piątkowe popołudnie. Dziewczyna zrobiła na mnie od razu duże wrażenie. Nie tylko atrakcyjnie się prezentowała, ale też już pierwsza z nią rozmowa okazała się interesująca. Umiała powiedzieć coś niebanalnego na każdy poruszany temat.

Wieczór spędzony przy grillu upłynął nam w miłej atmosferze, chociaż kilka drobiazgów mnie zastanowiło. Po pierwsze, Młodzi (jak ich określałem) nie okazywali sobie specjalnie uczuć, a spodziewałem się czegoś odwrotnego. W czasie rozmowy prowadzili ze sobą coś w rodzaju gry, tak jakby każde chciało udowodnić swoją rację. Nie bardzo mi się to podobało, a w dodatku

Grześ nie wychodził z tych pojedynków zwycięsko. Krótko mówiąc, ta młoda kobieta górowała nad nim intelektualnie. Właściwie rozmawiała głównie ze mną. Po kilku drinkach przeszliśmy na „ty” – dzieliła nas w gruncie rzeczy niezbyt duża różnica wieku.

W pewnym momencie zauważyłem, że Grześ już prawie zasypia, a nam się nadal dobrze gadało. Kładłem się spać niepewny, czy mój syn dokonał właściwego wyboru…

Była naga jak ją Pan Bóg stworzył

Nad ranem obudził mnie hałas. Poderwałem się i zszedłem na dół. Drzwi w saloniku na dole, wychodzące na zewnątrz, były otwarte, ale niczego podejrzanego nie dostrzegłem. Sprawdziłem górę. Dyskretnie zajrzałem do pokojów zajmowanych przez Młodych. Mój syn smacznie spał, natomiast Marioli nie zastałem – gdzieś się wypuściła! Może nad jezioro, odległe od domku raptem o kilkadziesiąt metrów.

Najpierw rzucił mi się w oczy duży, kolorowy ręcznik porzucony na piasku i leżące obok ciuszki. Po chwili dostrzegłem głowę Marioli nad linią wody w odległości kilkunastu metrów od brzegu. A więc to tak! Zafundowała sobie poranną kąpiel. Ona też dostrzegła mnie i pomachała ręką.

– Przyłączysz się do mnie? – zawołała.

– Czemu nie, tylko… nie mam ręcznika.

– Mój jest duży, wystarczy dla dwojga!

Właściwie nie gustowałem w tak wczesnym pływaniu, ale nie chciałem się do tego przyznać. Zrzuciłem koszulkę i w spodenkach wszedłem do wody.

W pierwszej chwili poczułem chłód, który na szczęście zaraz ustąpił. Podpłynąłem do dziewczyny i tu dopiero mną wstrząsnęło: była naga jak ją Pan Bóg stworzył

Znalazłem się w krępującej sytuacji. A Mariola zdawała się nie dostrzegać ani tego, ani mojego zmieszania.

– Wspaniale tu jest! – okrążyła mnie, a pływała bardzo zwinnie. – Uwielbiam takie poranne pławienie się w jeziorze!

Tak bez kostiumu? – nie powstrzymałem się od uwagi.

– Och! – parsknęła śmiechem. – Tak jest najprzyjemniej, a poza tym nie liczyłam na towarzystwo. Chyba ci to nie przeszkadza?

– Gdyby Grześ nas teraz zobaczył…

– Rzeczywiście, mógłby być nieco zdziwiony – roześmiała się beztrosko.

Wyszedłem z wody i sięgnąłem po ręcznik, rzeczywiście olbrzymi. Wytarłem się i zaczekałem na nią. Wynurzyła się i powoli szła w moim kierunku, nawet nie prosząc, żebym nie patrzył, a jedynie zasłaniając nagość rękami. Odruchowo odwróciłem wzrok, ale i tak przez mgnienie oka podziwiałem ją w pełnej krasie. Co za kobieta! Zawinęła się w ręcznik i ubrała.

Wróciliśmy do domku jak konspiratorzy. Grześ jeszcze spał, a my zabraliśmy się do przyrządzenia śniadania. Dopiero zapach jajecznicy wywabił syna z pokoju. Wydawał się zaskoczony widokiem naszej dwójki, ale tego nie komentował. Po śniadaniu wyruszyliśmy, już we trójkę, na plażę. Oczywiście, Mariola i ja przemilczeliśmy naszą poranną kąpiel, chociaż czułem się z tym niezręcznie.

Problemy młodych

Ułożyłem się w pobliżu młodych. Gorące promienie słońca miło grzały moją skórę. Przysnąłem na chwilę, a kiedy się ocknąłem, na brzegu zastałem tylko Grzesia.

– A gdzie Mariola? – spytałem, gdy nie pojawiła się przez kilkanaście minut.

– No wiesz – skrzywił się – wróciła do pokoju. Posprzeczaliśmy się trochę…

– Chyba robiliście to bardzo dyskretnie – uśmiechnąłem się kwaśno – bo nawet się nie obudziłem. Ale, ale, powiedz mi, synu, na jakim wy właściwie… – szukałem odpowiednich słów – jesteście etapie?

– Domyślam się, o co ci chodzi. Nie, nie jesteśmy jeszcze parą. To chciałeś wiedzieć?

– Jak się właściwie poznaliście?

– Mówiłem ci już, na zajęciach. A później, nieco bliżej, na kilku imprezach.

– O co wam teraz poszło?

– Takie tam… Różnica zdań co do wakacyjnych planów wyjazdowych.

Plany wakacyjne! Że też nie mają większych problemów! Ale to co mi powiedział – że w zasadzie nie są jeszcze parą – szczerze mnie zdziwiło. Myślałem inaczej. Wkrótce głód zagonił nas do domku. Mariola na widok Grzesia zaczęła mu coś tłumaczyć, nie przejmując się moją obecnością.

– Wiesz, że muszę napisać tę pracę…

– Jasne, ale w takim razie co ja miałbym robić? Zależy mi na tym wyjeździe…

– Tak, tak, obóz kondycyjny! – prychnęła z niechęcią. – A ja będę siedzieć w mieście sama jak palec i ślęczeć nad papierami… Przez prawie dwa tygodnie!

Postanowiłem wtrącić się do rozmowy.

– Chwileczkę, kochana młodzieży, możecie mi powiedzieć, w czym problem?

– Muszę napisać referat na konferencję. Mam w zasadzie niezbędne materiały, ale potrzebuję trochę czasu, żeby to wszystko zebrać do kupy… Tylko nie mam ochoty siedzieć samotnie w mieście.

– Jeżeli chcesz, to możesz zaszyć się tutaj i pisać, a przy okazji dotlenić się – zaproponowałem niespodziewanie dla siebie samego. Co mnie podkusiło?

– Naprawdę? To ciekawy pomysł – spojrzała na mnie zaskoczona. – Ale nie chciałabym cię krępować…

– Żaden problem. Miejsca jest dość, a ja i tak będę tu siedział cały miesiąc.

Rzeczywiście nie wybierałem się na urlop nigdzie dalej. Mialem w planie zająć się pracami porządkowymi. W grę wchodziło malowanie pokoi i wymiana części ogrodzenia, do czego przymierzałem się od jakiegoś czasu. Jednak sam byłem zaskoczony tą moją propozycją, złożoną zdecydowanie pod wpływem impulsu.

Umówiliśmy się, że Mariola przyjedzie w następny weekend i zostanie około dwóch tygodni, podczas których Grzegorz miał przebywać na obozie. Nie wiem sam, co mnie podkusiło, ale byłem bardzo zadowolony. Pierwszy raz od dawna miałem kogoś dłużej gościć. Zdawałem sobie sprawę z niezręczności takiej sytuacji, lecz nie mogłem już się wycofać. W dodatku Grześ przyjął ten plan z zadowoleniem.

Tydzień zleciał mi szybko i ani się obejrzałem, jak był już piątek, a ja właśnie dojeżdżałem na działkę. Mariola miała zjawić się nazajutrz. Cały czas zastanawiałem się, czy to dobre rozwiązanie. Siedzieć dwa tygodnie na działce z dziewczyną własnego syna? Przez resztę dnia zająłem się drobnymi porządkami i przygotowaniem do prac remontowych.

Obserwowałem ją z przyjemnością

Przyjechała po południu. Przywitała się wylewnie. Wypakowała całą masę bagażu, począwszy od laptopa, przez ciuchy, a skończywszy na torbach z wiktuałami. Ledwo to wszystko pomieściłem w lodówce.

Obserwowałem ją z przyjemnością. To dopiero dziewczyna z ikrą! Niebawem wszystko w jej pokoju znalazło się na swoim miejscu i zasiedliśmy do porannej kawy. Potem wziąłem się do przycinania żywopłotu, a Mariola przysiadła nad referatem. Później zjedliśmy lekki obiad. Dzień zleciał bardzo szybko.

Zasypiałem z trudem, podniecony tą niecodzienną sytuacją. Obudziłem się wcześnie, w blasku słońca. Ciekawe, czy Mariola znowu poszła nad jezioro? Zajrzałem do jej pokoju. Był pusty! A więc jednak… Z rosnącym napięciem ruszyłem nad wodę, biorąc na wszelki wypadek ręcznik. Oczywiście, zastałem ją pławiącą się w odmętach wody. A na ręczniku leżał porzucony kostium kąpielowy.

Gdy tylko mnie dostrzegła, zamachała ręką i zawołała:

– Przyłączysz się?!

Wtedy demonstracyjnie zrzuciłem koszulkę i slipy, i zanurzyłem się w wodzie.

– Brawo! Nie spodziewałam się tego… Polubiłeś naturystyczną kąpiel?

– Tak będzie sprawiedliwie.

Zamiast odpowiedzi roześmiała się i następne kilkanaście minut spędziliśmy na pławieniu się w wodzie.

Tym razem ona wychodziła pierwsza, więc znowu mogłem podziwiać jej nagość, chociaż tylko z tyłu. Ta dziewczyna działała na mnie coraz bardziej… Tak, teraz już byłem pewien: zaprosiłem ją na działkę, bo bardzo mi się podobała. Przebywanie i rozmowa z nią… To było interesujące i podniecające.

Później wyrwałem się samotnie na zakupy, bo chciałem trochę pomyśleć nad powstałą sytuacją. Do licha! Uznałem, że tym momencie chciałbym, żeby Grzesiek już tu wrócił i przerwał to… No właśnie, co? Przecież nie wydarzyło się nic szczególnego! Cały czas jednak miałem wrażenie, że siedzimy na beczce z prochem.

Kilka następnych dni przeleciało nam jak z bicza trzasł. Mariola całymi dniami ślęczała nad papierami i zawzięcie stukała w klawiaturę. Ja zająłem się zaplanowanymi wcześniej pracami porządkowymi i też się nie obijałem. W pewnym sensie Mariola mobilizowała mnie do pracy. Widząc jej determinację, sam nabierałem większej ochoty, żeby wykonać, co należało. Spotykaliśmy się właściwie tylko przy posiłkach – pomijając poranne kąpiele. Mało rozmawialiśmy. Na zakupy jeździłem sam.

Czułem się przy niej wyjątkowo

Po tygodniu przy obiedzie Mariola oznajmiła mi z satysfakcją:

– No, skończyłam ten referat! Została mi jeszcze ostateczna korekta i ewentualne poprawki, ale to już drobiazg!

– Tak? To wspaniale! Poszło ci chyba szybciej, niż myślałaś?

– Rzeczywiście. Widocznie służy mi tutejsza atmosfera i… towarzystwo. Teraz będę mogła skoncentrować się na czymś innym…

– W takim razie – zawahałem się chwilę, zastanawiając się, co miała na myśli – może wieczorem wyskoczymy gdzieś na kolację? Uczcijmy to! Jest tu w pobliżu kilka sympatycznych knajpek. Co ty na to?

– Świetny pomysł! – uśmiechnęła się, mrużąc oczy. – Chętnie się zrelaksuję.

Gdy nadszedł wieczór, wyruszyliśmy do karczmy, odległej od domku o pół godziny drogi piechotą. Celowo nie brałem samochodu, ponieważ pogoda była ładna, a ja też chciałem coś wypić.

Wnętrze powitało nas swojską atmosferą i kuszącymi zapachami. Zaczęliśmy od razu od drinków. Mariola najwyraźniej chciała się rozerwać i gdy tylko trafiła się możliwość, pociągnęła mnie do tańca. Trochę mnie tym zaskoczyła, tym bardziej że nie czułem się zbyt pewnie na parkiecie. Jednak nasze szampańskie humory zrobiły swoje i tańczyło nam się świetnie. Dopiero około północy opuściliśmy lokal.

Noc była ciepła i rozgwieżdżona, a do tego obecność dziewczyny sprawiły, że czułem się wyjątkowo.

Mariola, chyba z powodu wypitego alkoholu, opierała się mocno na moim ramieniu, co okazało się przyjemne. Za to droga powrotna trwała znacznie dłużej. Wreszcie dobrnęliśmy do domku. Odniosłem dziwne wrażenie, że dziewczyna z trudem się ode mnie oderwała.

– To był miły wieczór – powiedziała Mariola i… pocałowała mnie w policzek.

Ledwie się powstrzymałem, żeby nie pochwycić jej w ramiona.

Rzuciliśmy się na siebie pełni porządania

Tym razem oboje spaliśmy dłużej. Pierwszy raz od kilku dni nie poderwaliśmy się na poranną kąpiel. Dopiero głód zapędził nas razem do kuchni, gdzie ustaliliśmy, że pójdziemy popływać później, a najpierw trochę się poopalamy na działce. Trzeba korzystać ze słońca, póki jest.

Gdy zjawiłem się przed domkiem, Mariola siedziała w bikini na kocu i namaszczała się jakąś emulsją. Siadłem obok.

– Posmarujesz mi plecy? – spytała i właściwie nie czekając na moją odpowiedź, odwróciła się i zdjęła górę od kostiumu.

Nie da się ukryć, że dotykanie jej aksamitnej skóry było czystą przyjemnością. Nie spieszyłem się, celowo przedłużałem te chwile. Czułem też rosnące podniecenie, w dodatku chyba… nie tylko u mnie!

W pewnym momencie dziewczyna przekręciła się do mnie przodem i przez chwilę mogłem znowu podziwiać jej krągłe piersi.

Trwało to krótko, bo zaraz uniosła się na łokciach i… dotknęła ustami moich ust. Odwzajemniłem pocałunek. Po chwili rzuciliśmy się na siebie, pełni pożądania i namiętności. Zapomniałem już prawie, jakie to doznanie. Nie wiem, jak długo to trwało. Wreszcie oderwaliśmy się od siebie i zmęczeni zalegliśmy na kocu. Dopiero raz zaczęło do mnie docierać, co się wydarzyło. Rany boskie!

– Mariola, co myśmy najlepszego zrobiliśmy? – jęknąłem.

– Co takiego? – spojrzała na mnie z uśmiechem. – Kochaliśmy się.

– No, tak, ale przecież jest Grześ…

– Grześ? – zdziwiła się. – Nie rozmawialiście? Miał dzwonić do ciebie.

– Dzwonił kilka dni temu, ale co to ma do rzeczy? – zdziwiłem się.

– Czyli nic nie wiesz? Do mnie dzwonił wczoraj i wiesz, co mi powiedział?

– Co takiego?

– Że po powrocie z obozu tu nie przyjedzie. Krótko mówiąc – z nami koniec.

Zamurowało mnie. Równocześnie poczułem ogromną radość i wielką ulgę. Jak to dobrze! A już myślałem, że zrobiłem synowi świństwo! Ale zaraz, zaraz…

– Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?

– Bo… – zawahała się – szczerze mówiąc nie miało to dla mnie wielkiego znaczenia.

– Nie rozumiem – przyznałem.

– Ależ ci mężczyźni są ślepi!… – roześmiała się. – Od pewnego czasu nie interesował mnie syn, tylko tatuś. Naprawdę tego nie zauważyłeś?

Zamiast odpowiedzieć, prawie się na nią rzuciłem. Znowu oddaliśmy się miłosnym szaleństwom. Jak za moich młodych lat!

Nigdy bym nie przypuszczał, że na działce, gdzie przez tyle lat spędzałem nudne, samotne urlopy, wydarzy się coś tak niezwykłego. I że nie będzie to wcale – jak wtedy sądziłem – tylko jednorazowa przygoda, tylko prawdziwa nowa miłość. Pomyśleć, że zawdzięczam ją własnemu synowi.

Od tamtej pory minęło kilka miesięcy. Cały czas sądziłem, że ona się w końcu opamięta i mnie zostawi. Ale nie. Właśnie planujemy wspólne święta. Mam poznać jej rodziców. A co z moim synem? Cóż, udajemy, że to nic takiego. 

Czytaj także:
„Uwielbiałam przygody na jedną noc. Musiałam zachorować, żeby wreszcie utrzymać kolana razem”
„Byłam pewna, że trafiłam szóstkę w totka. Zamiast fortuny, odebrałam miłość”
„Przyjaciółka odebrała mi faceta. Cierpiałam, jak diabli, ale przynajmniej dostałam awans”

Redakcja poleca

REKLAMA