– Dureń! Kompletny idiota! – piekliła się moja żona. – Słyszałeś, co mówiłam, Wojtek? Twój brat jest kompletnym, skończonym idiotą!
– Tak, wiem. Powtarzasz to przy każdej okazji – stwierdziłem ugodowo.
– Bo to prawda – fuknęła. – Karol jest idiotą i maminsynkiem.
– Wiesz, że z tym to akurat nie tak…
– Nie tak? A jak?! Ma trzydzieści lat i nadal mieszka z mamusią.
– Mama wymaga opieki.
– To raczej on jej wymaga. W życiu by sobie nic nie ugotował, że o tak kosmicznej czynności jak pranie czy prasowanie nawet nie wspomnę!
– No dobrze, Alu – westchnąłem ciężko. – O tym, że się nie znosicie, wiem od dawna. Ale czy mogłabyś się powstrzymać od ciągłych kłótni z Karolem przy okazji każdej rodzinnej uroczystości?
– Ja się z nim nie kłócę. To on się ze mną kłóci, a ja po prostu nie jestem w stanie wytrzymać tych wszystkich durnot, które on wygaduje!
I tak wkoło Macieju. Spór pomiędzy moją żoną i bratem trwał od chwili, kiedy przedstawiłem ich sobie jakieś pięć lat temu. Karol wtedy świeżo po rozstaniu z ukochaną, która odeszła z jego przyjacielem z dzieciństwa, był strasznie wrogo nastawiony do wszystkich kobiet i lubował się w ich obrażaniu. Alicja odpuściła mu raz i drugi, ale kiedy mój brat nie przestawał, starła się z nim, kpiąc z „męskiej przyjaźni” i dowodząc mu, że powinien mieć raczej pretensje do kolegi niż do byłej dziewczyny. Karol się oburzył, że to nie wina przyjaciela, tylko podłej i okrutnej kobiety, która sprowadziła mężczyznę na złą drogę.
I odtąd już poszło. Kłócili się na tematy damsko-męskie, choć nie tylko. Generalnie Alicja krytykowała wszelkie kompetencje życiowe mojego brata, uważając go za nieudacznika, który tylko zatruwa życie swoim najbliższym. Karol zaś nieustannie mnie ostrzegał, żebym nie wierzył żadnej kobiecie. Nie wymieniał wprawdzie imienia Alicji, ale rozumiało się samo przez się, że to właśnie o niej mówi.
Na czas choroby mamy zawiesili broń
Na tym sporze najbardziej cierpieliśmy ja i mama, bo żadne rodzinne spotkanie nie mogło się obyć bez ich sprzeczki. Ja wprawdzie starałem się jakoś nauczyć z tym żyć, ale mama przeżywała to mocno. I ciężko odchorowywała każdą kłótnię. Aż w końcu któregoś dnia zadzwonił do mnie Karol i wypalił:
– Widzisz, Wojtek, wszystko przez tę twoją cholerną Alicję. Tak ostatnio mamę zdenerwowała…
– Ty też dołożyłeś swoje trzy grosze – przypomniałem. – Ale co się stało?
– Mama wylądowała w szpitalu.
– Coś poważnego?!
– No, tak dokładnie to nie wiem. Poszła na rutynowe badania do swojego doktora, a on stwierdził, że potrzebna jest hospitalizacja. Dzwoniła do mnie przed chwilą, żebym przywiózł jej parę rzeczy. Ale ja nie mogę się wyrwać z pracy. Jakbyś ty mógł…
– Zapomniałeś, co ci mówiłem w zeszłym tygodniu? Jestem za granicą na szkoleniu. Jeszcze przez kilka dni.
– Aj, niedobrze…
– Zadzwonię do Alicji.
– No co ty?! Jeszcze tylko mamę niepotrzebnie zdenerwuje!
– Jeśli się z nią nie będziesz kłócił o pierdoły, to tak nie będzie. Alicja uwielbia mamę, a mama ją.
– Dobra, dobra, mama jest wobec niej tylko grzeczna, bo to twoja żona.
– Mogę nie prosić Alicji o pomoc. Widzisz jakieś inne rozwiązanie?
Ostatecznie brat przystał na przyjazd mojej żony. Zaraz do niej zatelefonowałem, prosząc, żeby przypadkiem znowu nie zaczęła dogryzać Karolowi. Tylko się obruszyła i powtórzyła, że ona nigdy nie jest winna ich kłótniom. Ale dobrze, postara się nie reagować na zaczepki szwagra.
Zadzwoniłem do niej jeszcze wieczorem, żeby zapytać się, czy wszystko u mamy w porządku. Alicja powiedziała, że tak, że lekarza zaniepokoiły szmery w sercu i po prostu zatrzymał ją na obserwację. Kiedy zapytałem, czy nie posprzeczała się z Karolem, odpowiedziała, że prawie, bo znów zaczął gadać jakieś bzdury, ale ona się powstrzymała. Taka jest dzielna.
– Świetnie, kochanie – pochwaliłem Alicję. – Teraz spróbuj powstrzymać się jeszcze przez kilka kolejnych dni. Do mojego powrotu oboje, na zmianę z Karolem, musicie odwiedzać mamę. Ale na pewno dasz radę…
Po powrocie z zagranicznego szkolenia od razu pojechałem do mamy do szpitala. Na szczęście czuła się już dużo lepiej i następnego dnia miała wyjść do domu. Była w dobrym humorze, więc zapytałem, jak się sprawowały nasze „ancymonki”.
– Muszę przyznać, że nad wyraz dobrze, choć języki ich wyraźnie świerzbiły. Nawet się zaczęłam zastanawiać, czy nie powinnam częściej chodzić do szpitala. Może wtedy pogodziliby się całkiem.
– Mnie by wystarczyło, żeby zachowywali się chociaż trochę lepiej.
Przez pół roku nie dali znaku życia
Niestety, zaraz po powrocie mojej matki ze szpitala Karol i Alicja zaczęli ze sobą niemal wojnę na noże, jakby chcąc nadrobić stracony czas, w trakcie którego musieli proklamować rozejm. I o ile wcześniej ich kłótnie wybuchały zwykle po godzinie czy dwóch wspólnego przebywania, to teraz warczeli na siebie właściwie od razu, jak się zobaczyli. Mama oczywiście to ciężko przeżywała.
Nie widząc innego wyjścia, oświadczyłem mojej żonie, że aż do odwołania nie będzie żadnych rodzinnych spotkań. Prychnęła tylko pogardliwie i powiedziała:
– Jak sobie chcesz. Nie tęsknię za widokiem tego idioty.
Po dwóch miesiącach przymusowej separacji zadzwoniła do mnie przerażona mama, żądając, żebym do niej natychmiast przyjechał. Kiedy chciałem się wykręcić i powiedziałem, żeby zadzwoniła do Karola, ona mi odpowiedziała, że to właśnie o niego chodzi. Że stało się coś bardzo złego, ale to nie rozmowa na telefon. Zgodziłem się przyjechać i zatelefonowałem do żony, aby ją uprzedzić, że mogę być w domu później. Ponieważ nie odbierała, nagrałem informację na pocztę.
Ledwo przyjechałem, mama bez słowa pokazała mi list, który znalazła w domu po powrocie z długiego spaceru. Szybko przebiegłem wzrokiem jego treść. Karol przepraszał w nim, że inaczej nie mógł, prosił o wybaczenie, bo serce nie sługa. I dodawał jeszcze, że teraz to ja się zajmę mamą, bo będę miał więcej czasu.
– Ale o co tu chodzi? – zapytałem mamę, oddając jej list.
– Karol odszedł z kobietą.
– Jaką kobietą?! I jak to odszedł?!
– Spakował wszystkie swoje rzeczy i się wyprowadził.
– Ale po co?! Nie mógł ci powiedzieć, kim ona jest? I zwyczajnie się do niej wyprowadzić?
Mama spojrzała na mnie poważnie.
– Nie zastanowiło cię, synku, to zdanie, że teraz będziesz mieć więcej czasu, aby się mną zająć? – zapytała.
– Cały ten list mnie zastanawia… A dlaczego akurat to mnie miało szczególnie zastanowić? – wzruszyłem ramionami.
– Bo… bo ja myślę, że Karol odszedł z twoją Alicją.
– Co?! Żartuje sobie mama?! Przecież oni się nie znoszą!
– Wiesz, jak to mówią... kto się czubi, ten się lubi.
– Bzdura, zaraz zadzwonię do Ali! – wyjąłem z kieszeni komórkę.
Żona nie odebrała ani tym razem, ani później. A przez kolejny tydzień dzwoniłem do niej co najmniej dwadzieścia razy na dobę. Potem już przestałem dzwonić, bo jej telefon był wciąż wyłączony, a wiadomości ode mnie zapełniły skrzynkę pocztową.
Karol i Alicja przez bardzo długi czas nie dawali znaku życia. Dopiero pół roku później zawiadomili mnie SMS-em, że chcą rozpocząć procedurę rozwodową. Moja żona deklarowała przy tym wielkodusznie, że całą winę weźmie na siebie. Ja przeprowadziłem się do mamy, bo tym bardziej potrzebowała całodziennej pomocy. Zresztą nie tylko w tym względzie „zamieniłem się miejscami” z moim bratem. Podobnie jak on niegdyś, mam kiepskie zdanie o kobietach.
Czytaj także:
„Mogłam mieć każdego, a wybrałam nadzianego szowinistę. Nieważne, że byłam tylko dekoracją, liczyła się kasa”
„Chciałam zeswatać przyjaciółkę, ale najpierw postanowiłam sama przetestować faceta. I wpadłam jak śliwka w kompot”
„Ukochany wylądował na wózku i skończyła się nasza sielanka. Odtrącał mnie, bo nie chciał, żebym żyła z niepełnosprawnym”