„Chciałam zeswatać przyjaciółkę, ale najpierw postanowiłam sama przetestować faceta. I wpadłam jak śliwka w kompot”

para młodych ludzi gotuje na randce fot. Adobe Stock, BGStock72
„Wojtek idealnie nadawałby się dla Marzeny. Był miły, uczynny, spokojny i inteligentny. Niby dojrzały, ale o urodzie chłopca. Jak go tak zachwalałam, to spytała, czemu sama go sobie nie wezmę. No przecież to zupełnie nie mój typ! Ja tam wolę mięśniaków...”.
/ 15.03.2022 07:54
para młodych ludzi gotuje na randce fot. Adobe Stock, BGStock72

Nie mogłam wysłać Marzeny na randkę w ciemno z zupełnie obcym człowiekiem! Bo co, jeśli Wojtek okaże się idiotą? Albo psychopatą?!

Odkąd Wojtek zaczął pracować w naszej firmie, niemal wszystkie dziewczyny straciły dla niego głowę. Ma trzydzieści pięć lat, lecz urodę i urok młodego chłopaka. Jest miły, uczynny, spokojny, inteligentny. I najważniejsze – nie nosi obrączki. Któregoś dnia, zerkając na przystojnego kolegę, wpadłam na pewien pomysł… Wieczorem zadzwoniłam do swojej przyjaciółki i oznajmiłam:

– Marzenka, mam dla ciebie faceta!

– Naprawdę? – ucieszyła się. – Skąd go wytrzasnęłaś?

– To kolega z pracy. Uroczy, inteligentny i dokładnie w twoim typie.

– To znaczy?

– Dojrzały, świetny facet o urodzie chłopaka – oznajmiłam z triumfem. – Jest kulturalny, uczynny, wolny…

– To czemu ty go nie poderwiesz?

– Przecież wiesz, że mnie podobają się wysocy, umięśnieni i…

– I silni, wiem – Marzena zaśmiała się. – No dobra, ale czemu ten Wojtek, chodzący ideał, nie ma żony? Może to psychopata?

– Nic z tych rzeczy – uspokoiłam ją. – Widzę go codziennie w pracy.

– Niech ci będzie, może cuda się zdarzają – powiedziała Marzena.

– Ale co dalej? Jak ja go poznam?

– Spoko, mam pewien plan…

Zobaczymy, czy nie jest psychopatą

Mój plan był trochę bardziej zawiły, niż mogłoby się wydawać. Przede wszystkim postanowiłam sprawdzić, jaki naprawdę jest Wojtek, zanim wyślę swoją przyjaciółkę na randkę w ciemno… Niestety, nazajutrz obudziłam się z bólem głowy i lekkim katarem. Nie byłam w najlepszej formie do zabawy w swatkę, a jak na złość, od razu natknęłam się na Wojtka.

– Cześć, Beata… O, co tam? Źle się czujesz? – spytał z troską.

– Tak sobie – przyznałam. – Chyba coś mnie bierze.

– Polecam mocną i gorącą herbatę z hibiskusem – Wojtek poprowadził mnie do swojego biurka i wyjął z szuflady opakowanie. – Idź do siebie, a ja zaraz przyniosę ci herbatę.

„No proszę, kolejna zaleta – pomyślałam. – Troszczy się o innych!”. 

Chwilę później, po paru łykach aromatycznego napoju, do którego Wojtek dodał dwa plasterki cytryny, poczułam się znacznie lepiej.

– Pij, pij. Im więcej witamin, tym lepiej – powiedział kolega, przysiadając obok mnie na krześle.

– To fakt. Ja biorę multiwitaminę.

– Ale najlepsze są świeże warzywa i owoce – oznajmił. – Codziennie rano wypijam sok z selera. Muszę się wzmocnić przed joggingiem.

– Uprawiasz jogging o tej porze roku? – zdziwiłam się.

– Jasne! Pora roku nie ma tutaj znaczenia – Wojtek obdarzył mnie promiennym uśmiechem.

„Stan jamy ustnej – nieskazitelny! – odnotowałam w umyśle. – Uzębienie jak z reklamy!”.

– Wiesz co, gdybyś po południu poczuła się lepiej, to może wpadłabyś do mnie na sok z selera? – zaproponował Wojtek nieoczekiwanie. – Dałbym ci od razu książkę z przepisami na domowe koktaile wzmacniające. Proste i skuteczne.

Ha! Właśnie na to czekałam! Umówiliśmy się na wieczór.

Podczas przerwy obiadowej zadzwoniłam do przyjaciółki.

– Mam dobrą wiadomość! – oznajmiłam scenicznym szeptem. – Wojtek lubi zdrowy tryb życia. I raczej nie jest psychopatą.

– Zdrowy tryb życia? – zainteresowała się Marzena. – A co to znaczy?

– Uprawia jogging, zdrowo się odżywia i codziennie wypija sok z selera.

– Wszystko pięknie, ale czy to nie jest jakiś narcyz? No wiesz – facet zakochany w sobie, dla którego najważniejsza na świecie jest kondycja…

– Nie czepiaj się, Wojtek po prostu dba o siebie – stwierdziłam. – To chyba dobrze, nie?

Tak naprawdę, trochę podzielałam obawy Marzeny. Ja sama nie chciałabym związać się z facetem, który wciąż miksuje jakieś warzywa i owoce, naciera się kremami i przed lustrem sprawdza, czy aby nie utył. No, trzeba się temu przyjrzeć bliżej...

– Poświęcę się dla ciebie i spotkam się z nim dzisiaj – obiecałam przyjaciółce. – I nawet wypiję sok z selera, choć pewnie jest ohydny.

W końcu wyznałam mu prawdę

Mieszkanie Wojtka jest dość blisko osiedla, na którym mieszkam. Idąc tam, kupiłam butelkę czerwonego wina i spory kawałek szarlotki… Kuchnia połączona z salonem lśniła czystością. Pan domu posadził mnie na kanapie i spytał, czy mam ochotę na sok z selera. Wolałabym, aby otworzył wino, które przyniosłam, ale ugryzłam się w język i powiedziałam, że chętnie spróbuję soku. 

Zielonkawy płyn w wysokiej szklance wyglądał nieco dziwnie, ale smak miał zaskakująco dobry. Nagle Wojtek zbladł i popędził w stronę kuchni. 

– Co się stało? – zawołałam za nim i poczułam zapach spalenizny.

– Niestety, kolacja się przypaliła! – odpowiedział, zawzięcie mieszając drewnianą łopatką w garnku.

Podniosłam się z kanapy i weszłam do części kuchennej.

– Co to za pyszności? – spytałam, zerkając na czarne kulki, które przywarły do dna rondelka.

– Kotleciki z soczewicy – padła ponura odpowiedź. – Sos marchewkowy też się przypalił…

Rzeczywiście, w drugim garnku bulgotał sos o konsystencji błota. Wojtkowi udało się oderwać kotleciki od powierzchni patelni. Pochyliliśmy się nad nimi oboje i westchnęliśmy w tym samym momencie – przypominały kawałki węgla.

– Nie przejmuj się – powiedziałam. – Zaraz coś wymyślimy.

– Co proponujesz? – Wojtek spojrzał na mnie i uśmiechnął się, zapominając o kuchennej wpadce.

– Może najpierw otworzyłbyś wino – powiedziałam.

Kolacja wylądowała w śmieciach, my usiedliśmy z kieliszkami na kanapie.

– Mogłabym zrobić szybkie spaghetti carbonara – zaproponowałam.

Wojtkowi oczy rozbłysły.

– Świetnie! Przez ostatni miesiąc żywiłem się głównie kaszą i warzywami, i mam już trochę dość…

Po czym wyciągnął z szafki paczkę pełnoziarnistego makaronu.

– Brakuje jeszcze boczku, jajek, no i śmietany – oznajmiłam.

– Nie ma sprawy, już biegnę do sklepu – oświadczył Wojtek.

Kiedy drzwi się za nim zamknęły, wyjęłam komórkę.

– Jestem u NIEGO! – poinformowałam swoją przyjaciółkę.

– No i jak? – spytała Marzena.

– Wojtek nie jest psychopatą ani sztywniakiem! I zaraz ugotujemy razem spaghetti!

– Aha – powiedziała Marzena.

Jakoś nie wyczułam w jej głosie entuzjazmu, więc zaczęłam znowu wychwalać Wojtka.

– On ma bardzo fajne mieszkanie. I nawet słucha muzyki klasycznej! – zerknęłam na leżące na półce płyty. 

– To świetnie – odparła Marzena. – Ale coś mi się wydaje, że to nie jest facet dla mnie.

– Jak to? – zdziwiłam się.

Jesteś nim wyraźnie zauroczona. Może sama jeszcze o tym nie wiesz.

– Nie rozumiem, o co ci chodzi – zaprotestowałam. – Przyszłam tu specjalnie dla ciebie, a ty…

– Mną się nie przejmuj. Dziś kogoś poznałam i chyba coś z tego będzie. Miłego wieczoru, Beatko.

Rozłączyłam się oszołomiona i w tym momencie Wojtek wrócił ze sklepu. Postanowiłam wyznać mu prawdę.

– Jestem tu, bo… bo chciałam sprawdzić, czy nadawałbyś się dla mojej przyjaciółki – rzuciłam ze wstydem. – Ale to nieaktualne. Ona już kogoś ma.

– Czyli chciałaś mnie przetestować – stwierdził Wojtek.

– Coś w tym rodzaju.

– I jak, zdałem egzamin? – spytał, zaglądając mi w oczy.

– Tak – powiedziałam i nagle dotarło do mnie, że Marzena miała rację.

No cóż, Wojtek jest przystojny, miły, uczynny i świetnie całuje. Teraz już wiem, że nie oddam go nikomu!

Czytaj także:
„Co miesiąc przekazywał wielkie pieniądze prostytutce. Dopiero 6 miesięcy temu dowiedział się, że jest jego córką”
„Ukradli nam psa i sprzedali. Gdy go odnaleźliśmy, chcieliśmy go zabrać, ale okazało się, że należy do chorego chłopca”
„Matka sabotowała mój związek, bo Mirek nie wyglądał jak Adonis. Uważała, że stać mnie na coś więcej, niż ciepłe kluchy”

Redakcja poleca

REKLAMA