„Uwierzyłam dziewczynie, która udawała koleżankę wnuczki. Chciała wyłudzić pieniądze, ale w porę ją przejrzałam”

starsza kobieta fot. Adobe Stock, AntonioDiaz
„– Dziewczyna poczuła się zbyt pewnie i zaczęła zmyślać. Kiedy wspomniała, że Karolina niosła przez półtora kilometrów rannego psa, dotarło do mnie, że ona nigdy nie spotkała mojej wnuczki. Nie mogła wiedzieć, że Karolina miała potwornie silną alergię na psią sierść. O takich rzeczach nie pisze się przecież w internecie”.
/ 24.11.2023 13:15
starsza kobieta fot. Adobe Stock, AntonioDiaz

Kiedyś Karolinka bywała u mnie kilka razy w tygodniu. Pamiętam, że wtedy nawet trochę na to narzekałam, bo chciałam mieć więcej czasu wolnego. Ale od kiedy stała się nastolatką, a potem młodą kobietą, praktycznie nie miałam z nią kontaktu i to było dużo trudniejsze do udźwignięcia.

Cieszyłam się z wizyty wnuczki

Może dlatego, kiedy wreszcie znalazła te parę dni, żeby mnie odwiedzić, prawie skakałam z radości. Zaprowadziłam Gaję do znajomej i starannie odkurzyłam całe mieszkanie. Karolinka przyjechała późnym wieczorem.

– Pamiętasz, jak tutaj spałaś, jak byłaś mała? – zapytałam, pokazując dawny pokój jej taty. – Kupiłam nową pościel i zasłony. Podobają ci się?

– Fajne – pochwaliła. – O, wstawiłaś tu swoją kolekcję figurek – miała na myśli moje porcelanowe zwierzątka odziedziczone częściowo po babce i mamie. – Porobię im zdjęcia!

Miałam w domu wiele antyków, jeszcze po swoich dziadkach. Kolekcja ozdobnej porcelany była moją chlubą, ale praktycznie wszystko, co znajdowało się w moim mieszkaniu na trzecim piętrze przedwojennej kamienicy miało sporą wartość, nie tylko sentymentalną. Cieszyłam się, że Karolince podobają się moje bibeloty, w końcu kiedyś miała je odziedziczyć.

Mało ją znałam

Przez te cztery dni lepiej poznałam wnuczkę. Nie miałam pojęcia, gdzie uciekło dwadzieścia cztery lata jej życia. W jej życiu tyle się działo – praca w urzędzie, kolejni chłopcy, wolontariat. Wreszcie dowiedziałam się chociaż trochę, kim jest moja jedyna wnuczka.

– Jestem instagramerką – oznajmiła i przez moment wpadłam w panikę, że znowu coś o niej mi umknęło.

Nie znałam tego słowa, ale szybko mi uświadomiła, że publikuje dużo zdjęć na Instagramie, gdzie inni użytkownicy mogą je oglądać i zostawiać komentarze oraz „lajki” czyli dowody polubienia jej strony.

– Pokażę ci, babciu, co zamieszczam – zaprosiła mnie do swojego świata.

Podobały mi się te historyjki z jej życia. Krótki filmik spod gmachu urzędu, w którym pracowała, reportaż z prac ogrodowych w domu rodziców, no i oczywiście sporo zdjęć i nagrań wideo ze stadniny, w której była wolontariuszką, a w zamian mogła jeździć konno za darmo.

– Ale o rodzinie nic nie wstawiłaś. Dlaczego tak? – zauważyłam.

Karolina wzruszyła ramionami. Mieszkała z matką i ojczymem. Mój syn nie żył od wielu lat, a była synowa urodziła dwoje kolejnych dzieci/ Z dorosłą córką miała relacje poprawne, ale dość chłodne. Ze mną nie rozmawiała od piętnastu lat.

Kiedy Karolcia wyjechała, znowu odczułam samotność. Brakowało mi kontaktów z ludźmi, no i tęskniłam za moją jedyną krewną. Gdyby nie Karolina, nie miałabym już kompletnie nikogo na świecie.

Prawie zemdlałam

Któregoś wieczoru wracałam z kościoła, kiedy pod klatką zauważyłam skuloną postać. Na mój widok wstała z kucek i zobaczyłam, że to młoda dziewczyna.

– Pani Danusia? – zapytała miłym, choć zalęknionym głosem. – Jestem przyjaciółką Karoliny, czekałam na panią.

Poczułam, że serce mi się zatrzymuje. Prawie krzyknęłam na tę dziewczynę, co się dzieje i czy z Karoliną wszystko w porządku. Byłam naprawdę w szoku.

– Niezupełnie…– przełknęła nerwowo ślinę. – Wysłała mnie do pani. Mogę wejść? Musimy porozmawiać.

Przedstawiła się jako Ania i powiedziała, z czym przyszła. Kiedy mi powiedziała, o co chodzi, nie mogłam się otrząsnąć z szoku. Przecież to niemożliwe!

– Jak to aresztowana?! Moja wnuczka? To jakieś nieporozumienie! – powtarzałam, a Ania kiwała głową, że tak, to na pewno pomyłka i że Karolcię trzeba jak najszybciej wyciągnąć z aresztu.

Nie mogłam w to uwierzyć

Chodziło o to, że moja wnuczka była na jakiejś imprezie, na którą wpadła policja. Okazało się, że gospodarz mieszkania był znanym dilerem narkotyków, który w momencie nalotu zdążył ukryć kilka porcji nielegalnych substancji w różnych częściach mieszkania. Między innymi… w torebce mojej wnuczki.

– Ona nie miała z tym nic wspólnego! – zapewniała mnie Ania. – Tyle że policji i prokuratury to nie obchodzi. Zgarnęli ją razem z kilkoma innymi osobami. Dzwoniła do mamy, ale powiedziała jej, że to jej problem i że nie będzie wyciągać z więzienia córki kryminalistki.

To było podobne do mojej synowej. Zawsze traktowała Karolinę gorzej niż swoje młodsze dzieci. Dlaczego tak robiła, nie wiem, fakt, że tak było.

– Znalazłam dobrą adwokatkę – relacjonowała Ania. – Ale chce dostać zaliczkę, inaczej nie weźmie sprawy. 

Złapałam się za serce. Musiałam pomóc wnuczce za wszelką cenę! Biedactwo, nie mogła liczyć na własną matkę, jej ojciec nie żył… Zostałam jej tylko ja! No to co ja miałam niby zrobić?! Dałam Ani pieniądze na zaliczkę dla prawniczki i obiecałam, że w ciągu kilku dni zdobędę sumę potrzebną na wpłacenie kaucji, żeby wyciągnąć wnuczkę z aresztu.

Ponieważ Karolinie oczywiście odebrano w celi telefon, poprosiłam, żeby Ania przekazała jej, że wszystkim się zajmę i na pewno nie zostawię jej samej.

– Jeśli uda mi się z nią zobaczyć w areszcie, dam jej swój telefon, żeby do pani zadzwoniła – zapewniła mnie przyjaciółka wnuczki i odjechała.

To było dziwne

Zadzwoniła następnego dnia. Okazało się, że odbyła się sprawa o ustalenie kaucji za zamkniętymi drzwiami.

– Chcą stu tysięcy złotych… – głos Ani był pełen przygnębienia. – Rozmawiałam z Karoliną na korytarzu, ale nie pozwolili jej skorzystać z telefonu. Nagrała tylko krótką wiadomość dla pani. Moment, zaraz pani odtworzę.

Kilka sekund później usłyszałam zapłakany i jakby stłumiony głos wnuczki. Odbijał się echem w korytarzu, ktoś głośno rozmawiał obok niej, ale i tak usłyszałam jej słowa skierowane do mnie:

– Babciu, dziękuję ci za pomoc…Naprawdę nie mam z tym nic wspólnego, to koszmarna pomyłka! Ale nikt mi nie wierzy… – tu coś zakłóciło przekaz, ale zaraz głos popłynął ponownie. – …jedyna szansa… Nie chcę wracać do celi! Boję się, że mnie pobiją! Babciu, jeśli nie możesz mi pożyczyć tych pieniędzy, to chociaż przekaż Ani figurki, sprzedamy je kolekcjonerowi. Ja ci wszystko oddam, jak tylko mnie uniewinnią! Potem je odkupimy…

Znowu coś przerwało, ale usłyszałam słowa: „Nie wiem, jak to wytrzymam…” i przeraziłam się, że Karolina coś sobie zrobi. Bo to przecież więzienie! Kiedy Ania skończyła odtwarzać nagranie, poprosiłam, żeby jak najszybciej do mnie przyjechała.

Złapałam ją na kłamstwie

Miała daleko, bo Karolina mieszkała dwieście pięćdziesiąt kilometrów ode mnie, ale przyjechała z jakimś kolegą. Mieli ze sobą kartony i rolkę folii bąbelkowej. Podziękowałam dziewczynie za to, że nagrała wiadomość dla mnie od Karoliny.

– To moja jedyna przyjaciółka – szepnęła. – Poznałyśmy się w stajni, pracuję tam – dodała jakby nieco zawstydzona. – Szukałam dodatkowej pracy i Karola szukała mi czegoś w swoim urzędzie, ale mam za niskie kwalifikacje.

Głaszcząc moją suczkę Gaję, opowiadała jeszcze trochę innych historii. O tym, jak raz odwiedziła rodzinę przyjaciółki i zaprosili ją na ogrodowego grilla i jak razem ratowały psa potrąconego przez samochód.

– Psa? – podniosłam głowę, przerywając owijanie folią bąbelkową kolejnej cennej figurki z Miśni.

– Tak, ktoś go potrącił i zostawił przy drodze, a my zaniosłyśmy go do kliniki. Karolina jest niesamowita, niosła go przez półtora kilometra. To był taki mały pies, okazało się, że miał połamane łapy…

Wolnym ruchem odłożyłam figurkę, którą kolega Ani już układał w pudle. Nagle zrozumiałam, że dałam się podejść starą metodą „na wnuczka”. Ileż to razy słyszałam ostrzeżenia, żeby nie ufać takim „przyjaciołom”, którzy potrzebują szybko pieniędzy, żeby wydostać z kłopotów członka rodziny.

Przechytrzyłam tę oszustkę

Wyszłam do łazienki, zastanawiając się gorączkowo, co zrobić. W moim domu było dwoje obcych młodych ludzi o ewidentnie złych zamiarach. Miałam już pewność, że Ania nie była żadną przyjaciółką Karoliny, chociaż jej wiedza o życiu osobistym mojej wnuczki była imponująca. Przywołałam w pamięci nagranie, które mi puściła. Było kiepskiej jakości, głos domniemanej Karoliny był stłumiony. To mogła być każda kobieta.

Kiedy wróciłam, Ania zaklejała już pudło, a jej kolega stwierdził, że się zbierają.

– Zaczekajcie, mam w piwnicy jeszcze cały karton – powiedziałam i zobaczyłam, jak obojgu zaświeciły się oczy. – Chodźcie ze mną, mam tam jeszcze stary serwis Rosenthala – improwizowałam, a oni już byli przy drzwiach.

Kiedy weszliśmy do piwnicy, wskazałam na przeciwległą ścianę i kazałam im zdjąć pudło z najwyższej półki. O tym, że były tam tylko moje stare ubrania, mieli się przekonać, kiedy już było za późno, bo zatrzasnęłam za nimi drzwi i błyskawicznie założyłam kłódkę.

Wezwana policja wyprowadziła parkę w kajdankach. Wsadzono ich do radiowozu, a mnie sympatyczna policjantka poprosiła o złożenie zeznań.

Wszystko przez instagram

Oczywiście Karolinie nic nie było. Nie była w żadnym areszcie i nie znała żadnej Ani. W trakcie śledztwa okazało się, że ta Ania była jej fanką na Instagramie – obserwowała przez wiele miesięcy jej zdjęcia i układała sobie historię życia obcej osoby.

To z tych zdjęć wiedziała wszystko o stajni, w której jeździła i odbywała wolontariat Karolina, miała pojęcie, jak wygląda jej dom rodziny i gdzie pracowała. Między wierszami wyczytała też niechęć do rodziców i doszła do wniosku, że łatwo będzie manipulować jej babcią.

O tym, że miałam wyjątkowo cenną kolekcję antycznej porcelany także wiedziała od samej Karoliny. Wnuczka, w jak najlepszej wierze, zamieściła „reportaż” z mojego zbioru. Kiedy u mnie była, zrobiła każdej figurce profesjonalne zdjęcie i stworzyła album fotograficzny. Nie miałam pojęcia, że dodała także nasze wspólne zdjęcie z podpisem: „Moja ukochana Babcia”. To było miłe, ale i niebezpieczne, jak się okazało, bo sprytna oszustka dzięki tej fotce rozpoznała mnie pod klatką.

– A skąd wiedziała, gdzie mieszkam? – zapytałam policjantkę.

– Też ze zdjęć. Pani wnuczka pozowała na balkonie, widać tu budynek naprzeciwko i te wszystkie szyldy, widzi pani? Nietrudno było znaleźć pani kamienicę i po prostu na panią zaczekać.

Oczywiście byłam zła na Karolinę za jej nieostrożność, a przede wszystkim za publikowanie zdjęć moich przedmiotów oraz mnie samej bez pytania o zgodę.

– Naprawdę przepraszam, babciu… – kajała się. – Po prostu chciałam wrzucić coś oryginalnego… Nie tylko swoje fotki… A te figurki, no wyszedł mi z tego taki piękny album, ludziom strasznie się spodobały! Naprawdę…

Mamy nauczkę na całe życie

Nie umiem się na nią gniewać. Na szczęście, policji udało się odzyskać gotówkę, którą wyłudziła ode mnie „na adwokata” Ania czy jak się tak naprawdę nazywała ta cała piekielna oszustka. W sumie więc obeszło się bez strat, a obie mamy nauczkę na całe życie.

Ja – żeby nie być tak łatwowierną i nie ufać obcym, a Karolina – by nie eksponować całego swojego życia w mediach społecznościowych, bo to może być zwyczajnie groźne w skutkach.

Kiedy odpowiedziałam na wszystkie pytania policji, funkcjonariusze mieli do mnie tylko jedno, ostatnie:

– Pani Danuto, a jak się pani zorientowała, że to oszustka?

– Pies – odpowiedziałam krótko. – Dziewczyna poczuła się zbyt pewnie i zaczęła zmyślać. Kiedy wspomniała, że Karolina niosła przez półtora kilometrów rannego psa, dotarło do mnie, że ona nigdy nie spotkała mojej wnuczki. Nie mogła wiedzieć, że Karolina miała potwornie silną alergię na psią sierść. O takich rzeczach nie pisze się przecież w internecie.

Ale ja znałam moją wnuczkę. To dlatego przed jej przyjazdem odprowadziłam Gaję do znajomej i odkurzyłam całe mieszkanie.
Karolina nie mogłaby nawet oddychać przy psie, a co dopiero go nieść.
Oszustkę poniosło, pewnie dlatego, że zobaczyła u mnie w domu psa i chciała, bym obdarzyła ją większym zaufaniem.

No cóż, może i ona czegoś się nauczyła z tej całej afery? Żeby nie próbować okradać staruszek w ich własnych domach? Nie ufać starszym paniom, które zapraszają ją do piwnicy? Przyznaję, że jestem dumna z mojego podstępu i tego, że ujęłam parę oszustów.

Policjanci też mi gratulowali sprytu. Oraz wkładu w ich wiedzę na temat metod oszustwa „na wnuczka”. Podobno przestępcy co miesiąc wymyślają nowe scenariusze tego schematu. „Na policjanta”, „na domokrążcę”, „na pracownika sanepidu” i masę innych. Dlatego zawsze warto być zdrowo nieufnym. A już na pewno nigdy nikomu nie przekazywać pieniędzy ani drogich przedmiotów! 

Czytaj także: „Wierzyłam w bezinteresowną pomoc obcej kobiety. Okazało się, że to oszustka, kradnąca pieniądze chorym dzieciom”
„Przez 20 lat byłem wierny żonie. Gdy ją zdradziłem, okazało się, że ona wcale nie była lepsza. Miała swój powód”
„Córka zamieszkała w moim domu, a mnie wysłała do kawalerki. Mam na starość przyzwyczajać się do ciasnych przestrzeni”

Redakcja poleca

REKLAMA