„Przez 20 lat byłem wierny żonie. Gdy ją zdradziłem, okazało się, że ona wcale nie była lepsza. Miała swój powód”

zmartwiony mężczyzna fot. Adobe Stock, Prostock-studio
„Jednego byłem pewien, Alina na pewno próbowała mnie wrobić w to dziecko. Druga sprawa bardziej spędzała mi sen z powiek. Jeśli nie mogę mieć dzieci, to czyje jest dziecko, które wychowuję? Musiałem to wyjaśnić z Magdą jak najszybciej”.
/ 09.11.2023 10:29
zmartwiony mężczyzna fot. Adobe Stock, Prostock-studio

Każdy facet ma od razu większe ego, gdy zwróci na niego uwagę atrakcyjna kobieta. Ja się tak poczułem pewnego dnia, gdy zaczęła mnie podrywać moja asystentka.

Uwiodła mnie

– Co tu jeszcze robisz? – spytałem w piątkowy wieczór, kiedy wszyscy już powinni być w domu łącznie ze mną.

– Nie wiedziałam, czy mogę wyjść. Widziałam, że u pana w gabinecie wciąż się pali światło. Myślałam, że będę jeszcze potrzebna – powiedziała, uśmiechając się przy tym trochę kokieteryjnie.

I chyba ten jeden uśmiech zaważył, bo złapałem się na niego jak na lep.

Anita była dobrym pracownikiem, dlatego kilka tygodni później towarzyszyła mi na wyjeździe służbowym. Wieczorem zaprosiłem ją na kolację. Rozmawiało nam się bardzo dobrze i szybko przekroczyliśmy granicę szef-podwładna. Nawet nie wiem, kiedy wylądowaliśmy w jej pokoju. Pamiętam tylko, że niespecjalnie się opierałem.

Rano miałem podwójnego kaca, a ten moralny był o wiele większy. Patrzyłem w lustro i zastanawiałem się, jak mogłem to zrobić. Miałem ogromne wyrzuty sumienia. Kocham żonę i nie zdradziłem jej przez całe 20 lat naszego małżeństwa. Chciałem o tym, jak najszybciej zapomnieć.

Gdy wracaliśmy, powiedziałem Anicie, że to jednorazowa sprawa i żeby na nic więcej nie liczyła. O dziwo, przyjęła to ze spokojem.

– Jasne, było miło. A co działo się w Warszawie, zostaje w Warszawie – roześmiała się.

A ja zastanawiałem się, czy mówi poważnie, czy żartuje. Czułem dziwny niepokój.

Powiedziała, że jest w ciąży

Minęły dwa miesiące i faktycznie nie wracaliśmy do tematu. Aż do pewnego popołudnia. Anita przyszła do mnie z jakąś teczką.

– Wszystko już chyba podpisałem dzisiaj – powiedziałem.

– Jest jeszcze jedna pilna sprawa – uśmiechnęła się i wręczyła mi teczkę.

Otworzyłem i zamarłem.

– Co to ma być? – spytałem.

– Jak to co? Nasze dziecko.

– To niemożliwe – nie dopuszczałem do siebie tej rewelacji. – Mówiłaś, że bierzesz tabletki i nie musimy uważać.

– Wiesz, czasem organizm zawodzi... zwłaszcza po alkoholu. A może zapomniałam ją wtedy wziąć? – powiedziała z jakąś dziwną satysfakcją.

Czułam, jak właśnie skoczyło mi ciśnienie. Jeszcze chwila i dostanę zawału. Sięgnąłem po szklankę wody i wypiłem ją jednym haustem.

– Jesteś pewna? – spytałem.

– Tak. I na pewno ty jesteś ojcem.

– Zastanowię się, co z tym zrobić – powiedziałem chłodno. – Idź już.

– Ale jak to...? – zaczęła.

– Wrócimy do tej rozmowy. Proszę, idź już stąd.

Potrzebowałem porady

Wyszła, trzaskając drzwiami, a ja zostałem ze swoimi myślami. Jeśli Magda się dowie, moje małżeństwo rozleci się z hukiem. Chwyciłem za telefon i zadzwoniłem do brata. Musiałem z kimś pogadać, żeby nie zwariować. Opowiedziałem mu całą sytuację.

– Na moje oko, to ta panienka cię wrabia – powiedział szczerze. – Pomyśl, przecież jej się to opłaci. Dziecko bogatego biznesmena. Ustawi się do końca życia.

– Ona nie jest taka – próbowałem bronić Aliny.

– Serio? A jak dobrze ją znasz? – zakpił.

– W sumie mało, ale nie może być tak wyrachowana.

– Za bardzo ufasz ludziom, Michał. Za bardzo.

– To co ja mam teraz zrobić? Pomóż mi.

– Idź do jakiegoś zaufanego lekarza. – powiedział.

– Ale po co? – nie rozumiałem, do czego zmierza.

– Jak to po co? Niech ci wystawi papierek, że masz problemy zdrowotne i nijak nie możesz już być ojcem.

– Myślisz, że to wystarczy?

– Nie wiem, ale to zawsze jakiś pomysł. – powiedział na koniec.

Też miałem swój dowód 

Tak też zrobiłem. Miałem w kręgu znajomych kolegę, który wisiał mi przysługę. Umówiłem się z nim na drugi dzień. Nie owijałem w bawełnę. Powiedziałem, jak wygląda sytuacja.

– Stary, nie ma sprawy. Będziesz miał swój papierek, ale może przy okazji cię przebadam, co? – zapytał.

– Po co?

– Masz już swoje latka, więc lepiej trzymać rękę na pulsie. Zrobimy komplet badań, żebyś wiedział, że wszystko jest w porządku – powiedział.

– W sumie masz rację. Niech będzie – przytaknąłem.

Kolejnego dnia ze zbolałą miną przekazałem Anicie złe wieści.

– Jaja sobie robisz? – niemal krzyknęła.

Nie wierzyła w ani jedno moje słowo.

– Niestety, to prawda. Nie ma szans, żebym był ojcem twojego dziecka – powiedziałem.

Jakoś to kłamstwo wyjątkowo gładko przeszło mi przez usta. Anita się rozpłakała. A ja w tym momencie zrozumiałem jeszcze jedną rzecz, że ona może nie odpuścić.

To było cios

Kolejne dni mijały w spokoju, aż zadzwonił Piotrek, lekarz od lewego zaświadczenia.

– Co tam, stary? – spytałem od razu.

– Słuchaj, nie wiem, jak ci to powiedzieć... – zaczął niepewnie.

– Co? – zdębiałem, bo nie wiedziałem, do czego zmierza.

– Mam twoje wyniki i...

– No co? Umieram? – zażartowałem.

– Nie. Michał, ty jesteś bezpłodny – powiedział. – Przykro mi.

Nie wiedziałem, co powiedzieć. Rozłączyłem się. A potem w mojej głowie rozszalały się myśli. Jednego byłem pewien, Alina na pewno próbowała mnie wrobić w to dziecko. Druga sprawa bardziej spędzała mi sen z powiek. Jeśli nie mogę mieć dzieci, to czyje dziecko wychowuję? Musiałem to wyjaśnić z Magdą jak najszybciej.

Miałem mętlik w głowie

Wróciłem do domu i zrobiłem sobie drinka. Kompletnie nie wiedziałem, jak zacząć ten temat. A może to jednak nieprawda? Biłem się z myślami. Usiadłem na kanapie i wróciłem wspomnieniami do czasów naszej młodości. Byliśmy tak szaleńczo zakochani i chcieliśmy mieć gromadkę dzieci.

Przez kilka pierwszych lata Magdzie nie udawało się zajść w ciążę i oboje czuliśmy coraz większą presję. Dopiero po kolejnych dwóch czy trzech zobaczyła na teście ciążowym upragnione dwie kreski. Pamiętałem, jak płakałem ze szczęścia, bo spełniało się nasze największe marzenie. Magda zrobiła mi taki prezent na rocznicę ślubu.

Nagle z rozmyślań wyrwał mnie odgłos zamykanych drzwi.

– Już jesteś? –  spytała żona, dając mi czułego buziaka.

– Jak widać – powiedziałem dość oschle.

– O, widzę, że coś nie masz humoru.

– A jak mam mieć, jak się właśnie dowiedziałem, że moja żona mnie zdradziła, a syn nie jest mój?

Zaskoczyłem ją. Zamarła.

– Skąd wiesz? – spuściła głowę.

–  Zrobiłem badania. Jak mogłaś? – niemal krzyknąłem.

–  Chciałam ratować nasze małżeństwo –  rozpłakała się. – Wiedziałam, że coś jest nie tak. Nie chciałeś się badać, bo to poniżej twojej męskiej godności, a ja miałam dobre wyniki.

–  Czyje to dziecko?

–  Pamiętasz jak pojechałam na szkolenie do Poznania? Przespałam się wtedy z jednym facetem z centrali tylko dlatego, że była szansa, że mnie zapłodni. Tak po prostu.

Roześmiałem się gorzko.

– Serio?

– Nie będę ci się tłumaczyć. To było 9 lat temu. A dzięki temu mamy upragnionego syna –  powiedziała.

– Chyba ty masz... – szepnąłem i opadłem na kanapę.

Rozczulił mnie

Nagle kolejny raz usłyszałem odgłos zamykanych drzwi. To Maciek wpadł jak tajfun prosto do salonu.

– Tato, tato patrz – krzyczał i wciskał mi w ręce jakiś świstek.

– Co to jest? – zapytałem.

– To ja i ty. Mieliśmy dzisiaj narysować najlepszego przyjaciela. A moim jesteś ty, tatusiu – powiedział mały.

Przytuliłem go, a po policzku ciekły mi łzy. Żona patrzyła na nas i też płakała.

– Ej, czemu się tak mażecie? – spytał Maciek, patrząc na nas z niepokojem.

– To ze szczęścia, synku. Ze szczęścia, że cię mamy –  powiedziałem.

I już wiedziałem. Nie mogłem zniszczyć tego, co razem zbudowaliśmy. Zbyt mocno kochałem swoją rodzinę.

Czytaj także:„Na widok szefa trzęsłam się z nerwów i bałam się o swoją pracę. Jeden moment w służbowym kantorku wiele zmienił”
„Nie zabrałem żony na męski wypad, bo nie wozi się drewna do lasu. Wściekła się i teraz nie mam, do czego wracać” „Byłem głupi, że wsiadłem za kierownicę po alkoholu. Myślałem, że nic się nie stanie, a los wydał na mnie wyrok”

 

Redakcja poleca

REKLAMA