„Uwielbiałem swoją żonę, ale stała na drodze do spełnienia mojego marzenia. Podjąłem decyzję, której nie pożałowałem”

Smutna para w średnim wieku fot. iStock by Getty Images, Milos Dimic
„Pomyślałem sobie z zachwytem – rany, tak bardzo ją kocham. Ale nawet tak wielkie uczucie nie mogło zmienić tego, że potrzebowałem pójść swoją ścieżką. Chociaż rozstanie sprawiało mi ogromny ból, nie miałem innego wyboru”.
/ 12.01.2025 08:30
Smutna para w średnim wieku fot. iStock by Getty Images, Milos Dimic

Lidkę poznałem na wyjeździe. Razem z przyjaciółmi wędrowaliśmy górskimi ścieżkami i któregoś dnia, kiedy robiło się już ciemno, zauważyliśmy w oddali małe ognisko. Siedziało tam kilka osób, a wśród nich gość w kowbojskim kapeluszu i z długimi włosami przygrywał coś na gitarze. Od pierwszej chwili nie mogłem oderwać wzroku od jednej z dziewczyn – miała czarne jak heban włosy aż do pasa i długą sukienkę, sięgającą ziemi. Kiedy zaczęła śpiewać, jej potężny, idealnie czysty głos zrobił na mnie ogromne wrażenie.

– Hej, możemy się do was dosiąść? – zapytałem niepewnie.

Zrobiła na mnie wrażenie

Chłopak trzymający gitarę pokiwał głową. Tomasz, mój przyjaciel, wyciągnął z plecaka trunki – flaszkę wódki i kilka piw. Kolejne butelki krążyły między nami, gdy siedzieliśmy przy trzaskającym ognisku. Dowiedzieliśmy się, że poznani przez nas ludzie są studentami z Krakowa. Dziewczyna, która szczególnie przykuła moją uwagę, była studentką akademii muzycznej.

– A ty czym się zajmujesz? – zagadnęła.

– Możesz uznać to za strasznie nudne, ale studiuję ekonomię – odpowiedziałem szczerze.

Sposób w jaki na mnie popatrzyła, sprawił, że myślałem, że właśnie przekreśliła naszą relację. Ale następnego dnia rano, gdy przygotowywaliśmy się do kontynuowania trasy, zobaczyłem Lidię stojącą z trekkingowym plecakiem na plecach.

Mogę iść z wami?

Zaskoczyła mnie ta propozycja, ale oczywiście się zgodziłem. Powstrzymałem się od pytań o powód. Wolałem wierzyć, że kieruje nią zainteresowanie mną. Spontaniczność i luz – to były cechy charakterystyczne dla Lidii. Przekonałem się o tym po kilku dniach, gdy niespodziewanie w środku nocy wczołgała się do mojego namiotu.

– Pragniesz mnie? – wyszeptała.

Było nam razem dobrze

Ten romans różnił się od typowych wakacyjnych miłostek. Widywaliśmy się regularnie przez cały rok, wykorzystując każdy weekend i wolne dni. Po ukończeniu studiów rozpocząłem pracę w Krakowie, podczas gdy Lidka wciąż się uczyła i występowała wieczorami w małych knajpkach. Wynajęliśmy skromne mieszkanko na Kazimierzu. Początki były tak skromne, że pierwszy wspólny posiłek jedliśmy siedząc na podłodze – nie mieliśmy wtedy nawet podstawowych mebli.

– Marku, muszę być z tobą szczera. Nie planuję macierzyństwa. I nie chodzi o to, że za rok czy pięć moje podejście się odmieni. To jedno z moich najsilniejszych przekonań. Jeżeli chcesz być moim partnerem, musisz to uszanować...

Rany, kompletnie mnie ta informacja zaskoczyła. W ogóle wtedy nie myślałem o posiadaniu dzieci – przecież byłem jeszcze za młody na ojcostwo, a nasz związek dopiero się rozwijał. No dobra, przyznaję, że wcześniej nie zaprzątałem sobie tym specjalnie głowy, chociaż czasem gdzieś tam w głębi duszy rozmyślałem o tym, jak to będzie mieć własną rodzinę – żonę, dzieciaki, a na starość może i wnuki kręcące się po domu. Stwierdziłem jednak, że na razie nie ma co się tym przejmować. Pewnie z czasem Lidka zmieni zdanie w tej sprawie.

Minęły trzy lata i zdecydowałem się oświadczyć Lidce.

– Mareczku, pamiętasz naszą rozmowę o dzieciach? Nadal mam takie samo zdanie w tej sprawie. Zastanów się porządnie, czy naprawdę chcesz spędzić życie z kobietą, która nie planuje zostać matką.

Potwierdziłem, że nie zapomniałem tamtej wymiany zdań i wszystko mi się układa w głowie. Poprosiłem ją jednak o szersze wyjaśnienie. I właśnie wtedy, pierwszy raz w życiu, Lidka zaczęła opowiadać o latach, gdy była małą dziewczynką.

Nigdy nie chciała być matką

– Na pierwszy rzut oka wyglądaliśmy jak normalna rodzina. Ojciec pracował, matka ogarniała dom, a my z siostrą rosłyśmy jak na drożdżach. Ale w środku było zimno – brakowało nam prawdziwej, rodzinnej atmosfery. Ojciec kompletnie nie interesował się ani mamą, ani nami. Ja i moja siostra byłyśmy dla niego tylko źródłem irytacji. W te rzadkie momenty, kiedy już się pokazał w domu, robiłyśmy wszystko, żeby zejść mu z oczu. Co prawda nigdy nas nie uderzył, ale jego spojrzenie i słowa mówiły same za siebie – nie kochał nas tak, jak ojciec powinien kochać swoje dzieci. No a mama... – przerwała, pogrążając się w zadumie.

Za moment znów podjęła swoją historię.

– Moja mama wyszła za mąż będąc bardzo młoda, spodziewała się już wtedy mojej siostry Kaliny. Chciała zostać tancerką, ale to się nie udało, więc to nas obwiniała za swoje zmarnowane życie. Codziennie po południu wychodziła gdzieś i nie było jej do rana. Przychodziła totalnie zalana, w porwanych rajstopach i od razu szła do łóżka. Z siostrą same musiałyśmy szykować sobie jedzenie przed szkołą. W południe jadłyśmy tylko kanapki. Nikt nie pokazał nam, jak być dobrym opiekunem, jak właściwie zajmować się dziećmi. Kiedy Kalina skończyła dwadzieścia lat, urodziła synka. Niestety po dwóch latach maluszek wylądował w placówce opiekuńczej. Przekonałam siostrę, by oddała prawa rodzicielskie. Dzięki temu dziecko dostało szansę na lepsze jutro. Zgodziła się ze mną. Teraz Paweł żyje w Łodzi razem z przybranym rodzeństwem – opowiedziała Lidia i przestała mówić.

Po krótkiej chwili spojrzała w moją stronę i zapytała:

– Teraz widzisz, dlaczego nie chcę mieć dzieci? Czy wreszcie to rozumiesz?

Przytaknąłem, mówiąc że tak, pojmuję jej punkt widzenia. Jednak w głębi serca wciąż łudziłem się, że Lidia pewnego dnia przyjmie inną postawę. Wierzyłem, że to tylko kwestia czasu, zanim będzie gotowa zostać matką.

Oszukiwałem ją i samego siebie

Temat dziecka wróciła po dwunastu latach. Moja żona dobijała już do trzydziestki ósemki. Wiedziałem, że jeśli teraz tego nie przedyskutujemy, zaraz będzie na to za późno.

– Kochanie, wiem, że dawałem ci słowo, jednak... – rozpocząłem rozmowę przy kolacji.

Moja żona jakimś cudem od razu wiedziała, co chcę jej powiedzieć.

– Kochanie, nic się nie zmieniło w tej sprawie. Dokładnie wiem, na czym mi zależy. A właściwie – czego zdecydowanie nie chcę. Rozumiem jednak, że możesz potrzebować dziecka do pełni szczęścia. Nie będę cię zmuszać, żebyś ze mną został. Każdy z nas ma prawo do szczęśliwego życia.

Uspokoiłem Lidię, zapewniając, że rozumiem sytuację i po prostu chciałem mieć pewność co do jej stanowiska. Wyraziłem zadowolenie z jej decyzji, mimo że w głębi duszy czułem co innego. Następna dekada upłynęła mi na rozmyślaniu o złożonej przez nią propozycji. W międzyczasie wszyscy moi przyjaciele zostali rodzicami. Ich dzieci traktowały mnie jak najfajniejszego wujka. Uwielbiałem spędzać z maluchami czas – grać w piłkę, bawić się i robić różne głupoty.

– Słuchaj, Mareczku, naprawdę szkoda, że nie masz dzieci. Byłbyś wspaniałym ojcem – to zdanie ciągle powtarzały żony moich kumpli.

Na takie uwagi zawsze odpowiadałem z uśmiechem, że przecież świat potrzebuje też fajnych wujków. Na moje pięćdziesiąte urodziny Lidia wyprawiła mi ekstra przyjęcie. Z całą ekipą porządnie się wtedy nabalowaliśmy. W końcu wykończyłem się tak, że zasnąłem przy barze.

Obudziłem się wczesnym rankiem. W fotelu siedziała moja najdroższa Lidia. Na jej widok zaparło mi dech. Bujna, hebanowa czupryna spływała falami na barki, wciąż bez śladu siwizny. Obcisła suknia na cienkich ramiączkach eksponowała jej wysportowane, opalone ramiona. Pomyślałem z zachwytem: rany, ale ja ją kocham. Jednak pomimo tych uczuć, coś mi mówiło, że nadchodzi moment zmian. Z bólem w sercu wiedziałem, że muszę rozpocząć nowy rozdział.

Zrozumiała mnie bez słów

Lata minęły w zawrotnym tempie. Zrozumiałem, że jeśli chcę założyć rodzinę i być obecnym w życiu swoich dzieci, a także widzieć, jak dorastają i stają się dojrzałymi osobami, to nie mogę dłużej zwlekać. W tej właśnie chwili uświadomiłem sobie z całą jasnością, że najbardziej na świecie pragnę zostać ojcem.

Poczułem dotyk jej dłoni, gdy podeszła i lekko dotknęła mojego ramienia. Spojrzeliśmy sobie w oczy. Do dziś nie wiem, jak ona to robiła, że zawsze umiała wyczuć moje myśli.

– Kochany, w pełni to rozumiem. Wiem, że nie masz innego wyjścia. Pamiętaj jednak, że będę cię kochać do końca życia. A gdybyś potrzebował pomocy, jestem tu dla ciebie, wystarczy tylko słowo – powiedziała Lidia.

Po pół roku sąd zatwierdził nasz rozwód. Wszyscy wokół byli w szoku. Kumpel zapytał mnie kiedyś:

– Człowieku, przecież byliście dla siebie stworzeni! Dlaczego to zrobiłeś? Jaki był powód?

– Popatrz na swoją rodzinę – masz wspaniałe dzieci. Sam wiesz dobrze, że zawsze chciałem mieć takie samo szczęście, no nie?

Kiwnął głową, zachowując milczenie. Widać było, że zrozumiał przekaz.

Milena i ja poznaliśmy się przez portal randkowy. Napisała do mnie pierwsza, mówiąc: „Mam problem z zaufaniem innym, ale chcę dać temu szansę”. Umówiliśmy się na pierwsze spotkanie.

– Od razu stawiam sprawę jasno – szukam poważnego związku, a nie przygód na jedną noc. Mówię to teraz, żeby nikt nie tracił czasu. Więc jak będzie, kontynuujemy czy kończymy? – zapytała na samym początku spotkania.

Zostałem z nią. Powiedziałem, że też szukam czegoś takiego. Opowiedziała mi swoją historię. Na studiach straciła głowę dla faceta, którego później poślubiła. Z czasem okazało się, że jej wyśniony partner to zwykły drań – zdradzał ją i bił.

– To był wielki błąd, że nie odeszłam po pierwszym razie, gdy mnie uderzył. Strasznie żałuję, że męczyłam się z nim jeszcze przez pięć lat. Rozwód wzięłam dopiero dwa lata temu. W wieku trzydziestu sześciu lat chcę zacząć życie na nowo.

Szukałem drugiej szansy

Opowiedziałem jej, że rozstanie z Lidką przebiegło całkiem spokojnie, chociaż związek nam się nie układał. Dodałem też, że liczę na kolejną szansę w miłości. Zaczęliśmy się widywać z Mileną, najpierw raz, potem drugi i następny. Wszyscy wokół mnie – rodzina i przyjaciele – polubili ją od razu.

Trzymaj się jej – poradziła mi Lidka, której oczywiście opowiedziałem o tej sytuacji.

Wiem, że przyszła w dniu naszego ślubu. Stała w holu z wielkim kapeluszem na głowie, a nikt nie potrafił jej rozpoznać. W momencie przysięgi małżeńskiej moje serce mocniej biło dla Lidii niż dla Mileny. Do tej drugiej czułem głównie sympatię i respekt, lubiłem spędzać z nią czas. Wszystko zmieniło się po roku, gdy przyszedł na świat nasz mały Maks.

Pierwszy raz, kiedy trzymałem go w ramionach, nie mogłem powstrzymać łez wzruszenia. Nareszcie nadszedł ten moment – trzymałem swojego synka na rękach. Szepnąłem mu wtedy, że tyle na niego czekałem. W tym momencie zrozumiałem, że moje dwa największe skarby są teraz ze mną w tym pomieszczeniu. Po chwili siedząc w wygodnym fotelu, przytulałem małego, a moja Milena leżała, nabierając sił.

W pewnej chwili poczułem, że telefon mi wibruje. Sprawdziłem – to SMS od Lidii. Dopytywała co się dzieje, bo wcześniej dałem jej znać, że ruszamy do szpitala na poród. Dopiero wtedy dotarło do mnie, że od dawna nawet przez myśl mi nie przeszła. Wysłałem jej krótką odpowiedź: „Wszystko dobrze, chłopczyk zdrowy, mama ma się świetnie”.

Dziś wieczorem w końcu zamknąłem za sobą pewien rozdział – definitywnie zakończyłem to, co przez długi czas wiązało mnie z Lidką. To, co powiedziałem Milenie na pierwszym spotkaniu, wreszcie stało się prawdą – nasza relacja z Lidką to już tylko zwykła znajomość. Zebrałem się na odwagę i zaprosiłem ją do swojego domu. Poznała Milenę i mojego małego synka. Po wspólnym posiłku odprowadzałem ją do samochodu.

Zrobiłeś dobrze. Zobaczyłam dzisiaj faceta, który naprawdę znalazł swoje szczęście i spełnienie. Przy mnie nigdy nie byłbyś w takim miejscu – powiedziała przed odjazdem.

Marek, 52 lata

Czytaj także:
„Gdy oświadczyłam, że nie chcę mieć dziecka, mąż uznał, że mnie nie potrzebuje. Zmienianie pampersów to nie moja bajka”
„Szalałam z dziećmi na stoku, a mąż w naszym łóżku z kochanką. Ta jazda bez trzymanki okazała się dla niego kosztowna”
„Mąż był w wiecznej delegacji, a syna pomagał mi wychowywać szwagier. Nikt nie wierzył, że nie mamy romansu”

Redakcja poleca

REKLAMA