„Szalałam z dziećmi na stoku, a mąż w naszym łóżku z kochanką. Ta jazda bez trzymanki okazała się dla niego kosztowna”

kobieta fot. iStock by Getty Images, Jacob Kupferman
„Przez cały wieczór chodziłam po mieszkaniu jak duch, starając się, żeby dzieci niczego nie zauważyły. Marek miał wrócić późno. Wszedł do domu z uśmiechem, który do tej pory uważałam za oznakę zmęczenia”.
/ 09.01.2025 18:30
kobieta fot. iStock by Getty Images, Jacob Kupferman

Mówią, że szczęście w rodzinie to kwestia decyzji – codziennego wyboru, by kochać się i wspierać. Zawsze wierzyłam, że tak jest w moim małżeństwie. Miałam Marka – przystojnego, ambitnego męża, który dzień i noc spędzał w pracy, tłumacząc się kolejnymi projektami. I nasze dzieci: dwunastoletniego Adasia, który teraz wkraczał w wiek buntu, i ośmioletnią Zosię, marzycielkę, której największym pragnieniem było mieć konia. Wydawało się, że jesteśmy normalną rodziną – kłócącą się o bałagan w kuchni, planującą wakacje w górach.

Coś było nie tak

Marek od jakiegoś czasu stał się bardziej zdystansowany. Nawet dzieci zauważyły, że coraz rzadziej bywał w domu.

Ferie w górach miały być chwilą oddechu. Zapakowałam dzieci i ruszyliśmy w śnieżny raj. Byliśmy sami, bo Marek nie mógł wyrwać się z biura. W zimowej scenerii próbowałam nie myśleć o tym, dlaczego nasza bliskość tak osłabła.

Kiedy wróciliśmy, postanowiłam uporządkować mieszkanie, a podczas sprzątania odkryłam prawdę, która zmieniła moje życie. Wcisnęłam rękę za kanapę, szukając lalki mojej córki, a zamiast niej wyciągnęłam telefon. Marek musiał go zgubić.

Na ekranie czekały wiadomości od Ani. Nie musiałam ich długo czytać, żeby zrozumieć. Wystarczyły dwa zdania: „Już tęsknię, kiedy znów się zobaczymy?” oraz zdjęcie – zrobione w naszym łóżku, pod naszą pościelą. Moje serce stanęło, a potem eksplodowało. Złość i żal przepełniły mnie, zmieniając wszystko. Marek zdradził mnie. W moim własnym domu.

Miał kochankę

Przez cały wieczór chodziłam po mieszkaniu jak duch, starając się, żeby dzieci niczego nie zauważyły. Adaś oglądał telewizję, a Zosia bawiła się swoimi figurkami koników. Marek miał wrócić późno. Na dźwięk klucza w zamku poczułam napięcie w moim ciele. Wszedł do domu z uśmiechem, który do tej pory uważałam za oznakę zmęczenia.

– Cześć, kochanie. Jak ferie? – zapytał, całując mnie w policzek.

Zamarłam, czując, jak całe ciało mówi: „powiedz mu, wyrzuć to z siebie”. Ale jeszcze nie teraz. Wzięłam głęboki oddech.

– Dobrze – odpowiedziałam spokojnie. – Dzieci świetnie się bawiły.

Usiadł przy stole w kuchni, rozpiął krawat i zaczął grzebać w swoim służbowym telefonie. Wiedziałam, że tego drugiego telefonu wciąż mu brakuje, ale się nie odezwał.

Zaczęłam przygotowywać kolację, starając się wyglądać na spokojną. Tylko moje dłonie zdradzały, jak wiele wysiłku mnie to kosztowało. W głowie jednak już tworzył się plan.

Chciałam się zemścić

„Nie, to byłoby za łatwe” – myślałam, wyobrażając sobie scenę, w której rzucam mu telefon na stół i wrzeszczę: „Kim jest Ania?!” Nie, Marek musiał poczuć coś więcej niż zwykłe wyrzuty sumienia. Musiał poczuć strach. Żałować. Zrozumieć, co stracił.

Późnym wieczorem zadzwoniłam do przyjaciółki, Magdy. Zawsze mogłam na nią liczyć, ale tym razem potrzebowałam czegoś więcej niż wsparcia. Potrzebowałam sojusznika w wojnie, którą zamierzałam rozpocząć.

– Co się stało? – Zapytała, gdy tylko usłyszała mój głos. – Brzmisz… inaczej.

– Marek mnie zdradza – powiedziałam wprost.

W słuchawce zapadła cisza, po czym Magda westchnęła:

– O Boże. Jesteś pewna?

– Mam dowody. Wiadomości, zdjęcia… Wszystko – rzuciłam. – I nie zamierzam od razu robić sceny. Chcę, żeby to go zabolało, tak jak mnie boli teraz.

– Masz plan?

– Jeszcze nie – przyznałam. – Ale wymyślę coś. Niech myśli, że wszystko jest normalnie, a wtedy…

Obmyśliłam plan

Magda milczała przez chwilę, jakby ważyła każde słowo.

– To, co zrobisz, musi być przemyślane. Nie możesz działać pod wpływem emocji.

– Wiem – odpowiedziałam szybko. – Dlatego potrzebuję czasu. I twojej pomocy.

– Zawsze – usłyszałam jej pewny głos. – Co tylko będzie trzeba.

Następnego dnia zaczęłam działać. Wzięłam wolne w pracy i pojechałam do biura Marka, żeby zobaczyć na własne oczy, kim jest ta Ania. Wiedziałam, że pracuje z nim – raz mimochodem wspomniał jej imię.

Zaparkowałam i czekałam. Po pół godzinie zauważyłam go wychodzącego z budynku – był z młodą, pewną siebie brunetką w szpilkach i krótkiej sukience. Szli razem, śmiejąc się i rozmawiając.

Wzięłam telefon i zrobiłam zdjęcia. „To dopiero początek” – pomyślałam, chowając aparat do torebki.

Wieczorem w domu Marek był jak zawsze uprzejmy, ale zamyślony. Dzieci zauważyły, że tata znowu nie ma czasu na bajkę przed snem. Adaś powiedział prosto z mostu:

– Tata, mogłeś chociaż zadzwonić podczas ferii. Mama mówiła, że byłeś zajęty, ale serio, nie miałeś chwili?

Marek wyglądał na zakłopotanego.

– Przepraszam, synku. Praca to czasem… no wiesz, muszę pilnować, żebyśmy mieli za co jechać na kolejne ferie – próbował się tłumaczyć.

Adaś wzruszył ramionami i poszedł do swojego pokoju. A ja czekałam na moment, gdy Marek będzie myślał, że ma wszystko pod kontrolą.

Nie zorientował się

Postanowiłam grać swoją rolę perfekcyjnie – byłam czuła, uśmiechnięta i wyrozumiała. Marek wyglądał na zadowolonego. „Idealna żona wróciła” – pewnie myślał. A ja spokojnie działałam w tle.

Telefon, który znalazłam, był kopalnią dowodów. Zainstalowałam aplikacje do monitorowania jego wiadomości. Udawałam idealną żonę, gromadząc dowody, które miały go zniszczyć. Wiedziałam, że najlepsze dopiero nadejdzie.

Przez kolejne dni w domu panował spokój. Marek nie zauważył niczego podejrzanego. Wieczorami rozmawialiśmy o dzieciach, jego pracy i codziennych sprawach. Udawałam zainteresowanie, choć w środku wrzałam. Jednego wieczoru, gdy siedzieliśmy przy kolacji, podsunęłam temat:

– Może spędzimy wspólny weekend, tylko we dwoje? Wyjedziemy gdzieś, odpoczniemy…

Spojrzał na mnie, wyraźnie zaskoczony.

– Zobaczymy… Mam sporo na głowie w pracy.

Uśmiechnęłam się słodko.

– Oczywiście, kochanie. Praca przede wszystkim.

Gdy wyszedł na spotkanie służbowe, wzięłam jego laptop. W ciągu kilku minut miałam dostęp do wszystkiego – harmonogramy, e-maile, a nawet zdjęcia. Wszystko zgrywałam na dysk zewnętrzny. Każda wiadomość od Ani, każde wspólne zdjęcie było jak kolejny gwóźdź do jego trumny.

Był w pułapce

Z każdym dniem Marek czuł się coraz bardziej bezpieczny. Nie wiedział, że wszystkie jego kłamstwa budowały pułapkę, która miała się nad nim zamknąć w najgorszym możliwym momencie.

Wybrałam odpowiedni moment – naszą rocznicę ślubu. Marek, niczego nie podejrzewając, wrócił z pracy. Kolacja czekała na stole, dzieci nocowały u mojej mamy.

– Tylko my dwoje – powiedziałam, podając mu kieliszek wina.

Rozmawialiśmy, gdy nagle sięgnęłam po pilota. Na ekranie telewizora pojawiły się zdjęcia – ich zdjęcia. W naszym łóżku, w restauracjach, w hotelach. Marek zamarł.

– Co to ma znaczyć?! – Próbował się bronić.

– Powiedz mi, jak to jest, zdradzać żonę w jej własnym domu? – Zapytałam chłodno.

Zaczęły się wymówki, zaprzeczenia, błagania. Nie słuchałam.

– Wszystko, co widziałeś, już jest u twojego szefa i twojej rodziny – dodałam, patrząc, jak jego twarz blednie. – Chciałeś mieć podwójne życie? Teraz będziesz miał… ale bez nas.

Zebrałam wcześniej spakowaną torbę i wyszłam, zostawiając go samego z konsekwencjami jego czynów.

Odeszłam od niego

Zatrzasnęłam drzwi za sobą i poczułam, jak moje nogi robią się miękkie. Oparłam się o ścianę na klatce schodowej, próbując złapać oddech. Zrobiłam to. Zostawiłam go.

Dzieci czekały u mojej mamy. Zosia zapytała mnie, czemu tata nie przyjechał, a Adaś, który był bystry jak na swój wiek, spojrzał na mnie, jakby wszystko rozumiał.

– Co się stało, mamo? – zapytał.

– Porozmawiamy później, kochanie – odpowiedziałam, przytulając go mocno.

Marek próbował się ze mną skontaktować. Najpierw dzwonił, potem pisał wiadomości – jedne pełne przeprosin, inne pełne gniewu. Ignorowałam je wszystkie.

Kilka dni później usłyszałam od Magdy, że wiadomości, które wysłałam do jego firmy, zrobiły prawdziwe zamieszanie. Ania złożyła wymówienie, a Marek stracił kilka kluczowych projektów. W jego zespole plotki rozchodziły się jak ogień, a jego reputacja była w ruinie. Jednak zamiast poczucia triumfu, czułam pustkę.

Znalazłam mieszkanie na wynajem i zaczęłam od nowa. Dzieci radziły sobie lepiej, niż myślałam – Adaś był zamknięty w sobie, ale starał się być silny. Zosia czasem pytała, czy tata przyjdzie na jej występ w szkole. A ja codziennie stawałam przed lustrem, patrząc na kobietę, która miała odwagę zawalczyć o siebie.

Katarzyna, 34 lata

Czytaj także:
„Dla moich dzieci znaczę tyle co moja emerytura, czyli niewiele. Nie mają czasu nawet, by zadzwonić”
„Żona zrobiła mi gigantyczną niespodziankę. Teraz wszyscy się śmieją, że zostałem rogaczem roku”
„Zakochałem się w kobiecie starszej o 10 lat. Kumple się śmieją, rodzina kpi, ale przy niej wychodzę na młodego macho”

Redakcja poleca

REKLAMA