„Usychałam jak kwiat, bo mąż odrzucał na bok moją potrzebę bycia matką. Gdy się zdecydował, było za późno”

załamana matka fot. iStock, AntonioGuillem
„Podświadome czułam, że to gonitwa donikąd, bo nic nie zastąpi narastającej we mnie pustki wynikającej z niemożności realizowania się w roli mamy”.
/ 06.12.2023 20:30
załamana matka fot. iStock, AntonioGuillem

Ja i Darek zakochaliśmy się w sobie od pierwszego wejrzenia. W chwili, gdy zobaczyłam, wiedziałam, że jest mężczyzną, z którym pragnę spędzić resztę życia. Studiowaliśmy razem na SGH i oboje otrzymaliśmy dyplomy z wyróżnieniem.

Jeszcze w trakcie studiów Darek rozkręcił własny biznes, który okazał się strzałem w dziesiątkę. Ja również nie próżnowałam – mocno pracowałam nad rozwijaniem swoich umiejętności i zdobywaniem doświadczenia, co dosyć szybko zaprocentowało otrzymaniem świetnie płatnej posady w wymarzonej firmie.

Jako para byliśmy zgrani prawie pod każdym względem. Wielu znajomych zazdrościło nam takiego dopasowania. Kłótnie zdarzały się niezmiernie rzadko, a jeśli już dochodziło do nieporozumienia, szybko wyjaśnialiśmy sprawę i żadne nie chowało urazy do drugiego. Miałam wrażenie, że złapałam pana Boga za nogi. Ślub wzięliśmy zaraz po ukończeniu studiów. Była to piękna, pełna wzruszeń uroczystość.

– Jesteś kobietą mojego życia – słowa te często słyszałam od męża, dawały mi siłę i wiarę w siebie.

– Ja też bardzo cię kocham – odpowiadałam.

Niczego tak bardzo nie chciałam, jak tego, aby nasze szczęście trwało wiecznie. Jednakże zapomniałam o tym, że życie pisze różne scenariusze – miałam siebie i Darka za wybrańców, w związku z czym uznałam, że wszelakie poważne problemy ominą nas szerokim łukiem. Niestety, zaatakowały w momencie, kiedy najmniej się ich spodziewaliśmy. Takie właśnie jest życie. Zawsze warto mieć zakodowane gdzieś z tyłu głowy, że to nie tylko wzloty, ale i upadki.

Rzuciliśmy się w wir pracy

Po ślubie zafundowaliśmy sobie fantastyczny miesiąc miodowy. Spędziliśmy dwa tygodnie we włoskiej Toskanii, która całkowicie zawładnęła naszymi sercami. Niemniej po powrocie do Polski trzeba było zakasać rękawy i wziąć się do roboty. Darek sporo inwestował w prowadzoną przez siebie działalność, ale miał nosa do interesów, więc nie były to utopione pieniądze. Ja z kolei pięłam się po szczeblach zawodowej hierarchii, aż w końcu dostałam to, czego pragnęłam – czyli kierowniczego stanowiska na wysokim szczeblu. Nasze konto bankowe dosłownie pękało w szwach.

Kupiliśmy w Warszawie luksusowy apartament dla siebie oraz mieszkanie, które przeznaczyliśmy pod wynajem. Pieniądze mnożyły się na naszych oczach. Kiedyś w najśmielszych myślach nie przypuszczałam, że ja – zwykła dziewczyna z małego miasteczka, która wyjechała na studia do stolicy – będę naprawdę zamożna. Pieniędzy nam nie brakowało, więc mogliśmy spełniać rozmaite zachcianki.

Czułam się królową życia, serio

Przyznaję, posiadanie różnych drogich rzeczy to fajna sprawa, ale na dłuższą metę jest to niewystarczające – zwłaszcza gdy dwoje ludzi się kocha.

– Chciałabym mieć z tobą dziecko – oznajmiłam Darkowi któregoś wieczoru.

Popatrzył na mnie zdumiony, ale dostrzegłam też w jego oczach błysk przerażenia.

Jesteś pewna? – zapytał.

– W stu procentach – potwierdziłam. – Będziesz cudownym ojcem, nie mam co do tego żadnych wątpliwości.

– Nie zrozum mnie źle – ujął w dłonie moją twarz – ja też chcę, abyśmy mieli słodkiego bobaska, ale nie teraz. Za rok, dwa lata jak najbardziej, potrzebuję jeszcze trochę czasu na rozwinięcie firmy.

– Całkiem sporo czasu – bąknęłam niezbyt zadowolona z relacji męża.

– Skarbie, nie chodzi przecież o to, żebym był wiecznie nieobecny w domu – wyjaśniał Darek. – Maluch będzie potrzebował nie tylko mamy, ale i taty.

– To prawda – przytaknęłam, chociaż niechętnie.

– Wstrzymajmy się jeszcze trochę, proszę – nalegał małżonek.

Nie miałam innego wyjścia, jak na to przystać. Od czasu do czasu wracałam do tematu, ale ilekroć go poruszałam, padała ta sama odpowiedź: „Poczekajmy”. Czekałam zatem, bo cóż innego mogłam uczynić?

Darek zachorował

Ja i Darek byliśmy do tego stopnia pochłonięci zarabianiem pieniędzy, że nie dbaliśmy należycie o nasze zdrowie. Poprzez branie na siebie coraz większej ilości zawodowych obowiązków starałam się zagłuszyć chęć urodzenia dziecka, która non stop przybierała na sile. Zafiksowałam się na punkcie pracy, więc nie zauważyłam, że Darek nie czuje się najlepiej. Harował ponad własne siły. Bywały takie dni, że w ogóle go nie widywałam – łapaliśmy się tylko telefonicznie.

Nie były to warunki sprzyjające zdrowemu odżywianiu się, bo żadne z nas nie miało czasu na bawienie się w wyszukane zakupy spożywcze i gotowanie. Zazwyczaj zamawialiśmy jedzenie z dowozem, bo tak było najprościej i najwygodniej. Darek dodatkowo lubił wypić szklaneczkę whiskey – jak za alkoholem nie przepadałam.

O aktywnościach typu bieganie czy siłownia nie było mowy przy naszym trybie życia. Podświadome czułam, że to gonitwa donikąd, bo nic nie zastąpi narastającej we mnie pustki wynikającej z niemożności realizowania się w roli mamy.

Byłam gotowa poświęcić swoją karierę – szczerze powiedziawszy, dawała mi coraz mniej satysfakcji. Finansowo byliśmy doskonale zabezpieczeni. Darek chyba doszedł do podobnych wniosków, bo pewnego dnia oznajmił, że zdecydował się zostać ojcem.

– To cudowna wiadomość! – rzuciłam mu się na szyję, byłam taka szczęśliwa.

W sumie nie ma co zwlekać – stwierdził – bo w tym tempie odpowiedni moment nigdy nie nadejdzie.

Nie posiadałam się z radości, ale nie trwała ona długo. Darek coraz częściej skarżył się na bóle brzucha, doskwierał mu też brak apetytu, stracił na wadze. Zaczęłam się niepokoić, więc poprosiłam go, aby udał się do lekarza. Oczywiście kręcił nosem, jak to on, ale wierciłam mu dziurę w brzuchu i uległ dla świętego spokoju. Diagnoza, którą usłyszał, w jednej sekundzie wywróciła nasze życie do góry nogami. Rak żołądka.

– To bardzo wczesne stadium, więc szanse na całkowite wyleczenie są naprawdę spore – nie docierało do mnie to, co mówił lekarz.

Chciałam wyprzeć usłyszane informacje, ale bezskutecznie. Rak w tak młodym wieku? Jak to w ogóle możliwe? Stres, alkohol, nie najlepsze jedzenie – to wszystko zebrało ponure żniwo. Poza tym w rodzinie Darka były przypadki nowotworów, więc dochodził do tego czynnik genetyczny.

Byłam doszczętnie zdruzgotana. Po postawieniu przez specjalistów diagnozy płakałam przez kilka dni. Darek się załamał. Pierwszy raz widziałam, jak płacze. Serce mi krwawiło, gdy na niego patrzyłam. Byłam wściekła na cały świat i nie rozumiałam, dlaczego właśnie mojego ukochanego męża opatrzność pokarała czymś takim.

Nie umiałam być silna, chociaż zdawałam sobie sprawę z tego, że Darek potrzebuje ode mnie wsparcia. Ponadto było mi strasznie wstyd, bo nachodziły mnie egoistyczne myśli. Mój mąż był poważnie chory, a ja złościłam się, że plany związane z posiadaniem dziecka wzięły w łeb.

Nie wiem, co przyniesie przyszłość

Leczenie zostało wdrożone od razu. Darek został poddany operacji. Na tym etapie rak nie zdążył rozprzestrzenić się na inne narządy, dlatego rokowania nie były najgorsze. To dawało nam nadzieję, że wszystko się poukłada.

– Będzie dobrze, zobaczysz – pocieszałam męża na dzień przed operacją.

Starałam się zachować spokój, chociaż jeden Bóg wie, ile wysiłku mnie to kosztowało. Przekonałam się, że wcale nie byłam taka silna, jak do tej pory mi się wydawało. Praca i pieniądze dawały poczucie bezpieczeństwa, które okazało się złudne. Nic bowiem nie jest w stanie zastąpić dobrego zdrowia – jak go zabraknie, wszystko inne nagle traci na znaczeniu.

Staram się rozmyślać nad przyszłością, bo nie ma opcji, żeby przewidzieć, co raczy przynieść. Uczę się funkcjonować tu i teraz. Każdego dnia dziękuję niebiosom za to, że mój mąż żyje. Operacja się udała, lecz stuprocentowej gwarancji na to, że choroba nie powróci, nie ma. Funkcjonujemy w jej cieniu. Dokładamy starań, aby powoli wracać na tory codzienności, chociaż jest to trudne. Jak będzie dalej, czas pokaże.

Czytaj także:
„Koleżanki przeszły na emeryturę, a mój wniosek odrzucono. Muszę dziadować za 1000 zł, bo mamy równych i równiejszych”
„Ania zostawiała swojego czteroletniego syna samego na całe noce. Cierpiałem, kiedy przez ścianę słyszałem jego płacz”
„Zarabiam ciałem, żeby spłacić długi męża i nakarmić dzieci. Wstydzę się, ale wolę to, niż klepać biedę”

Redakcja poleca

REKLAMA