Nie przypuszczałem, że ten turnus okaże się dla mnie tak wyjątkowy, bo nic wcześniej na to nie wskazywało. Chciałem tylko trochę potrenować jazdę na nartach wodnych, a oferta tego ośrodka wydała mi się najbardziej atrakcyjna. To właściwie wszystko. Niczego więcej nie planowałem. Zależało mi na półtoratygodniowym relaksie przy dobrej pogodzie. Ale pojawiła się ona…
Od kilku lat jazda na nartach wodnych jest moją letnią pasją
Bez fałszywej skromności mogę powiedzieć, że opanowałem tę umiejętność na dość wysokim poziomie. Nie było mnie stać na dalekie zagraniczne wyprawy, więc siłą rzeczy mój sezon nie trwał długo.
Starałem się za to jak najczęściej korzystać z dobrej pogody i atrakcyjnych cenowo ofert. W ten sposób trafiłem nad Zalew. Już pierwszego dnia, gdy tylko pojawiłem się na plaży, ta dziewczyna przykuła moją uwagę.
Może nie była skończoną pięknością w potocznym rozumieniu tego słowa, nie była też „kuszącą osiemnastką”, bo wyglądała raczej na okolice trzydziestki, ale za to roztaczała wokół siebie niezwykły, magnetyzujący urok.
Jej promienny uśmiech, niesforne jasne kosmyki i zgrabna sylwetka opięta jednoczęściowym, jaskrawoczerwonym kostiumem kąpielowym autentycznie zachwycały! Jak wielu innych facetów kręcących się w pobliżu, ja też nie potrafiłem oderwać od niej pożądliwego spojrzenia. Tymczasem ona swobodnie, a zarazem z pewną dozą dostojeństwa przemierzała piaski plaży.
Dlaczego z pewną dozą dostojeństwa?
No cóż… Logo ośrodka z przodu kostiumu oraz napis „Ratownik” na plecach jednoznacznie wskazywały na pełnioną przez nią rolę. Była więc tutaj ważną figurą, w dodatku z niezłą… figurą. Dla takiej dziewczyny byłoby warto nawet się topić!
No nie! Co ja plotę? Chyba lepiej byłoby ją po prostu poderwać. Przecież byłem absolutnie wolnym strzelcem i zamierzałem jak najbardziej uatrakcyjnić sobie dziesięciodniowy pobyt w ośrodku.
„Trzeba tylko podejść do tego z głową – kombinowałem, obserwując panią ratowniczkę zza ciemnych okularów. – Muszę dowiedzieć się o niej czegoś więcej, a nie próbować tak w ciemno”.
Wieczorem, podczas dyskoteki, pierwsze kroki skierowałem do baru
Z nadzieją, że miło spędzę kilka godzin i czegoś się o pani ratownik dowiem. Wokół było pełno młodych, najczęściej młodszych – niestety – ode mnie par i singli… W którymś momencie ją wypatrzyłem.
Balowała w najlepsze na parkiecie, w licznym mieszanym towarzystwie. Znowu wpatrywałem się w nią jak urzeczony. Co za dziewczyna! W dodatku – co może trochę zaskakujące – wyglądała seksowniej niż na plaży! Miała na sobie kusy gorsecik i krótką spódniczkę, co jeszcze bardziej podkreślało jej kuszące kształty… Nie znalazłem jednak okazji, aby zbliżyć się do niej.
Zauważyłem tylko – co było dla mnie optymistyczne – że najwyraźniej przyszła na imprezę sama. Mimo otaczającego ją tłumu, nikogo ze znajomych specjalnie nie wyróżniała. „Nie jest źle! – ucieszyłem się. – Nie stoję na straconej pozycji”.
Od następnego dnia zacząłem tropić Smakowitą Ratowniczkę
Tak ją w myślach nazwałem. Najpierw ustaliłem, gdzie mieszka. Zajmowała jeden z wielu domków kempingowych w pobliżu mojego hotelu. Pewnie zatrudniła się tutaj na sezon letni…
Wypatrzyłem, jak w trakcie przerwy na lunch wraca do siebie, a po kilkunastu minutach (przebrana w koszulkę i szorty) rusza do stołówki. Podążyłem w jej ślady, ale… Co za pech! Obiad jadła w towarzystwie kilku osób. Zabrakło mi odwagi, aby zagadnąć ją tak przy wszystkich.
Następnie wróciła do swojego domku, a po niedługim czasie pojawiła się na plaży w służbowym uniformie, czyli w jednoczęściowym kostiumie kąpielowym. Ja z kolei znów zająłem się nartami, w końcu głównie po to tu przyjechałem. Kiedy pewien czas później wychodziłem z wody, na miejscu mojej ratowniczki zasiadał jakiś muskularny typ, do którego od razu poczułem zdecydowaną antypatię.
Późnym popołudniem wyruszyłem na dyskotekę z nadzieją, że ją spotkam. I nie pomyliłem się. Znowu świetnie się bawiła przy ostrej, rytmicznej muzyce. Wpijałem w nią wzrok i coraz bardziej mi się podobała…
Tym razem postanowiłem zaatakować
Wypatrzyłem moment, kiedy nikogo nie było w pobliżu, a leciał właśnie wolny kawałek, i poprosiłem dziewczynę do tańca. Nie odmówiła mi, a ja z entuzjazmem przytuliłem się do niej. Zesztywniała trochę i odsunęła się ode mnie.
– Czy my się znamy? – miała dość niski, niezwykle podniecający głos.
– Może jeszcze nie tak bardzo, jak bym tego chciał… – zamruczałem.
– Więc niech pan nie przesadza z tym przytulaniem – ostudziła mój zapał.
– Jestem Waldek – przedstawiłem się. – Od dawna tu pracujesz? – przeszedłem na „ty”, żeby przełamać pierwsze lody.
– Marta… Zatrudniłam się na czas wakacji. A ty co tu robisz? – podchwyciła mój ton.
– Wyżywam się na nartach wod…
– Ach! To ty jesteś tym postrzeleńcem, który straszy urlopowiczów?!
– To jestem tak postrzegany!? – uśmiechnąłem się radośnie.
– No właśnie. I nie uważam tego za powód do dumy! To dość niebezpieczna zabawa.
– To może spróbowalibyśmy razem? Nauczyłabyś mnie ostrożniejszej jazdy…
– Słucham? Nie, dziękuję, raczej nie miałabym na to czasu. A poza tym, no cóż, właśnie skończyła się muzyka. Dzięki.
Szlag! Pierwsze podejście spaliłem
Jednak w tym momencie zaświtał mi w głowie pewien pomysł, co prawda trochę ryzykowny, ale co tam – spróbować warto!
Następnego dnia z samego rana rozpocząłem ślizgi. Cały czas zerkałem w kierunku plaży. W końcu dziewczyna pojawiła się na swoim posterunku. Odczekałem chwilę i…
Przy kolejnym manewrze, niedaleko brzegu, wywróciłem się teatralnie i z wielkim pluskiem poszedłem pod wodę. Pływałem oczywiście dobrze, lecz tym razem jak kamień opadłem na dno. Nie czekałem długo. Dosłownie po kilkunastu sekundach zauważyłem nad sobą rosnący cień. To była ona!
Szybko zbliżyła się, objęła mnie jakimś dziwnym chwytem i zaczęła holować do brzegu. Wprawdzie udawałem podtopionego, ale niezauważalnymi ruchami nóg pomagałem jej – nie chciałem, żeby się niepotrzebnie męczyła.
Chwilę później znaleźliśmy się na płyciźnie. Najpierw przerzuciła mnie na swoje kolano, aby po chwili, po odwróceniu na wznak, zastosować sztuczne oddychanie.
Na to tylko czekałem! Gdy tylko jej usta dotknęły moich, spróbowałem oddać jej głęboki pocałunek Drgnęła i prawie natychmiast oderwała się ode mnie, po czym wymierzyła mi lekki policzek. Zaskoczony otworzyłem oczy. Wokół nas zgromadziło się sporo gapiów, którzy zareagowali entuzjazmem i oklaskami.
– Ty… oszuście! – wysyczała dziewczyna, a wyglądała naprawdę rozkosznie!
Poderwałem się i objąłem ją ramionami. Tym razem nie cofnęła się… Nadal czułem cudowny smak jej ust.
– Poczekaj, jeszcze się policzymy – zasyczała mi do ucha, zerkając na widownię.
– Może na dyskotece?
Nie odpowiedziała, jednak z jej miny, a właściwie półuśmiechu, jakim mnie teraz obdarzyła, zorientowałem się, że nie jest źle.
Kolejne godziny dłużyły mi się straszliwie
Z bijącym sercem szedłem na wieczorną zabawę. Albo ją zdobędę, albo… Była tam! Wypatrzyłem ją od razu. Co ciekawe, najwyraźniej rozglądała się wokół, jakby kogoś poszukując… Bez chwili wahania ruszyłem w jej stronę. Podszedłem blisko i dotknąłem lekko opalonego ramienia. Odwróciła się.
– Jestem! – zameldowałem się z uśmiechem. – Jaką zadasz mi pokutę?
– Po pierwsze: nigdy więcej tego nie rób! Wiesz, ile strachu się najadłam?
– Domyślam się. Ale zrozum, nie miałem lepszego pomysłu, żeby…
– Żeby co?
– Żeby zwrócić twoją uwagę
– Ty wariacie! A gdybym nie zdążyła?
– No to trudno. I tak byłoby warto.
Nie odpowiedziała, tylko przyciągnęła mnie do siebie. A potem ruszyliśmy do szalonej zabawy, która nieprędko się skończyła.
Czytaj także:
„Ja, stara wdowa, miałabym znowu poznać kogoś ciekawego? Byłam pewna, że reszta życia upłynie mi na pracy i byciu samej”
„Nie wiem, czy przyjdę na ślub chrześniaka, bo zaprosił mnie bez partnerki. Boi się, że jej obecność wkurzy moją byłą żonę”
„Po naszej galerii handlowej kręcą się młode ladacznice. Patrzyłem na nie z pogardą, póki nie odkryłem szokującej prawdy”