„Urocza dziewczyna złapała mnie na słodkie oczy. Miała przynieść mi niespodziankę, a wyniosła moje oszczędności”

okradziony mężczyzna fot. iStock, Maskot
„Zdenerwowany pośpieszyłem do barku i otworzyłem go drżącymi rękami. Brakowało koperty z oszczędnościami! Nogi się ugięły pode mną. Usiadłem na krześle, oddychając ciężko”.
/ 13.07.2023 20:45
okradziony mężczyzna fot. iStock, Maskot

Mieszkam sam od śmierci żony i moją największą radością jest jedyna wnuczka Ola. To moje oczko w głowie. Córka twierdzi, że strasznie ją rozpuszczam, ale przecież od tego są dziadkowie.

Kiedy Oleńka była mała, kupowałem jej zabawki i słodycze. Teraz to już dorosła panna (jest studentką), więc nieraz wsunę jej do ręki parę złotych na jakiś ciuszek lub kosmetyk, czy co tam potrzebuje. Mam całkiem niezłą emeryturkę, na siebie nie wydaję wiele. Żaden to dla mnie kłopot wspomóc dziewczynę. Rodzice nie zawsze mogą jej kupić coś ekstra, to niech ode mnie ma. Tak się zawsze cieszy!

Tamtego popołudnia jak zwykle popijałem kawusię, kiedy zadzwonił telefon. W słuchawce odezwał się kobiecy głos:

– Dzień dobry panu! Dzwonię do pana na prośbę pańskiej wnuczki.

– O Boże! Czy coś się stało Oleńce?! – wystraszyłem się.

– Nic złego się nie stało! – uspokoiła mnie kobieta. – Już panu wszystko wyjaśniam, żeby się pan nie denerwował niepotrzebnie, bo to szkodzi na serce.

„Ojej, jaka uważająca!” – pomyślałem i zapytałem, o co chodzi.

W odpowiedzi usłyszałem, że Ola kupiła od tej pani wymarzoną skórzaną kurtkę po okazyjnej cenie. Nie miała jednak tyle pieniędzy, więc wpłaciła tylko zaliczkę.

– Wybierała się do pana, żeby pożyczyć brakującą kwotę, aż tu nagle zadzwoniła jej przyjaciółka, że musi zostać w pracy po godzinach i nie ma kto odebrać dziecka z przedszkola, bo mąż w delegacji, a rodzice i teściowie też pracują. No i Ola tym dzieckiem poszła się zająć…

– Przecież jej chętnie dam, nie pożyczę! – wpadłem kobiecie w słowo.

– Jaki z pana dobry człowiek! – zachwyciła się. – Wnuczka jest szczęściarą!

Pokraśniałem z dumy i zapytałem, ile potrzeba.

Okazało się, że 800 złotych

– To może ja wpadnę do pana po te pieniądze? – zaproponowała kobieta. – Bo to widzi pan, chętnych nie brakuje, już trzy osoby czekają z nadzieją, że wnuczka zrezygnuje. A chyba by pan nie chciał, żeby straciła okazję kupna wymarzonej kurteczki za tak przystępną cenę? Wie pan przecież, jak droga jest dobra skóra…

– Tak, tak, ma pani rację! – potwierdziłem. – Jakżebym mógł dopuścić, żeby Olcia straciła taką okazję!

Obiecała wpaść za godzinę.

– Wnuczka prosiła przekazać, że później do pana zadzwoni i powie, kiedy przyjdzie odebrać kurtkę, bo teraz to pan sam rozumie, musi się zająć dzieciakiem, aż do powrotu koleżanki z pracy. A mała marudzi, za matką płacze, urwanie głowy z nią ma… – westchnęła moja rozmówczyni.

– Przecież się nie pali! U mnie jej nie zginie! – roześmiałem się.

Naszykowałem pieniądze, a kiedy zadzwonił dzwonek, szybko otworzyłem drzwi. Stała za nimi miła młoda kobieta, która przedstawiła się jako Patrycja. Pokazała mi okrytą foliowym workiem elegancką, brązową kurtkę. Zaprosiłem ją do przedpokoju i wręczyłem pieniądze.

– Ale dziś duszno! – westchnęła ciężko. – Aż mi w gardle zaschło!

– To może napije się pani wody mineralnej? – zaproponowałem, bo wyglądała tak jakoś blado.

– Oj, chętnie! – uśmiechnęła się z wdzięcznością. – To proszę mi nalać, a ja tymczasem położę gdzieś tę kurteczkę.

– Proszę się nie fatygować! – machnąłem ręką. – Zaraz sam to zrobię.

– A cóż to znów za fatyga?! – roześmiała się. – Zahaczę wieszak o drzwi do pokoju i przyjdę do pana do kuchni, dobrze?

Zgodziłem się i podreptałem do kuchni nalać wody do szklanki.

Jak to? To ona nawet nie zna tej Patrycji?

Pani Patrycja zjawiła się tam zaraz. Stojąc w drzwiach, sączyła powoli wodę i opowiadała, że dorabia sobie do studiów, sprzedając skórzane kurtki szyte przez starszą siostrę krawcową.

– Dlatego są takie tanie, bo bez żadnych narzutów i marż! – wyjaśniła.

Pogawędziliśmy parę minut, potem wyszła, żegnając się uprzejmie i życząc mi zdrowia. Wróciłem do pokoju. Kurtka wisiała na drzwiach. Cieszyłem się, że Ola dostanie taki ładny prezent. Czekałem na jej telefon, ale tego dnia nie zadzwoniła. „Pewnie jej coś wypadło” – pomyślałem.

Wnuczka zadzwoniła następnego dnia pod wieczór…

– Kurteczka już czeka na ciebie! – poinformowałem ją od razu.

– Jaka kurteczka? – spytała zdziwiona.

Przypomniałem jej o pani Patrycji. A ona odparła, że nie wie o niczym!

– Jak to? – byłem zdezorientowany.

– Przecież dałaś jej zaliczkę i wysłałaś do mnie po resztę pieniędzy!

– Dziadziu! Co ty opowiadasz?! Ja żadnej kurtki nie kupowałam! Czekaj, czekaj… Coś mi tu nie pasuje. Wiesz co, zaraz do ciebie przyjadę!

Zjawiła się pół godziny później, zdenerwowana i cała roztrzęsiona. Pokazałem jej kurtkę. Obejrzała ją uważnie, obwąchała nawet i stwierdziła kategorycznie:

– Dziadziu! Ja na pewno nie kupowałam żadnej kurtki, przysięgam! Przykro mi, ale najwyraźniej ktoś cię oszukał – stwierdziła ze smutna miną. – Zresztą to nawet nie jest prawdziwa skóra, tylko jakieś tworzywo skóropodobne. Na bazarku sprzedają takie za sto, najwyżej dwieście złotych. A ty ile za nią dałeś?

Wymieniłem kwotę. Ola złapała się za głowę i kazała sobie wszystko dokładnie opowiedzieć.

Kiedy skończyłem, zamyśliła się

– To na pewno była oszustka! – orzekła.

– Ojej! – biadałem. – Tak się dać podejść! Ależ ze mnie głupek!

– Nie przejmuj się, dziadziusiu! – Ola objęła mnie i pocieszała. – Każdemu się mogło zdarzyć. Chciałeś mi po prostu sprawić przyjemność.

Nagle drgnęła.

– Zaraz, zaraz! Mówiłeś, że ta Patrycja parę minut z tobą gadała w kuchni? Dziadziuś, gdzie ty trzymasz pieniądze?

– No w barku… – odparłem niepewnie, nie rozumiejąc, o co jej chodzi.

– Sprawdzałeś go po jej wyjściu? – spytała wnuczka poważnie.

– A po co? Przecież była ze mną w kuchni! – odpowiedziałem zdumiony.

– A jeśli miała wspólnika? – zastanawiała się Ola. – Ta kurtka powieszona na drzwiach i ona sama stojąca w drzwiach kuchni… To mi wygląda podejrzanie!

W ten sposób remont miałem z głowy

Zdenerwowany pośpieszyłem do barku i otworzyłem go drżącymi rękami. Brakowało koperty z oszczędnościami! Nogi się ugięły pode mną. Usiadłem na krześle, oddychając ciężko.

– Ale ze mnie idiota! – jęknąłem, a wnusia poklepała mnie po ramieniu.

Moja naiwność, oprócz wręczonych oszustce ośmiuset złotych, kosztowała mnie kilka tysięcy odłożonych na remont łazienki! Wezwani przez Oleńkę policjanci wytłumaczyli mi, że najprawdopodobniej ta „pani Patrycja” (to na pewno nie było jej prawdziwe imię) miała wspólnika, który wszedł do pokoju i okradł mnie, gdy ona rozmawiała ze mną w kuchni.

Czytaj także:
„Poświęciłam się adoptowanej córce, a ona okradła mnie i uciekła. Przez tą niewdzięcznicę straciłam biologicznego syna”
„Siostra okradła mnie ze spadku po rodzicach. Przebiegła małpa podsunęła ojcu dokumenty, gdy już nie wiedział, co podpisuje”
„Po śmierci rodziców, opiekę nade mną przejęła ciotka. Ta podstępna harpia myślała tylko o tym, jak okraść mnie z majątku”

Redakcja poleca

REKLAMA