„Siostra okradła mnie ze spadku po rodzicach. Przebiegła małpa podsunęła ojcu dokumenty, gdy już nie wiedział, co podpisuje”

Kiedy były do mnie wrócił, byłam już żoną innego fot. Adobe Stock, Valerii Honcharuk
„Łzy przesłoniły mi oczy. Rodzona siostra ukartowała taki spisek? Jak mogła? Jak może patrzeć mi w oczy? Przecież zdaje sobie sprawę, że doskonale wiedziałam o chorobie taty. Podpisując darowiznę, nie zdawał sobie sprawy z tego, co naprawdę robi! I wtedy przypomniał mi się nagły telefon od tatusia. Biedak, chciał mnie ostrzec, ale nie dał rady”.
/ 09.02.2023 20:30
Kiedy były do mnie wrócił, byłam już żoną innego fot. Adobe Stock, Valerii Honcharuk

Bliźniaczki nie zawsze są do siebie podobne. Ja, na przykład, w niczym nie przypominam swojej siostry. Mam czarne włosy, a ona jest blondynką. Ja jestem impulsywna, wesoła, gadatliwa, a ona spokojna, skryta i zrównoważona. Zawsze też różniłyśmy się zainteresowaniami – Magda wolała matematykę, ja byłam humanistką o ciągotach artystycznych. Chowałyśmy się razem, dosłownie w jednym wózku, potem w jednym pokoju, aż do matury, kiedy nasze drogi się po raz pierwszy rozeszły. Magda zdawała na politechnikę, a ja do szkoły teatralnej.

Gdy dostałyśmy się na studia, radości nie było końca

Mama wyprawiła przyjęcie dla rodziny i znajomych, a tata pobiegł do jubilera i kupił nam po złotym pierścionku. Magda dostała ten z rubinem, a ja z szafirem, tak ciemnym, że aż czarnym. Po drugim roku z teatrem studenckim ruszyłam w objazd po Europie. To miało być lato niezapomnianych wrażeń. I było. Nie spodziewałam się wcale, że do wrażeń artystycznych i turystycznych dołączą się inne…

Podczas występu na festiwalu w La Rochelle we Francji poznałam fantastycznego chłopaka. Zakochałam się w nim bez pamięci. Wtedy w Polsce panował jeszcze inny ustrój. To były czasy trudne do zrozumienia dla dzisiejszej młodzieży. Gdybym wróciła do kraju, nie wiadomo, kiedy znów mogłabym zobaczyć Paula. Paszportu w szufladzie nikt nie trzymał, trzeba go było zdać w urzędzie zaraz po powrocie. Czy dostałabym go powtórnie? Z drugiej strony, czy Paul dostałby polską wizę, by mnie odwiedzić? To było nie do przewidzenia. Postanowiliśmy tego nie sprawdzać. Po prostu zostałam we Francji.

Decyzję podjęłam błyskawicznie i natychmiast zadzwoniłam do domu. Mama zaczęła płakać, słuchawkę od niej przejęła moja siostra.

Rób, co uważasz za słuszne – powiedziała Magda.

Minęło wiele lat, zanim mnie odwiedziła. Rodzice długo nie dostawali paszportu. Przecież zostałam za granicą nielegalnie, według polskich władz popełniłam przestępstwo, a więc moi najbliżsi zostali w ten sposób ukarani za mnie… Jak ja się cieszyłam, gdy po długim czasie rodzice wreszcie pojawili się u nas we Francji! Mogłam przedstawić im ich dwie wnuczki, bliźniaczki, i mojego męża, który w owym czasie był w słabej formie. Jak się okazało, już wtedy Paula zaczął drążyć nowotwór, który zabrał go kilka lat później.

Do Polski przyjechałam już jako wdowa

Zaskoczyły mnie zmiany w ojczyźnie – nowe drogi, nieznane kwartały miast, nowe obyczaje. Zdumiał mnie też dostatek, w jakim mieszkała moja rodzina. Owszem, wiedziałam, że tata zaczął prowadzić działalność gospodarczą, gdy wyrzucono go z pracy za udział w strajku. Ponieważ razem z nim zwolniono jego dwóch kolegów, też inżynierów, to wspólnie założyli firmę i zaczęli produkcję jakichś części do maszyn rolniczych.

Jak się przekonałam naocznie, ta szykana polityczna, zamiast zaszkodzić mojemu tacie i jego kolegom, tylko im pomogła. Produkcja części okazała się strzałem w dziesiątkę, a cała moja rodzina stanęła mocno na nogi. Nowy domek, o którym mi mówili przez telefon, okazał się dwupiętrową willą, nieomal kamienicą, niedaleko centrum. Moja siostra dostała od rodziców piękne mieszkanie, samochód i działkę na Mazurach tuż nad jeziorem.

Ale ty nie wiesz, jak tu się naprawdę żyje – mówiła mi Magda, gdy zachwycałam się ich sukcesem. – Nie wiesz, czym to jest okupione.

Mama z tatą zaproponowali, że i mnie kupią mieszkanie.

– Ale po co mi mieszkanie w Polsce, jak ja żyję gdzie indziej? – pytałam. – U was zawsze znajdę nocleg na te parę dni pobytu w kraju.

– Niby racja, córeczko – skwitowała mama i tak zostało.

Mijały lata, nasi rodzice postarzeli się i zaczęli wymagać opieki: tata z demencją, mama po wylewie. Wielokrotnie proponowałam Magdzie, że wezmę urlop i przyjadę, by pomóc w opiece nad nimi.

– Daj spokój, to nie ma sensu. Ja z mężem jesteśmy tu na miejscu, są profesjonalne opiekunki. Po co jeszcze ty będziesz się tu kręcić – tłumaczyła mi siostra i dodawała, że jej córka Klara, która studiuje pielęgniarstwo, chętnie zajmuje się dziadkami.

Kocha ich, no i zdobywa w ten sposób doświadczenie zawodowe. Przyjeżdżałam więc na kilka, kilkanaście dni, i zawsze byłam przez rodziców serdecznie witana. Na dłużej nie zostawałam, bo po śmierci męża wróciłam do ukochanego teatru, tym razem jako instruktorka. Razem z dwiema koleżankami założyłyśmy szkołę taneczno-aktorską, prowadziłyśmy liczne kursy, więc wyjazdy znad Atlantyku nad Wisłę były dla mnie sporym problemem, głównie z powodu braku czasu.

Najpierw zmarła mama

Nie zostawiła testamentu. Spadek więc przypadł w większości tacie, my z Magdą dostałyśmy po jednej szóstej. Po odejściu mamy tatę stopniowo opuszczały siły fizyczne i psychiczne. Zamknął się w sobie i coraz mniej kojarzył. Czasem pamiętał wszystko, czasem zapominał swego nazwiska. Pewnego ranka zadzwonił mój telefon. Byłam pewna, że to ze szkoły, bo wychodziłam już spóźniona.

– Allo? – rzuciłam w biegu.

– Hmm, to ty? – zapytał ktoś po polsku stłumionym głosem.

Z trudem poznałam ojca.

Przyjedź tu. Coś się stało.

– Ale co się stało, tato?

– Nie wiem, nie pamiętam, ale chyba coś niedobrego.

– Tato, nie denerwuj się, ja zaraz zadzwonię do Magdy…

– Nie! – nieomal krzyknął. – Nie dzwoń do niej.

– Dlaczego?

– Nie wiem. Boję się.

Uspokoiłam go z trudem… Musiałam biec do pracy, ale wieczorem zadzwoniłam do siostry. Jednak coś mnie powstrzymało przed opowiedzeniem jej wprost o porannej rozmowie z tatą. Pytałam ogólnie o stan jego zdrowia, co tam u niej, u jej męża. Wreszcie spytałam o Klarę. Wtedy Magda zrobiła się czujna. Odpowiadała niepewnie, wymijająco. Ale co w końcu mnie obchodziły problemy siostrzenicy?

Może się zakochała albo nie zdała egzaminu? Nie moja sprawa. Odłożyłam słuchawkę nieco zaniepokojona, jednak w codziennej gonitwie szybko o wszystkim zapomniałam. Niestety, rok później przypomniałam sobie dokładnie tę rozmowę z Magdą. Wypowiadane wtedy przez nią słowa dosłownie zadźwięczały mi teraz w uszach! Przeczuwałam, że siostra nie mówiła ze mną szczerze, że było coś, co chciała przede mną ukryć… Zmarł tata, więc prosiłam Magdę, by trochę opóźniła pogrzeb, dosłownie o jeden dzień. Akurat w tamtym momencie nie mogłam wszystkiego rzucić w jednej chwili.

– To niemożliwe. Jak nie chcesz, to nie przyjeżdżaj – twardo powiedziała moja siostra.

Przyleciałam najwcześniej, jak mogłam – godzinę przed pogrzebem. Ledwie zdążyłam. Po pogrzebie wsiadłam w samochód z siostrą i jej bliskimi. Gdy jechaliśmy przez miasto, szwagier nagle zahamował.

– Wysiadaj – powiedziała Magda.

– Ale…

Wysiadaj. My mamy coś do załatwienia – podkreśliła twardo.

Wysiadłam, co miałam zrobić. To, co oni mieli do zrobienia, wyszło na jaw dwie godziny później. Taksówką podjechałam pod dom rodziców. Próbowałam otworzyć drzwi, bez skutku. Dom był pusty, klucz nie pasował. Wtedy zrozumiałam: Magda zmieniła zamek. Bardzo mnie to zaniepokoiło. Przenocowałam u dawnej przyjaciółki, a rano, wściekła, pojechałam do domu rodziców, gdzie miała na mnie czekać siostra.

O co tyle hałasu? – dziwiła się perfidnie Magda. – Zamek zmieniliśmy, bo tu było ostatnio tyle opiekunek, każda mogła dorobić sobie klucz. Obcym nie można ufać, takie czasy… A ty mogłaś przecież chwilę na nas poczekać. Przyjechaliśmy zaraz po twoim odejściu – powiedziała i zaraz zaczepnie spytała: – A ty coś myślała? Może masz paranoję?

Przez chwilę naprawdę myślałam, że wpadłam w manię prześladowczą.

Magda zachowywała się przykładnie

W sądzie przyznała, że tylko my dwie po równo jesteśmy spadkobierczyniami. Zaproponowała, że przyśle mi spis rzeczy osobistych rodziców, żebym mogła sobie wybrać. Najpierw zobaczyłam ów spis i myślałam, że mam przywidzenia. Otóż nie było tam prawie nic z tych rzeczy, które znałam. Magda wypisała same rupiecie. Nie było mebli, zegara, obrazów, oprawionych starych map, które zbierał ojciec, ani rodzinnych fotografii, na których mi zależało. Ponieważ musiałam wrócić do Francji, negocjacje z siostrą prowadziłam przez telefon.

– To jakieś nieporozumienie. Przyjedź, to o wszystkim porozmawiamy, podpiszemy papiery u notariusza – tłumaczyła Magda.

Znów przyjechałam. I tu czekała mnie największa niespodzianka. Spadku nie było.

– Dziadek w podzięce za serce i opiekę zapisał wszystko swojej wnuczce Klarze – powiedziała spokojnie moja rodzona siostra. – Zrobił darowiznę.

Dosłownie wrosłam w ziemię ze zdziwienia.

– Kiedy, jak… – wybełkotałam.

O, to już dawno, dwa lata temu – wtrąciła się Klara.

Odwróciłam się na pięcie i wyszłam bez słowa. Szłam przed siebie, nie widząc dobrze, gdzie mnie nogi niosą. Łzy przesłoniły mi oczy. Jak to tak? Rodzona siostra ukartowała taki spisek? Jak mogła? Jak ona może patrzeć mi w oczy? Przecież zdaje sobie sprawę, że doskonale wiedziałam o demencji taty. Podpisując darowiznę, nie zdawał sobie sprawy z tego, co naprawdę robi! I wtedy przypomniał mi się nagły telefon od tatusia.

Biedak, chciał mnie ostrzec, ale w tym stanie umysłu nie dał rady. Wiedział, że stało się coś złego, nie potrafił jednak przeciwstawić się Magdzie. Ale nie, nie poddam się, nie oddam tego, co mi się prawnie należy. Będę walczyć o spadek po rodzicach, bo nie zostałam wydziedziczona, nic złego im nie zrobiłam. To manipulacje mojej siostry, oszukiwanie starego, schorowanego człowieka, doprowadziły do tej sytuacji. Postanowiłam, że przez szacunek dla ojca, będę walczyć!

Wynajęłam adwokata

– Zmusimy drugą stronę do spłacenia pani – stwierdził mecenas po zapoznaniu się z faktami. – Albo zawrzemy ugodę, albo pójdziemy do sądu. Mamy argumenty, a mogą być jeszcze inne, choćby medyczne, na dowód, że pani ojciec nie był w pełni władz umysłowych.

– Nie chcę szargać pamięci taty…

– Pani siostra nie okazała ojcu szacunku, podsuwając mu do podpisu dokument. Wiedziała, że gdyby nie miał choroby, toby nic nie podpisał.

Podpisałam mecenasowi pełnomocnictwa i wróciłam do Francji. Pracuję, prowadzę wiele grup aktorskich. Sama też wracam na scenę. Skupiam się na grze i to mi pomaga nie myśleć o chorej, rodzinnej sytuacji. W chwilach szczególnej słabości patrzę na złoty pierścionek, jedyną cenną pamiątkę po rodzicach. Unoszę go do światła, tak by w czarnym oczku pojawiły się granatowe refleksy. Cień nadziei… Bardzo staram się nie znienawidzić siostry, choć postąpiła tak podle. Czasem patrzę na swoje córki, próbując zgadnąć, co przyniesie im los. Zaklinam je, by zawsze były razem, by nigdy nie stanęły przeciwko sobie.

– Mamo, to niemożliwe – mówią.

Oby miały rację.

Czytaj także:
„Miałam jedną zasadę: nigdy nikomu nie pożyczam pieniędzy. Złamałam ją raz. Straciłam kasę i przyjaciółkę”
„Mąż dawał mi 200 zł miesięcznie, a resztę pieniędzy wydawał na kochankę. Nie pracowałam, więc nie miałam głosu”
„Koleżanka zazdrościła mi pieniędzy i pozycji. Sama nie umiała zapracować na swój sukces, więc odebrała wszystko mnie”

Redakcja poleca

REKLAMA