„Po śmierci rodziców, opiekę nade mną przejęła ciotka. Ta podstępna harpia myślała tylko o tym, jak okraść mnie z majątku”

chlopak, którego chce okraść ciotka fot. Adobe Stock, highwaystarz
„Po czym okazało się, że ktoś przelał na swój rachunek dużą sumę, tuż po śmierci mamy i taty. Transakcja została przeprowadzona online, zanim wydano świadectwa zgonu. Bank nie miał obowiązku poinformować mnie, kto to zrobił, choć przelew był niezgodny z prawem. Sprawca ubiegł procedury zobowiązujące bank do zamrożenia rachunku osoby zmarłej”.
/ 23.10.2022 12:30
chlopak, którego chce okraść ciotka fot. Adobe Stock, highwaystarz

Życie, jakie znałem od dziecka, skończyło się w huku pękającej opony i zgrzycie miażdżonej karoserii. Nic o tym nie wiedziałem. Miałem wówczas niecałe 16 lat, postanowiłem skorzystać z nieobecności rodziców i wymknąłem się do dziewczyny. Basia i ja spędzaliśmy miło czas na nadwiślańskich bulwarach, potem spotkaliśmy znajomych, poszliśmy na spacer. W tym czasie moi rodzice żegnali się z życiem. Najpierw odszedł tata, potem mama.

Od tej pory nie wierzę w przeczucia, nie dostałem żadnego znaku, ostrzeżenia, niczego. Ich samochód dachował potrącony przez pędzącą ciężarówkę. Bezwładne ciała rodziców wyciągali strażacy, tnąc blachy karoserii. Reanimacja nic nie dała, nie było kogo ratować. To stało się wieczorem, kiedy wracali z kina. Nie dotarli do domu, a ja głupi myślałem tylko o tym, żeby jak najciszej wślizgnąć się do mieszkania i położyć spać, znikając rodzicom z oczu. O wszystkim dowiedziałem się dopiero rano.

Telefon odebrałem, klnąc na czym świat stoi. Było nieprzyzwoicie wcześnie, chciałem jeszcze pospać. Usłyszałem głos ciotki Lilki, starszej siostry mamy, ale nie bardzo rozumiałem, co mówi. Wypadek, rodzice, mam być dzielny. O co jej chodzi?! Nigdy jej nie lubiłem, tylko ona mogła wpaść na pomysł, by poinformować mnie przez telefon, że właśnie zostałem sierotą.

Myślałem, że żartuje. Do mojej zaspanej głowy wszystko docierało z opóźnieniem. Przecież to niemożliwe! Rodzice zawsze byli i będą! Nie mogli tak nagle umrzeć i to w dodatku jednocześnie. Tak się nie dzieje w zwyczajnym, normalnym życiu, to nie film!

Większe wsparcie dostałem od obcych ludzi

– Jesteś w szoku, skarbie. Zaraz do ciebie przyjadę, ktoś musi się tobą zająć. Ela nie darowałaby mi, gdybym tego nie zrobiła.

Nie chciałem widzieć ciotki, ale nie miałem siły protestować. Usiadłem na podłodze i tak trwałem, czekając na cud. Na to, że telefon znów zadzwoni i ktoś powie, że to pomyłka. Będzie beztrosko, jak przedtem, gdy jedynym moim zmartwieniem było ukrycie się przed wzrokiem rodziców, by nie zauważyli mojego zbyt późnego powrotu do domu. Zostałem sam, choć właściwie niezupełnie, bo Lila dotrzymała słowa. Przyjechała, zajęła pokój rodziców, w którym wciąż czułem ich obecność i zaczęła się rządzić.

– Gdzie trzymacie pościel? Nie wiesz? Muszę prześcielić łóżko, rozumiesz przecież, że nie byłoby mi przyjemnie spać pod tym samym nakryciem co Ela i Robert.

Zacisnąłem pięści, gotów rzucić się na nią, jeśli nie przestanie mówić.

– No już, już, nie denerwuj się, zaraz tu wszystko ogarnę i będziemy mogli zastanowić się nad pogrzebem – powiedziała lekko.

Nie mogłem wytrzymać jej gadania, tego, że tak spokojnie mówi o wypadku, który odebrał mi rodziców. Wybiegłem z domu, jak stałem. Trochę powłóczyłem się, potem zmęczony poszedłem do Basi.

– Konrad, co się stało? Jesteś taki blady. Siadaj, bo zaraz się przewrócisz – podsunęła mi krzesło.

Basia jeszcze o niczym nie wiedziała, musiałem zdobyć się na wypowiedzenie słów: „rodzice”, „wypadek”, „nie żyją”. Dopiero wtedy się rozkleiłem. Szlochałem, a Basia siedziała obok i trzymała mnie za rękę.

Co tu się dzieje? – tata Basi usłyszał dziwny o tak wczesnej porze ruch i nietypowe odgłosy.

Moja dziewczyna wyjaśniła krótko, o co chodzi, rozczochrana głowa jej ojca zniknęła, ustępując miejsca mamie w szlafroku. Po chwili stała nade mną cała rodzina Basi. W najgorszym momencie życia otrzymałem wsparcie od rodziców dziewczyny, którą znałem zaledwie kilka miesięcy, byłem im wdzięczny.

Do domu wróciłem wieczorem, nakarmiony i ogrzany życzliwością rodziny Basi. Chciałem zamknąć się w swoim pokoju, położyć na tapczanie ze słuchawkami na uszach, zagłuszyć ból głośną muzyką. Ale pod drzwiami czatowała ciotka Lilka.

– Gdzieś ty się włóczył tyle czasu! Wiesz, jak się denerwowałam? – przyłożyła rękę do piersi.

Miała trochę racji, może powinienem się do niej odezwać, uprzedzić, że wrócę później, więc mruknąłem „przepraszam” i chciałem ją ominąć.

– Musimy porozmawiać, ustalić szczegóły – złapała mnie za rękę. – Trzeba jechać do zakładu pogrzebowego, Ela i Robert spoczną w naszym grobowcu, bo są tam jeszcze miejsca, ale musisz podjąć decyzję: zwykły pogrzeb czy kremacja?

Poczułem, że mi słabo, jakbym dostał pięścią w brzuch.

Odczep się ode mnie! – wrzasnąłem, gotów wyładować żal i złość.

Cofnęła się przerażona, nie wiedziała, dlaczego tak reaguję. Nigdy nie była delikatna, lubiła walić prawdę między oczy. Mama czasem się z niej podśmiewała, mówiła, że Lila jest bardzo wrażliwa, ale tylko na własnym punkcie, nie rozumie uczuć innych ludzi. I to właśnie ona miała sprawować nade mną opiekę! Zaczęła coś mówić, wyjaśniać, ale nie dałem jej szansy. Miałem dość. Uciekłem do swojego pokoju, zamykając jej drzwi przed nosem.

Ciotka Lila może i chciała dobrze, ale brakowało jej wyczucia. Byłem za młody, zbyt zbolały po stracie rodziców, by zająć się organizacją pogrzebu. W końcu to zrozumiała i dała mi spokój.

Zagospodarowała oszczędności rodziców

Pożegnałem rodziców na cmentarzu i wyłączyłem się z życia na kilka tygodni. Nic do mnie nie docierało. Przychodziła do mnie Basia i siedzieliśmy w milczeniu, czasem udało się jej wyciągnąć mnie na spacer. To był czas, którego wolę nie pamiętać. Bardzo brakowało mi rodziców, nie umiałem się odnaleźć.

– Jak wyobrażasz sobie przyszłość? – zagadnęła mnie któregoś dnia ciotka Lila.

Spojrzałem na nią nieprzytomnie i wzruszyłem ramionami.

– Nijak – było mi wszystko jedno.

Zamieszkam z tobą, już postanowiłam, nie dziękuj – oznajmiła Lila. – Znalazłam lokatorów, którym wynajmę swoje mieszkanie, nie ma sensu, żeby stało puste.

– Rób, jak chcesz.

Nie spytałem jej, za co będziemy żyli, do tej pory utrzymywali mnie rodzice. Temat poruszył tata Basi.

– Trzeba podjąć kroki, byś mógł dysponować spadkiem, bo tylko na to możesz liczyć, dopóki się nie usamodzielnisz. Chodzi o odmrożenie kont z oszczędnościami twoich rodziców – wyjaśnił.

Nawet nie wiedziałem, czy takie istnieją, ale przyznałem rację ojcu mojej dziewczyny. Po czym okazało się, że ktoś przelał na swój rachunek dużą sumę, tuż po śmierci mamy i taty. Transakcja została przeprowadzona online, zanim wydano świadectwa zgonu. Bank nie miał obowiązku poinformować mnie, kto to zrobił, choć przelew był niezgodny z prawem. Sprawca ubiegł procedury zobowiązujące bank do zamrożenia rachunku osoby zmarłej.

Tata Basi pomógł mi zgłosić kradzież na policji i sprawa dość szybko się wyjaśniła. To ciotka Lilka „zagospodarowała” oszczędności moich rodziców. Pierwszej nocy po wypadku nie tylko zmieniła pościel w ich sypialni, ale także przejrzała komodę z dokumentami. Znalazła nieudolnie zaszyfrowane hasło do banku i z niego skorzystała.

– A co miałam robić? Potrzebowałam pieniędzy na pogrzeb i przyszłe wydatki. Życie kosztuje, mój drogi – tłumaczyła oburzona.

Nie chciało mi się z nią dyskutować. Rozmowę przeprowadził ojciec Basi i ciotka oddała pieniądze, w zamian za odstąpienie od oskarżenia. Najlepsze było to, że wcale nie poczuwała się do winy. Nadal ze mną mieszkała i nie zamierzała się wyprowadzić. Twierdziła, że potrzebuję jej opieki, bo nie jestem pełnoletni. Przyszłość pokazała jednak, że pomoc ciotki nie była bezinteresowna. Któregoś dnia zaczęła mnie namawiać na sprzedaż mieszkania.

Pieniądze mógłbyś zainwestować w dwie mniejsze nieruchomości, w tym jedną na wynajem, zamiast płacić wysoki czynsz za tyle metrów kwadratowych – kusiła. – Albo kupić okazyjnie dom, teraz ceny spadły, można znaleźć na rynku prawdziwą perełkę.

Do dziś nie wiem, o co jej chodziło, nie miała szans na przejęcie mieszkania ani jego sprzedaż, bo spadek małoletniego chroniony jest prawem, ale robiła wszystko, co mogła, by skorzystać na „opiece” nad siostrzeńcem. Musiała zwietrzyć jakąś szansę dla siebie, bo moja odmowa doprowadziła ją do wściekłości.

Rozpuszczała o mnie złośliwe plotki

Coraz gorzej znosiłem jej obecność. Nie potrafiłem jej się pozbyć, więc prosto po szkole szedłem do Basi, starając się jak najpóźniej wrócić do domu. Weekendy spędzałem z jej rodziną na działce za miastem i wkrótce prawie przestałem bywać w mieszkaniu, w którym na dobre zadomowiła się Lila.

O plotkach, które rozsiewała, dowiedziałem się przypadkiem.

– Ostatnio prawie cię nie widuję – zaczepiła mnie pani Lusia, młoda i sympatyczna sąsiadka z drugiego piętra. – Wszystko u ciebie w porządku? – spytała z troską.

Zapewniłem ją, że jakoś się trzymam, zdziwiony jej poważną miną.

– Nie obraź się, ale gdybyś potrzebował pomocy… Zdecydował się… To mam znajomego, który prowadzi terapię osób uzależnionych. To świetny i dyskretny specjalista.

Ja mam być uzależniony? Od czego? – prychnąłem niegrzecznie.

No i się dowiedziałem. Ciotka rozpuszczała zjadliwe plotki, a to, że rzadko bywałem w domu, było wodą na jej młyn. Opowiadała każdemu, kto chciał słuchać, że mam trudny charakter, sugerowała, że uzależniłem się od narkotyków, opuszczam lekcje, w ogóle się nie uczę. Podobno opowiadała nawet, że wpędziłem do grobu rodziców, bo jeśli się ma głowę zajętą kolejnym wybrykiem syna, to o wypadek samochodowy nietrudno.

I znowu nie mogłem zrozumieć, po co jej to było. Oczerniała mnie, nie lubiła, a jednak nie zamierzała się wyprowadzić. Spytałem ją wprost, co nią kieruje.

– Jesteś niewdzięcznym smarkaczem! Nie doceniasz tego, co dla ciebie robię, najchętniej byś się mnie pozbył, wiem o tym. Ale nic z tego! Zostanę tu i wszystkiego dopilnuję.

– To znaczy czego?– zainteresowałem się szczerze.

– Ciebie! – huknęła. – I majątku! Żebyś go nie roztrwonił z tą panienką, u której ciągle przesiadujesz!

Tylko o tym myślała, o pieniądzach. Może wydawało jej się, że są nasze wspólne? Zresztą ciotka korzystała z mojej renty po rodzicach, sięgając do własnej kieszeni rzadko i niechętnie. Czasem myślę, że w tym tkwił powód, dla którego nie chciała się wynieść.

Przemęczyłem się z nią do moich osiemnastych urodzin, po czym powiedziałem: „dość”. Nie na wiele to się zdało, Lila oświadczyła, że nie ma dokąd się wyprowadzić, bo przecież wynajęła swoje mieszkanie. Znowu musiałem prosić o pomoc ojca Basi. Porozmawiał z nią i ciotka od razu zrozumiała, że powinna opuścić moje progi. Po prawie trzech miesiącach wreszcie się jej pozbyłem.

Nie uczciłem tego faktu huczną imprezą, nawet nie przyszło mi to do głowy. Puste i ciche mieszkanie nie robiło wrażenia domu. Nic mnie tam nie trzymało, znowu zacząłem przesiadywać w ciasnym, ale przytulnym domu Basi. W rodzinnej atmosferze na chwilę zapominałem o stracie, mogłem głęboko oddychać i śmiać się.

Z Basią pobraliśmy się po maturze, najwcześniej jak to było możliwe. Żona poszła na studia, ja rok zwlekałem z tą decyzją, bo zaczepiłem się do pracy w warsztacie samochodowym znajomego, zacząłem zarabiać i wydawało mi się, że Pana Boga złapałem za nogi. Miałem jeszcze oszczędności po rodzicach, ale wybrałem w końcu studia zaoczne, by móc się samemu utrzymywać. Mama i tata byliby ze mnie dumni, i na pewno by mi kibicowali.

A ciotka Lila? Udaje, że nic się nie stało. Niedawno dzwoniła, że wybiera się do nas z wizytą. Chce poznać naszego syna, bo jak powiedziała, nigdy za dużo rodziny przy kołysce. Szczerze mówiąc, jestem przerażony. Mam nadzieję, że Lila nie zechce u nas zostać, by opiekować się ciotecznym wnukiem. Tego bym naprawdę nie zniósł.

Czytaj także:
„Mąż od 25 lat jeździ na tirach, więc praktycznie nie ma go w domu. Myślę, że ma kogoś na boku, ale zawsze wraca do mnie”
„Macocha je sobie z dziubków z kochankiem, a ojciec udaje ślepego i obsypuje ją złotem. Nie pozwolę, by żmija zabrała to, co moje”
„Odkryłem, że wcale nie znam swojej żony. Sądziłem, że podbierała mi kasę, by zabawiać się z kochankiem. Prawda była dużo gorsza”

Redakcja poleca

REKLAMA