„Unikałam mężczyzn jak ognia, ale doskwierała mi samotność. Wpadłam na genialny plan – zrobię sobie dziecko”

Kobieta, które chce zajść w ciążę fot. Adobe Stock, Алина Бузунова
„Dobiegłam trzydziestki i wciąż byłam sama. Nie to, że faceci omijali mnie szerokim łukiem. To ja ich omijałam, jeśli nie spełniali moich oczekiwań. Nie chciałam brać za męża jakiegoś prostaka. Tylko ciąża i mały dzidziuś mógł ochronić mnie przed samotnością”.
/ 31.03.2022 20:53
Kobieta, które chce zajść w ciążę fot. Adobe Stock, Алина Бузунова

Nigdy nie planowałam życia w pojedynkę. Tymczasem tak się jakoś złożyło, że nie znalazłam sobie w odpowiednim czasie życiowego partnera. Z zawodu jestem grafikiem komputerowym, skończyłam studia dzienne, jednak nikogo ciekawego wówczas nie poznałam.

Potem było coraz gorzej. Nie wiem, czy byłam za bardzo wybredna, czy może po prostu nie trafiłam na nikogo w moim typie. Tak naprawdę nie wiedziałam nawet dokładnie, kto jest w moim typie. Za to świetnie wiedziałam, kto w nim nie jest i takich osobników od razu eliminowałam.

„Mój” facet musiał mieć wypielęgnowane dłonie, nie mógł być łysy ani rudy. Nie chciałam mięśniaka ze złotym łańcuchem na szyi. O higienie nie wspomnę – przepocony sweter dyskwalifikował, mimo że kandydat mógł mieć sto innych zalet.

No i oczywiście chodziło mi o odpowiedni poziom intelektualny. Facet nie musiał mieć od razu studiów, ale maturę – jak najbardziej. I jakieś ciekawe, niebanalne zainteresowania…

Niestety, żaden z mężczyzn na mojej drodze nie posiadał tylu atutów naraz. Zazwyczaj po dwóch, trzech randkach wiedziałam już, że to nie to. W ten oto sposób dobiegłam trzydziestki i wciąż byłam sama. Nie to, że faceci omijali mnie szerokim łukiem. To ja ich omijałam, jeśli nie spełniali moich oczekiwań. I długo było mi – mimo wszystko – dobrze.

– Do czego mam się spieszyć? – mówiłam na początku do mamy, która co rusz nagabywała mnie, kiedy „się ustatkuję”. – Najpiękniejsze lata Inka spędza na chowaniu dzieci, Zbyszek zarabia grosze, widoków na poprawę losu zero. Chyba że przeszkadza ci, że wciąż mieszkam z tobą? Jeśli chcesz, zaraz sobie coś znajdę.

– No coś ty, Asiu. Przecież wiesz, że chcę dla was jak najlepiej, dla ciebie i dla Inki.

Zdaniem mamy wciąż byłam bujającym w obłokach, kiepskim wydaniem swojej starszej siostry. Zawsze stawiano mi Inkę za wzór, więc siłą rzeczy po prostu musiałam robić w życiu zupełnie coś innego.

Wielką satysfakcję sprawiał mi fakt, że kilka razy przed wypłatą męża Inka przychodziła do mnie po pożyczkę. Ja byłam samowystarczalna i niezależna. Moja siostra, dawniej najładniejsza dziewczyna w klasie, teraz nie miała kasy na fryzjera czy kosmetyczkę, a ubrania dla siebie i dzieci kupowała zazwyczaj w szmateksach.

Cała rodzina im pomagała, ponieważ w ciągu zaledwie dwóch lat zostali rodzicami trójki dzieci. Mój chrześniak Jasio miał dokładnie rok, gdy Ina wróciła od lekarza ze zdjęciem USG, na którym biało na czarnym widniały dwie dorodne fasolki, czyli Ala i Ola. Inka twierdziła, że jest szczęśliwa, choć były to słowa na wyrost. Owszem, potem może i była, lecz nigdy nie zapomnę jej strachu
i łez, gdy brakowało na niemal wszystko.

Wiele razy byłam świadkiem kłótni w domu siostry, których przyczyna była zawsze jedna – pieniądze. Ina, najlepsza uczennica w klasie, a potem jedna z najlepszych studentek, miała problem ze znalezieniem pracy!

No ale gdy pracodawca słyszał, że w wieku 26 lat Ina ma troje małych dzieci, dziękował jej już na wstępie rozmowy i wcale nie obiecywał, że oddzwoni. Był moment, że bałam się o jej małżeństwo, takie mieli ze Zbyszkiem kłopoty.

Nawet nie przyznali się, że zalegają z czynszem za kilka miesięcy. Nigdy nie upomniałam się o zwrot pożyczki, jakiej im wtedy udzieliłam. Długo trwało, zanim sytuacja się poprawiła…

I ja miałam iść w ślady siostry?!

Nie śpieszyłam się więc do ołtarza ani do biedowania we dwoje. Na własne potrzeby potrafiłam zarobić, choć trzeba przyznać, że dawałam z siebie wszystko i nigdy nie wychodziłam z roboty przed 17.00 Mogłam sobie za to pozwolić na firmowe kosmetyki i markowe ciuchy, na zagraniczne wyjazdy i wydawanie pieniędzy na to, co chcę.

Dlatego jednym uchem wpuszczałam, a drugim wypuszczałam dobre rady rodzinki i robiłam swoje. Kiepsko było jednak, gdy miałam ochotę na seks. Przypadkowy seks absolutnie nie wchodził w grę, natomiast umawianie się z facetami kosztowało zbyt wiele zachodu i na ogół kończyło się fiaskiem z wcześniej wymienionych powodów. Wspólne mieszkanie z mamą nie było więc najważniejszą przeszkodą…

Wszystko się zmieniło, gdy mamy zabrakło

Nigdy nie przypuszczałam, że kobieta – całkiem młoda przecież, bo dopiero co po sześćdziesiątce – może umrzeć na zawał! Nagle, bez jakiejkolwiek choroby. Pstryk! I zostałam sama. Z ojcem już dawno urwały się wszelkie kontakty: rodzice rozwiedli się, gdy byłyśmy z Inką małe.

Pusty dom mnie przerażał. Niby wcześniej też nie tętnił życiem, bo długo mieszkałyśmy tylko we dwie, lecz nie był też tak przeraźliwie odpychający. Ja też się zmieniłam. Zaczęłam tęsknić za gwarem w mieszkaniu mojej siostry.

Zrozumiałam, jak kruche jest życie. Myślę, że miało to jakiś związek z upływem czasu. Uświadomiłam sobie, że coś przegapiłam, i że wcale nie jest mi dobrze, choć nadal za wszelką cenę starałam się znajdować plusy swojej sytuacji. Najczęściej jednak robiłam dobrą minę do złej gry.

– Nie poznaję cię, Aśka – mówiła Ina. – Niedługo przyjdziesz i powiesz, że wychodzisz za mąż.

– Co to, to nie! – zarzekałam się.

Bo tak naprawdę wcale nie miałam ochoty zmieniać swoich poglądów i przyzwyczajeń. Natomiast zapragnęłam… mieć dziecko. Uważałam, że to bardzo proste. Malutka istotka, którą mogłabym kochać i która kiedyś kochałaby mnie, wydawała się najlepszym rozwiązaniem. Nie byłabym już sama, ale też nie byłabym z żadnym facetem.

Przemka poznałam w firmie. Był poważnym i liczącym się klientem, więc szef przekazał mi jego zlecenie. Należałam do najlepszych grafików, co zawsze podkreślał. Gdyby nie był gejem, to na niego w pierwszej kolejności zwróciłabym uwagę.

Ale Przemek też się nadawał. Oczywiście chodziło mi tylko o dziecko. Jednak przyznanie się do tego nie wchodziło w grę. Ani – rzecz jasna – pójście do łóżka od razu na pierwszej randce. Nie mogłam przecież powiedzieć tak, jak gdzieś słyszałam, chyba w jakimś filmie:

– Słuchaj, wyświadcz mi przysługę i kochaj się ze mną, bo chcę zajść w ciążę.

Musiałam troszkę go… oszukać

Przemek nie miał przesadnie wypielęgnowanych dłoni, w dodatku przy bliższym poznaniu okazało się, że jego poczucie humoru nie zawsze zgrywa się z moim. Jednak miał w sobie to coś, co sprawia, że świat już nie wydaje się taki sam.

Kilka spotkań utwierdziło mnie w tym przekonaniu. Przemek idealnie nadawał się na ojca mojego dziecka. Bez dwóch zdań. W dodatku był facetem bez zobowiązań, więc uwodząc go, nikogo nie krzywdziłam.

– Zwariowałaś? – nakrzyczała na mnie Aga, którą wtajemniczyłam w swój plan.

– Zwariowałaś? – krzyknął Przemek, gdy za którymś razem zapytał, czy się jakoś zabezpieczam. – I mówisz to tak spokojnie? Co to znaczy „najwyżej zajdę w ciążę"?

Nie potrafiłam kłamać, więc uchyliłam mu rąbka tajemnicy. Zresztą miałam już wówczas nadzieję, że jestem ciąży. Kochaliśmy się kilkakrotnie w starannie wybranym przeze mnie terminie, więc uważałam, że wszystko musi przebiegać po mojej myśli.

Trochę niepokoił mnie jedynie fakt, że było mi z Przemkiem lepiej, niż mogłabym tego oczekiwać. Przecież nie spełniał moich wcześniej wymyślonych oczekiwań! Tymczasem lubiłam go coraz bardziej, coś mnie do niego ciągnęło. Co? Nigdy wcześniej nie byłam zakochana…

A przecież mój plan był inny!

– I jak sobie dalej wyobrażasz nasz związek? – pewnego dnia zapytał Przemek niemiłym tonem.– Sługa zrobił swoje i może odejść, tak? Najpierw rozkochałaś mnie w sobie, a teraz chcesz tak po prostu powiedzieć mi „do widzenia”? Czy może trochę zaczekasz miesiąc, żeby się upewnić, czy aby na pewno cię zapłodniłem?

Przemek był wściekły i rozżalony. Milczałam, bo nagle dotarło do mnie, jaką jestem idiotką, jaką bezmyślną egoistką!

– Nic z tego! – krzyknął. – I oświadczam, że nie zrezygnuję z ciebie tak łatwo. Dotąd byłem samotnikiem, ty jedna sprawiłaś, że wylazłem ze skorupy. Kocham cię, Asiu, rób z tym, co chcesz. Ślubu brać nie musimy…

To cudowne wyznanie niczym klucz otworzyło moje zamknięte dotąd serce. Zrozumiałam, że naprawdę chcę dzielić z tym upartym, zdecydowanym i cudownym mężczyzną swoją codzienność.

Dziś jesteśmy pięć lat po ślubie, mamy ślicznego czteroletniego synka. Okazało się, że wcale nie jest tak łatwo zajść w ciążę, za to o wiele milej starać się o dziecko z kimś, komu na tym tak samo mocno zależy. Nie wyobrażam już sobie życia w pojedynkę, czuję się kobietą spełnioną. I tylko szkoda, że mama nie doczekała mojego ślubu.

Czytaj także:
„W tajemnicy przed mężem brałam pigułki, by tylko nie związać się z nim dzieckiem. Po cichu planowałam ucieczkę ”
„Przez ponętną sekretarkę nie mogłem zebrać myśli. Jej zgrabne nogi i kuszące pończochy śniły mi się po nocach”
„Mąż zginął w wypadku, ale jego cząstka nadal żyje we mnie. Po wielu latach starań, wreszcie zostanę mamą”

Redakcja poleca

REKLAMA