„Przez ponętną sekretarkę nie mogłem zebrać myśli. Jej zgrabne nogi i kuszące pończochy śniły mi się po nocach”

Mężczyzna, który podrywa sekretarkę fot. Adobe Stock, LIGHTFIELD STUDIOS
„Weszła do gabinetu, wyglądając jak niebiańskie zjawisko. Jak najcudniejsza nimfa – piękna, kusząca każdym atomem swojego ciała. W pierwszej chwili nie wiedziałem, gdzie oczy podziać. Prawdziwa kobieta. O takich jak ona pisał jeden z poetów doby romantyzmu”.
/ 27.03.2022 21:55
Mężczyzna, który podrywa sekretarkę fot. Adobe Stock, LIGHTFIELD STUDIOS

Patrzyłem na nią i nie mogłem odgonić natrętnych myśli. Ja, ważny pan dyrektor, nie potrafiłem się skupić przez sekretarkę... Weszła do gabinetu, wyglądając jak niebiańskie zjawisko. Jak najcudniejsza nimfa – piękna, kusząca każdym atomem swojego ciała. W pierwszej chwili nie wiedziałem, gdzie oczy podziać.

– Panie dyrektorze – powiedziała zmysłowym, dźwięcznym altem – przyniosłam panu dokumenty do podpisania.

Podeszła do biurka kołyszącym się krokiem, stawiając jedną stopę przed drugą, niczym jakaś modelka na wybiegu. Potrząsnąłem lekko głową, ale tak, żeby nie widziała, jakie na mnie zrobiła wrażenie.

– Co to za dokumenty? Coś ważnego? – spytałem natychmiast i odchrząknąłem, bo głos mi nieco zachrypł.

– Nic bardzo pilnego. Cztery kontrakty i dwa wnioski pracowników o podwyżkę.

– Proszę położyć – wskazałem róg biurka.

Na blacie było w miarę pusto, bo niedawno zrobiłem porządek w papierach. Sekretarka położyła dokumenty. Patrzyłem na jej dłonie – wypielęgnowane, o gładkiej skórze i pomalowanych na czerwono paznokciach. Kojarzyły się zarówno z miękką pieszczotą, jak i pewną drapieżnością.

Prawdziwa kobieta. O takich jak ona pisał jeden z poetów doby romantyzmu: „Ona – biedna, bezbronna TYGRYSICA”. Taka właśnie była, taka się w tej chwili wydawała.

– Dziękuję, że została pani dzisiaj po godzinach – powiedziałem.

– Nie ma za co, panie dyrektorze. Dla pana zawsze warto zostać.

Zrobiło mi się gorąco

Zupełnie odruchowo sięgnąłem do kołnierzyka koszuli, żeby poluzować krawat, ale zaraz się przed tym powstrzymałem. To byłby wyraźny sygnał, że coś się ze mną dzieje.

– Dziękuję, pani Elizo – rzuciłem i spojrzałem na papiery. – Zaraz to podpiszę.

– Może zrobić panu kawy? – zapytała.

– Będę bardzo zobowiązany – odparłem.

Patrzyłem, jak wychodzi, nie mogąc oderwać wzroku od rozkołysanych bioder i smukłych łydek kobiety. Mimo zimy na dworze mała na sobie lekki żakiet i ciemną spódniczkę tuż za kolana, która sprawiała, że jej zgrabne nogi wyglądały zabójczo.

Wziąłem głęboki oddech, odchyliłem się na oparcie skórzanego fotela. Gdybym nie siedział za biurkiem, Eliza z całą pewnością zdołałaby dostrzec, jak zareagowałem. Kilka minut później wróciła, niosąc na tacy filiżankę z kawą, śmietankę i cukier. No i niewielką salaterkę z moimi ulubionymi ciasteczkami. Taka sekretarka to skarb! Bez słowa postawiła tackę na biurku.

Wziąłem dzbanuszek ze śmietanką, wlałem trochę do czarnej jak smoła kawy. Nie znałem nikogo innego, kto tak by ją potrafił parzyć. Zauważyłem, że moja dłoń drży leciutko. Eliza też musiała to dostrzec, bo przez jej usta przemknął uśmieszek.

– Dziękuję pani – powiedziałem.

I znów patrzyłem, jak wychodzi, obserwowałem jej smukłe kształty. Przy robieniu kawy zdjęła żakiet. Przez cienką szarą bluzkę lekko prześwitywało zapięcie stanika między łopatkami. Znów potrząsnąłem głową, tym razem mocniej.

Posłodziłem kawę, upiłem łyczek. Na krawędzi biurka leżały przyniesione przez nią papiery. „Nic pilnego” – powiedziała. Miała całkowitą słuszność. To naprawdę nie było coś, co musiałbym załatwić od razu. Nacisnąłem guzik interkomu.

– Pani Elizo, proszę przyjść, podyktuję pani list – powiedziałem.

Weszła po kilkunastu sekundach z notatnikiem i małym netbookiem. Gestem wskazałem jej stoliczek, przy którym mogła usiąść i rozpocząć pracę. Kiedy zajęła miejsce, spojrzała wyczekująco, a ja wstałem, zapiąłem marynarkę, żeby ukryć fakt, jak bardzo moje ciało wymyka mi się dzisiaj spod kontroli, i podszedłem bliżej.

– To będzie list do naszego nowego kontrahenta z Poznania – poinformowałem ją. – Do prezesa Kalskiego.

– Jestem gotowa, panie dyrektorze.

Była gotowa...

Ja także, tyle że to była gotowość zupełnie innego rodzaju. Nie bardzo wiedziałem, co teraz powiedzieć, jak zacząć ten cały list. Przecież w ogóle nie zamierzałem pisać do Witka. Podszedłem do stolika, zajrzałem jej przez ramię, jakbym się namyślał, pochyliłem się nad nią lekko. No i stało się! Poły marynarki rozchyliły się i zobaczyłem, że Eliza spogląda dokładnie w to miejsce, które tak ukrywałem.

– O! – powiedziała z wyraźnym już uśmiechem. – A co się tu dzieje?

Zanim zdążyłem mrugnąć, wyciągnęła rękę i położyła ją na kompromitującej mnie wypukłości. W pierwszej chwili odruchowo cofnąłem się, ale zaraz zbliżyłem się ponownie. W końcu właśnie o czymś podobnym marzyłem przez ostatnią godzinę.

– Co pani robi? – spytałem chrapliwie.

– To, o czym oboje myślimy od dłuższego czasu, panie dyrektorze. Mówiłam, że warto dla pana zostać po godzinach...

Jej dłoń obejmowała mnie przez materiał spodni. Doprowadzało mnie to do szaleństwa. Zrzuciłem marynarkę. A zaraz potem Eliza zrobiła coś, co mnie rozłożyło.

Obróciła się przodem i rozsunęła zamek błyskawiczny. Z moich ust wydobył się przeciągły jęk. To była mimowolna reakcja. Całe poprzednie podniecenie, oczekiwanie na to, że coś się wydarzy, znalazły ujście w tym jęku. Odpowiedziało mi zadowolone mruknięcie kobiety. Wycofałem się natychmiast, spojrzała zdumiona, a po chwili całowaliśmy się namiętnie.

W tych niebotycznie wysokich szpilkach, jakie dzisiaj włożyła, była prawie tak wysoka, jak ja. Skorzystałem z tego, że nie musiałem nazbyt wyciągać ręki, i chwyciłem skraj spódniczki. Drugą rękę umieściłem na jej szczupłych pośladkach. Przylgnęła do mnie mocno, ocierając się leciutko, jakby napawając się tym, że poczuła na swoim ciele moją męskość.

A ja podciągnąłem jej spódniczkę. Czułem teraz pod palcami gładkość pończoch… lub rajstop… Miałem nadzieję, że to jednak pończochy. Po chwili przekonałem się, że owszem. Moje opuszki trafiły na koronkowe zwieńczenie, charakterystyczny opór elastycznego materiału opinającego górę uda, a potem na wąski pasek skóry.

Eliza oderwała swoje wargi od moich, odetchnęła. Dla niej najwyraźniej ten dotyk był tak samo podniecający jak dla mnie. Chwyciłem dłonią jej udo od zewnątrz i od tyłu, pociągnąłem ku sobie. Posłusznie uniosła nogę, otoczyła nią moje biodra. Przycisnąłem się do niej, czując, że dzieli nas teraz tylko delikatny materiał koronkowych majteczek. Przytuliłem ją jeszcze mocniej.

– Zaraz mi je zniszczysz – zaśmiała się cicho, nisko, gardłowo wręcz.

– Chodź – wyszeptałem.

Pociągnąłem ją w stronę biurka, odwróciłem do siebie tyłem, a potem jednym, zdecydowanym ruchem pozbyłem się ostatniej przeszkody.

To było jak cudowny sen… 

Nie chciałem jednak tak tego kończyć. Biurko może być bardzo podniecającym meblem w tego typu sytuacji…

– Chodź tutaj – powiedziałem znowu, odwracając ją przodem do siebie.

Wciąż miała na sobie bluzeczkę. Zacząłem rozpinać guziczki, które miała z tyłu, lecz Eliza nie dała mi dokończyć – z uśmiechem ściągnęła ją przez głowę i odrzuciła. Po chwili pozbyła się również stanika, a ja mogłem napawać się jej widokiem.

A potem pchnąłem ją delikatnie, ale stanowczo, na biurko – tak jak stała. Od razu zrozumiała, o co mi chodzi. Zmiotłem jednym ruchem papiery, filiżankę i wszystko, co nam mogło przeszkadzać.

Teraz kochaliśmy się jeszcze bardziej zapamiętale, jeszcze mocniej. Eliza położyła się na chłodnym blacie, zarzuciła mi nogi na ramiona. Widziałem jej dłonie zaciśnięte mocno na krawędzi biurka. To wszystko tak mocno działało na moje zmysły, że musiałem zacisnąć powieki i oddychać głęboko.

A kiedy wreszcie nadeszło spełnienie, otworzyłem oczy i patrzyłem na zaróżowioną twarz Elizy i w jej piękne oczy... Dziesięć minut później, już ubrani, siedzieliśmy naprzeciwko siebie w fotelach. Uśmiechałem się do Elizy, a ona także wyglądała na bardzo zadowoloną.

– Jak ci się podobało? – zapytała.

– Jeszcze pytasz? Było niesamowicie! Powinniśmy to jeszcze kiedyś powtórzyć.

– Jasne – skinęła głową. – Mnie też było świetnie. Ale następną grę ja wymyślam. Już mam pewien pomysł…

– Może teraz u ciebie w biurze?

– Daj spokój – skrzywiła się lekko.

– U mnie się nie da, za dużo ludzi się kręci, nawet w soboty. A poza tym, nie mam prywatnego gabinetu, jak mój ukochany mąż.

Pogładziła mnie po twarzy.

– Kocham cię – powiedziała.

Przesunąłem się tak, żeby mogła mi usiąść na kolanach. Czułem się szczęśliwy i spełniony.

Czytaj także:
„Gdy mąż łapie choróbsko, dom zamienia się w cyrk. Koncert życzeń i opera żałosnych jęków doprowadzają mnie do szału”
„Mąż zdradzał ją od lat, ale tolerowała to. Wybuchła, dopiero gdy usłyszała jego rozmowę z kochanką. Aż wióry leciały”
„Po rozwodzie siostra z mężem chcieli rozdzielić kilkuletnie córki, uciekły z domu. Nie było z nimi kontaktu przez 3 dni”

Redakcja poleca

REKLAMA