„Umówiłem się na randkę z gorącą laską z neta. Tak przynajmniej myślałem. Przyszło mi słono zapłacić za moją naiwność”

mężczyzna rozmawia na chacie fot. Adobe Stock, marjan4782
„Musiało minąć kilka chwil, zanim ochłonąłem. Któż to był, u diabła?! Policja czy jakieś służby specjalne? Nic nie zdążyłem odczytać na jego legitymacji… Te rewelacje tak mnie zaskoczyły, jakbym obuchem po łbie dostał. Ale i tak dobrze, że tak się to dla mnie skończyło. Mogłem przecież spędzić tę noc w areszcie”.
/ 04.07.2022 14:30
mężczyzna rozmawia na chacie fot. Adobe Stock, marjan4782

Jeszcze jedno szybkie spojrzenie w lustro. Nieźle się prezentowałem, elegancko, ale na luzie. Kremowa koszula na tle mojej opalenizny z solarium wyglądała na taką z najdroższego butiku; nikt by się nigdy nie zorientował, że kupiłem ją na wyprzedaży za niewielkie pieniądze. Mogłem więc dalej nawijać Wioli, że świetnie zarabiam na kierowniczym stanowisku, a opaleniznę zawdzięczam weekendowym wypadom w Alpy na narty. Wiedziałem, że w realu spodobam się dziewczynie, a może nawet na naszej pierwszej randce dojdzie do czegoś więcej niż kawa, bo ta poznana na czacie laska sprawiała wrażenie gorącej.

Umówiłem się z nią po raz pierwszy po miesiącu prawie cowieczornych rozmów przez net. Początkowo trochę mnie dziwiło, że dziewczyna nie chciała skorzystać z kamerki internetowej i poprzestała wyłącznie na pisaniu. Jednak przyjąłem jej tłumaczenie, że najpierw powinniśmy poznać się mentalnie, nie sugerując się naszym wyglądem. Aż wreszcie mieliśmy spotkać się w kawiarni, bo przyjechała na kilka dni do miasta, załatwiać jakieś rodzinne sprawy. A jeżeli w rzeczywistości była chociaż w połowie taką gorącą laską jak podczas naszych rozmów, to czekał nas piękny wieczór.

Liczyłem, że na kawie się nie skończy

Przypomniało mi się, jak miesiąc wcześniej, w leniwe, sobotnie popołudnie siedziałem w domu sam, nudząc się jak mops. Z bliższych kumpelek żadna nie miała czasu, a ostatnia moja dziewczyna spotykała się już z nowym chłopakiem. W pewnej chwili mój wzrok zatrzymał się na laptopie – przypomniałem sobie, co kolesie opowiadali o laskach z czatu. Można tam było wyrwać całkiem fajną dziewczynę i pogadać – niekoniecznie o pogodzie…

Szybko zalogowałem się i wysłałem w świat wiadomość, że chciałbym podyskutować na ciekawe tematy, bo trochę się nudzę. I prawie natychmiast dostałem zaproszenie na prywatną rozmowę od dziewczyny o romantycznym imieniu Wioletta.

Jak się okazało w dalszej rozmowie, była samotną rozwódką, trzy lata ode mnie młodszą. Do tego intelektualistką, mającą wolny zawód, duży biust i długie, ciemne włosy. Zawsze mnie takie pociągały. Mieszkała daleko, bo dobre dwieście kilometrów ode mnie, ale przecież mnie wtedy nie chodziło o spotkanie, tylko o rozmowę, żeby zabić nudę.

Wiedziałem, że takie babki na czacie bywają rozrywkowe... A ta Wiolka właściwie od początku nie udawała świętej. Więc przez kolejne wieczory pisało nam się całkiem nieźle i, nie powiem, dziewczyna dobra była w te klocki…

Przyzwyczaiłem się do tego, że gdy nadchodził wieczór, a ja wracałem sterany z budowy, Wiola zawsze czekała na mnie na czacie. Gdy z jakiegoś powodu nie mogła gadać, brakowało mi jej oraz naszych gorących pogawędek. I wcale nie miałem wyrzutów sumienia, że nawciskałem jej ciemnoty, podając się za inżyniera, kierownika budowy. No i co z tego? Do ołtarza z nią przecież nie zamierzałem iść, a i tak w żaden sposób nie była w stanie mnie sprawdzić. Wiolka kupowała moje bajery, ale to był jej problem, że taka strasznie niekumata była i we wszystko wierzyła.

Jednak najważniejsze, że wreszcie mieliśmy się spotkać. Co prawda tylko w kawiarni, ale – jak mi dała do zrozumienia – daleka była od tego, żeby nie przyjąć później zaproszenia na kawę do mnie. Wysprzątałem więc swoją kawalerkę na błysk. Tak na wszelki wypadek, gdyby zgodziła się na coś więcej niż tylko filiżanka kawy. Kupiłem jej jakąś tanią błyskotkę, bransoletkę z bursztynowych koralików, jako dowód tego, że o niej myślę. Z doświadczenia wiedziałem, że laski zawsze patrzyły wtedy łaskawszym wzrokiem, a ta na pewno nie była inna.

Do kawiarni, w której się umówiliśmy, przyszedłem wcześniej – wolałem być pierwszy, żeby wszystko mieć na oku. Zamówiłem kawę i czekałem. Siedziałem już z pół godziny, dawno minęła pora naszego spotkania, a Wiolki nie było. Zacząłem się niecierpliwić, gdy nagle do mojego stolika podeszło dwóch facetów.

– Czy pan Eryk? – jeden z nich wymienił moje nazwisko.

Trochę zdumiony przytaknąłem, a wtedy ten drugi zamachał mi przed nosem legitymacją.

– Dostaliśmy zgłoszenie o wykorzystywaniu i molestowaniu nieletniej przez internet – powiedział ostrym tonem. – Z pańskiego komputera.

– Słucham? – nie wierzyłem własnym uszom. – Jak to molestowaniu?

– Mamy wydruki pańskich rozmów, bardzo swobodnych – włączył się ten pierwszy. – Z czternastoletnią dziewczynką.

To niemożliwe, to jakaś pomyłka – zaprotestowałem gwałtownie. – Nie rozmawiam z żadną czternastoletnią dziewczynką, tylko z dorosłą kobietą.

– Tu mamy dowody – facet położył na stoliku papierową teczkę.

Mówiła, że ma 30 lat...

W środku były wydruki moich rozmów z... Wiolą! Zdumiony czytałem słowa, które do niej pisałem. I jej gorące, namiętne odpowiedzi…

– To nie jest żadne molestowanie – żachnąłem się, porządnie wkurzony. – Ja rzeczywiście rozmawiam z tą panią, ale to chyba nie jest zabronione prawem.

– Nie jest, pod warunkiem, że pana rozmówczyni ma co najmniej piętnaście lat – usłyszałem w odpowiedzi.

Ten, który dał mi teczkę z wydrukami, powiedział, że dostali zgłoszenie od ojca nieletniej, że on udostępnił im jej komputer, stąd wiedzieli o dzisiejszym spotkaniu.

– Będzie pan musiał iść z nami, to poważne oskarżenie – facet popatrzył na mnie z góry.

No, takiego obrotu sprawy nie spodziewałbym się w najczarniejszych scenariuszach. Szykowałem się na miłą randkę, zakończoną może upojną nocą, a tu proszę – zostałem właśnie oskarżony o poważne przestępstwo! Musiałem jakoś się bronić, wyjaśnić to nieporozumienie.

– Panowie, czekajcie, to nie tak – zacząłem się gorączkowo tłumaczyć. – Ona mówiła, że ma trzydzieści lat…

– A ma tylko czternaście – odparł jeden z mężczyzn, i uśmiechając się pod nosem, pokręcił z politowaniem głową. – Aleś, facet, sobie narobił, aż mi cię szkoda!

Uczepiłem się tego litościwego uśmiechu, który był dla mnie jakimś światełkiem w tunelu – dawał nadzieję, że może uda mi się wywinąć z tego bagna.

– Może moglibyśmy się jakoś dogadać – zacząłem ostrożne. – Ja naprawdę nie wiedziałem…

Trochę mnie ta nieudana randka kosztowała! Spojrzeli po sobie, twarze mieli nieodgadnione, a ja kułem żelazo, póki gorące. Wyjąłem portfel. Miałem w nim trochę więcej kasy, bo byłem przygotowany na niespodziewane wydatki w towarzystwie Wioli. Klnąc w duchu, wyciągnąłem wszystkie banknoty, jakie miałem, i podałem mężczyźnie, który bez mrugnięcia okiem schował je do kieszeni.

– W raporcie napiszemy, że pan nie przyszedł na spotkanie – powiedział, wstał, zabrał teczkę z wydrukami i obaj wyszli z kawiarni.

Musiało minąć kilka chwil, zanim ochłonąłem. Któż to był, u diabła?! Policja czy jakieś służby specjalne? Nic nie zdążyłem odczytać na jego legitymacji… Te rewelacje tak mnie zaskoczyły, jakbym obuchem po łbie dostał. Ale ktokolwiek to był, dobrze, że tak się to dla mnie skończyło. Mogłem przecież spędzić tę noc w areszcie – mieli prawo mnie wsadzić na czterdzieści osiem godzin, do wyjaśnienia.

Ale dałem się wrobić!

Gdy przyszedłem do domu, od razu włączyłem komputer i wszedłem w archiwum czatu, bo coś nie dawało mi spokoju. Jak ta Wiola mogła używać takich wyrażeń, skoro miała tylko czternaście lat? To niemożliwe, żeby dziecko miało takie doświadczenie w sprawach męsko- damskich, było takie wyuzdane… Ale z drugiej strony, skoro nastolatki łapały na sponsoring facetów w galeriach, to wszystkiego można było się po małolatach teraz spodziewać.

Następnego dnia w robocie kumpel przyjrzał mi się uważnie.

– Coś ty taki niedorobiony dzisiaj? – spytał. – Wyglądasz, jakby cię ktoś pod kilem przeciągnął albo… – i tu roześmiał się domyślnie – jakbyś ciężką noc miał, stary.

– Żebyś wiedział! – parsknąłem ze złością i opowiedziałem, co mi się przydarzyło.

– Ależ z ciebie frajer! No, nigdy bym nie przypuszczał, że dasz się tak wrobić! – zaśmiał się. – To banda cwaniaczków była, nie czytałeś o nich w gazetach? Szukają na necie takich naiwniaków jak ty, gadają z nimi na czatach, podszywają się pod jakąś gorącą laskę, a potem niby umawiają się na randkę, no i koniec już znasz.

Gdy wróciłem do domu, natychmiast wyrzuciłem do śmieci bransoletkę z bursztynów. A potem sam zacząłem się z siebie śmiać. Zamierzałem wyrwać gorącą laskę z netu, a tymczasem dałem się tak głupio wrobić! Wykasowałem rozmowy z Wiolą z archiwum czatu i obiecałem sobie, że odtąd zero romansów w sieci. Bo tak naprawę nigdy się nie wie, kto tam siedzi po drugiej stronie. I ile za taką przyjemność przyjdzie nam zapłacić.

Czytaj także:
„Szef okropnie traktował kobiety. Rubasznie kpił, że powinny już mieć dzieci, bo zaraz będą na to za stare”
„Kolega ze szkolnej ławki okazał się psychopatą. Tylko szczęśliwy przypadek sprawił, że uniknęłam strasznego losu...”
„Wybaczyłam mężowi zdradę i trwałam przy nim w chorobie. Kiedy to ja zachorowałam, pokazał, jakim jest podłym tchórzem”

Redakcja poleca

REKLAMA