Przepracowałam w zawodzie blisko 30 lat i gdy zaczynałam, zdarzały się gorsze komentarze, ale młodsze koleżanki coraz częściej się skarżyły. Najpierw nieoficjalnie – niby przypadkiem, przy kawce, w żartach – później bardziej wprost.
Karol miał w zanadrzu osobliwą poradę dla każdej
– Wiecie, co mi powiedział? – opowiadała wstrząśnięta Kamila, sekretarka. – Podszedł do mnie nagle i mówi: „Ojoj, ty to już dzieci mieć nie będziesz”. Na początku nic a nic z tego nie zrozumiałam. A wtedy on wskazał na komórkę, którą akurat trzymałam na kolanach, i zaczął cały wykład o promieniowaniu. Uwierzycie?!
– Ja usłyszałam ostatnio, że zegar tyka... – wtrąciła Ola, księgowa o najkrótszym stażu. – Przypomniał sobie, że brałam ślub rok temu i tak mu wyszło w wyliczeniach. A podobno coraz młodsza nie jestem... Miałam wielką ochotę coś odpysknąć, ale to jednak przełożony… Tylko tak mi się głupio zrobiło, że nie wiedziałam, gdzie oczy podziać.
Młodsze koleżanki spojrzały na mnie… Uśmiechnęłam się tylko, bo nie wiedziałam, co im odpowiedzieć. Znałam Karola prawie 25 lat i nigdy nie wydał mi się mężczyzną podejrzanym. Wręcz przeciwnie, uważam go za miłego i pomocnego. Żadnych podejrzeń o mobbing... albo i coś gorszego. Czy mógłby się tak nagle zmienić?
– Może tak tylko podpytuje – rzuciłam oględnie. – Z sympatii.
– Aha – prychnęła Marzena, najbardziej wojownicza w naszej grupce. – Z sympatią czy bez, to nie jest jego sprawa! Czasy się zmieniły, są odpowiednie ustawy i prawo pracy. Nikt nie może odpytywać nas z planów prokreacyjnych, mam rację?
– A może to on sam… No wiecie – Kamila puściła do nas oko. – Zaciążył kogoś i teraz panikuje. Bada teren, pewnie liczy na jakieś porady czy coś.
– To niech sobie książkę kupi, a nie dręczy koleżanki – piekliła się dalej Marzena. – A co ty na to powiesz, Krysiu? – zwróciła się do mnie.
Poczułam, że potrzebuję drugiej kawy, żeby zmierzyć się z problemem. Było mi bardzo nieswojo, tym bardziej, że wiedziałam najwięcej o prywatnym życiu obiektu plotek.
– Karol ojcem? Niemożliwe – pokręciłam głową. – Nie jest żonaty.
– Stary kawaler, jeszcze lepiej – skomentowała od razu Marzena. – Ciekawski i wścibski. Nie ma swojego życia, to nas się czepia.
– Kryzys wieku średniego – zgodziła się z nią Ola.
Już nic więcej nie dodałam
Ale obiecałam sobie, że zwrócę baczniejszą uwagę na Karola i jego zachowanie. Jeśli rzeczywiście robił coś niewłaściwego, należało to powstrzymać, zanim eskaluje. Dla dobra nas wszystkich. Dziewczyny rozeszły się do swoich obowiązków, ja także wróciłam do gabinetu i dzień przeminął bez kolejnej afery.
Cały tydzień okazał się spokojny, ale już w następnym sama stałam się świadkiem dziwnej sytuacji. Dziewczyny siedziały w biurowej kuchni i szykowały sobie coś do jedzenia. Ja weszłam tylko, żeby przepłukać kubek i stałam jeszcze przy suszarce, gdy pojawił się Karol. Spojrzał na młodsze koleżanki jakoś tak dziwnie, po czym rozpoczął przemowę:
– Ach, kobiety to mają dobrze!
Z doświadczenia wiem, że takie słowa nic dobrego nie zwiastują. Ale ponieważ nikt mu nie przerwał – dziewczyny chyba zgodnie postanowiły go ignorować – Karol kontynuował:
– No bo taki urlop macierzyński to w zasadzie pieniądze za darmo. Rok przerwy gratis. A potem tylko siedzieć w domu i pachnieć, rajskie życie. Ale co tam rok! Zwolnienie można od ręki załatwić i z jednego roku robią się dwa!
Pierwsza podniosła się Marzena. Głośno odsunęła krzesło i demonstracyjnie wyszła z kuchni. Pozostałe dziewczyny podążyły za nią, zostawiając po sobie talerze i szklanki – wszystko tak, jak stało. Zostaliśmy sami: ja bardzo zakłopotana, a Karol niezmiernie zdziwiony. Sama nie wiedziałam, od czego zacząć, ale jakoś musiałam zareagować.
– Karolu – odezwałam się łagodnie. – Nie możesz mówić takich rzeczy. Przecież wiesz, że to nieprawda. Ja w pierwszej ciąży rzeczywiście źle się czułam i poszłam na zwolnienie, ale podczas drugiej zastępowałam cię jeszcze w 9. miesiącu, bo poszedłeś na operację wyrostka. Zapomniałeś?
– No tak – pokiwał głową. – Ale później miałaś rok wolnego, to więcej niż ja kiedykolwiek!
– Pół roku – poprawiłam. – I to niecałe, musiałam wrócić wcześniej, bo nagle zwolniło się kilka osób i były braki kadrowe.
Koledze nie spodobało się to, co powiedziałam
Nie pasowało do jego tezy, ale dla świętego spokoju zgodził się ze mną. Zaparzył sobie kawę i zmył jak niepyszny. Nie przestał jednak wygłaszać swoich zdecydowanych opinii, skutkiem czego atmosfera w pracy zaczęła się lawinowo pogarszać. Dziewczyny chodziły wściekłe i albo traktowały starszego kolegę jak powietrze, albo wręcz przeciwnie – zaczynały się buntować. A ponieważ Karol był ich przełożonym, cała ta – pod wieloma względami niezrozumiała afera – mogła się bardzo nieprzyjemnie skończyć.
– Ja już tego nie wytrzymam – żaliła się Kamila. – To moja sprawa, czy i kiedy będę mieć dzieci, o ile w ogóle. Ja wiem, że to tylko jeden koszmarny facet, poza tym w firmie jest spoko, no ale… Atmosfera ma dla mnie znaczenie.
– Zgadzam się – pokiwała głową Ola. – Ostatnio koleżanka mnie zapytała, czy nie chciałabym przeskoczyć do jej firmy, bo akurat rekrutują. Wtedy nawet się nad tym nie zastanawiałam, jednak teraz…
– Ależ dziewczyny, dajcie spokój – próbowałam uspokajać nastroje. – To chyba jeszcze nie powód, żeby rzucać pracę?
– Czasami to zwyczajnie nie jest warte całego tego stresu i nerwów.
Sprawa stanęła na ostrzu noża i, niestety, tylko ja mogłam coś z tym zrobić. Postanowiłam zebrać siły do końca tygodnia, a później w sprzyjającym momencie pogadać z Karolem po starej znajomości. Wiedziałam, że w piątki zwykle zostaje dłużej. Oficjalnie: żeby gasić ewentualne pożary przed weekendem, ale tak naprawdę dlatego, że nie spieszyło mu się do domu. Był samotnym człowiekiem, więc szczerze nienawidził weekendów.
Kiedyś sam mi się do tego przyznał
Grubo po siedemnastej, gdy firma dawno już opustoszała, znalazłam Karola w jego gabinecie. Już od progu uderzył mnie dziwny zapach. Cokolwiek znajdowało się w kubku na jego biurku, nie mogło być tylko niewinną herbatką. Z początku nic nie powiedziałam. W milczeniu weszłam do jego gabinetu i zajęłam miejsce na krześle naprzeciwko biurka. On również się nie odezwał, tylko patrzył na mnie jakoś tak smutno.
– Karolu, co się dzieje? – zapytałam wprost.
– Niedawno skończyłem 50 lat – odpowiedział.
– To jeszcze nie tragedia – spróbowałam go pocieszyć, choć nie rozumiałam, w czym tkwi problem. – Ja mam więcej.
– To nie to samo.
– Dlaczego?
– Ty, Krysiu, masz rodzinę, dzieci, a ja… Ja całe życie jestem sam.
Teraz już wiedziałam, że w kubku na jego biurku jest alkohol. Karol nigdy nie był wylewnym człowiekiem, w innych okolicznościach na pewno nic by nie powiedział. Jednak widać było, że coś się z nim dzieje.
– Minęło już 20 lat, odkąd umarła, wiesz?
Nie wiedziałam. Musiałam sobie dopiero przypomnieć, kogo z takim żalem wspominał mój kolega.
– Mówisz o swojej narzeczonej… – uświadomiłam sobie.
Karol, który długo był sam, pewnego dnia poinformował nas, że zamierza się ożenić. Nie jestem pewna, czy ktokolwiek potraktował go poważnie. Już wtedy uchodził za starego kawalera i my, głupie gęsi, po cichu śmiałyśmy się z niego, że tylko tak gada, bo boi się plotek. Pytał nas czasami o jakieś drobiazgi związane z kwiatami czy krawatami, a my odpowiadałyśmy, wymieniając między sobą rozbawione spojrzenia. Odgrażał się, że wszystkie nas zaprosi na uroczystość, ale nigdy tego nie zrobił.
Temat ślubu nagle ucichł...
Karol poszedł na długie zwolnienie chorobowe – podobno wystąpiły komplikacje po operacji wyrostka. Nie skupiałam się za bardzo na szczegółach. Byłam wtedy w ostatnim trymestrze ciąży i bardzo się denerwowałam, że zamiast wypoczywać muszę go zastępować.
– Mieliśmy się pobrać, chcieliśmy mieć dzieci… Niestety, ona zmarła nagle, a ja… Nigdy nie chorowałem na wyrostek. Po jej śmierci całkiem się załamałem i musiałem… odpocząć.
Poczułam pod powiekami łzy. Biedny człowiek: samotny, tęskniący za ukochaną kobietą i rozpamiętujący rodzinne szczęście, które mógłby mieć. Nic dziwnego, że ostatnio zachowywał się tak dziwnie. Miał wielki, skrywany żal do świata. Dusił go w sobie tak długo, że to cud, że nie zwariował. Spędziłam całe popołudnie, próbując go pocieszyć, jednak co można powiedzieć w takiej sytuacji? W końcu odważyłam się też poruszyć temat, z którym przyszłam. Wspomniałam o niewłaściwym sposobie, w jaki zwraca się do młodych pracownic.
– Tak, wiem, wiem – westchnął. – To dlatego, że jestem w kiepskim stanie. Ale to się skończy, gdy już minie… rocznica. Wtedy wezmę się w garść, obiecuję.
Dotrzymał słowa. Wziął dłuższy urlop, a gdy wrócił, atmosfera w pracy uległa znacznej poprawie. A ja od tamtej pory patrzę na Karola zupełnie inaczej. Nie jest zwariowanym starym kawalerem, tylko bardzo smutnym i samotnym człowiekiem, który od tylu już lat nosi żałobę po ukochanej.
Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”