– Mam wpisać obok ciebie jakiegoś partnera, czy nie? Przepraszam, że tak pytam, ale wiesz, każdy talerzyk kosztuje… – tymi słowami kuzynka przypomniała, ile będzie kosztowało jej wesele.
Nie miałam jej tego za złe, ale zrobiło mi się przykro. Z Krzyśkiem rozstaliśmy się kilka miesięcy wcześniej, co było komentowane w całej rodzinie. No, bo przecież ciotki od lat zastanawiały się, która z nas wyjdzie pierwsza za mąż – ja czy Helena.
– Wpisz kogoś… – wymamrotałam.
– Naprawdę? Spotykasz się z kimś? Nic nie mówiłaś! – Helenie zaiskrzyły się oczy. – Dlaczego nic nie mówiłaś?
– To świeża sprawa, ale wygląda obiecująco. Nie mówiłam, żeby nie zapeszyć – kłamałam nadal.
No i co teraz?
Muszę znaleźć sobie chłopaka. To chyba nie będzie takie trudne, w końcu mam na to całe osiem miesięcy. Pytanie: gdzie go szukać? Może w internecie? Zalogowałam się na portalu randkowym, gdzie zaczęłam korespondować z sympatycznym chłopakiem o imieniu Tomek.
Kiedy zaproponował spotkanie, zgodziłam się bez namysłu. Umówiliśmy się w galerii handlowej na kawę i potem do kina. Było świetnie. Niewiele pamiętam z tego filmu, bo cały czas zerkałam na Tomka i wiem, że on zerkał na mnie. Jak mogłam zmarnować tyle czasu na szukanie chłopaka, gdy po prostu wystarczyło wejść na portal?
Jak widać logują się tam nie tylko beznadziejni nieudacznicy, ale rozsądni ludzie także. Kiedy wyszliśmy z kina, było już późno i dosyć mroźnie.
– Masz samochód? Nie? Przyjechałaś autobusem? Nie mogę pozwolić, abyś wracała do domu sama. Odwiozę cię! – zaoferował się Tomek.
Nie odmówiłam. Bo po pierwsze, mieszkam dość daleko za miastem. A po drugie, nie chciałam się jeszcze rozstawać z Tomkiem i miałam nadzieję, że jemu także o to właśnie chodzi. Wsiadłam do jego samochodu. Było przytulnie i ciepło, gdy pokonywaliśmy zaśnieżone ulice. Kiedy wyjechaliśmy już na przedmieścia, Tomek zapytał:
– Mieszkasz obok jeziora? Tam jest tak pięknie! A może masz jeszcze ochotę na wspólny spacer? Była jasna noc, bo księżyc znajdował się prawie w pełni. Do tego niebo było usiane gwiazdami.
– Dobrze – zgodziłam się chętnie, zachwycona jego romantyzmem.
Kiedy wjechaliśmy w las prowadzący do jeziora zrobiło mi się jakoś dziwnie. W końcu byłam na pustkowiu, sama, z całkiem obcym facetem. Bo co ja w sumie o nim wiedziałam? Nagle samochód podskoczył na wybojach, a ja usłyszałam za swoim fotelem dziwny metaliczny dźwięk. Taki dźwięk wydają na przykład noże, gdy uderzają jeden o drugi...
Pot spłynął mi po plecach. Sięgnęłam dyskretnie ręką za siebie i wymacałam skórzany kuferek. Był tylko przymknięty. Udając, że patrzę przez okno, sięgnęłam głębiej do kuferka. Poczułam zimny dotyk stali… Co tutaj robią te noże? Czy Tomek chce mnie skrzywdzić? Zrozumiałam, że muszę uciekać.
– Spokojnie. Jesteś w swojej okolicy. Znasz tu każdą ścieżkę, każdy kamień. Uciekniesz mu! – mówiłam w myślach.
Kiedy samochód zwolnił przed kolejnym zakrętem, otworzyłam drzwi i wyskoczyłam na drogę.
– Co robisz? Agnieszka! – usłyszałam za sobą zdumiony krzyk.
Nawet się nie obejrzałam, gnałam przed siebie
Gałęzie smagały mnie po twarzy, ale ja tego nie czułam. Dopiero w domu, gdy już byłam bezpieczna, zobaczyłam, jak bardzo mam podrapaną twarz i poszarpaną przez krzaki kurtkę. Ale żyłam! Wyczerpana padłam na łóżko. A rano zaczęłam się zastanawiać, co robić. Dać znać na policję? I co im powiem?
Nie miałam chyba dostatecznych dowodów, że facet chciał mnie skrzywdzić. Ale te noże… Na komórce, którą zapomniałam włączyć po kinie, miałam wiele nieodebranych połączeń od Tomka. I kilkanaście esemesów. Tomek tłumaczył mi się, że mnie przeprasza, że to był samochód jego ojca, który jest weterynarzem.
Jeździ po okolicznych wsiach, opiekując się zwierzętami gospodarskimi. I to była jego torba z narzędziami do zabiegów.
„Domyślam się, że to jej się właśnie tak przestraszyłaś” – pisał.
Brzmiało to średnio wiarygodnie. Miałam mętlik w głowie. I kiedy tak się zastanawiałam, co robić, iść na policję, czy nie, ktoś zadzwonił do drzwi. Otworzyłam. W progu stał Tomek i jakiś starszy mężczyzna. Okazało się, że to jego ojciec. Przyjechali, żeby mi wszystko wytłumaczyć.
Ojciec Tomka potwierdził, że jest weterynarzem, a ja odetchnęłam z ulgą. Nie tylko dlatego, że znalazłam partnera na wesele. Nadal się spotykam z Tomkiem i jestem bardzo szczęśliwa.
Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”