Zawsze podobali mi się nieco starsi mężczyźni. Podziwiałam ich za ich doświadczenie życiowe. To, że mieli ugruntowaną pozycje. Tak naprawdę przez całe życie szukałam kogoś, kto przypominałby mi mojego tatę. Szanowany szef dużej korporacji, ciężko pracujący i skuteczny, troszczący się o swoją rodzinę. Tak. To właśnie był mój ideał mężczyzny.
Gdy myślałam o "mężczyźnie po czterdziestce", zawsze przed oczami stawał mi on. Dlatego też umawiałam się tylko z tymi starszymi mężczyznami. Kiedy jeszcze studiowałam, mężczyzna musiał mieć co najmniej 35 lat, żeby przyciągnąć moją uwagę. Ci młodsi po prostu mnie nie interesowali. Nie wydawali mi się pociągający.
Internet to miejsce, gdzie najprościej i najszybciej można spotkać kogoś ciekawego. Na forum mojego miasta było pełno osób, które chciały nawiązać romans. Ja też tam miałam tam swoje konto. Za każdym razem, kiedy się logowałam, dostawałam mnóstwo wiadomości, ale tylko jedna przyciągnęła moją uwagę. Użytkownik o nicku Dojrzały Gentleman od razu zyskał moją aprobatę.
Napisał do mnie: „Witam wspaniałą panią. Piękny dzisiaj dzień, mamy, nieprawdaż?”. To było takie odmienne od tych wszystkich wulgarnych wiadomości, jakie dostawałam: „Siema, mała” czy „Hej, laleczko, co tam?”. I tak zaczęliśmy do siebie pisać.
– Poznałam wspaniałego mężczyznę! – prawie krzyknęłam do słuchawki, dzwoniąc do mojej przyjaciółki ze studiów, Martyny.
– Hmm... tak, pewnie – Martyna była przekonana, że poznawanie ludzi przez Internet to nie jest dobry pomysł.
– Posłuchaj – zlekceważyłam jej sceptycyzm. – Nazywa się Krzysztof, ma 43 lata, wykształcenie wyższe i z tego, co zrozumiałam, wygląda na to, że jest bardzo dobrze ustawiony i poukładany. Ale przede wszystkim jest niesamowicie bystry. Rozmawiało mi się z nim, jakbyśmy się znali od zawsze...
– Czy ma żonę? – przerwała mi.
– Jest po rozwodzie.
Martyna westchnęła, dając mi do zrozumienia, że po raz kolejny pakuję się w tarapaty. Nikt jednak nie mógł przewidzieć jak duże...
Z Krzysztofem zdecydowaliśmy się spotkać w uroczej knajpce blisko bazarku, na którym czasami robiłam zakupy. Niestety nikt z nas nie miał pojęcia, jak wygląda to drugie, więc ustaliliśmy, że on weźmie ze sobą jedną z książek Bułhakowa. To był znak, po którym miałam rozpoznać mojego randkowicza.
Nie mogłam w to uwierzyć
Gdy dotarłam na miejsce spotkania, zaskoczona zauważyłam mojego ojca, który w spokoju delektował się kawą przy jednym z bocznych stolików. Już miałam podejść, zapytać, co dokładnie tutaj robi, a potem poprosić go, aby przesunął się gdzieś dalej. Ale po chwili dostrzegłam książkę autorstwa Bułhakowa, która leżała tuż przed nim. I wtedy zrozumiałam, co tu się dzieje. Odkryłam przerażającą prawdę.
Umówiłam się na randkę ze swoim tatą. Uciekłam, modląc się, żeby on mnie nie dostrzegł, a następnie drżącymi dłońmi wybierałam na telefonie numer Martyny.
– Cześć – usłyszałam zaspany głos.
– Martyna? Potrzebuję twojej pomocy... Właśnie przyszłam na umówione spotkanie z tym Krzysztofem... Wspominałam ci o tym...
– Hmm... I co, okazało się, że jest żonaty?
– Tak. To jest... to jest mój ojciec.
W słuchawce zapanowała cisza. Po chwili Martyna zapytała mnie z najwyższą ostrożnością.
– Myślę, że nie do końca zrozumiałam.
– Przecież ci właśnie tłumacze! Przyszłam na umówioną randkę, a spotkałam tatę. Chyba mnie nie zauważył. Proszę cię, pomóż mi. Muszę z kimś porozmawiać. Co tu się do cholery dzieje!
Mój ojciec okazał się zdrajcą
Nie było łatwo przekonać Martynę, żeby porzuciła swoje obowiązki i natychmiast do mnie przyjechała, ale w końcu się zgodziła. Zdecydowałyśmy, że pójdzie do tej restauracji, udając mnie, czyli osobę, z którą miał się spotkać mój ojciec.
Mogłam to zrobić sama, ale wtedy na pewno by wymyślił na szybko jakąś wymówkę. Chciałam mieć pewność, że to nie pomyłka. Że naprawdę mój ojciec umawia się z dziewczynami przez Internet. Czy mój cudowny tata – który zawsze był dla mnie wzorem idealnego mężczyzny, kochającego męża i stróża moralności – jest po prostu zdrajcą.
Tak, był.
Martyna wzięła do kieszeni swojej marynarki dyktafon. Nie chciałam potem słuchać tych nagrań. Miałam mdłości, na samą myśl o tym co mówi i w jakim celu to robi.
– Po prostu złożył mi propozycje – mówiła Martyna. – Mamy się widywać raz na tydzień w mieszkaniu, które wynajmie tylko dla nas. Jeśli zechcę, mogę tam mieszkać. Dodatkowo daje mi kasę na małe zakupy, jak to nazwał. Tak przy okazji, twój tata ma naprawdę gest.
– Daj mi chwilę, muszę to jakoś przetrawić – powiedziałam, próbując zapanować nad chaosem w mojej głowie. – Czy on... choćby próbował cię uwieść, czy od razu przeszedł do konkretów?
– Nie, wcale. Słuchałaś nagrania. Szybko przeszliśmy do rzeczy. Udawałam na całego, że mi to odpowiada, bo nie chciałam go przestraszyć, ale jeśli chcesz to kontynuować, to już beze mnie moja droga.
– Rozumiem – odrzekłam, zamyślona.
– Co zamierzasz z tym zrobić? – zapytała moja koleżanka, wskazując na dyktafon leżący na stole.
– Nie jestem pewna – odparłam.
Zataiłam prawdę przed moją matką
I naprawdę nie wiedziałam. W jednej chwili postanowiłam bawić się w detektywa, ale teraz nie wiedziałam, co zrobić ze zgromadzonymi dowodami. Pokazać je mamie?... Już na samą myśl o tym, jak bardzo to nagranie mogłoby ją zranić, przechodziły mnie dreszcze. No i wcale nie chciałam rozpadu małżeństwa moich rodziców.
Nie ważne co tam się między nimi działo. Bardzo kochałam moją mamę i tatę i nie chciałam nagle wszystkiego zniszczyć. Zdecydowałam więc, że najpierw porozmawiam z tatą. To nie była prosta decyzja, ale wtedy wydawała mi się najbardziej sensowna.
Postanowiłam, że rozmówię się z nim w sobotni poranek, kiedy mama była na zakupach, a tata czytał gazetę.
– Tato jakby to powiedzieć. Wiem wszystko – przeszłam do rzeczy, stojąc przed nim.
Opuścił gazetę i spojrzał na mnie zagadkowym wzrokiem.
– O co ci chodzi, skarbie?
Wtedy odtworzyłam mu nagranie. Gdy taśma się skończyła, w pokoju zapanowała cisza, pełna napięcia. Po chwili w końcu odezwał się cicho:
– Chcesz to pokazać mamie?
– Wolałabym tego uniknąć – odpowiedziałam cicho. – Ale jeśli nie będę miała wyboru...
– Zamierzasz mnie szantażować?
Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę.
– Tato, jak mogłeś coś takiego pomyśleć?!
– Słuchaj – wzdychał. – Naprawdę kocham twoją matkę i nie chciałbym, żeby cierpiała...
– Ale już ją zraniłeś.
– Nie chcę, żeby mój jeden, jedyny błąd, zniszczył to, co budowaliśmy przez te wszystkie lata.
– Powinieneś był o tym pomyśleć wcześniej. I nie wierzę ci, że to był tylko jeden błąd.
– Masz rację. Źle postąpiłem. Ale nie dlatego, że was nie kocham. Bardzo szanuje i kocham twoją mamę i ciebie. To z powodu zwykłej ludzkiej słabości – spuścił oczy i wyglądał na naprawdę skruszonego.
– Czy jesteś w stanie z tym skończyć?
Spojrzał na mnie, ale chyba nie do końca zrozumiał co mam do powiedzenia. Postanowiłam spróbować jeszcze raz:
– Słuchaj. Umówimy się tak. Ja w tej chwili nie zamierzam pokazywać tej nagranej rozmowy mamie. Wiem, że byłoby to dla niej zbyt bolesne. Wystarczy, że ja znam prawdę i że czuję się przez ciebie skrzywdzona. Jeśli jednak zależy ci na naszej rodzinie, radziłabym ci zaprzestać tych... tych twoich gierek, bo mogę w dowolnym momencie skorzystać z tego nagrania.
– Czyli jednak to jest szantaż... – powiedział, ale zauważyłam w jego oczach wyraźną ulgę.
– Nazywaj to, jak tylko chcesz – odparłam spokojnie.
Długo jeszcze rozmawialiśmy tego dnia. Z każdą minutą tata wydawał się coraz bardziej skruszony i zaniepokojony tym, co zaszło, tak jakby miał wyrzuty sumienia i czuł się głupio wobec mnie i matki oczywiście.
Mija już prawie 10 lat, a ja nie zauważyłam u Taty żadnych skoków w bok. Może po prostu stara się to lepiej ukrywać. Nie wiem. Wolałabym jednak myśleć, że mając wybór pomiędzy kochankami a rodziną, zdecydował, że to właśnie my jesteśmy dla niego najważniejsi.
Czytaj także:
„Moja teściowa zatruwa mi życie. Szpieguje mnie i we wszystko wściubia nos, by dowieść, że mam romans z kolegą”
„Mój brat to leń i pasożyt. Okradł naszą chorą matkę, tylko po to, żeby zaimponować jakiejś nowopoznanej panience”
„Prawie wysłaliśmy pacjenta na tamten świat. Tylko cud zatrzymał go przy życiu, a ja nadal nie mogę w to uwierzyć”