„Umówiłam moją przyjaciółkę z nieznajomym z ulicy. Powinna być mi wdzięczna, a zachowała się podle”

Umówiłam przyjaciółkę z nieznajomym fot. Adobe Stock, Kalim
– Szukałam ci faceta całe dwa tygodnie! Wiesz, ile sobie trudu zadałam? A ty co? Wzięłaś pierwszego lepszego z biurka obok? Nawet nie sprawdziłaś, czy on nie je mięsa? Za dużo z tym roboty?! – krzyczała. Naprawdę to było dla niej najważniejsze?!
/ 21.04.2022 06:07
Umówiłam przyjaciółkę z nieznajomym fot. Adobe Stock, Kalim

Gdzie poznać ciekawego chłopaka? Ani mnie, ani Ance nic nie przychodziło do głowy. Beznadzieja!

Przyjaźniłyśmy się od kilku lat, jeszcze w studium sekretarskim. Owszem, zdarzały nam się damsko-męskie znajomości. Jednak zawsze przelotne, nic z czego można by było zbudować poważny związek. Czas płynął nieubłaganie i nadszedł rok, kiedy miała nam stuknąć trzydziestka.

– Dlaczego ja nie mogę się w nikim zakochać? – zastanawiałam się na głos. – W mojej firmie jest tylu facetów! Wszystkich ich zdążyłam poznać i żaden się nie nadaje.

– U mnie tak samo – przytaknęła Anka. – W zasadzie większość to mężczyźni. Wydawałoby się, że to idealne warunki, żeby kogoś ciekawego poznać. A tu nic!

Czułyśmy się bezradne

Bo jak nie w pracy, to gdzie spotkać ciekawego chłopaka? Nie chciałyśmy faceta z dyskoteki. To typy szukające dziewczyny na jedną noc. Randek internetowych też obie się bałyśmy.

– Chyba jesteśmy zdane na siebie – roześmiała się Anka.

Ale nagle spoważniała.

– Mam świetny pomysł! Że też wcześniej nie wpadłyśmy na to!

– Jaki? No mów!

– Skoro w całej twojej firmie nie ma faceta, który podoba się tobie, nie znaczy to, że nie ma faceta, który nie spodoba się mnie!

– Yhy….

– A nawet prawdopodobieństwo jest większe! – mówiła rozentuzjazmowana Anka.

– Nie bardzo cię rozumiem.

– Możemy założyć, że w twojej pracy jest ktoś, kto spodoba się mi i na odwrót.

– Możemy. I co dalej?

– To proste. Dajemy sobie dwa tygodnie. Ty szukasz wśród mężczyzn w swojej firmie kogoś, kto by się spodobał mnie. Musisz zrobić wywiad, co lubi, jakie ma zainteresowania. A jak ma wyglądać, to ogólnie wiesz, jaki mam typ. Zresztą to nie jest takie ważne. Wiadomo, że nie ocenia się książki po okładce. I za czternaście dni spotykamy się we czwórkę!

Słuchałam jej i muszę przyznać, że coraz bardziej przekonywał mnie ten pomysł. Mogłyśmy znaleźć sobie nawzajem chłopaków na randkę.

U mnie w biurze było wielu wolnych mężczyzn

To, że nie zaiskrzyło między żadnym a mną, nie znaczyło, że nie ma tam kogoś dla Anki. Umówiłyśmy się, że za dwa tygodnie w sobotę przyprowadzamy wybranego kandydata i jemy razem pizzę.

Mam wystawić przyjaciółkę do wiatru?!

Pomysł wydawał się świetny. Pełna zapału poszłam do pracy w poniedziałek z nastawieniem na poszukiwania. Niestety, szybko o tym zapomniałam. Już w kuchni na kawie usłyszałam plotkę o redukcji etatów. Dopadł mnie strach. Pracowałam najkrócej w zespole. Byłam pewna, że to ja wylecę.

– Nie załamuj się – pocieszała mnie przez telefon Anka. – Na pewno nie będzie tak źle. Przecież jesteś świetna w tym, co robisz. Dostałaś nawet podwyżkę zeszłego lata.

– Właśnie. Może dlatego będą chcieli się mnie pozbyć… Zaoszczędzą – byłam załamana.

Po kilku dniach sprawa się wyjaśniła. Pracę straciły dwie dziewczyny, ale z innego działu. Jednak ja nie przestałam się bać. Przez cały weekend nadrabiałam zaległości w pracy, żeby nikt nie mógł się o nic do mnie przyczepić. Tak rzuciłam się w wir zajęć służbowych, że nie kontaktowałam się z Anką. Zadzwoniłam do niej dopiero w połowie następnego tygodnia.

– Nie mogę się już doczekać – zaczęła. – To już za dwa dni!

– Co? – nie bardzo wiedziałam, o co jej chodzi.

– No nie mów, że zapomniałaś, bo ja przez cały tydzień robiłam rozpoznanie! Zlustrowałam wszystkich facetów na dwóch piętrach! I wybrałam ci idealnego! Ma na imię Robert. Ale więcej ci nie powiem! A ten, którego mi wybrałaś? Jak ma na imię?

– Tomek – odparłam skołowana.

– Super! Dobra, zaraz mam zebranie, muszę kończyć, zadzwonię wieczorem. Buźka! – rozłączyła się.

Siadłam za biurkiem i ukryłam twarz w dłoniach. Jak mogłam zapomnieć?! Ona zawsze wszystko robiła na sto procent. Pewnie zadała sobie dużo trudu, żeby znaleźć kogoś na randkę ze mną. Co ja teraz zrobię? Miałam dwa dni. Zaczęłam gorączkowo szukać w swoim dziale jakiegoś Tomasza, ale jedyny, którego znalazłam, miał żonę. Co mi przyszło do głowy, żeby powiedzieć, jak ma na imię?

Młodsza siostra mnie uratowała

Po pracy umówiłam się na chwilę w parku z moją młodszą siostrą. Chciała pożyczyć kilka złotych. Jak zwykle nie wystarczało jej do następnej wypłaty. Od razu zauważyła, że coś jest nie tak. Opowiedziałam jej całą historię.

– Ale narobiłaś bigosu! – westchnęła.

– Anka mi tego nie daruje! Muszę się przyznać przed sobotą. Nie mogę pozwolić na to, że będziemy w trójkę jeść tę pizzę.

– Może powiedz, że twój Tomek się rozchorował?

– Nie chcę brnąć w to kłamstwo.

– Coś trzeba wymyślić – odparła Dominika, rozglądając się po parku.

Jej wzrok padł na grających obok koszykarzy. I nagle krzyknęła:

– Tooooomek!

Jeden z mężczyzn się odwrócił. Spojrzał na nas zupełnie zdziwiony.

– Ja? – zapytał.

– Tak – odparła z tupetem Dominika, a ja poczułam, że moje policzki oblewają się rumieńcem. – Możesz podejść do nas? – zapytała moja siostra.

– Kończymy za pięć minut!

– Okej! – odparła nonszalancko.

– Co ty wyprawiasz? – wysyczałam wściekła.

– No co? Pomagam ci. Może jest wolny. A jak nie, to już go nigdy nie spotkasz. W czym problem?

Dla niej to było takie proste! Miała zaledwie dwadzieścia jeden lat. I żadnych oporów.

– Dobrze, że nie wymyśliłaś, że ma na imię Bernard albo Maurycy! – zaśmiała się.

Koszykarz rzeczywiście niedługo potem do nas podbiegł. Mimo że był zziajany i spocony, a twarz oblepiały mu włosy, nie dało się nie zauważyć, że jest bardzo przystojny.

– Skąd my się znamy? – zapytał podejrzliwie.

– No właśnie się nie znamy – odparła Dominika. – Pytanie podstawowe brzmi: czy masz żonę, dziewczynę albo narzeczoną?

– Nie mam… – odparł.

– To świetnie. Moja siostra potrzebuje wolnego Tomasza na sobotę. Ja już muszę lecieć, ale wy dogadajcie szczegóły.

I sobie poszła! Byłam bardzo zawstydzona całą sytuacją. Ale musiałam załatwić sprawę do końca. Wyjaśniłam Tomaszowi całą sprawę. Powiedziałam, że miałam znaleźć na randkę w ciemno chłopaka dla przyjaciółki i zupełnie wyleciało mi to z głowy. A gdy ona zapytała o przygotowania, palnęłam, że ma na imię Tomek. Na szczęście chłopak przyjął sprawę z humorem i powiedział, że chętnie przyjdzie na spotkanie w pizzerii.

Było mi głupio, że planowałam oszukać przyjaciółkę

Musiałam znaleźć sposób, żeby po randce, jeżeli przypadną sobie do gustu, jakoś jej wytłumaczyć, że on nie pracuje ze mną w firmie. I że znam go z parku. Była szansa, że on jej się spodoba, a wtedy nie miało znaczenia, gdzie znalazłam dla niej Tomka.

Nadeszła sobota. Kiedy zjawiłam się w lokalu, Anka już była. Obok niej siedział wysoki blondyn. A wraz z nimi… Tomek. Zdziwiłam się, skąd wiedział, że to właśnie moja przyjaciółka, ale zaraz zrozumiałam, że to były jedyne osoby w pizzerii. Podeszłam do nich. Trochę się denerwowałam. Tyle rzeczy mogło pójść nie tak. W ogóle zapomniałam, że to ma być spotkanie z moim potencjalnym partnerem życiowym.

Myślałam tylko o tym, żeby mój sekret nie wyszedł na jaw. Rzuciłam na powitanie:

– Widzę, że już się poznaliście – uśmiechnęłam się niepewnie.

– Tak. A to jest Robert. Wyobraź sobie, że jako dziecko jeździł konno, zupełnie tak jak ty. I jest spod znaku Raka! Czyli idealnie pasujecie do siebie! – mówiła zachwycona.

Żeby zmienić temat i nie musieć wyliczać zalet Tomka, które skłoniły mnie, żeby umówić go z moją przyjaciółką, zaproponowałam:

– Zamówimy? Widzę, że czekaliście tylko na mnie.

– Tak, zamówmy – odparli, biorąc w ręce menu.

Kiedy podeszła kelnerka, zaczęłyśmy z Anią składać zamówienie. Przyszła kolej na Tomka:

– Pizza pepperoni.

Słysząc to, wiedziałam już, plan diabli wzięli. Anka spojrzała na mnie najpierw zaskoczona, a potem na jej twarzy zaczęła malować się złość.

– Długo się znacie z Aśką? – zapytała Tomka, siląc się na spokój.

– Nie tak bardzo długo…

– A ile pracujecie razem?

– No właśnie to miałam powiedzieć ci później, na osobności – przyszłam z odsieczą, bo Tomek był całkowicie zbity z tropu.

– Co powiedzieć?

– Może pogadamy później? Albo na osobności? – zaproponowałam.

Odeszłyśmy na korytarz.

– Szukałam ci faceta całe dwa tygodnie! Wiesz, ile sobie trudu zadałam? A ty co? Wzięłaś pierwszego lepszego z biurka obok? Nawet nie sprawdziłaś, czy on nie je mięsa? Za dużo z tym roboty?!

– Ania to nie tak. Miałam tyle problemów w pracy. Pamiętasz…

– Pamiętam. To trzeba było powiedzieć, że przekładamy akcję!

– Ale ja zapomniałam…

– Jak to zapomniałaś?! To kto to jest?!

– No facet z parku…

– Facet z parku? Nieznajomy?! Przecież to może być jakiś zboczeniec! Albo morderca! Dzięki ci wielkie! – Anka wypadła na ulicę.

– Poczekaj! Proszę cię. Przepraszam – zawołałam.

Szłam za nią prawie całą drogę do domu, usiłując wytłumaczyć, jak do tego doszło. Ale im dłużej mówiłam, tym wyraźniejsze dla mnie samej stawało się to, jak zraniłam przyjaciółkę. Nagle zorientowałam się, że w pizzerii została moja kurtka.

Może nie pasuje do niej, ale mnie się podoba

Uznałam, że dalsza pogoń za przyjaciółką nie ma sensu. Była bardzo zła i na pewno teraz nie potrafiłaby mi wybaczyć. Zawróciłam więc i poszłam do restauracji. Przy naszym stoliku siedział samotnie Tomek. Pilnował wiszących na krzesłach dwóch kurtek – mojej i Ani.

– Miałem nadzieję, że przyjdziesz. Ten drugi kolega zaraz po waszym wyjściu też poszedł.

Uśmiechnęłam się słabo.

– Przepraszam za to całe zamieszanie. Ania się obraziła na amen.

– A co się stało?

– Zupełnie nie pomyślałam o tym, żeby sprawdzić, czy jesteś wegetarianinem. Ania nie umówiłaby się nigdy z kimś, kto je mięso. No i się wydało, że nie wysiliłam się, żeby znaleźć dla niej odpowiedniego mężczyznę. Ona ma wybuchowy charakter. No i zawiodła się na mnie. Przejdzie jej. Wiem. Tylko głupio mi bardzo, że tak się zachowałam…

– Trudno. Co się stało, to się nie odstanie. Zamówiłem sobie tę pizzę. Pewnie zaraz będzie. Chcesz coś?

– Prawdę mówiąc, zgłodniałam – przyznałam.

Spędziliśmy z Tomkiem w pizzerii cały wieczór. Obsługa musiała nam zwrócić uwagę o dwudziestej drugiej, że już zamykają. Nawet nie zauważyłam, kiedy minął ten czas. Okazało się, że może i Tomek nie pasuje do Anki, ale pasuje idealnie do mnie. Wspaniale nam się rozmawiało. Mam nadzieję, że będzie z tego coś więcej niż tylko przelotna znajomość. I że Ania potraktuje tę historię tylko jak zabawne nieporozumienie, które ją spotkało.

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA