Wiadomość o wypadku cioci Iwony po prostu zwaliła mnie z nóg. Nawet nie pamiętam, kto do mnie zadzwonił; po prostu rzuciłam wszystko, w wielkim pośpiechu wybiegłam z domu i pojechałam do szpitala. „Każdy, tylko nie ona! Proszę, żeby to była pomyłka” – modliłam się w duchu.
Przed salą, w której leżała ciocia, czekało już sporo osób z mojej rodziny. Nic dziwnego: była dla nas wyjątkową osobą i przynajmniej w taki sposób – będąc z nią – mogliśmy się odwdzięczyć za jej dobroć i miłość.
– Jak się ciocia czuje? – spytałam, chociaż wiedziałam, że sytuacja jest poważna.
Wszyscy byli przygnębieni. Moja babcia, siostra cioci Iwony, ukradkiem ocierała łzy, i mimo że zwykle nie jest skora do czułych gestów, teraz wtulała się mocno w ramię syna. Ada wyszła z sali, więc ja usiadłam przy chorej
Wzięła mnie za swoją córkę
– Wypadek był bardzo groźny. Rozpędzony samochód wjechał w nią na przejściu dla pieszych – kiedy moja siostra relacjonowała mi zdarzenia, głos jej się łamał. – Ciocia ma poważne złamania i obrażenia wewnętrzne. Na razie śpi, ma gorączkę. Ada (jej córka) siedzi przy niej cały czas. Nikomu innemu nie wolno wchodzić. Lekarze mówią, że to już starsza pani, jej organizm jest słaby. Ale wszystko będzie dobrze, prawda? – zapytała z nadzieją, szukając u mnie potwierdzenia.
Mieliśmy nadzieję, że ciocia z tego wyjdzie. Była dobrą duszą naszej rodziny. Dzięki niej trzymaliśmy się razem. Dla swojej ukochanej jedynaczki, Ady, była cudowną matką… Czasem aż zazdrościłam kuzynce – ciocia wspierała ją, ale pozwalała na samodzielność. Poza tym była dobrą kobietą o wielkim sercu. Zawsze powtarzała, że nie wolno nikogo krzywdzić i że rodzina jest najważniejsza: tymi zasadami zawsze się w życiu kierowała… Pierwsza spieszyła z pomocą. Była czuła i opiekuńcza – tak samo dla bliskich, jak i obcych.
– Robimy, co w naszej mocy, ale nie będę państwa oszukiwał, stan waszej krewnej jest krytyczny – poinformował nas lekarz. – Najważniejsze, że ma państwa wsparcie. Rzadko się zdarza, żeby cała rodzina czuwała przy pacjencie – dodał z nutką podziwu.
W pewnym momencie z sali, w której leżała ciocia, wyszła Ada. Z trudem powstrzymywała łzy, była bardzo blada, dygotała na całym ciele. Wyglądała tak, jakby w ciągu kilku godzin postarzała się o dziesięć lat.
– Boję się, co będzie z mamą – szepnęła.
– Wszyscy mamy nadzieję, że Iwonka się wykaraska. Wspieramy cię – moja babcia natychmiast ją objęła i podała jej chusteczki. – Na razie odetchnij chwilę, a potem wracaj do niej. Wiesz, jak ona bardzo cię kocha. Na pewno będzie się starała wyzdrowieć dla ciebie.
Tymczasem ja nie chciałam, by ciocia chociaż na minutę została sama. Pod nieobecność Ady weszłam do sali, w której leżała. Całe jej drobne ciało pokrywały bandaże i opatrunki. Miała przymknięte oczy i z trudem oddychała. Usiadłam przy niej i wzięłam ją za rękę. Dłoń była rozpalona, musiała mieć wysoką gorączkę.
– Ciociu, nie martw się – zaczęłam, chociaż nie wiedziałam, czy mnie słyszy…
– Ada… – chora nagle otworzyła oczy.
– Nie, ciociu, Ada na chwilę wyszła, zaraz do ciebie wróci – powiedziałam spokojnie.
Jednak do cioci moje słowa nie dotarły, nadal brała mnie za córkę.
– Ada, chcę ci coś powiedzieć. Już niedługo umrę, a ty musisz wiedzieć…
– Ciociu, wcale nie umrzesz! – zaprotestowałam, nie chciałam tego słuchać, ale ciocia, oddychając chrapliwie mówiła dalej: – Ada, ja cię nie urodziłam.
Nikomu o tym nie powiem
– Ciociu, posłuchaj…
– Nie przerywaj – nakazała mi.
No to zamilkłam, myśląc, że ciocia majaczy w gorączce. Nie wie, do kogo mówi ani co mówi. Powinnam tylko przy niej być, nie przejmować się jej słowami.
– Ada, nie jesteś moją córką – powtarzała ciocia słabnącym głosem. – Dziecko, które urodziłam, umarło w szpitalu – szeptała, ledwo mogłam zrozumieć jej słowa. – Twoja matka leżała ze mną w jednej sali… Była noc, kiedy to się stało, ona spała, a ty obok niej… – mówienie przychodziło cioci z coraz większym trudem, przerywała i dopiero po chwili była w stanie kontynuować. – Zamieniłam dzieci… – urwała. – Obok tamtej kobiety położyłam swoją martwą córkę… Kocham cię, Ada – musiałam się nachylić, żeby ją usłyszeć.
Zaraz znowu przymknęła oczy.
Siedziałam obok jak skamieniała. Czy to prawda? Czy ciocia byłaby w stanie zrobić coś takiego i potem żyć tyle lat ze straszną tajemnicą? Czy byłaby w stanie tak skrzywdzić inną kobietę? Czy to w ogóle możliwe?! A może to jednak zwykłe majaki?
– Wszystko będzie dobrze – powtarzałam, głaszcząc ją po rozgrzanej, spoconej dłoni.
Chwilę później przyszła Ada i zmieniła mnie przy chorej. Cały wieczór spędziłam na szpitalnym korytarzu, pod drzwiami sali, w której leżała ciocia Iwona. Jej nieskładna opowieść nie dawała mi spokoju. Mimo wsparcia całej rodziny i starań lekarzy ciocia nie wróciła do zdrowia. Nie odzyskała już nawet przytomności – po kilku dniach odeszła we śnie. Cała rodzina bardzo to przeżyła. Najbardziej oczywiście Ada, która straciła ukochaną mamę.
Postanowiłam, że nikomu nie będę mówić o historii, którą usłyszałam w szpitalu. Chciałam, żebyśmy pamiętali ciocię jak dobrą, kochaną kobietę. Nic nie powinno kłaść się cieniem na dobrych wspomnieniach…
Czytaj także:
„Jacek ma 10 lat i codziennie na przystanku czeka na mamę, która zginęła w wypadku. Nie chce pogodzić się z jej śmiercią”
„Na wakacjach zamiast odpoczywać, na zmianę sprzątałam i zajmowałam się dziećmi. Ogłaszam strajk. Koniec tyrania jak wół”
„Mój syn cierpi przez kolegę z klasy. Jego rodzice uważają, że może gnębić innych”