„Ukradłam siostrze faceta i niczego nie żałuję. W końcu dostałam wyczekaną miłość, a moje ciało doznało rozkoszy”

Kobieta ukradła siostrze faceta fot. Adobe Stock, goodluz
„Odbiło ci, Sylwia! Opanuj się. Jak może ci się podobać facet twojej własnej siostry? I to coraz bardziej! Weź się ogarnij i puknij w łeb. Ile ty masz lat? Prawie 40 na karku! Myśl logicznie. Każdego dnia jak mantrę mówiłam sobie, że oszalałam”.
/ 09.07.2022 11:15
Kobieta ukradła siostrze faceta fot. Adobe Stock, goodluz

Takie rzeczy dzieją się ewentualnie w liceum! A ty od dawna nie jesteś już w liceum, upominałam samą siebie. Więc co miałam teraz zrobić? Być dobrą siostrą czy walczyć o swoje szczęście, nie wiedząc, czy to w ogóle jest możliwe?

Nie ułożyłam sobie życia uczuciowego, choć zbliżałam się do czterdziestki. Skupiłam się na pracy i pomaganiu rodzicom, którzy przecież nie młodnieli. Za to moja siostra korzystała z życia i już dwa razy zdążyła się rozwieść. 

Skakała z kwiatka na kwiatek

Za pierwszym razem rzuciła się w małżeństwo z wielkiej miłości, bo w wieku dziewiętnastu lat każda miłość jest wielka. Nikogo nie powiadomiła, nikogo nie zaprosiła na ceremonię, pomijając branych z łapanki świadków.

Po prostu poszli do urzędu stanu cywilnego zaraz po maturze i wzięli ślub. A sześć miesięcy później odkręcała ten bałagan. Drugie małżeństwo zawarła sześć lat później. Z rozwagą, po przemyśleniach, przynajmniej w założeniu.

I znowu klapa – ten mąż też nie spełniał jej oczekiwań, choć nie była w stanie sprecyzować, jakich konkretnie. Choć szwagier był porządnym facetem i starał się, by ten związek przetrwał, w końcu musiał się poddać, skoro Aneta złożyła pozew o rozwód do sądu i upierała się przy tej decyzji.

Od tamtej pory skakała z kwiatka na kwiatek, ale do kolejnego ślubu jej się nie paliło. Chyba ze względu na rodziców, których doprowadzała do rozpaczy. Martwili się o nią, zupełnie niepotrzebnie moim zdaniem, bo widać było wyraźnie, że ich młodsza córka zdecydowanie daje sobie radę w życiu. To ja się pogubiłam…

On wyraźnie szuka ze mną kontaktu!

Kiedy Aneta przedstawiła nam Roberta, poczułam się tak, jakby we mnie piorun strzelił. Nie chodziło tylko wygląd, choć oczywiście najpierw dostrzega się właśnie aparycję, i wysoki, przystojny blondyn z barami jak atleta robił wrażenie. Ale kiedy się odezwał… o, bogowie! Przepadłam. Jego głos był niczym płynny aksamit. Powinien pracować w radiu i prowadzić nocne audycje dla kobiet, zamiast marnować się w jakimś banku.

– Och, to jest moja starsza siostra nudziara – przedstawiła mnie Aneta. – Dzień bez książki to dla niej dzień stracony.

– Naprawdę? – zdziwił się uprzejmie, a ja spąsowiałam jak przyłapana na czymś nagannym.

Uśmiechnął się i zaczął rozmowę o książkach, jakby wiedział, że to mnie rozluźni. Wtedy odkryłam (jakby mało miał zalet), że na dokładkę dzielimy podobny gust czytelniczy. To czysta przyjemność porozmawiać z kimś, kto wie, o czym mówi.

– Och, skończcie już, bo zaraz zasnę… – Aneta wydęła usta i usiadła swojemu chłopakowi na kolanach. No tak, literatura to nie była jej bajka, wolała kluby.

Wpadali do mnie albo po mnie, gdy jechali na obiad do rodziców. Robert szybko stał się przyjacielem rodziny. Mama i tata bardzo go polubili i mieli nadzieję, że dzięki niemu ich zwariowana młodsza córka wreszcie się ustabilizuje. A ja… Ja każdego dnia mówiłam sobie, że oszalałam.

Odtąd często spotykaliśmy się razem, we troje

Odbiło ci, Sylwia! Opanuj się. Jak może ci się podobać facet twojej własnej siostry? I to coraz bardziej! Weź się ogarnij i puknij w łeb. Ile ty masz lat? Prawie czterdziestka na karku! Myśl logicznie.

Starałam się, naprawdę, ale logika parowała, gdy tylko Robert pojawiał się w pobliżu. Może gdyby ze mną nie rozmawiał, nie interesował się tym, co dzieje się w moim życiu, byłoby mi łatwiej. Wymienialibyśmy zdawkowe uwagi i uśmiechy, po czym rozchodzili, każde do swojego kąta. Ale on wyraźnie szukał ze mną kontaktu!

To on inicjował te nasze pogawędki, a że potrafi i miał o czym opowiadać (interesował się nie tylko książkami), słuchałam go z przyjemnością. Szczerze? Nawet gdy próbowałam, nie mogłam się od niego opędzić. Odnosiłam wrażenie, że celowo utrudnia mi sprawę.

Uciekałam do kuchni, żeby odciążyć mamę przy szykowaniu obiadu, a on szedł za mną i pytał, czy może pomóc. Przy okazji zagajał rozmowę i… dotykał mnie. To były niby przypadkowe dotknięcia, które działy niczym delikatne porażenia prądem.

Czy powiedzieć prawdę i… co?

Kiedy brał ode mnie nóż czy inną rzecz, którą mu podawałam, muskał moją dłoń, choć przecież nie musiał. Gdy przechodził za mną do szafek kuchennych, kładł mi dłoń na talii albo na ramieniu.

Ot, niewinny gest, mówiący: „Hej, jestem tuż za tobą, przepraszam, idę dalej”, ale… to się ciągle powtarzało! Nie miałam pojęcia, co z tym zrobić, jak reagować. Zwrócić mu uwagę, ignorować? Najrozsądniej byłoby zerwać kontakt, ale przecież nie odetnę się od własnej siostry! A rodzice? Ja im to wyjaśnię? Przyznam się, że ich też unikam, by nie wpaść u nich na Roberta?

Od kolejnego niedzielnego obiadu wykręciłam się bólem głowy. Siedziałam w domu nad stygnącą zupką z torebki i biłam się z myślami. Co robić? Zawiązać serce na supeł i uśmiechać się uprzejmie na widok mężczyzny, który przyprawiał mnie o bezsenność i galopadę tętna?

Komu mam to powiedzieć? Robertowi, Anecie, rodzicom? Nie mogę! Nie wolno mi! Był z Anetą. Nie mam prawa rozwalać ich związku. Zresztą skąd u mnie ta arogancka pewność, że odwzajemni moje szaleństwo? Powiem prawdę i tylko się ośmieszę.

Zdobędę się na odwagę, ogłoszę bezwstydnie, że zakochałam się w chłopaku siostry, a oni dalej będą razem. Ja zaś będę marznąć pod ich oskarżycielskim lub pełnym politowania wzrokiem i marzyć, by zniknąć, by zapaść się pod ziemię ze wstydu, z żalu...

Po co tu naprawdę przyszedł?

Dzwonek do drzwi przerwał te rozważania. Nikogo się nie spodziewałam, więc kiedy otworzyłam drzwi i zobaczyłam Roberta, po prostu mnie zamurowało.

– Słyszałem, że źle się czujesz. Mam coś dla ciebie. Na ból głowy – wyciągnął przed siebie siatkę, w której dojrzałam cytryny, imbir, paczkę kawy i jakieś herbatki ziołowe, chyba rumianek, miętę i lipę.

Gapiłam się na tę siatkę, nie wiedząc, co zrobić. Przyniósł dary. Wysilił się, by znaleźć pretekst do odwiedzin. Mam go pogonić? Mam go wpuścić? Tak źle, i tak niedobrze.

– Przepraszam, że cię nachodzę – przestąpił nerwowo z nogi na nogę. – Ale chciałbym też z tobą porozmawiać. Mogę? – spytał, a ja wyczułam napięcie w jego głosie. 

– Coś z Anetą?

– Nie, nie… – Robert zaprzeczył od razu, ale po zastanowieniu pokiwał głową. – Właściwie jej też to dotyczy. Proszę, pogadajmy.

Wpuściłam go, zaproponowałam coś do picia. Może tę kawę, którą przyniósł…

– Nie, dziękuję. Teraz nic nie przełknę. Zanim… – urwał, patrząc na mnie z jakąś dziwną, błagalno-tęskną miną.

– Zanim co?

– Sylwia, przepraszam z góry, jeśli źle coś zrozumiałem, ale… czy ja ci się podobam?

Zamurowało mnie po raz drugi w ciągu kilku minut. On tak na serio o to zapytał? Tak wprost? Bez żadnego kluczenia? I co ja mam mu teraz odpowiedzieć? Skłamać? Czy może potwierdzić i wyjść
na idiotkę? Stałam i patrzyłam na niego, mrugając powiekami, nie mogąc wydusić z siebie ani słowa.

– Pytam, bo… – wziął głęboki oddech. – Bo ty mi się podobasz. Bardzo. Wciąż o tobie myślę. Tęsknię, gdy cię nie widzę, nie słyszę, nie mogę dotknąć. Wyobrażam sobie, co byś zrobiła, powiedziała w tej czy innej sytuacji. Lubię Anetę, ale do ciebie czuję dużo, dużo więcej. Oszalałem na twoim punkcie. Proszę… Boże, powiedz coś, każ mi się zamknąć, nie daj robić z siebie debila, albo…

Wybrałam „albo”. Podeszłam i pocałowałam go. Gdzieś z tyłu głowy miałam, że źle robię, że zdradzam własną siostrę, ale musiałam sprawdzić, co się stanie, gdy przekroczymy tę zakazaną granicę.

Nie odzywała się do mnie przez miesiąc

To były fajerwerki! Po kilku sekundach miałam w głowie już tylko jedną myśl: niech nie przestaje! Oderwaliśmy się od siebie na chwilę, żeby poszukać potwierdzenia w swoich oczach, a potem…
Do dzisiaj rumienię się na samo wspomnienie.

– Musimy im powiedzieć – odezwał się pierwszy.

Myślałam o tym samym. Musimy. Choć bałam się, jak zareaguje Aneta na wieść, że odbiłam jej chłopaka. Jak zareagują rodzice, którzy już widzieli w Robercie trzeciego i ostatniego męża niepoprawnej córuniu, bo do trzech razy sztuka? Czy to, co zrobiliśmy, nie obróci się przeciwko nam?

Bałam się. Robert też, ale był gotów na wszelkie konsekwencje i warunki, byle mnie nie stracić. Było lepiej, niż się spodziewałam. Aneta nie odzywała się do mnie przez miesiąc. Rodzice też przeżyli szok i kilka dni trawili nowinę. No bo najpierw z jedną córką, teraz z drugą… Co sądzić o takim mężczyźnie? W końcu mama zadzwoniła do mnie i spytała:

– Jesteś pewna?

– Tak.

– Jesteś z nim szczęśliwa?

– Jeszcze nie całkiem, ale będę, jeśli mi pozwolicie.

– Córuś… To nie chodzi o nasze pozwolenie, ale jeśli ci potrzebne, to je masz. Tylko jakoś napraw sprawy z Anetką.

– Dobrze.

Sprawy niejako same się naprawiły, gdy Aneta poznała kolejnego mężczyznę, kolejną miłość (pewnie nie ostatnią, jak ją znam). W każdym razie wtedy zadzwoniła do mnie i powiedziała, że już się pogodziła z tą żenującą zdradą.

I każdego dnia jest coraz lepiej i lepiej

– No bo musisz przyznać, że to żenada: odbić chłopa młodszej siostrze. Gdybym była bardziej wrażliwa, mogłabym się pochlastać…

– Nawet tak nie mów!

– Spoko. Byłam raczej zła i urażona niż zrozpaczona. Dla dobra naszej rodziny postanowiłam być szczera, pogadałam sobie sama ze sobą i ustaliłam, że właściwie mi ulżyło. To miły gość, ale nie iskrzy. Duma dumą, wolałabym rzucać, niż być rzucaną, ale… i tak by nam nie wyszło. Za bardzo się różnimy. Ja chcę się bawić, on lubi siedzieć w domu, jak ty. Więc skoro już go ukradłaś, to bierz go sobie. Wolę być wspaniałomyślna, wolę, byście mieli u mnie wieczny dług, niż być jak ten pies ogrodnika.

– Sylwia… – chlipnęłam wzruszona.

– Wiem, wiem, jestem boska. Przez jakiś czas nie pchajcie mi się zbyt nachalnie przed oczy, ale… nie becz już, siostra, będzie dobrze. Grunt, że się kochacie, a ja kocham ciebie. Z miłością nie wygrasz, więc lepiej z wdziękiem się poddać.

– Też cię kocham.

– No ja myślę!

Robert pojawił się w moim życiu, kiedy straciłam już nadzieję na prywatne szczęście. Pogodziłam się z tym, że będę starą panną, opiekującą się rodzicami i stadkiem kotów. Tymczasem opiekuję się rodzicami razem z moim świeżo upieczonym mężem.

I każdego dnia jest coraz lepiej i lepiej. Również dzięki mojej siostrze, która potrafiła nam wybaczyć, umiała wnieść się ponad swoją urażoną dumę, rozczarowanie i poczucie bycia zdradzoną. Dziękuję, Anetko.

Czytaj także:
„Mąż i syn chcieli mi wmówić, że jestem… za głupia na uniwersytet! Nie chcieli, żebym się rozwijała”
„Gdy zaszłam w ciążę, chłopak wywalił mnie na ulicę. Byłam wściekła na dziecko. To przez nie Mirek przestał mnie kochać”
„Zamartwiam się, kiedy mój 23-letni syn późno wraca. Mąż mówi, że jestem nadopiekuńcza, ale to przecież moje dziecko!”

Redakcja poleca

REKLAMA