Kochałam Piotra ponad życie. Byłam w stanie zrobić dla niego dosłownie wszystko. Roztaczał przede mną wizje wspólnej, wspaniałej przyszłości, a ja mu wierzyłam i bezgranicznie ufałam.
Nie przyszło mi nawet do głowy, że kłamie niczym z nut. Biedaczek „nie pamiętał” o tym, aby powiedzieć mi, że ma rodzinę – kobieta, która uważałam za jego siostrę, była jego żoną.
Niespodzianka na progu
– Dzień dobry, czy zastałam Piotra? Z tego, co mi wiadomo, powinien tutaj być – w progu stała niezwykle elegancka kobieta ubrana w modną garsonkę świetnie podkreślającą atrybuty jej sylwetki.
– Przykro mi, ale wyjechał, wróci za kilka dni – odparłam, nie kryjąc zdziwienia.
– Tak pani powiedział? – ironicznie uśmiechnęła się kobieta.
– Zaraz – przypomniałam sobie, że kojarzę ją z rodzinnych zdjęć pokazywanych przez Piotra – pani jest jego siostrą, prawda?
– Siostrą? – fuknęła pogardliwie. – Droga pani, ja od dziesięciu lat jestem jego żoną.
Odwróciła się na pięcie i odeszła, a ja jeszcze przez dobrych kilka minut stałam w miejscu jak sparaliżowana. Nie mogłam – i nie chciałam – uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszałam. Piotr sporo mi opowiadał o tej kobiecie. Przedstawił ją jako swoją siostrę i wychwalał pod niebiosa. Twierdził, że mają fantastyczną relację i że to ogromne szczęście mieć siostrę, na którą zawsze można liczyć.
Teraz kotłowało mi się w głowie od nadmiaru myśli. Postanowiłam do niego zadzwonić, ale nie odbierał – a precyzując, miał wyłączony telefon. Do jego powrotu nie byłam w stanie na niczym się skupić, wszystko leciało mi z rąk, a on się nie odzywał. Snułam różne scenariusze. Zastanawiałam się, jaki interes w oszukiwaniu mnie miałaby ta kobieta?
Doszłam do wniosku, że raczej żaden. Wychodziło zatem na to, że to mój ukochany wciskał mi rozmaite bajki, którym dałam wiarę jak naiwne dziecko. Kompletnie nic z tego nie pojmowałam. Co kierowało Piotrem, żeby przez cały ten czas robić mnie w balona?
Historia jak z filmu
Poznaliśmy się ponad rok temu w galerii handlowej. Zagapiłam się na jedną z wystaw i wpadłam na niego. Wszystkie moje zakupy wylądowały na podłodze. Pomógł mi posprzątać bałagan, którego narobiłam.
– Bardzo panu dziękuję i jeszcze raz najmocniej przepraszam – było mi strasznie głupio.
– Nic nie szkodzi – uśmiechnął się przyjaźnie.
Nasze spojrzenia się skrzyżowały. Miał piękne, brązowe oczy, regularne rysy twarzy i niski, szalenie seksowny głos.
– Straszna niezdara ze mnie – bardzo mi się spodobał, więc próbowałam podtrzymać rozmowę.
– Może da się pani zaprosić na kawę? – nie spodziewałam się tego typu propozycji, ale przystałam na nią z ogromną przyjemnością.
Tak się zaczęło. Od tamtej pory spotykaliśmy się codziennie. Po zaledwie czterech miesiącach zapytał, czy z nim zamieszkam. Byłam już w nim po uszy zakochana, więc żadnego znaczenia nie miało dla mnie błyskawiczne tempo, w jakim rozwijał się nasz związek. Poza tym nic nie wzbudzało moich podejrzeń.
Zawsze miał dla mnie czas, a mieszkanie, do którego się wprowadziłam, było typowym mieszkaniem singla. Przytulna kawalerka, w której bez problemu znalazło się miejsce dla drugiej osoby – czyli dla mnie. Naprawdę nic nie wskazywało na to, że Piotr jest oszustem. Ba, zaczęliśmy nawet planować ślub!
– Bardzo cię kocham – często to powtarzał.
– Ja ciebie też – byłam taka szczęśliwa.
– Jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało – słysząc te słowa, miałam wrażenie, że złapałam pana Boga za nogi.
Spotykałam się z paroma facetami, lecz były to znajomości szybko kończące swój żywot. Piotr był pierwszym mężczyzną, o którym zaczęłam myśleć poważnie. Tego, co działo się między nami, nie traktowałam w ramach przelotnego romansu. Byłam gotowa urodzić mu dzieci i być z nim do przysłowiowej grobowej deski. Szkoda tylko, że nie miałam bladego pojęcia o jego żonie, córeczce i synku – taki „drobiazg”, o którym nie raczył mnie poinformować.
Chciał mi wmówić, że to pomyłka
Pojawił się z wielkim bukietem czerwonych róż. Był późny wieczór, siedziałam na kanapie opatulona w ciepły sweter. Humor miałam kiepski, a perspektywa przeprowadzenia rozmowy z Piotrem sprawiała, że czułam się jeszcze gorzej.
– Ależ się za tobą stęskniłem – cmoknął mnie w usta, ale nie odwzajemniłam pocałunku. Momentalnie zorientował się, że coś nie gra.
– Była tu twoja żona – wcale nie musiałam dokładać starań o to, aby mój głos przybrał grobowy ton.
– O czym ty mówisz? – usiadł obok mnie i próbował się przytulić, lecz się odsunęłam.
– Czekam na wyjaśnienia – spojrzałam mu prosto w twarz, co go speszyło.
Chyba zrozumiał, że dalsze bajanie mija się z celem, więc przyznał się do tego, że ma rodzinę. Ze łzami w oczach zapewniał mnie, że pomiędzy nim a Olgą – tak miała na imię jego ślubna – od dawna układa się fatalnie i ze sobą nie śpią. Co więcej, nie mieszkają pod jednym dachem, bo kazała się mu wynieść. Ma przygotowane papiery rozwodowe, ale wciąż zwleka z ich złożeniem ze względu na dzieci – żal mu ich, bo będą wychowywać się bez ojca.
– Nie sądziłem, że się w tobie zakocham. Błagam, uwierz mi… – zakończył swój ckliwy monolog.
We mnie wszystko się gotowało. Miałam ochotę dosłownie roznieść go na strzępy.
– To koniec – wycedziłam przez zęby, usiłując zachować spokój. – Jesteś zwykłym kłamcą i manipulantem.
– Zuza, proszę, wybacz mi… To nie jest tak, jak myślisz… – jakoś ciężko było mi uwierzyć w szczerość jego intencji.
Wrzuciłam do walizki trochę swoich rzeczy i bez słowa opuściłam mieszkanie. Niespełna godzinę później wypłakiwałam się w rękaw swojej najlepszej przyjaciółce.
W przeciągu paru dni zabrałam od Piotra swoje rzeczy. Zatrzymałam się u Beaty. Było to rozwiązanie tymczasowe. Swoje mieszkanie wynajmowałam i musiałam dać czas lokatorom na wyprowadzkę. W pracy wzięłam urlop – na ten moment nie byłam w stanie skupić się na zawodowych obowiązkach. Byłam doszczętnie załamana, moje serce krwawiło. Piotr non stop wydzwaniał i pisał wiadomości. To tylko pogarszało moje samopoczucie.
– Przestań to czytać – radziła Beata.
– Nie mogę, to silniejsze ode mnie – niestety, ale taka właśnie była smutna prawda.
– Najgorsze masz już za sobą, teraz zajmij się sobą – przyjaciółka starała się mnie pocieszyć, za co byłam jej niewymownie wdzięczna.
O czym chciała ze mną rozmawiać?
Niedługo po wyprowadzce od Piotra odebrałam połączenie od nieznanego numeru. Przypuszczałam, że to Piotr, lecz okazało się, że nie…
– Dzień dobry, z tej strony Olga, żona Piotra. Pani telefon mam od męża.
– Czego pani chce? – nie zamierzałam bawić się w zbędne uprzejmości.
– Czy mogłybyśmy się spotkać? – zapytała uprzejmym, chociaż chłodnym, głosem.
– Nie wydaje mi się, żeby była taka potrzeba – zależało mi na tym, żeby ton mej wypowiedzi był jak najbardziej protekcjonalny.
– Zapewniam, że to nie potrwa długo. Uważam, że należą się pani wyjaśnienia.
Z czystej ciekawości zgodziłam się na rozmowę twarzą w twarz. Kiedy dotarłam na wyznaczone miejsce, już na mnie czekała. Tak samo nienagannie elegancka jak wtedy, gdy otworzyłam jej drzwi.
– Dziękuję, że pani przyszła – podała mi rękę na powitanie.
– Interesuje mnie, co ma pani do powiedzenia – odwzajemniłam uścisk.
– Musi coś pani wiedzieć o moim mężu – westchnęła ciężko. – I żeby było jasne, ja nie mam do pani żalu, bo w niczym pani nie zawiniła.
Wyznała, że Piotr cierpi na poważne zaburzenia psychiczne. Kreuje sobie w głowie alternatywną rzeczywistość i zachowuje się tak, jakby była ona czymś realnym. Leczenie – zarówno farmakologiczne, jak i terapia – idzie opornie. Olga zastanawiała się nad rozwodem, ale nie miała sumienia ot tak go zostawić. Teraz dostał skierowanie na leczenie zamknięte i przebywał w szpitalu. Byłam w ciężkim szoku. Myślałam, że Piotr to zwykły bawidamek. Było mi go szkoda, ale żałowałam, że padłam ofiarą jego choroby.
Czytaj także:
„Nie wiedziała, że jej ukochany to tak naprawdę jej przyrodni brat. Ojciec od lat zdradzał jej mamę i miał drugą rodzinę”
„Ojciec od 12 lat ma drugą rodzinę i uważa, że nie zrobił nic złego. Jego kochanka wiedziała o nas i akceptowała to”
„Mój mąż od lat ukrywał przede mną drugą rodzinę. Znalazłam nową pracę, faceta i... dopiero wtedy zażądałam rozwodu”