„Ukochany podle mnie wykorzystał. Zawrócił mi w głowie, rozkochał i okręcił wokół paluszka, a potem zniszczył karierę”

Zdradzona kobieta fot. Adobe Stock, New Africa
„Zostałam bez pracy i bez faceta. Bo oczywiście, natychmiast wyprowadziłam się od Marka. Powiedziałam mu, co myślę o nim, i o tym, co zrobił. Nawet specjalnie się nie tłumaczył i nie próbował mnie zatrzymać. Teraz jestem pewna, że to wszystko ukartował”.
/ 23.08.2022 16:30
Zdradzona kobieta fot. Adobe Stock, New Africa

Spotkaliśmy się w firmie, w której nie przyjęli mnie do pracy. Przyszłam na rekrutację i Marek był jedną z pierwszych osób, jakie tam poznałam. Wszyscy kandydaci siedzieli na korytarzu. Nie znalazłam już wolnych krzeseł, więc szwendałam się zdenerwowana, po całym piętrze.

Jestem copywriterem, dość dobrym mam wrażenie, ale zdaję sobie sprawę, że konkurencja jest silna. A trochę dość mam już pracy, jako wolny strzelec. Niby daje mi to wolność i sama zarządzam swoim czasem, ale nigdy nie wiem, ile, i kiedy zarobię.

Bywają zlecenia, które dają mi zabezpieczenie nawet na kilka miesięcy, ale bywają też i takie miesiące, kiedy nie mam żadnej pracy, a więc i przychodów. Dlatego od jakiegoś czasu szukałam stałego zatrudnienia. Już nawet nie chodziło mi o etat i te wszystkie ubezpieczenia. Zadowoliłabym się umową zlecenie, byle regularnie spływały jakieś pieniądze.

Ta firma była dla mnie wielką szansą

Jedna z zaledwie czterech dużych w naszym mieście, dawała naprawdę obiecujące perspektywy. Dlatego tak się denerwowałam, i dlatego z tego zdenerwowania wpadłam właśnie na Marka, oblewając go wodą.

– Nic się nie stało – uspokajał mnie, gdy przerażona własną niezdarnością, przepraszałam go i usiłowałam wytrzeć jego marynarkę chusteczką higieniczną. – To tylko woda.

– Ale mi głupio – powiedziałam.

– Czekasz na rozmowę kwalifikacyjną? – zapytał, pokazując na drzwi, za którymi odbywała się rekrutacja, a ja skinęłam głową. – No, to się nie dziwię, że jesteś taka zdenerwowana. Może chcesz się czegoś napić?

– Może wody – powiedziałam odruchowo, bo ze zdenerwowania naprawdę zaschło mi w gardle. Zaprowadził mnie do kuchni i podał szklankę. Wypiłam ją duszkiem i nerwowo wyjrzałam na korytarz.

– Wołają po nazwiskach? – spytał.

– Tak – kiwnęłam głową. – Strasznie się denerwuję. Naprawdę…

– Domyślam się – uśmiechnął się. – Ja też to przeżywałem dwa lata temu. Ale jak widzisz, przyjęli mnie. A w ogóle to Marek jestem.

– Agata – wyciągnęłam do niego rękę. – Dużo kandydatów…

– Wtedy też nie było mało – powiedział. – Masz jakieś doświadczenie?

– Kilka lat i nawet parę sukcesów – uśmiechnęłam się po raz pierwszy– Ale wiesz, jedyna nie jestem.

– Będzie dobrze – powiedział, a wtedy ja usłyszałam swoje nazwisko.

Przerażona, wcisnęłam mu do ręki pustą szklankę i pobiegłam.

Kiedy wyszłam, czekał na mnie

– I jak poszło? – zapytał.

– Nie wiem – wzruszyłam ramionami. – Mają zadzwonić, wiec pewnie nic z tego. Trudno, tak bywa…

– To normalna procedura, spokojnie – powiedział i spojrzał na zegarek. – Słuchaj, a może masz ochotę na kawę? Ja tylko wyłączę komputer i możemy iść do jakiejś kawiarni. Opowiem ci co nieco o naszej firmie.

Zgodziłam się chętnie. Chciałam się czegoś dowiedzieć, a poza tym Marek wydawał się taki sympatyczny. No i był naprawdę przystojny! Do czasu mojej drugiej rozmowy zdążyliśmy spotkać się jeszcze cztery razy. A kiedy okazało się, że jednak mnie nie przyjęli, ja byłam bardziej zaabsorbowana Markiem niż brakiem roboty. Dlatego to właśnie on mnie pocieszał po tej porażce.

– Nie przejmuj się – mówił. – To może nawet dobrze. Bo dowiedziałem się, że w konkurencji szykuje się nabór. Jak teraz złożysz swoje CV, to będziesz jedną z pierwszych osób. A tam podobno lepiej płacą.

– Pewnie i tak mnie nie przyjmą, już mam takiego pecha – wzruszyłam ramionami zrezygnowana.

– Znam tam kogoś – powiedział.

– Złóż aplikację i zobaczymy.

Nie wiem, czy to Marek podziałał, czy tym razem moje osiągnięcia były wystarczające, ale przyjęli mnie!

– A widzisz, mówiłem, że się dostaniesz! – cieszył się razem ze mną.

– A kogo tam znasz? – zapytałam go zaciekawiona. – Kogoś ważnego?

– Robiliśmy wywiad, co słychać u konkurencji i wtedy poznałem asystentkę jednego z kierowników – powiedział. – Ot, zwykła znajomość.

Zaczęłam pracować, a jednocześnie nadal spotykałam się z Markiem.

Moje życie zmieniło się o 180 stopni

Kilka tygodni później zamieszkaliśmy razem. Szybko, ale nie zastanawiałam się nad tym. Marek miał mieszkanie i po prostu pewnego dnia się do niego wprowadziłam.

– Jesteśmy dorośli i nie ma sensu tracić czasu na jakieś podchody – powiedział wprost. – Zamieszkajmy razem, dzięki temu będziemy spędzali każdy wieczór wspólnie.

Może i na początku miałam pewne obiekcje, ale byłam w nim zakochana po uszy i najbardziej zależało mi na tym, żeby spędzać z nim każdą chwilę. Wprowadziłam się z radością. Było mi z nim dobrze, chociaż Marek nie należał do zbyt romantycznych facetów. Jakoś tak szybko przeszliśmy do życia typowego dla „starych” par: wracaliśmy z pracy, jedliśmy obiad i zasiadaliśmy przed telewizorem.

Marek często brał robotę do domu i wieczorami siedział długo przy komputerze. Ja uważałam, że pracy do domu się nie zabiera, więc zwykle wyrabiałam nadgodziny w firmie.

– I po co ci to? – krzywił się. – Przecież nikt ci nie płaci za siedzenie, tylko za wykonaną pracę. Weź laptopa do domu, tu przynajmniej będziemy razem.

– Nie wiem, czy mogę – kręciłam głową. – W końcu, robię tajne projekty…

– Ja też – wzruszał tylko ramionami. – Przekonaj szefa. W końcu, nie jesteś na etacie, nie?

– No nie, ale podpisałam umowę, że pracuję w firmie – nie byłam pewna, czy to dobry pomysł. – Trochę się boję.

– Przesadzasz – przekonywał mnie. – Powiedz, że w domu masz lepsze warunki. Przecież to prawda, nie?

Namówił mnie. Perspektywa spędzenia kilku godzin dodatkowo z Markiem, nawet przy pracy, była zbyt kusząca. Następnego dnia pogadałam z koleżanką z firmy i wybadałam, jak to wygląda w praktyce.

Między mną a Markiem zaczęło się psuć

– Ja większość projektów wykańczam w domu – powiedziała. – Szefowi chodzi tylko o to, żeby robota była wykonana na czas, i żeby nic nie wyciekło na zewnątrz. No to chyba u ciebie w domu jest bezpiecznie?

Skinęłam potakująco głową, chociaż przyszło mi na myśl, że przecież mieszkam z pracownikiem konkurencji! Ale on też bierze swoją robotę do domu i nie ma żadnych wyrzutów sumienia z tego powodu. A przecież nie będę z nim na ten temat rozmawiać! Szef bez problemu zgodził się, żebym zabrała służbowego laptopa i wykończyła projekt w domu. Byłam szczęśliwa, a Marek pochwalił mnie, że jestem taka zaradna.

Musiałam przyznać, że to był dobry pomysł. Owszem, pracowałam, podobnie jak Marek, ale znaleźliśmy również czas, by się przytulić, zjeść razem kolację i porozmawiać.

– A nie mówiłem? Słuchaj się mnie – powiedział, uśmiechając się do mnie. – No, ja zaraz kończę, a ty?

– Jeszcze godzinę – westchnęłam, prostując plecy. – Ale już mam dość.

– Wiesz co? To idź się wykąpać. Ja ci przygotuję jakąś herbatę. Odprężysz się w wannie i szybciej skończysz robotę.

Zgodziłam się. Gdy wróciłam do pokoju, czekała na mnie gorąca herbata. I faktycznie robota poszła znacznie szybciej. Ale to właśnie od tamtego wieczoru coś pomiędzy mną a Markiem zaczęło się psuć. Nagle miał dla mnie jakby mniej czasu, tłumacząc się nawałem pracy. Może bym się nad tym bardziej zastanowiła, gdyby nie to, że sama w robocie zaczęłam mieć kłopoty.

Co prawda, mój projekt został zaakceptowany i szef stwierdził, że robimy ogólnopolską reklamę na jego podstawie. Jednak tydzień przed zakończeniem prac wybuchła bomba! Okazało się, że nasza konkurencja wypuściła na rynek bardzo podobną reklamę, z prawie identycznym hasłem, świetnie dopracowaną. Było jasne, że mój projekt nie będzie wykorzystany. Co gorsza, okazało się, że nasza strategia w ogóle zaczyna szwankować na każdym kroku. Było jasne, że w firmie muszą być jakieś przecieki.

Sprawdzili wszystkie laptopy i okazało się, że to dane z mojego komputera zostały skopiowane. Byłam w szoku – przecież nikomu nic nie mówiłam, nie rozstawałam się z laptopem nawet na sekundę. Poza tą jedną chwilą, gdy pracowałam w domu i poszłam się kąpać… Nie wyłączałam komputera, bo miałam jeszcze wrócić do pracy.

Moje życie legło w gruzach

Wszystko stało się dla mnie jasne. Tym bardziej że konkurencyjna firma, która skradła nasze dane i mój projekt, to była ta, w której pracował Marek. Zrozumiałam, że mnie wykorzystał! Włamał się do mojego laptopa!

Przyznałam się szefowi, powiedziałam, jak to było. I tak nie miało to znaczenia, bo dostałam wypowiedzenie ze skutkiem  natychmiastowym. Tyle że nie musiałam płacić firmie kary w związku ze złamaniem tajemnicy służbowej. Przekonałam szefa, że to nie do końca była moja wina. Co prawda, miał pretensje, bo faktycznie nie powiedziałam mu, że moim narzeczonym jest pracownik konkurencji, ale uwierzył, że ufałam Markowi.

Zostałam bez pracy i bez faceta. Bo oczywiście, natychmiast wyprowadziłam się od Marka. Powiedziałam mu, co myślę o nim, i o tym, co zrobił. Nawet specjalnie się nie tłumaczył i nie próbował mnie zatrzymać. Teraz jestem pewna, że to wszystko ukartował. Od początku tak kombinował, żebym dostała tam pracę i żeby mnie wykorzystać. Drań!

Jeszcze nie wiem jak, ale na pewno się na nim zemszczę. Za oszustwo i za to, że mnie w sobie rozkochał, żeby wyłudzić dane z firmy. Muszę iść do prawnika, może da się go oskarżyć? Co prawda, nie mam dowodów… No nic, na razie muszę znaleźć robotę, ale potem obmyślę plan, jak zniszczyć mojego byłego. Nie daruję mu! 

Czytaj także:
„Obca baba chciała uczyć mnie, jak się wychowuje dzieci. Zwyzywała mnie od wyrodnych matek, bo żałuję córce kasy na lizaka”
„Uknułam intrygę, żeby zaciągnąć chłopaka siostry do łóżka. Gdy było po wszystkim zamiast rozkoszy, przyszło rozczarowanie”
„Bałam się relacji z facetem, który stracił ciężarną żonę w wypadku. Skąd wiem, że nie będzie jej kochał do końca życia?”

Redakcja poleca

REKLAMA