„Obca baba chciała uczyć mnie, jak się wychowuje dzieci. Zwyzywała mnie od wyrodnych matek, bo żałuję córce kasy na lizaka”

płaczące dziecko fot. Adobe Stock, etonastenka
„Nie lubię takich scen. Wiadomo, płaczące dziecko zawsze ściąga na siebie uwagę. Jedni są zaciekawieni, jaka krzywda dzieje się tak ślicznemu aniołkowi, inni komentują, że ludzie, którzy nie potrafią wychować dzieci, w ogóle nie powinni ich mieć. Zawsze robi się wtedy nieprzyjemnie”.
/ 19.08.2022 09:15
płaczące dziecko fot. Adobe Stock, etonastenka

Odetchnęłam z ulgą, kiedy udało mi się bez problemów przebrnąć z Kamilką przez dział zabawek
w markecie. Kiedy go mijałyśmy, moja pięcioletnia córeczka siedziała grzecznie w wózku i była zajęta wcinaniem bułki, którą dałam jej na dziale z pieczywem. Pałaszowała ją z zapałem
i nawet nie zauważyła kusząco różowych Barbie i fantazyjnych koników, reklamowanych ostatnio w telewizji. Weszłam w bezpieczną, czyli wolną od pokus, alejkę z makaronami.

Zazwyczaj nie zabieram ze sobą córeczki na zakupy, przynajmniej staram się tego nie robić. Niestety, tamtego dnia nie miałam jej z kim zostawić. Mąż musiał zostać dłużej w pracy,
a moja mama wyjechała w odwiedziny do kuzynki. Tymczasem lodówka świeciła pustkami i nie mogłam odłożyć zakupów na później.

Kiedy miałam już pełen wózek, ustawiłam się w kolejce do kasy. Każda mama wie, że kasy w każdym sklepie stanowią niebezpieczną strefę, bo właśnie przy nich znajdują się regały kuszące słodyczami. Ręce Kamilki oczywiście natychmiast wyciągnęły się po torebkę z żelkami, a kiedy odsunęłam wózek na bezpieczną odległość, tak aby nie zdołała ich dosięgnąć, moja córeczka zmieniła obiekt zainteresowania i zaczęła domagać się lizaka.

Rzadko daję Kamilce słodycze

Próbuję raczej zastąpić je owocami, chociaż to się nie zawsze udaje. Wszystkie koleżanki córeczki z przedszkola jedzą słodycze, przynoszą je z domu i częstują Kamilę. Mała zna więc już ich smak i czasem marudzi, że chce batonika czy cukierka. Niekiedy jej ulegam, ale nigdy przed posiłkami, a już na pewno nie wtedy, kiedy córeczka próbuje to na mnie wymusić.

A tak było właśnie tamtego dnia w markecie. Podejrzewam, że mała była zmęczona zakupami i jeżdżeniem w wózku po sklepie. Ostre światło i muzyka dobiegająca z głośników zrobiły swoje. Kama stała się rozdrażniona, i kiedy stanowczo odmówiłam jej lizaka, wybuchła głośnym płaczem.

Nie lubię takich scen. Wiadomo, płaczące dziecko zawsze ściąga na siebie uwagę. Jedni są zaciekawieni, jaka krzywda dzieje się tak ślicznemu aniołkowi, inni komentują, że ludzie, którzy nie potrafią wychować dzieci, w ogóle nie powinni ich mieć. Zawsze robi się wtedy nieprzyjemnie.
Tym razem wtrąciła się jakaś starsza pani, która stwierdziła, że przecież lizak to nic takiego i skoro dziecko chce, to powinno go dostać.

Ależ trzeba mieć tupet, by zrobić coś takiego!

Ignorowałam ją, nie chcąc wdawać się w jałowe dyskusje. Zwłaszcza że udało mi się przekonać córeczkę, że w domu czeka na nią pyszny waniliowy budyń, który dostanie zaraz po obiedzie, więc pogodziła się z tym, że nie zje lizaka.

Niestety, starsza pani najwyraźniej się z tym nie pogodziła… Szłam już do wyjścia, pchając przed sobą wypełniony po brzegi wózek, kiedy przypomniałam sobie, że mąż prosił mnie o kupienie pewnego tygodnika. Na szczęście kiosk znajdował się zaraz przy wyjściu z centrum handlowego. Ponieważ był niewielki, zostawiłam Kamilkę z wózkiem na zewnątrz i weszłam między półki. Straciłam ją z oczu może na kilkadziesiąt sekund, ale to wystarczyło, żeby… starsza pani, która nas dogoniła, wręczyła mojej córeczce lizaka!

– Co pani robi?! – wykrzyknęłam.

– Nie mogę znieść, jak dziecko płacze! I to przez taką głupotę! Lizaka dziecku żałować, też coś! – usłyszałam i aż się we mnie zagotowało.

Wyskoczyłam z kiosku, ale starszej pani już nie było, a Kamilka z zadowoleniem ściskała swojego lizaka. Miałam jej go wyrwać?

– Kochanie, podziękowałaś pani? – spytałam, zachowując zimną krew.

Mała pokiwała głową.

– To trzymaj sobie teraz tego lizaka, ale go nie rozpakowuj. Zjesz go po obiadku, dobrze? – zapowiedziałam.

Córka nie protestowała. Dobre i to

Przyznam jednak, że byłam wściekła. Starsza pani przeszła samą siebie. Jaki trzeba mieć tupet, aby coś takiego zrobić! Potem, ilekroć robiłam zakupy, przypominałam sobie ten incydent. Aż pewnego dnia…

Wrzaski tego chłopca słychać było chyba na końcu świata. Kiedy weszłam w alejkę ze słodyczami, dziecko w wieku mojej Kamilki tarzało się po podłodze, usiłując krzykiem wymusić kupno czekolady. A biedna babcia tłumaczyła mu, że nie je się słodyczy przed obiadem. Biedna? Toż to była ta sama kobieta, która kupiła lizaka Kamilce! Właśnie usiłowała przekonać wnuka, że słodycze są niezdrowe!

– No, chyba że lizaki! Lizaki to nie problem, kto by odmówił dziecku takiej drobnostki! –  uśmiechnęłam się złośliwie. – Znajdziesz je przy kasie, kochanie. Babcia na pewno ci takiego kupi, prawda?

Chłopiec natychmiast się uspokoił i spojrzał na babcię z nadzieją, a ona posłała mi mordercze spojrzenie.

„Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie!” – pomyślałam zadowolona.

Czytaj także:
„Na weselu siostrzenicy padłam ofiarą natrętnych ciotek. Chciały podokuczać starej pannie. To dzięki nim poznałam... męża”
„Kocham moją dziewczynę, ale mam też chrapkę na jej matkę. Teściowa tak mnie pociąga, że jej ciało śni mi się po nocach”
„W dzieciństwie odebrano mi brata. On dostał rodzinę, ja zostałam w domu dziecka. Wciąż marzyłam, by ujrzeć jego twarz”

Redakcja poleca

REKLAMA