„Poświęciłam się dla ukochanego bez reszty, a on odpłacił mi się odejściem do innej kobiety”

kobieta próbuje zerwać z nałogiem fot. Adobe Stock, Graphicroyalty
„Najpierw tylko cicho klęłam pod nosem i żmudnie poprawiałam błędy, ale ostatecznie tak mnie to sfrustrowało, że nie potrafiłam się opanować i wybuchnęłam płaczem. Koleżanki natychmiast zleciały się do mnie jak gołębie do ziarna. Przez sekundę miałam ochotę skłamać, że zmarł mi ktoś bliski, ale ugryzłam się w język”.
/ 18.06.2023 17:15
kobieta próbuje zerwać z nałogiem fot. Adobe Stock, Graphicroyalty

Zaczęłam palić papierosy w wieku siedemnastu lat, dlatego jako trzydziestolatka byłam totalnym nałogowcem. Nie wyobrażałam sobie poranka bez dymka.

Kiedy zaczęłam spotykać się z Arturem, moje palenie wcale mu nie przeszkadzało. Ani mój zapach, ani smak. To ja czułam się skrępowana i nigdy nie całowałam się z nim bezpośrednio po papierosie.

Musiałam najpierw umyć zęby

Potem przepłukać usta płynem odświeżającym albo chociaż zjeść miętówkę. Artur śmiał się, że przez to zbyt rzadko się całujemy, a ja odpowiadałam przekornie, że dzięki temu rzadziej palę i wydaję mniej pieniędzy.

Byliśmy parą ponad rok, gdy po raz pierwszy napomknął, że mogłabym zerwać z nałogiem.

– Nigdy nie myślałaś, żeby to rzucić?

– Nie, nigdy – skłamałam. Tak naprawdę wiele razy o tym myślałam, ale sama myśl mnie przerażała, nie mówiąc już o podjęciu próby. – Lubię palić, to mnie odpręża – przekonywałam.

– Mnie przeciwnie. Martwię się.

– Oj, przestań…

Chciałam zakończyć niewygodny temat, ale on kontynuował, sięgając po działa największego kalibru:

– Po prostu cię kocham i nie chcę, żebyś zachorowała na raka.

– Nie strasz mnie rakiem! Zestresuję się i będę musiała zapalić – obróciłam sprawę w żart, a Artur odpuścił.

Przytulił mnie i czule wyszeptał:

– Mam dla ciebie coś lepszego na odstresowanie…

Ale coraz częściej wracał do tematu

W końcu zaczęło mnie to denerwować i za którymś razem nie wytrzymałam.

– Kiedy mnie poznałeś, nie przeszkadzało ci, że palę! A teraz się czepiasz!

– Dużo się zmieniło…

– Tak? A niby co?

– A na przykład to, że chciałbym się z tobą ożenić i mieć dzieci.

Kiedy to usłyszałam, moje rozdrażnienie natychmiast zmieniło się w rozczulenie. To było wyznanie miłosne wielkiej wagi. Potrafiłam je zrozumieć i docenić. Popatrzyłam Arturowi głęboko w oczy, potem pocałowałam go w usta i powiedziałam:

– To wszystko zmienia. Chyba faktycznie muszę rzucić…

– Mnie czy papierosy? – zakpił.

Chociaż starał się tego po sobie nie pokazywać, widziałam, jak bardzo uradowała go moja spontaniczna obietnica. Zależało mu na mnie i na moim zdrowiu chyba bardziej niż mnie samej. Choć nie byłam głupia i dobrze wiedziałam, że papierosy to masakra. Tysiąc razy mówiłam sobie, że kiedyś z tym świństwem skończę, a teraz zyskałam świetną motywację.

Zacznę od jutra, postanowiłam i tego wieczoru nie kupiłam papierosów na następny dzień. Zaplanowałam, że zacznę od samego rana…

Nazajutrz jak zwykle obudził mnie głód

Nikotynowy. Nie otwierając oczu, sięgnęłam automatycznie ręką po paczkę fajek i natrafiłam na pustkę na nocnym stoliku. Ach, przecież to pierwszy dzień mojej walki z nałogiem, przypomniałam sobie. Wzięłam prysznic, wypiłam kawę, ubrałam się i zrobiłam makijaż.

Podczas wykonywania tych prostych porannych czynności przez cały czas trzęsły mi się ręce. Wyszłam do pracy wcześniej i po drodze wstąpiłam do apteki, gdzie kupiłam gumy do żucia i plastry nikotynowe. Myślałam, że uda mi się rzucić palenie bez tego, ale już przed ósmą rano pojęłam, że nie ma takiej opcji.

W pracy nie mogłam się skupić na obowiązkach. Byłam tak strasznie zdekoncentrowana, że robiłam jeden błąd za drugim w raporcie.

Najpierw tylko cicho klęłam pod nosem i żmudnie poprawiałam błędy, ale ostatecznie tak mnie to sfrustrowało, że nie potrafiłam się opanować i wybuchnęłam płaczem. Koleżanki natychmiast zleciały się do mnie jak gołębie do ziarna.

– Co się stało?

– Łusiu, co jest?

– Czemu płaczesz?

– Rzucił cię? – pytały.

Było mi głupio, że zrobiłam z siebie widowisko

Przez sekundę miałam ochotę skłamać, że zmarł mi ktoś bliski, ale ugryzłam się w język. Takich rzeczy lepiej nie mówić, lepiej nie prowokować losu. Powiedziałam więc dziewczynom prawdę: rzucam palenie i jestem przez to tak roztrzęsiona, że nie mogę się skupić.

Weronika i Renata, z którymi wychodziłam na fajkę w trakcie przerwy obiadowej, wykazały pełne zrozumienie i zaczęły mnie pocieszać. Za to Edyta i Janka wymieniły znaczące i jakby drwiące spojrzenia. One nigdy nie paliły, więc nie miały pojęcia, co przeżywam, poza tym wielkiej sympatii między nami nigdy nie było.

Kolejne godziny przy komputerze zdawały się ciągnąć w nieskończoność, w końcu udało mi się zrobić nieszczęsny raport.

Podczas przerwy nie wyszłam jak zwykle przed budynek z Weroniką i Renatą. Za bardzo się bałam, że gdy one zapalą, to moja silna wola się złamie i poproszę je o papierosa. Za to na pocieszenie zjadłam na obiad podwójną porcję lazanii i jeszcze pączka na deser.

Zdawałam sobie sprawę, że nie powinnam zagłuszać nikotynowego głodu obżerając się. Znałam historie ludzi, którzy bardzo przytyli po rzuceniu palenia, ale… na Boga, to był mój pierwszy dzień odwyku! Musiałam być dla siebie dobra i wyrozumiała, jeśli miałam wytrzymać.

Myślałam, że po pracy poczuję się lepiej

Było jednak wręcz przeciwnie. Nie miałam zajęcia, które pomogłoby mi odciągnąć myśli od dzikiej ochoty na trującego dymka.

A jednak przetrwałam ten dzień i kolejny, i następne. Przetrwałam bezsenne noce wypełnione marzeniami o papierosach, dreszcze, napady wilczego apetytu. A Artur przetrwał moje wybuchy płaczu, irytacje z byle powodu, pięć kilogramów, które mi przybyło, mimo że ćwiczyłam i starałam się pilnować diety.

Jak tego dokonaliśmy? Zwyczajnie. Ot, choćby dzięki sposobom z internetu, na przykład bardzo mi pomagały antystresowe kolorowanki dla dorosłych. No i oczywiście nasze wielka miłość.

Dopiero po pół roku od dnia rzucenia palenia uwierzyłam, że naprawdę mogę żyć bez papierosów i poczułam się autentycznie wolna. Byłam z tego powodu taka szczęśliwa, taka zadowolona. I nareszcie gotowa na dziecko.

Powiedziałam Arturowi, że możemy zacząć się starać, a on odpowiedział mi, że… zakochał się w innej kobiecie! Jeszcze do niczego nie doszło, ale oboje już są pewni, że chcą być razem.

Jego wyznanie było jak grom z jasnego nieba

Niczego się nie domyślałam, chociaż może powinnam. To była jego koleżanka z pracy, nawet się poznałyśmy. Może powinnam się zorientować, że coś za często o niej wspominał i za bardzo ją wychwalał.

Może powinnam dostrzec rodzące się między nimi uczucie? Przecież widziałam, jak na nią patrzył i się do niej uśmiechał. Tylko co by mi to dało?

Nie jestem typem kobiety, która walczy o faceta. Na dodatek uważam, że nikogo nie da się zmusić ani do miłości, ani do życia razem.

Uczucie czasem się wypala, po to, żeby zrobić miejsce innemu zakochaniu. Takie jest życie.
Rozstaliśmy się z Arturem w tak zwany kulturalny sposób. Nie było krzyków, dzikich awantur, wzajemnych pretensji. Ale kiedy zaproponował mi przyjaźń, odmówiłam. No bez przesady. Moja rana była zbyt świeża, bym mogła myśleć o platonicznej relacji z byłym ukochanym.

Kiedy Artur wyszedł z mojego domu z ostatnią walizką i raz na zawsze zamknął za sobą drzwi, wybuchnęłam głośnym szlochem. A gdy się już porządnie wypłakałam, poczułam ogromną chęć sięgnięcia po papierosa. Przemożną.

Pomyślałam, że teraz już mogę, skoro to całe zachodzenie w ciążę jest nieaktualne. Rzuciłam dla Artura papierosy, a on rzucił mnie dla innej. Miałam święte prawo zapalić.

Zaczęłam już wkładać buty, żeby wyskoczyć do najbliższego kiosku, gdy nagle zastygłam w bezruchu.

Co ja wyprawiam?

Chcę zmarnować mój ogromny, tytaniczny wręcz wysiłek? Przez faceta mam znowu stać się niewolnikiem nałogu? Znowu śmierdzieć jak popielniczka, mieć szarą cerę, wydawać ciężko zarobione pieniądze na coś, co mnie niszczy? Nigdy!

Mocno zacisnęłam dłonie w pięści i całą siłą woli nakazałam sobie pozostać w mieszkaniu.
To była jedna z najtrudniejszych chwil w moim życiu. Ale zwyciężyłam!

Minął rok, ustąpił żal do Artura i zaczęłam wspominać go bez bólu. Byłam mu nawet wdzięczna. Wszak to on zmotywował mnie do rzucenia papierosów i w ten sposób w jakimś sensie zmienił moje życie na lepsze.

Od niedawna zaczęłam się nawet z kimś spotykać. Filip jest przystojny, zabawny, troskliwy. Chyba zakochuję się w nim na poważnie. Jest tylko jeden problem: Filip pali!

Trochę mi to przeszkadza i czuję, że im bardziej będzie mi na nim zależało, tym bardziej będzie mnie martwił jego nałóg. Czy poproszę go, żeby rzucił? Jeszcze nie wiem, nie chcę się z niczym spieszyć. Po prostu poczekam, jak to wszystko się rozwinie.

Czytaj także:
„Moja siostra zaplanowała przyszłość trójki swoich dzieci. Kiedy latorośle się sprzeciwiły, wpadła w szał i wyrzekła się ich”
„Marzyłam o karierze aktorki, a skończyłam jako typowa gosposia. Granie szczęśliwej żonki wychodzi mi całkiem nieźle”
„Mój facet zamiast kwiatów, dawał mi na imieniny sprzęty AGD. Gdy się wyprowadzał, zabrał wszystkie ze sobą”

Redakcja poleca

REKLAMA