„Marzyłam o karierze aktorki, a skończyłam jako typowa gosposia. Granie szczęśliwej żonki wychodzi mi całkiem nieźle”

zmęczona gosposia domowa fot. Adobe Stock, New Africa
„Weszłam do kuchni, gdzie na stole stały talerzyki i filiżanki po wczorajszej kolacji. Jak zwykle dzieci jadły w nocy… Machinalnie zaczęłam wkładać brudne naczynia do zmywarki. Nastawiłam wodę na herbatę i zaczęłam budzić resztę domowników. To najgorszy moment w całym dniu. Nikomu nie chce się wstawać, a ja muszę każdego zmusić do rozpoczęcia kolejnego dnia – perswazją, podstępem lub innymi przemyślnymi sposobami”.
/ 15.06.2023 07:15
zmęczona gosposia domowa fot. Adobe Stock, New Africa

Kiedy byłam dziewczynką, potem nastolatką, marzyłam o zawodzie aktorki. Życie przygotowało dla mnie inny scenariusz. Ze studiów w filmówce zrezygnowałam już na trzecim roku. Potem mąż, dzieci i szara rzeczywistość. A miało być tak pięknie…

Budzik zburzył senną nierzeczywistość

„Mam nadzieję, że dziś jest piątek” – pomyślałam jak co dzień, wiedząc doskonale, że w najlepszym razie może to być wtorek.

Powoli otworzyłam oczy. Kilka centymetrów od twarzy zobaczyłam zaciekawiony pyszczek kota Feramona. Kto z nas tak idiotycznie nazwał tego kota? Nie pamiętam.

Budzik nadal chrypiał swoim buu, buu, buu. Feramon z wdziękiem zeskoczył z łóżka, przy okazji strącając ze stolika nocnego  zegar w kształcie krwistoczerwonego samochodu nieokreślonej marki.

Syn w kółko nosi to samo, tylko bieliznę zmienia

Włożyłam fioletową podomkę w żółte kaczuszki – prezent gwiazdkowy od „nikogo” (widząc moją minę, nikt z rodziny nie ośmielił się przyznać do autorstwa pomysłu).

Weszłam do kuchni, gdzie na stole stały talerzyki i filiżanki po wczorajszej kolacji. Jak zwykle dzieci jadły w nocy… Machinalnie zaczęłam wkładać brudne naczynia do zmywarki. Nastawiłam wodę na herbatę i zaczęłam budzić resztę domowników.

To najgorszy moment w całym dniuNikomu nie chce się wstawać, a ja muszę każdego zmusić do rozpoczęcia kolejnego dnia – perswazją, podstępem lub innymi przemyślnymi sposobami.

Wejście do pokoju syna zawsze kończyło się szokiem, chociaż wygląd tej norki zazwyczaj był taki sam. Na środku pokoju leżał zwinięty w kulkę zestaw ubraniowy, który Marcin zwykł wkładać niezależnie od pogody i okoliczności. Naturalnie wszystko czarne lub w odcieniach szarości.

„Jak mu się udaje zdjąć wszystko razem, od swetra po skarpetki?” – zastanowiłam się nad tym konfekcyjnym fenomenem.

Marcin ma 16 lat i nie znosi ingerowania w swoje prawie dorosłe życie. Z utęsknieniem czekam na moment, w którym chłopię znowu się zakocha i tym samym zmieni swoje obyczaje. Pół roku temu przez całe dwa tygodnie wyglądał jak model z żurnala, codziennie mył włosy i sprzątał swój pokój. Potem ukochana zmieniła obiekt swoich zainteresowań i Marcin na znak protestu popadł w ulubiony stan, czyli całkowitą abnegację…

– Kajutek, czas wstawać – dotknęłam ramienia córki śpiącej w pokoju obok.

– Nie mów do mnie Kajutek, jestem Katarzyna – mruknęła obrażonym tonem przez sen i odwróciła się na drugi bok.

Jak miała dwa latka, sama tak o sobie mówiła, i tak już w rodzinie zostało. Tyle że teraz córa ma lat prawie 15 i wstydzi się tego pieszczotliwego zdrobnienia.

– Krystian, zbudź się – krzyknęłam do męża, przechodząc obok sypialni.

– Ja nie śpię, wszystko mam pod kontrolą!

Potem potoczyło się wszystko jak zwykle.

Kaśka, zawiązując buty, pogryzała kanapkę, Marcin oczywiście nie zdążył zjeść śniadania, a Krystian biegał w amoku po domu, powtarzając w kółko: „Znów jestem spóźniony, jestem spóźniony”.

Kot Feramon, nie mogąc doczekać się śniadania, lizał stojące na stole kanapki. Kiedy za ostatnim domownikiem zamknęły się drzwi, zrobiłam sobie kawę i usiadłam w fotelu. Nawet nie wiem, kiedy ogarnęło mnie błogie odrętwienie.

Kot nie czekał, aż się obudzę

– Kochanie, zbudź się – usłyszałam głos Krystiana. – Zrobiłem ci kawę. Kasia przygotowała śniadanie. Musisz coś zjeść i jeszcze przejrzeć scenariusz. Dziś masz zdjęcia do tego filmu „Koszmarny poranek”. Mówiłaś, że chcesz coś jeszcze przećwiczyć.

– Chyba już nie muszę, miałam sen, w którym przeżyłam naprawdę upiorny poranek.

– To jeszcze trochę pośpij – powiedział mąż i cichutko zamknął drzwi sypialni.

Wtuliłam się w miękką satynową pościel i w okamgnieniu usnęłam. Nie było mi jednak dane wyspać się tego ranka.

Obudził mnie jakiś przenikliwy dźwięk. Z trudem uprzytomniłam sobie, że od dłuższego czasu ktoś dzwoni do drzwi. Okazało się, że to Krystian zapomniał jakichś ważnych dokumentów. Złapał je z przedpokoju w locie i wybiegł, trzaskając drzwiami.

Rozejrzałam się bezradnie po pobojowisku w kuchni i pokojach dzieci. Dzień jak co dzień.

A miałam taki piękny sen – westchnęłam, głaszcząc Feramona, który wreszcie przestał domagać się jedzenia, bo w czasie mojej drzemki zdążył pochłonąć połowę  polędwicy wołowej, która miała być na dzisiejszy obiad. Nie no, w sumie dzielny chłopak. Radzi sobie, jak może. 

Czytaj także:
„Ja chciałam awansów i kariery, a on spokojnego życia na wsi. Musieliśmy się rozstać, choć nie było to łatwe”
„Wychowałam się w imprezowni. Rodzice kupili na wsi dom, do którego nieustannie zjeżdżali znajomi na imprezy i darmowe spanie”
„By robić światową karierę, uciekłam z zapyziałej polskiej wioski. Z deszczu pod rynnę - trafiłam na francuską wieś”

Redakcja poleca

REKLAMA