„Udawałam jej przyjaciółkę, ale na boku robiłam jej świństwa. Wpakowałam się w niezłą intrygę, której później żałowałam”

poważna dziewczyna fot. Getty Images, MementoJpeg
„– Rozmawiali ze sobą, wspominając o różnych powieściach, a ja kompletnie nie miałam pojęcia, o jakich tytułach dyskutują! W pewnym momencie Leszek poprosił ją o namiary. Stwierdził, że chciałby od niej pożyczyć jakąś książkę! – dodała Ewa. – Koniecznie musimy sprawić, żeby pożałowała! Wchodzisz w to razem ze mną?”.
/ 21.06.2024 22:00
poważna dziewczyna fot. Getty Images, MementoJpeg

Nie jestem dumna z tego, co zrobiłam wiele lat temu. Gdybym mogła, to na pewno cofnęłabym czas i nigdy nie dała się wplątać w żadną intrygę. 

Byłam nowa w tym miejscu

Drżąc na całym ciele, 1 września wkroczyłam w szkolne mury jako świeżo upieczona nauczycielka. Co więcej, od razu przydzielono mi funkcję wychowawcy klasy czwartej. Gdy zakończył się uroczysty apel, zaprowadziłam swoich uczniów do sali lekcyjnej. Powiedziałam im parę słów o sobie, a następnie poprosiłam, aby każdy z nich również się przedstawił.

Moi podopieczni sprawiali wrażenie sympatycznych, otwartych i zaciekawionych światem dzieciaków, z którymi nie powinno być większych problemów wychowawczych. Jednak kiedy po tej lekcji zapoznawczej ostatni uczeń wybiegł z klasy, poczułam ulgę, przekręcając klucz w drzwiach. „No to pierwsze wyzwanie za mną!” – przemknęło mi przez głowę, kiedy nagle usłyszałam za sobą ciche słowa powitania. Zdziwiona, obróciłam się. Czyżby jakiś zatroskany opiekun zawitał, żeby zobaczyć, pod czyją pieczę oddał swoje dziecko?

Ale to nie był nikt z rodziców uczniów. Atrakcyjna dziewczyna, mniej więcej w podobnym wieku co ja, niosła dziennik lekcyjny, więc domyśliłam się, że też pracuje jako nauczycielka. Promiennie się uśmiechnęłam, podając jej dłoń na powitanie. Dopiero gdy nasze spojrzenia się spotkały, radość momentalnie znikła z mojej twarzy. Stałam właśnie przed Moniką – nieco starszą i w innej fryzurze niż zapamiętałam z naszego ostatniego spotkania, ale bez cienia wątpliwości to była ona. Ta sama osoba, którą potraktowałam niegdyś tak paskudnie i bezmyślnie...

Wszystkie koleżanki jej zazdrościły

W liceum nasza grupa przyjaciół z blokowiska trzymała się razem. Dorastaliśmy obok siebie, wspólnie spędzając czas na zabawie w piaskownicy, a później na jeżdżeniu na rowerach po okolicy. Nasze rodzinne sytuacje też były zbliżone – ojcowie zarabiali na utrzymanie, pracując w różnych zakładach przemysłowych, a mamy dbały o dom i opiekowały się nami.

Już od początku Monika odznaczała się na tle innych. Uczęszczała do innej szkoły podstawowej niż my, mieszkała w domu wolnostojącym, a jej rodzice prowadzili kawiarnię. Skupiła na sobie spojrzenia wszystkich już w dzień rozpoczęcia roku. Większość dziewcząt pojawiła się ubrana w białe koszule i ciemne spódnice, w marynarki lub swetry, jak przystało na inaugurację nauki. Monika natomiast zaprezentowała się w dopasowanym, ciemnym płaszczyku, króciutkiej czarnej sukience, czerwonym nakryciu głowy i… białych, koronkowych rękawiczkach.

W czasie apelu mocno dźgnęłam Ewkę, moją kumpelę, w bok:

– Hej, zerknij na tę dziwaczkę. Wyszłabyś tak ubrana?

Ewka parsknęła śmiechem.

– Za żadne skarby! Ta laska jest podobna do mojej babuni!

Kłamałyśmy jak z nut. Monika prezentowała się obłędnie – zupełnie jak jakaś laska z paryskiego magazynu modowego – ale żadna z nas nie miała na tyle pewności siebie i każda była zbyt zazdrosna, żeby otwarcie to powiedzieć.

Uczniowie w klasie wiedli własne życie, a Monika własne, trochę obok nich. Choć sama nigdy nie podnosiła ręki, by udzielić odpowiedzi, to gdy padło pytanie skierowane do niej – zawsze znała właściwą odpowiedź. Podczas przerw, zamiast rozmawiać z rówieśnikami, siadała na parapecie okna z nosem w książce jakiegoś mało popularnego autora, o którym reszta klasy nawet nie słyszała.

Nauczyciele ją uwielbiali – oczytana, sumienna, po prostu idealna uczennica. Gdy tylko dzwonek obwieszczał koniec lekcji, Monika pędziła na próby teatru szkolnego. Nikt z nas nigdy nie wpadł na pomysł, by zaprosić ją na klasową imprezę, a ona nie wydawała się tym faktem przejmować.

Za wszystko ją winiła

Sprawy przybrały inny obrót, gdy zaczęliśmy drugi rok nauki. Dobrze pamiętam, że po powrocie z wakacji moja przyjaciółka była w fatalnym humorze.

– Ewa, co się wydarzyło? – spytałam, gdy rozsiadłyśmy się na naszej ławeczce w pobliskim parku.

Ewka spuściła głowę, ale po tonie jej głosu wyczułam, że ma oczy pełne łez.

– To przez tamtą dziewczynę! Tę przemądrzałą pannę! – wykrzyknęła z żalem.

– Hola, hola, o kim ty w ogóle mówisz? – byłam kompletnie zdezorientowana.

Ewka po długim czasie doczekała się randki z Leszkiem, przyjacielem jej brata, w którym od dawna się podkochiwała. Niestety, wybrał on kawiarnię należącą do rodziców Moniki, gdzie ona dorywczo pracowała. Feralnego wieczoru dziewczyna obsługiwała gości. Gdy podeszła do ich stolika, by chwilę pogadać, momentalnie oczarowała chłopaka swoim urokiem.

– Trajkotali między sobą na temat literatury, a ja zielone pojęcie miałam, o jakich tytułach w ogóle rozprawiają! Następnie Leszek poprosił ją o namiary. Pod pretekstem, że chciałby od niej pożyczyć jeden z thrillerów! – Ewa skończyła opowiadać, przetarła oczy i popatrzyła w moim kierunku. – Trzeba jej dać popalić! Wchodzisz w to ze mną?

Nie od razu byłam przekonana. Ciężko mi było zrozumieć, co Monika miała do tego, że Leszek jest molem książkowym. Ale po chwili przytaknęłam – w końcu Ewka to moja najlepsza przyjaciółka i muszę trzymać jej stronę.

Miałam się do niej zbliżyć

Nasza wychowawczyni wpadła na pomysł, żeby rozwiązać problem z moim ciągłym paplaniem na lekcjach. Narzekania innych belfrów musiały ją nieźle wkurzyć, bo zdecydowała, że od teraz będę siedzieć z Moniką. Zupełnie się tego nie spodziewałam, ale tak właśnie się złożyło. To była niepowtarzalna szansa, którą miałam zamiar w pełni wykorzystać. Od tego momentu zaczęłam działać na dwa fronty.

Wcześniej nieczęsto prowadziłyśmy ze sobą pogawędki. Obecnie los sprawił, że musimy spędzać razem przy stoliku aż siedem godzin każdego dnia, a przecież nie tylko samą nauką się wtedy zajmowałyśmy. Monika dała mi parę ciekawych lektur i parę razy poprosiła, żebym wpadła do niej do chaty. Jej starzy, zachwyceni faktem, że ich córka nareszcie dorobiła się przyjaciółki, traktowali mnie jak królewnę. W międzyczasie prowadziłam podwójną grę. Z jednej strony udawałam, że się z Moniką kumpluję, a z drugiej non stop starałam się jej zaszkodzić.

Pewnego razu nasza polonistka zadała nam pracę domową jako dodatkowe zadanie, akurat wtedy, kiedy Monika nie mogła być w szkole przez chorobę. Jakoś „wyleciało mi z głowy, żeby ją o tym poinformować i potem z niemałą satysfakcją przysłuchiwałam się, jak zaskoczona nauczycielka strofuje swoją pupilkę. Rzecz jasna, przeprosiłam Monikę nieszczerze, a ona nie dość, że nie poskarżyła na mnie, to jeszcze próbowała mnie pocieszyć, twierdząc, że to absolutnie nie moja wina.

Nigdy nie zapomnę jednego wypadu do kina. Zaplanowaliśmy to wyjście z całym naszym towarzystwem, a oprócz tego poprosiłam, żeby poszła z nami również Monika. Skłamałam jej, że mamy się spotkać o dwudziestej przed kinem Ballada, a w rzeczywistości umówiliśmy się już dwie godziny wcześniej.

Gdy zatroskana zadzwoniła do mojego mieszkania, informując mnie, że stoi pod drzwiami i nikogo nie zastała, odpowiedziałam jej przepraszająco, że czuję się kiepsko i nie dam rady dotrzeć na miejsce. O planach pozostałych osób nie miałam pojęcia. Razem z Ewką postąpiłyśmy naprawdę podle. Na dworze panowały ciemność i chłód, a ona błąkała się samotnie po ulicach… Wtedy jednak uważałyśmy to za świetny dowcip i metodę odwetu za to, że poderwała Leszka.

Nastał dzień zemsty

Wreszcie nastał moment naszego ostatniego numeru. Tego dnia Krzysztof skończył osiemnaście lat. Każdy wie, co to oznacza – w sobotę nie ma przebacz, balanga musi być. Chcieliśmy poczuć się bardziej dorośli, dlatego świętowaliśmy w przebieralni przed zajęciami.

Jedna flaszka wódy na parę osób, do tego trochę soków… Nagle do środka wkroczyła Monika. Przygryzła wargi; zdawałam sobie sprawę, że nie pochwala naszego zachowania, ale nie odezwała się słowem. Ewa szturchnęła mnie łokciem i puściła oczko. Sięgnęła po swój kieliszek…

– Na zdrowie młodego! – krzyknęła Ewa, wręczając Monice kieliszek z wódką.

– Dawaj, łyknij sobie. Jeden kielonek na pewno cię nie położy – zachęciłam przyjaciółkę.

Monika z ociąganiem przejęła od Ewy naczynie, wychyliła zawartość do dna i strasznie się skrzywiła. Krzysiek już stał w gotowości z następną porcją. Zrobiłam ruch, jakbym opróżniała swój kieliszek, patrząc na nią z uśmiechem. Monika poszła za moim przykładem. I tak parę razy z rzędu. Gdy zaczęła się lekcja, nauczycielka momentalnie się zorientowała, że dzieje się coś podejrzanego. Jeden niuch wystarczył, żeby wyczuć, co jest grane.

Gdy tylko Monika trafiła do szpitala, od razu zadzwonili po jej starych. Wzięli nas wtedy porządnie w obroty, ale każdy trzymał język za zębami. A Monika… więcej jej u nas nie widzieliśmy. Chciałam ją odwiedzić, niby że przyniosę jej te książki, co mi pożyczyła, ale jej mama nawet nie wpuściła mnie do środka. Rzuciła tylko, że Monika przenosi się do innej szkoły.

Okej, więc sytuacja wygląda tak, że ta dziewczyna jest tu, na wyciągnięcie ręki... Już załapałam, że cały ten nasz plan, żeby ją upokorzyć, to było totalne dno. Zero rozumu z naszej strony. Wyszło na to, że same zrobiłyśmy z siebie kretynki i żenujące, płytkie laski. No ale mówi się trudno, mądry Polak po fakcie... Czy da się jakoś to odkręcić i naprawić?

Zerknęłam w jej stronę i z pewnym wysiłkiem wykrztusiłam:

– Udało mi się przeczytać kilka książek w międzyczasie. Masz ochotę na pogawędkę?

Odetchnęłam z ulgą, widząc, jak Monika szeroko się uśmiecha, wyraźnie zadowolona.

Olga, 30 lat

Czytaj także:
„Sąsiadka podbiera mi cukier, choć opływa w dostatek. Narobiła dzieci i myśli, że wszystko jej się należy za darmo”
„Według matki byłam zbyt głupia, by zostać lekarką. Powinnam się zająć mieszaniem zupy w podrzędnej knajpie”
„Nasi sąsiedzi byli dorobkiewiczami, myślącymi, że wszystko im wolno. Grozili nam, a później słowa zamienili w czyny”

Redakcja poleca

REKLAMA