„Uczeń oskarżył mnie o molestowanie i zostałam zwolniona. Wymyślił tę bajeczkę z nudów i dla zabawy”

Nauczycielka z uczniami fot. Adobe Stock, Jacob Lund
Dlaczego pozwoliłam na to, żeby taki smarkacz zniszczył moją karierę. Nie wiem, ale drugi raz już nie pozwolę się tak potraktować!
/ 07.06.2021 14:30
Nauczycielka z uczniami fot. Adobe Stock, Jacob Lund

Kiedy dostałam pracę w tamtym liceum, byłam zdumiona, że mi się to udało i jednocześnie bardzo szczęśliwa. Nie była to bowiem byle jaka szkoła, ale prywatna i podobno najlepsza w mieście. Spodziewałam się co prawda wyższej pensji, niż mi zaproponowano, bardziej adekwatnej do horrendalnie wysokiego czesnego, jakie obowiązywało w tej szkole, ale cóż...

Oczekiwałam też czegoś więcej po uczniach, nazywanych w naszym mieście szumnie „elitą”, ale i w tej kwestii się rozczarowałam. Nie byli bowiem ani szczególnie inteligentni, ani pracowici. Ale w końcu to była moja pierwsza praca i sądziłam, że nic nie będzie w stanie ostudzić mojego entuzjazmu.

Uwielbiałam swoją pracę, aż w końcu ją straciłam

Jestem osobą raczej poukładaną, niektórzy nawet mówią, że lubię być perfekcyjna, przygotowywałam się więc do swoich lekcji starannie i bardzo mnie cieszyło to, gdy widziałam w oczach moich uczniów błysk zainteresowania. Niektórzy czasami pisali naprawdę doskonałe wypracowania, które przyjmowałam z entuzjazmem.

Moja przyjaciółka śmiała się ze mnie, że nawet nie zdaję sobie sprawy z tego, jak często opowiadam o szkole i cytuję prace swoich uczniów. Anka zresztą zawsze mi powtarzała, że już w podstawówce wiedziała doskonale, iż zostanę kiedyś nauczycielką. Wspominała przy tym, jak to organizowałam koleżeńskie korepetycje dla słabszych kolegów z naszej klasy.
– To nie liceum zrobiło ci zaszczyt, zatrudniając ciebie, ale dla nich jest zaszczytem, że tam pracujesz! – upierała się, jak to przyjaciółka.

Kiedy więc zwolniono mnie z pracy w trybie natychmiastowym, czułam nie tylko upokorzenie, ale miałam świadomość tego, że… zawiodłam. Nie tylko siebie, ale i swoją przyjaciółkę, która we mnie zawsze wierzyła. Musiałam się jej przyznać, że nie mam już pracy, bo przecież tego by się nie dało ukryć.

Zresztą nie umiałabym tak kłamać, a już na pewno nie przed Anką. Ale za żadne skarby świata nie mogłam się jej przyznać, z jakiego powodu zostałam wyrzucona. Ani jej, ani nikomu innemu. Ja sama zresztą nie mogłam uwierzyć, że coś takiego mi się przytrafiło.

Kiedy dyrektorka wezwała mnie do swojego gabinetu, spodziewałam się wszystkiego – podwyżki lub choćby pochwały, ale nie dyscyplinarki! Dlaczego się nie broniłam? Bo byłam w szoku. A poza tym ona mi nie dała kompletnie dojść do słowa! Oświadczyła tylko zimno, że powinnam się cieszyć, iż rodzice jednego z uczniów odstąpili od powiadomienia o całym zajściu policji i ją także „ubłagali”, aby tego nie robiła.
– Ja bym na ich miejscu pani nie oszczędziła! – usłyszałam.

Uznałam wtedy, że nie mam się co tłumaczyć, bo i tak nikt nie uwierzy w moją wersję wydarzeń, która zawiera się zresztą w jednym zdaniu: Nic nie zrobiłam! W połowie semestru zostałam więc bez pracy i z niewielkimi oszczędnościami, które błyskawicznie topniały. Anka chodziła wokół mnie na paluszkach, nie pytając o nic. Obiecałam, że porozmawiamy o tym, co się stało, kiedy trochę ochłonę i będę w stanie zebrać myśli. Ale w gruncie rzeczy wątpiłam, czy to kiedykolwiek nastąpi.

Gdyby nie moja przyjaciółka, to pewnie pogrążyłabym się w depresji, bo oprócz niej nie miałam nikogo bliskiego. Moi rodzice to starsi ludzie, zresztą mieszkają na wsi i są dumni z córki nauczycielki. Za nic nie mogli się dowiedzieć, że jestem bezrobotna! Ania dopingowała mnie, żebym wychodziła z domu i szukała pracy. Oczywiście, myślała o tym, że będę chciała znowu uczyć, a ja nie mogłam jej powiedzieć, że moja kariera nauczycielska jest już skończona! Po tym, co mam wpisane w papierach, nie zatrudni mnie już żadna szkoła. Nigdy!

W końcu Ania, widząc że sobie kiepsko radzę z poszukiwaniem roboty, znalazła mi pracę w biurze. Było to dość ogłupiające zajęcie polegające na wpisywaniu danych do komputera, ale za to miałam wiele czasu na przemyślenia. 

Myślał, że mu się upiecze

Ciągle nie mogłam zrozumieć, jak doszło do tej całej sytuacji, skąd takie pomówienie i dlaczego akurat mnie to spotkało! Oczywiście, zdaję sobie sprawę z tego, że jestem atrakcyjną kobietą. Przede wszystkim nie wyglądam na swoje lata, bo ludzie często brali mnie za uczennicę, a nie nauczycielkę. Starałam się więc dodać sobie powagi makijażem, odpowiednim strojem i okularami.

Wiadomo, w szkole jest różna młodzież i trzeba sprawić, by się z tobą liczyli. Jeszcze podczas studenckich praktyk w liceum byłam podrywana przez chłopców, którzy usiłowali mnie sprowokować lub skrycie się we mnie podkochiwali. Ale przecież jestem pedagogiem, muszę umieć radzić sobie w takich sytuacjach i chyba nieźle mi to do tej pory wychodziło.

Rafał, uczeń maturalnej klasy tego elitarnego liceum, nawet specjalnie mnie nie podrywał. Oczywiście, czasami zachowywał się nonszalancko, bo zdawał sobie sprawę z tego, że po pierwsze jest przystojny, a po drugie jego rodzicami są jedni z najbogatszych ludzi w naszym mieście, a nawet w regionie. Wybaczałam mu jednak jego prowokujące spojrzenia czy uśmieszki, bo nigdy nie przekroczył pewnej granicy, a kiedy zwracał się do mnie bezpośrednio, to zawsze z szacunkiem.

Uczył się bez rewelacji i nawet kiedyś Anka mnie podpytywała, czy przypadkiem rodzice nie usiłują „kupować” mu stopni, bo takie chodzą słuchy. Śmiałam się z tego, bo rodziców Rafała nie widziałam na oczy i nikt na mnie nie wywierał żadnej presji, abym mu nieuczciwie podciągała trójki. Dlatego takim niesamowitym zaskoczeniem było dla mnie oskarżenie, które usłyszałam w gabinecie dyrektorki. Otóż powiedziała mi, że Rafał twierdzi, iż domagałam się od niego seksu w zamian za poprawienie mu stopni!

To było tak absurdalne, że aż mnie zatkało! Spodziewałam się, iż dyrektorka zaraz oświadczy, że nie może pozwolić w swoje szkole na takie zachowanie ucznia i wezwie Rafała na dywanik, a potem każe mu mnie przeprosić! Zamiast tego dostałam dyscyplinarne zwolnienie z pracy… A więc uwierzono dzieciakowi z maturalnej klasy, a nie mnie!

Co więcej, nie dano mi nawet możliwości obrony, konfrontacji, nikt tak naprawdę ze mną na ten temat nie porozmawiał! Czułam wściekłość i upokorzenie. Wyszłam z gabinetu dyrektorki z podniesioną głową i postanowieniem, że nie zniżę się do płaczu. Ale potem dopadła mnie świadomość tego, co się stało.

Ja, dwudziestosześcioletnia nauczycielka, zostałam oskarżona o seksualny szantaż na dziewiętnastolatku! I wszyscy wtajemniczeni mu uwierzyli! Dlaczego? Co było takiego we mnie, że tak łatwo im to przyszło? Zaważył fakt, że jestem samotna? Nie mam męża ani nawet narzeczonego? Uznali, że w związku z tym mogę być niewyżyta seksualnie, napalona nawet na dziecko?

Zresztą Rafał wcale nie był dzieckiem, tylko przystojnym młodym mężczyzną. Na tyle bezczelnym, aby mnie oskarżyć o gwałt! Dlaczego? Co ja mu takiego zrobiłam, że postanowił mnie zniszczyć? Byłam pewna, że nigdy się tego nie dowiem i będę musiała żyć z moją traumą już zawsze.

Jednak pewnego dnia zadzwoniła moja komórka, na której wyświetlił się obcy numer. Odebrałam. Kiedy mój rozmówca się przedstawił, nie wierzyłam, że miał czelność się do mnie odezwać! Chciałam się rozłączyć i tylko ostatkiem sił tego nie zrobiłam. To był ojciec Rafała. Poprosił o spotkanie. Sama nie wiem, dlaczego się na nie zgodziłam, w końcu to on był jednym ze sprawców mojego upokorzenia. Czego jeszcze ode mnie chciał?

Chciał usłyszeć moją wersję wydarzeń

Rychło w czas! Po tym wszystkim, co miało miejsce…
– Nie ma żadnej „mojej wersji wydarzeń” – powiedziałam. – Ja po prostu niczego nie zrobiłam. Nigdy nie spotkałam się z pana synem inaczej, jak tylko w klasie, w obecności innych uczniów. I nigdy nie składałam mu żadnych propozycji. Jestem dorosłą kobietą, do głowy by mi nie przyszło sypiać z podopiecznymi!

Ojciec Rafała pokiwał głową, a potem zapytał, co ma zrobić, aby zadośćuczynić mojej krzywdzie. Bo on już także wie, że żaden seksualny incydent nie miał miejsca. Jego syn to wszystko sobie zmyślił! Na jednej z imprez zakrapianych alkoholem chłopak zaczął przechwalać się, że ma chody u polonistki, czyli u mnie, i jest ze mną w stanie załatwić piątkę dla każdego, kto tylko zechce.

I być może sprawa umarłaby śmiercią naturalną, jako zwyczajny pijacki bełkot, gdyby plotka nie rozeszła się po szkole. Powtarzana z ust do ust zamieniła się z „chodów u polonistki” w coś o wiele gorszego, czyli wykorzystywanie seksualne ucznia.

Dlaczego chłopak na to pozwolił? Dlaczego nie ukrócił wymysłów? Bo w sumie mu się podobało to, że wyszedł w szkole na superogiera, który obraca w łóżku tę fajną polonistkę! A kiedy doprowadziło to do mojego zwolnienia, nie mrugnął okiem, a nawet… ucieszył się, że ma taką „władzę” nad nauczycielami!

To dlatego trzy miesiące później postanowił w ten sam sposób „załatwić” chemiczkę, która mu czymś podpadła. Ją także oskarżył o molestowanie i… dyrektorka liceum wyrzuciła drugą nauczycielkę równie szybko i bez dociekania prawdy, jak mnie!

Tylko że tym razem sytuacją na poważnie zainteresowali się rodzice chłopaka, bo wydało im się podejrzane, że nagle wszystkie nauczycielki tak go pragną pozbawić cnoty. Przycisnęli syna i stwierdzili, że jego kolejna historia o molestowaniu i namawianiu na seks w zamian za poprawienie stopni brzmi identycznie, jak ta sprzed trzech miesięcy. Dlatego uznali, że jest mało wiarygodna. Wzięli porządnie w obroty smarkacza, który w końcu przyznał się, że… wszystko zmyślił!

Odbyła się potem poważna rozmowa między nimi, ich synem, a nauczycielką chemii i dyrektorką szkoły, po czym nauczycielka została oczyszczona z zarzutów. A potem ojciec Rafała, tknięty przeczuciem, zadzwonił także do mnie.
– Czego chcę w zamian? – zapytałam teraz ojca Rafała. – Naprawienia krzywdy. Nie wymaże pan tego ohydnego incydentu z mojej pamięci, ale może pan go wymazać z moich akt!

I tak się stało. Przywrócono mnie do pracy. A Rafał nie tylko został wydalony ze szkoły, ale czeka go także kara za tę chwilę licealnej sławy, bo obie wytoczyłyśmy mu proces o zniesławienie. Pozwałyśmy także dyrektorkę, która zresztą została zawieszona przez Radę Szkoły w obowiązkach.

Co teraz czuję, po tych wydarzeniach? Wzmocniły mnie. Jestem pewna, że już nic mnie zawodowo nie złamie, skoro na początku mojej nauczycielskiej drogi spotkało mnie coś takiego. W końcu mogłam też opowiedzieć o wszystkim przyjaciółce. Słuchała oszołomiona, a potem stwierdziła, że jeśli jeszcze kiedykolwiek nie zaufam jej i nie powiem, co się ze mną dzieje, to koniec z naszą przyjaźnią!

– Ja bym od razu pojechała do rodziców tego smarkacza i kazała im przejrzeć na oczy! Jak taka piękna kobieta jak ty mogłaby szantażować dzieciaka, aby się z nią przespał! W życiu nie słyszałam takiego absurdu! – podsumowała sytuację Ania. 

Czytaj także:
„Boję się, że mój były mąż zabije nam córkę. Jeździ jak wariat i już raz przez niego zginął na drodze człowiek…”
„Mąż mnie zostawił, bo nie mógł znieść myśli, że mogę umrzeć. Przez raka straciłam męża, pierś i kilka lat życia”
„Ledwo przeszłam na emeryturę, a moje córki już każą mi objąć etat prywatnej niani dla ich dzieci. Oczywiście za darmo”

Redakcja poleca

REKLAMA