„Staś nie wiedział, czemu do ciasta wkłada się świeczki. Rodzice nigdy nie wyprawili mu urodzin, musiałam działać”

Nauczycielka w klasie fot. iStock by GettyImages, skynesher
„Dzieci są największym skarbem i powinny mieć jak najlepszy start. Nie proszą się na ten świat, a skoro na nim są, powinny dostać wszystko. Niestety są tacy, którzy tak nie myślą”.
/ 01.12.2023 15:15
Nauczycielka w klasie fot. iStock by GettyImages, skynesher

Jestem nauczycielką klas 1–3 od kilkunastu lat. Maluchy zawsze były moją pasją, a uczenie ich w początkowych klasach, zawsze dawało mi dużo satysfakcji. Jest to też taki czas, gdy dzieci uczą się funkcjonować w szkolnych warunkach, więc ważny jest też kontakt z nauczycielem.

Czułość i miłość to najważniejsze rzeczy w życiu dziecka

Niestety nie wszystkie dzieci dostają jej wystarczająco dużo.

We wrześniu dostałam nową klasę pierwszą. Dzieci okazały się kochane, lekko przestraszone, jak to pierwszaki. Wszystko jest dla nich nowe. Ogólnie jednak zawsze jakoś trafiam do ich serduszek. Moją uwagę zwracają przede wszystkim dzieci wycofane czy nie śmiałe, bo takie zawsze potrzebują więcej uwagi. Tym razem taką osobą był Staś.

Mały chłopiec, który zdawał się nie nawiązywać bliższych relacji z rówieśnikami. Siedział w klasie, był aktywny, ale nie było widać, aby z którymiś dziećmi się zaprzyjaźnił. Na przerwach też raczej przejawiał ograniczone zainteresowanie i trzymał się bardziej z boku. Jednocześnie wydawał się dobrym, uśmiechniętym i serdecznym chłopcem, który zawsze reagował, odpowiadał, nie kłócił się.

No i tak dotrwaliśmy do lutego, kiedy to zbliżało się jedno z cieplejszych świąt, a mianowicie – Walentynki. Na jednej z lekcji mieliśmy więc robić laurki walentynkowe dla rodziców. Dzieci miały wycięte z kartonu serduszka i mogły je dowolnie posklejać i pokolorować. W zasadzie wszystkie ochoczo przystąpiły do działania poza Stasiem, który siedział nad kartonowym serduszkiem i tylko na nie patrzył. Podeszłam więc do niego.

– Co tam Stasiu? Pomóc ci jakoś? – zapytałam z uśmiechem.

– Nie prze pani – powiedział i podrapał się ręką po głowie. – Ja po prostu nie wiem, co namalować. Nigdy nie dawaliśmy sobie laurek ani serduszek. Po co one są? – zapytał i popatrzył na mnie tymi swoimi szarymi oczkami.

– Takie laurki robi się np. dla rodziców, dziadków czy innych osób, którym się chce pokazać, że się ich kocha.

Staś pokiwał głową, ale dalej siedział wpatrzony w serduszko. Ostatecznie pomogłam mu je pokolorować, ale dziwiła mnie jego reakcja. Później na lekcji rozmawialiśmy o miłości, o tym, jak dzieci kochają rodziców, rodzice dzieci, że można kochać zwierzątka itp. Staś milczał i nie udzielał się. Dzieci mówiły o ukochanych pieskach, kotkach, pluszakach, a ten chłopiec siedział tylko i patrzył na innych ze zdziwieniem.

– Stasiu, a jak u ciebie okazuje się uczucie? – zapytałam z uśmiechem.

– Uczuciów się nie okazuje – powiedział mały Staś. Nie wiedziałam, jak to skomentować, ale postanowiłam tym razem nie drążyć i po prostu obserwować chłopca.

Kilka dni później miała miejsce kolejna dziwna sytuacja. Na drugiej lekcji jedna z dziewczynek po tym, jak doceniłam jej szlaczki, przytuliła się do mnie na chwilę i pobiegła rysować dalej. Staś natomiast podszedł i zapytał, dlaczego ona tak zrobiła.

– Czasem się przytula, jak się np. jest bardzo szczęśliwym albo np. żeby pokazać, że się kogoś kocha. Na pewno też przytulasz się do cioć albo rodziców – powiedziałam. Chłopiec tylko pokręcił głową i nic nie powiedział. Przytuliłam go więc delikatnie i puściłam, a on w odpowiedzi przytulił się drugi raz mocniej.

Znowu byłam zdziwiona reakcją dziecka. Gdyby było starsze, podejrzewałabym, że kłamie, a tak…
Jak można dziecku odmawiać czułości i uwagi… Nie mogłam zrozumieć.

Stasiu żyje w dziwnej rodzinie

Kilka tygodni później rozmawialiśmy na lekcji o tym, jak dzieci lubią obchodzić urodziny, jakie torty im smakują i co sprawia im przyjemność. I znowu okazało się, że Stasiu żyje w dziwnej rodzinie. Nigdy nie miał urodzin. Nigdy nie dostał tortu i nawet nie rozumiał, po co wkłada się tam świeczki.

Nie mogłam zrozumieć zasad funkcjonowania tej rodziny. Postanowiłam podzielić się wątpliwościami z koleżankami w pokoju nauczycielskim.

– To rzeczywiście dziwne – powiedziała jedna z nich – ale nie bardzo możesz coś zrobić.

– Myślałam, żeby porozmawiać z jego rodzicami.

– I co im powiesz? Że za mało przytulają dziecko? – musiałam przyznać, że wyartykułowane obawy, nie brzmiały zbyt dobrze. Zresztą jak to ocenić?

– Nie wiem, czuję, że nie mogę tego tak zostawić. Dzieci mają prawo do bliskości i uwagi, a ten chłopiec moim zdaniem tego nie dostaje.

– No właśnie, twoim zdaniem – skwitowała inna. – Rozumiem cię, ale jesteś w tym wypadku tylko nauczycielką, a dziecko nie robi nic złego ani nie przychodzi do szkoły zaniedbane czy pobite, prawda?

– Prawda – powiedziałam, ale sprawa nie dawała mi spokoju. Postanowiłam jednak zrobić coś dla tego dziecka.

Wiedziałam, że Staś urodziny będzie miał za 2 tygodnie, więc była to idealna okazja. Na kolejnych lekcjach, gdy mieliśmy zajmować się plastycznymi rzeczami, robiliśmy konfetti, czapeczki, łańcuchy i girlandy. Wszystko dzieci zostawiały w szkole, bo powiedziałam im, że to na specjalną okazję.

W dzień urodzin Stasia przyniosłam niewielkie ciasto z cukierni, papierowe talerzyki i świeczki. Wszystkie dzieci pomogły w ozdabianiu sali rzeczami, które robiły na lekcjach, potem włożyliśmy świeczki do ciasta i Staś mógł je zdmuchnąć. Trzeba było mu jednak wytłumaczyć, jak to zrobić. Ponownie ścisnęło mnie w dołku.

Na koniec dnia chłopiec jednak wydawał się szczęśliwy i wesoły. Wszystkie dzieci zresztą były zadowolone, bo mogły zobaczyć, jak można wykorzystać zrobione przez nie ozdoby. Do tego wszystkiego każdy zjadł po kawałku owocowego ciasta. Na koniec dnia Staś podszedł do mnie i się przytulił na chwilę. Zaniemówiłam z wrażenia.

– Stasiu, wszystko w porządku? – zapytałam.

Jestem szczęśliwy – powiedział i poszedł do ławki.

Rodzice Stasia mówią, że wyrabiam w nim złe nawyki

Kilka dni później zostałam wezwana do dyrektorki na rozmowę. Okazało się, że rodzice Stasia przyszli z pretensjami, że uczę farmazonów, zamiast skupić się na alfabecie. Mieszam ich synowi w głowie, bo tłumaczę coś o przytulaniu, uczuciach i serduszkach.

– Wiesz o tym, że przerabiam program, a te rzeczy o uczuciach były przy okazji Walentynek – mówiłam do dyrektorki, która jednocześnie była moją koleżanką.

– Wiem Ewa i pamiętam, co mówiłaś w pokoju nauczycielskim. Nie mam do ciebie pretensji, tylko powtarzam, co mówili rodzice.

Pokręciłam głową z niedowierzaniem i westchnęłam:

– Jak można wychowywać dziecko, nie ucząc go, czym jest miłość, uczucie, czułość, nie przytulać i nie robić mu urodzin?! Mnie się to nie mieści w głowie!

– Wiem, ale niestety nic nie możemy z tym zrobić.

– Możemy – powiedziałam – będę na lekcjach częściowo tłumaczyła takie rzeczy, a jak podrośnie, sam podejmie decyzję.

– No to już niestety nie Stasiowi, bo rodzice postanowili przenieść go do innej szkoły – powiedziała dyrektorka i na chwilę ukryła twarz w dłoniach. Następnie kontynuowała: – Postanowili tak, ponieważ nie podzieliłam ich stanowiska, że robisz coś złego.

– Przecież to jest forma znęcania się nad dzieckiem! – krzyknęłam.

– I tak i nie – mówiła dyrektorka. – Posiniaczony nie chodzi, głodny nie chodzi, zaniedbany nie chodzi, więc nic nie możemy zrobić tylko z tego powodu, że uważamy, iż ma za mało czułości w dzieciństwie.

Byłam bezsilna i zdruzgotana. Szkoda mi było małego Stasia, który dorasta bez czułości rodziców. Nie mogłam zrozumieć i nie mogę do dziś, co nimi kierowało, że dziecko nie miało nigdy nawet urodzin. Z drugiej strony niby wszystko ma, ale dobra materialne nie zastąpią ciepła i troski. Pozostaje mieć nadzieję, że trafi w życiu jeszcze na kogoś, to pokaże mu, czym są uczucia.

Czytaj także:
„Córka oznajmiła, że nie ochrzci dziecka. Chcę po kryjomu zabrać Stasia do księdza i zmyć z niego grzech pierworodny”
„Uwiodłem dziewczynę mojego syna. Kiedy patrzyłem na jej jędrne, młode ciało, nie mogłem się opanować”
„Mężczyzna jest dla mnie bankomatem, a ja towarem. Lepiej płakać w willi, niż pod mostem”

Redakcja poleca

REKLAMA