„Uciekłam z patologii. Pracowałam na ulicy i jadłam resztki, ale wszystko było lepsze niż moja rodzina”

Młoda dziewczyna fot. iStock by Getty Images
„Oddawałam się za grosze. To, co zarabiałam, wystarczało mi tylko na jedzenie. Nierzadko byłam okradana przez innych bezdomnych i wtedy znów musiałam szukać kolacji w śmietniku. Poruszałam się po obwodzie błędnego koła, z którego nie mogłam się wyrwać”.
/ 14.02.2024 20:30
Młoda dziewczyna fot. iStock by Getty Images

Ludzie spoglądali na mnie z odrazą. Wiedzieli, jak żyję i czym się trudnię. Niejednokrotnie słyszałam, jak szepczą między sobą: „Patrz, to znów ta młodociana ladacznica”, gdy szukałam resztek w śmietnikach.

Nie zdawali sobie sprawy (a może po prostu nie chcieli wiedzieć), że nie miałam innego wyjścia. Mogliby to zrozumieć tylko gdyby weszli w moje buty, ale tego nie życzyłam i nadal nie życzę nawet najgorszemu wrogowi. Ja po prostu nie mogłam dłużej żyć w patologicznym domu. Wolałam oddawać się za pieniądze, niż każdego dnia doświadczać na własnej skórze autentycznego koszmaru.

To wszystko jest już za mną i dziś patrzę na swoją przeszłość z dystansu. Mogę stwierdzić tylko jedno – gdybym znów musiała podjąć taką decyzję, nie wahałabym się ani chwili.

Przemoc była moją codziennością

Nie wiem, co oznacza „normalne dzieciństwo”, bo nigdy takiego nie zaznałam. Alkohol był obecny w moim rodzinnym domu od zawsze. Moim pierwszym wyraźnym wspomnieniem z najmłodszych lat jest pijacka libacja: niewiarygodny hałas, walające się dookoła butelki, wszechobecny brud i smród.

Przypominam sobie obcych ludzi. Przychodzili i wychodzili. Niektórzy awanturowali się. Dochodziło nawet do bijatyk. Jak przez mgłę pamiętam sąsiada, który przyszedł po mnie i mojego starszego brata. Zabrał nas do siebie. Nakarmił i okrył kocami. Nie wiem, ile czasu spędziliśmy u pana Heńka. Chyba kilka dni. Gdy „goście” już sobie poszli, a rodzice przetrzeźwieli, mama przypomniała sobie, że ma dzieci i wróciliśmy do naszego prywatnego piekła.

Pamiętam mnóstwo takich sytuacji. Dlaczego nikt nie zgłosił tego na policję? Istniały przecież służby, które mogły nas wyrwać z tego koszmaru. Dzisiaj dzieci nie muszą długo czekać na pomoc, ale wtedy były inne czasy.

W połowie lat 90. Polska wciąż jeszcze podnosiła się z traumy minionej epoki. Niektórzy dorobili się wówczas wielkich fortun, ale sytuacja zwykłych ludzi nie była kolorowa. Moja rodzina mieszkała na robotniczym osiedlu. Dopóki była praca, żyło się tam dobrze. Gdy upadł zakład, który zapewniał byt wszystkim mieszkańcom, okolica zaczęła podupadać. Patologia stała się wszechobecnym zjawiskiem, do którego z czasem wszyscy przywykli.

Poza tym ludzie wciąż jeszcze mieli w pamięci poprzedni ustrój i żyli w przekonaniu, że z władzą wykonawczą nie należy rozmawiać.

Z czasem robiło się coraz gorzej. Rodzice ciągle tkwili w nałogu. Gdy miałam siedem lat, ojciec po prostu przepadł. Pewnego dnia wyszedł z domu i już nie wrócił. Matka nie zgłosiła zaginięcia. Powtarzała tylko, że na pewno odszedł do jakiejś lafiryndy. Wtedy zaczęła wyładowywać na mnie swoje frustracje. Dostawałam lanie za wszystko, nie tylko od niej, ale także od kolejnych „wujków”. W domu regularnie odbywały się libacje. Dziś mogę już nazywać rzeczy po imieniu i stwierdzić, że dosłownie dorastałam w melinie.

Nie mogłam liczyć na żadną pomoc

W wieku dwunastu lat po raz pierwszy uciekłam z domu. W portmonetce matki znalazłam jakieś drobne. Pobiegłam na dworzec, wsiadłam w pociąg i pojechałam do babci. Poza matką i starszym o pięć lat bratem, który w tamtym czasie też był już uzależniony od alkoholu, miałam tylko ją.

Nie doczekałam się żadnej pomocy z jej strony. Usłyszałam tylko: „To nie moja sprawa, jak matka cię wychowuje”. Odesłała mnie tam, skąd przyjechałam. Nie dała mi nawet pieniędzy na bilet powrotny. „Twój problem to nie moje zmartwienie. Radź sobie sama” – powiedziała.

Gdy do przedziału wszedł kontroler, nie potrafiłam mu wyjaśnić, dlaczego jadę na gapę, ani dlaczego podróżuję sama. Dwie stacje dalej przekazał mnie policji. Na moje nieszczęście, w domu nie odbywała się żadna libacja, gdy odstawili mnie do matki. Może gdyby wtedy zobaczyli, w jakich warunkach dorastam, moje późniejsze życie wyglądałoby inaczej. Nigdy się tego nie dowiem.

To musiało się skończyć

Trzy lata później wydarzyło się coś, co sprawiło, że uciekłam kolejny raz. Kolejny i zarazem ostatni. To był dzień jak co dzień. Po domu krzątali się obcy ludzie (a raczej ludzkie cienie). Zamroczona alkoholem matka spała na podłodze. Nagle jeden z mężczyzn zaczął dobierać się do niej na moich oczach.

Wściekła, że wyrwał ją z pijackiego snu, odepchnęła go i powiedziała: „Daj mi spokój i weź sobie tę smarkulę”. Do końca życia nie zapomnę, jak wtedy na mnie spojrzał. Nie czekałam ani chwili. W tym, co miałam na sobie, wybiegłam z mieszkania i nigdy już nie wróciłam.

Pierwsza noc na ulicy była przerażająca. Bałam się i było mi zimno. Gdy błąkałam się ciemnymi zaułkami, zaczepiła mnie bezdomna kobieta.

Na gigancie?

– Co? – zapytałam zdziwiona, bo nie miałam pojęcia, o co może jej chodzić.

– No, czy uciekłaś z domu?

Wahałam się nad odpowiedzią, ale byłam przerażona, a strach wzmaga prawdomówność.

– Tak, uciekłam i już tam nie wrócę. Nie mogę dłużej tam żyć.

– Chodź ze mną – powiedziała.

Zabrała mnie do zrujnowanego pustostanu, w którym nocowała. Nakarmiła i dała ciepłe ciuchy. Stała się moją... mentorką (tak, to chyba właściwe słowo). Pokazała, gdzie można znaleźć coś do jedzenia. Dzieliła się ze mną wszystkimi tajnikami życia na ulicy i gdyby nie jej pomoc, pewnie nie przeżyłabym nawet tygodnia. Nigdy nie poznałam jej imienia. „Na ulicy wszyscy są bezimienni” – twierdziła. „Wołają na mnie Wiedźma i tak masz się do mnie zwracać”.

Miałam 16 lat

Spędziłam z nią niecały rok. Pewnej nocy Wiedźma zapytała mnie, ile właściwie mam lat (wcześniej niezbyt ją to interesowało).

– Szesnaście – odpowiedziałam.

– Więc to już najwyższy czas, żebyś się usamodzielniła – stwierdziła.

– Ale niby jak? Przecież nikt nie da mi pracy.

– A chcesz do końca życia wyjadać ze śmietników? Takie jak ty nie mają innego wyjścia.

– Razem sobie jakoś poradzimy.

– Żadne razem, dziewczynko. Ja żyję sama. Wzięłam cię tylko na chwilę pod skrzydełko, a teraz musisz już odejść.

Nie pozostawiła mi żadnego wyjścia. Musiałam pójść za jej radą. Panuje przekonanie, że dziewczyny trudniące się nierządem zarabiają duże pieniądze. Ekskluzywne prostytutki rzeczywiście mogą liczyć na niezłą kasę. 

To, co zarabiałam, wystarczało mi tylko na jedzenie. Nierzadko byłam okradana przez innych bezdomnych i wtedy znów musiałam szukać kolacji w śmietniku. Poruszałam się po obwodzie błędnego koła, z którego nie mogłam się wyrwać.

Na ulicy pracowałam pół roku, gdy moja „kariera” nagle dobiegła końca. Podeszła do mnie jakaś dziewczyna (nie znałam jej nawet z widzenia) i kazała spadać, bo podbieram jej klientów. Wiedźma nauczyła mnie, że muszę być twarda. Nie dałam się przegonić. Wywiązała się między nami awantura i doszło do rękoczynów. Przyznaję, poniosło mnie. Nagle usłyszałam dźwięk policyjnej syreny. Nie zdążyłam uciec.

Dostałam szansę na nowe życie

Byłam sądzona jako nieletnia. Trafiłam do zakładu wychowawczego. Wtedy nie postrzegałam tego w ten sposób, ale wyrok był dla mnie prawdziwym błogosławieństwem. W placówce nie było wcale tak źle, zwłaszcza że wcześniej na własnej skórze zaznałam prawdziwego piekła.

Wyszłam jako pełnoletnia dziewczyna. Otrzymałam pomoc od miasta. Zamieszkałam w lokalu socjalnym. Skończyłam wieczorowo szkołę i zdobyłam zawód. Zaczęłam pracować w osiedlowym sklepie. Początkowo było mi bardzo trudno. Musiałam przecież od podstaw uczyć się normalnego życia. Sama zdobywałam wiedzę, którą powinna była przekazać mi matka.

Dziś jestem już na prostej. Staram się nie myśleć o tym trudnym czasie, ale to samo do mnie wraca. Czasami w snach, czasami na jawie.  

Czytaj także:
„Rodzice wbijali nam do głowy, że rodzeństwo, nawet przyrodnie, powinno się kochać. No to się pokochaliśmy. Dosłownie”
„Córka przyprowadziła o 30 lat starszego od niej wybranka. Myślałam, że gorzej być nie może, aż usłyszałam o ich planach”
„Po śmierci przyjaciółki nie czekałam, aż inna mnie ubiegnie i weszłam do łóżka jej mężowi. Był moim marzeniem”

Redakcja poleca

REKLAMA