„Po śmierci przyjaciółki nie czekałam, aż inna mnie ubiegnie i weszłam do łóżka jej mężowi. Był moim marzeniem”

Para z problemami fot. iStock by GettyImages, milan2099
„Nigdy nie sądziłam, że los da mi… nam… jeszcze jedną szansę. Teraz wszystko jest tak, jak powinno być. Szkoda tylko, że szczęście okupione było tragediami”.
/ 31.01.2024 21:15
Para z problemami fot. iStock by GettyImages, milan2099

Ja, Mirka, Kuba i Przemek znaliśmy się z podwórka. Razem dorastaliśmy na jednym osiedlu i zawsze się przyjaźniliśmy. Chodziliśmy do jednej podstawówki, ale nasze losy lekko się rozeszły, gdy poszliśmy do liceum. Lekko, ponieważ dalej spotykaliśmy się na osiedlu. Nawet później, gdy zaczęły się studia, nie przestaliśmy się spotykać, a nawet więcej. Ja zaczęłam i chodzić z Kubą, a Mirka z Przemkiem.

Ja i Kuba zaraz po obronie pracy magisterskiej, wzięliśmy ślub. W drodze było nasze pierwsze dziecko – mały Jasiu. Wydawało się, że wszystko układa się po naszej myśli, zwłaszcza że nawet całkiem dobrze zarabialiśmy.

Natomiast Mirka i Przemek postanowili wyjechać do Anglii, aby dorobić sobie i po powrocie wybudować dom. Chcieli też zarobić na wesele, bo w przeciwieństwie do naszych rodziców i naszych możliwości zarobkowych, musieli poradzić sobie bez wsparcia rodziny. Zorganizowanie takich uroczystości i własny dom, to nigdy nie były małe pieniądze.

I tak czas płynął nieubłaganie, a w naszym życiu następowały stopniowe zmiany. Po przyjściu na świat Jasia oboje z Kubą byliśmy bardzo szczęśliwi. Pół roku później jednak w zachowaniu Kuby zaczęłam dostrzegać niepokojące zmiany. Mieliśmy małe dziecko w domu, a on wracał coraz później, mniej interesował się synem, zawsze znajdywał jakieś wymówki. Przez telefon zwierzyłam się z tego problemu Mirce.

– Nie wiem, co robić – powiedziałam. – Jak z nim o tym porozmawiać? Przy małym dziecku jest ciężko i oboje czasami jesteśmy sfrustrowani, ale boli mnie, że całymi dniami zostaje sama z opieką nad małym.

– Musicie porozmawiać – powiedziała Mirka. – Dziecko jest tak samo jego, jak i twoje. Ma więc takie same obowiązki. Niepokoi mnie jednak, że, jak mówisz, znika na całe dnie. Wiesz, na co to wygląda?

Ziścił się mój koszmarny sen

Tak, doskonale wiedziałam, na co to wygląda. Postanowiłam porozmawiać o tym z Kubą w weekend. Zawiozłam Jasia do rodziców i czekałam, aż w sobotę mój mąż wróci z pracy. Gdy tylko przekroczył próg i wszedł do kuchni, pytając, co jest na obiad, poprosiłam, aby usiadł przy kuchennym stole.

– Kuba, musimy porozmawiać – powiedziałam dążącym głosem, choć planowałam nie dać po sobie znać, jak bardzo się denerwuję. On popatrzył na mnie pytającym wzrokiem, usiadł i nic nie powiedział.

– Chciałabym, abyś spędzał z nami więcej czasu – kontynuowałam. – Muszę jednak przyznać, że mam też wrażenie, że kogoś masz.

Nawet nie zaprzeczył i to chyba bolało najbardziej. Stało się więc oczywiste, że mój mąż mnie zdradza. Nigdy nie sądziłam, że spotka mnie coś takiego. Mieliśmy małe dziecko, świeżo założoną rodzinę, a on wybrał inną kobietę. Na dalszą reakcję nie musiałam długo czekać, bo rano obudziłam się sama, a w szafie nie było większości jego rzeczy. Przepłakałam cały wieczór, a rano zadzwoniłam do Mirki.

– Za dwa dni będziemy w Polsce – powiedziała. – Postanowiliśmy, że wracamy, także będziesz mnie miała dla siebie w dowolnym momencie – powiedziała moja przyjaciółka.

– Czemu wcześniej nic nie mówiliście?

– Nie byłam pewna, czy to wypali, czy będziemy musieli zostać jeszcze na jakiś czas. Okazuje się jednak, że jestem w ciąży i postanowiliśmy, że wracamy.

Pogratulowałam Mirce radosnych wieści i nie mogłam się doczekać spotkania.

Mirka i Przemek wrócili, zgodnie z zapowiedziami, a Kuba już nie pojawił się w domu i nie interesował się synem. Widywaliśmy się ze znajomymi bardzo często i z przyjemnością obserwowałam, jak rósł brzuszek Mirki.

Muszę jednak przyznać przed samą sobą, że gdy zobaczyłam Przemka po powrocie z Anglii, to miałam wrażenie, że niesamowicie zmężniał. Czułam się nieswojo w jego obecności i gdyby nie to, że był narzeczonym mojej przyjaciółki, to nie wiem, czy nie próbowałabym się z nim umówić.

Czułam się przy nim jak nastolatka. Kiedy zaczynał się do mnie zwracać, moje serce biło dużo szybciej. Przed samą sobą usprawiedliwiałam się w ten sposób, że przez zachowanie Kuby, szukałam męskiego wsparcia.

Tragedia może być początkiem czegoś pięknego

Byłam dwa miesiące po rozwodzie, gdy nagle wydarzyło się coś niespodziewanego. Mirka była w 6 miesiącu ciąży, gdy wracała autem z wizyty u kogoś z rodziny. Pijany kierowca wjechał na jej pas ruchu i zderzył się czołowo. On miał raptem kilka zadrapań, ona i dziecko… nie przeżyli.

Kiedy o tym z Przemkiem usłyszeliśmy, myślałam, że zemdlejemy. Zaczęłam mieć irracjonalne wyrzuty sumienia, że moje zainteresowanie Przemkiem spowodowało, że doszło do wypadku samochodowego jego ukochanej. To było irracjonalne, ale nie mogłam pozbyć się wyrzutów sumienia. Przemek nie mógł przeboleć śmierci narzeczonej i dziecka, co było oczywiste. Starałam się go wspierać i być przy nim. Dla mnie to była tylko i aż przyjaciółka – dla niego, jego rodzina.

Wpadałam do niego codziennie. Sprawdzałam, jak się czuje. Jasiu momentami go rozśmieszał i poprawiał mu nastrój. Pewnego dnia wieczorem powiedział:

– Może zostaniecie na noc? – zapytał.

Moje serce zabiło szybciej i od tego czasu regularnie zostawaliśmy u Przemka. Nie było w tym nic zdrożnego. Dał osobny pokój, z którego korzystałam razem z Jasiem. Każde z nas lizało swoje rany na swój sposób. Ja opowiadałam mu o bólu, który odczuwam po stracie Kuby, czyli o tym, jak się na nim zawiodłam, jak zostawił swoją rodzinę, jak bardzo mnie to bolało. On opowiadał o tym, co czuje po stracie narzeczonej i dziecka.

Pewnego wieczoru Jasiu zasnął szybko. Zaniosłam go do pokoju, gdzie spaliśmy i wróciłam do salonu. Przemek w tym czasie otworzył wino.

– Masz ochotę na lampkę? – zapytał.

Skinęłam głową. Siedzieliśmy razem kilka godzin, rozmawiając swobodnie. Nagle nie mówiliśmy tylko o naszych byłych, ale o wielu innych rzeczach. Nie wiem więc, jak to się stało, że ktoś kogoś nagle pocałował… dotknął… a rano obudziłam się w jego ramionach. Byłam niebywale szczęśliwa, choć miałam też gigantyczne wyrzuty sumienia.

Od tego czasu minął już prawie rok. Ja znowu jestem w ciąży. Tym razem to dziecko Przemka. Mnie samą to zaskoczyło, ale okazało się, że nigdy nie byłam bardziej szczęśliwa. Znaleźliśmy wsparcie we własnych ramionach, a potem okazało się, że nie tylko to. Ja zyskałam ojca dla Jasia, takiego prawdziwego, bo biologiczny niestety nie bardzo się sprawdził. On natomiast dostał żonę i dziecko, o którym zawsze marzył.

W sumie to nawet miał dwóch synów – jednego biologicznego i drugiego, który kochał go najbardziej na świecie, choć nie byli spokrewnieni. To straszne, że nasze marzenia okupione były straszliwą ceną. Przyniosły jednak coś pięknego.

Dlatego czasem może warto zastanowić się, czego sobie życzymy, bo może się spełnić. A może to dobrze, że się spełnia? Nigdy nie sądziłam, że los da mi… nam… jeszcze jedną szansę. Teraz wszystko jest tak, jak powinno być. Szkoda tylko, że nasze szczęście okupione było tragediami.

Czytaj także:
„Rodzice ciągle pytają, kiedy znajdę sobie męża. Mam 30 lat i zero nadziei. Każdy jeden, to zadufany w sobie karierowicz”
„Moi rodzice mieli Arka za patologię, bo nie ma matury. Uciekliśmy, by wziąć ślub i po latach zemściliśmy się na nich”
„Tuż przed odejściem mama wyznała mi bolesną prawdę. Zdradzenie tajemnicy ją wyzwoliło, ale dla mnie było końcem świata”

Redakcja poleca

REKLAMA