„Uciekłam od męża oprawcy, a dzisiaj sama pomagam ofiarom przemocy. Kocham tę pracę, ale nie zawsze jest ona bezpieczna...”

kobieta, którą śledzi mężczyzna fot. Adobe Stock, rock_the_stock
„Jego ręka zaczęła opadać. Miałam wrażenie, że dzieje się to w zwolnionym tempie. Wiedziałam doskonale, że jeśli drań zacznie bić, to może nie skończyć, dopóki nie stracę przytomności. A może nawet i życia. Przypomniało mi się, jak były mąż przyciskał mnie do ściany i okładał. O nie! Więcej na to nie pozwolę”.
/ 23.10.2022 11:15
kobieta, którą śledzi mężczyzna fot. Adobe Stock, rock_the_stock

Pociemniało mi w oczach. Zasłoniłam się odruchowo rękami, ale nie otrzymałam żadnego ciosu. Usłyszałam tylko schrypnięty, niski głos.

– Pamiętasz mnie, suko?

Spróbowałam skupić spojrzenie. Majaczył nade mną gość wielki jak góra, ale latarnia świeciła za jego plecami, więc jego twarz tonęła w mroku.

– Pamiętasz?! – wydarł się.

– Czego pan chce? – wyjąkałam.

Teraz ja powinnam krzyczeć, ale po uderzeniu w ścianę zabrakło mi tchu.

– Czego chcę? – powtórzył i zaśmiał się cicho i mściwie.

Musiał być jednym z tych, którzy mieli do mnie pretensje o to, że działam w fundacji.

Siedziałem przez ciebie dwa lata! – warknął. – Teraz jestem na warunkowym, ale i tak obiję ci ryj!

Wreszcie mogłam wziąć oddech, otworzyłam usta do krzyku, ale zauważył to i zdzielił mnie pięścią w splot słoneczny.

– Trzymaj mordę na kłódkę, bo pożałujesz – ostrzegł.

Odwrócił głowę, żeby zobaczyć, czy nikt nie idzie i wtedy go poznałam. Gdy jego żona przyszła do mnie, całą twarz miała opuchniętą i posiniaczoną. Wyglądała, jakby zderzył się z tramwajem.

Jak raz uderzy, to na tym nie poprzestanie

Zajmowałam się ofiarami przemocy domowej od wielu lat. Wcześniej pracowałam w miejskim ośrodku pomocy społecznej, ale w pewnej chwili pojawiła się szansa na założenie fundacji, prowadzącej działania interwencyjne. Stanowiła ona coś w rodzaju grupy kryzysowej, ale nie ograniczaliśmy się do doraźnej pomocy i przekazywania spraw władzom. Zapewnialiśmy ochronę prawną. Prowadziliśmy ofiarę aż do procesu sądowego, a potem następowała terapia.

– To dzieje się od pięciu lat – powiedziała pani Maryla. – On jest marynarzem. Kiedy wyrusza w rejs, mamy spokój, ale kiedy wraca, nasze życie zamienia się w piekło.

Sytuacja okazała się dość typowa. Sprawca przemocy uważał, że rodzina powinna mu się podporządkować. Przebywał na morzu dwa, trzy miesiące, a potem wracał na miesiąc.

– Jak tylko syn się dowiaduje, że ojciec ma wrócić, to nie może w nocy spać. Agatka też się strasznie go boi, potrafi chować się pod łóżko, kiedy usłyszy, że ojciec wraca. Jest młodsza o dwa lata od Areczka.

Kiedy przebywał w Polsce, marynarz nie siedział cały czas z rodziną. Kobieta podejrzewała, że ma kochankę, być może niejedną. Zarabiał świetnie, było go stać na utrzymywanie drugiego mieszkania. Jednak jego żona musiała być wierna jak pies.

– Robi mi awantury nawet o spotkania z przyjaciółkami – pani Maryla ukryła twarz w dłoniach. – I ostatnio o to poszło. Nazwał mnie przy dzieciach dziwką, a potem pobił, tak że ledwie się ruszałam.

Pierwszy raz uderzył jeszcze przed urodzeniem syna. Jak każdy przemocowiec później przepraszał i przysięgał, że więcej nie będzie. Ale jeśli mężczyzna raz uderzy, to zwykle nie kończy na jednym pobiciu. W każdym razie nie znam takich przypadków. Prędzej czy później nastąpi powtórka, a potem idzie z górki.

– Mam tego dość. Koleżanka dała mi wasz adres – opowiadała kobieta. – Nie chcę iść na policję, ponieważ on ma tam kolegów. Powiedział, że od razu będzie wiedział o zawiadomieniu i dopiero wtedy da mi popalić.

To też było typowe. Może miał kolegów, może nie, ale zastraszanie w ten sposób zdarza się często. Przykładów lekceważenia przez policję przypadków przemocy domowej też znam wiele. Między innymi dlatego zaangażowałam się w działalność fundacji.

– I bardzo dobrze, że zdecydowała się pani do nas przyjść – powiedziałam. – Szkoda tylko, że tak późno.

Sędzia nie miał żadnych wątpliwości

Poczułam uderzenie. Nie było mocne, ale męska ręka to męska ręka, zrobiło na mnie wrażenie.

– I co? Przypomniałaś sobie?! I nie wrzeszcz, bo łeb ci rozwalę!

W to nie wątpiłam. Był nie tylko brutalny, ale i bardzo silny.

– Pamiętam – wydyszałam. Wciąż trudno było mi oddychać. Czułam ból pod mostkiem. – Żonę już załatwiłeś?

– Dopiero się do niej wybiorę – zarechotał. – Najpierw postanowiłem podziękować tobie. Odechce ci się wsadzać nos w nieswoje sprawy.

Spodziewałam się kolejnego ciosu. W torebce miałam gaz pieprzowy, ale nie byłam w stanie po niego sięgnąć. Ten brutal zaskoczył mnie zupełnie.

Uderzenie jednak nie nastąpiło. Zamiast tego usłyszałam:

– Zmarnowałaś mi dwa lata życia, ty… – rzucił wulgarny epitet. – Mam tak nasrane w papierach, że będę musiał się zatrudniać u najgorszych armatorów. Kumasz, suko? Teraz ty oberwiesz, potem ta głupia dziwka, a jutro będę daleko! Tam, gdzie mnie nie dosięgniecie!

Zobaczyłam, jak się zamierza, żeby spełnić groźbę, którą usłyszałam z jego ust jeszcze na sali sądowej.

Sprawa była tak ewidentna, że skończyła się już po drugiej rozprawie. Przyszłam na nią, bo z tak ciężkimi pobiciami, jakich dopuszczał się ten degenerat, rzadko mieliśmy do czynienia, a przecież widziałam w życiu naprawdę wiele. Siedziałam z pełnomocnikiem i panią Marylą, a sprawca spoglądał na nas ponuro. Jego obrońca próbował udowodnić, że jego klient jest niewinny i padł ofiarą zmowy. Musiałam przyznać, że wziął sobie bardzo dobrego prawnika. W końcu było go stać. My korzystałyśmy z pomocy adwokatów pracujących społecznie, ale to nie znaczy, że niedbale traktowali swoje obowiązki.

– Jeszcze zagada sędziego i się wywinie – szepnęła z obawą pani Maryla, ale okazało się, że prowadzący sprawę szpakowaty mężczyzna był odporny na tego typu argumenty.

Zapoznał się się z wynikami obdukcji, dzieci zostały poddane odpowiednim badaniom przez fachowców z Rodzinnego Ośrodka Diagnostyczno-Konsutacyjnego. Pewnie dlatego wyrok był tak surowy, jak na sprawę, w której sprawcę sądzono po raz pierwszy. Wilkowi morskiemu dostało się trzy lata bezwzględnego pozbawienia wolności.

– Popamiętacie mnie! – krzyknął po ogłoszeniu wyroku. – Jak wyjdę… – zamilkł, bo adwokat szturchnął go mocno w bok i coś powiedział.

Sędzia pokręcił tylko głową, a potem nałożył na niego jeszcze karę grzywny. Damski bokser wzruszył ramionami. Dla niego tysiąc złotych w tę lub we w tę nie miało większego znaczenia.

Nigdy więcej na to nie pozwolę

Ręka zaczęła opadać. Miałam wrażenie, że dzieje się to w zwolnionym tempie. Wiedziałam doskonale, że jeśli drań zacznie bić, to może nie skończyć, dopóki nie stracę przytomności. A może nawet i życia. Przypomniało mi się, jak były mąż przyciskał mnie do ściany i okładał. O nie! Więcej na to nie pozwolę!

Wiedziona wściekłością i tym, czego nauczyłam się na kursie samoobrony dla kobiet, skuliłam się, schowałam głowę w ramiona i uniosłam ręce. Lewe przedramię przeszył ból, kiedy pięść marynarza opadła. Najważniejsze to nie dać pozbawić się przytomności i spróbować przejąć inicjatywę. W prawej ręce trzymałam torebkę, zamachnęłam się nią teraz i uderzyłam go między nogi.

Tylko na filmach drobna kobieta jest w stanie obronić się przed rosłym przeciwnikiem. Nawet cios we wrażliwe miejsce nie jest gwarancją, że napastnik zwali się na ziemię. Ten nie padł, przygiął się tylko i cofnął pół kroku. Nie czekałam na piorunujący efekt. Kopnęłam go z całej siły w goleń. To bardzo bolesne miejsce.

– Pomocy! – wrzasnęłam i znów kopnęłam, tym razem w kolano.

Znów się cofnął, a ja zyskałam trochę miejsca. Zanim zdążył zareagować, śmignęłam się pod jego ramieniem i rzuciłam do ucieczki. Słyszałam, że próbuje mnie gonić, ale z obolałym kroczem i kontuzjowaną nogą nie miał ze mną szans. W każdym razie miałam nadzieję, że jego kończyna jest uszkodzona. Należało mu się.

Jeszcze cię dorwę! – wrzasnął.

Dopadłam do drzwi klatki schodowej, błyskawicznie wklepałam kod na domofonie. Po chwili byłam bezpieczna. Pognałam do mieszkania i zadzwoniłam na policję. Drugi telefon wykonałam do pani Maryli, żeby ją ostrzec. Na wszelki wypadek trzymam w domowym notesie numery kobiet, którym pomagamy.

W głowie kołatała mi tylko jedna myśl: nie ma rady, w przyszłości muszę być ostrożniejsza. Nie wiadomo, kiedy trafię na takiego mściwego łajdaka. Jednak nawet przez chwilę nie miałam wątpliwości, czy nadal powinnam pomagać ofiarom takich jak on. Ba, ten wypadek tylko umocnił moje przekonanie, że wciąż jest jeszcze wiele do zrobienia w tej sprawie.

Czytaj także:
„Romans z facetem młodszym o 15 lat był jak rollercoaster. Ciągle bałam się, że straci mną zainteresowanie i odejdzie do innej”
„W wypadku straciłem zdrowie i chęć do życia. Z depresji wyciągnęła mnie dopiero opiekunka, którą zatrudniła moja mama”
„Żona odeszła i zabrała mi syna, bo niby jestem potworem. Co za bzdura! Nigdy jej nie uderzyłem, choć nieraz zasłużyła”

Redakcja poleca

REKLAMA