„Tyrałem jak wół, żeby zarobić na zachcianki mojej żony. Ona w tym czasie przerabiała kamasutrę z kochankiem”

Załamany mężczyzna fot. iStock by GettyImages, LightFieldStudios
„Otworzyłem drzwi, a moim oczom ukazał się widok, którego nie zapomnę do końca życia. Moja żona była w łóżku, ale niestety nie sama”.
/ 27.01.2024 21:52
Załamany mężczyzna fot. iStock by GettyImages, LightFieldStudios

Małgosię pokochałem od pierwszego wejrzenia. Gdy tylko zobaczyłem ją na korytarzu uczelni, to od razu wiedziałem, że to jest moja przyszła żona. Na szczęście ona myślała podobnie i już kilka miesięcy po obronie prac dyplomowych stanęliśmy na ślubnym kobiercu.

I chociaż od początku naszego związku pod względem finansowym nie wiodło nam się zbyt dobrze, to byliśmy ze sobą bardzo szczęśliwi. A gdy w pracy dostałem sporą premię, to postanowiłem zafundować nam wakacje życia. Nawet w najgorszych snach nie przypuszczałem, że nasze małżeństwo nie dotrwa do tej podróży.

Podróż dookoła świata

Moja żona zawsze marzyła o podróżach. Już na studiach opowiadała mi o tym, jak bardzo chciałaby zwiedzać świat.

— Jakie jest twoje największe marzenie? — zapytałem ją kiedyś. Byłem przekonany, że odpowie mi, że nasz ślub. Tymczasem Gośka mnie zaskoczyła.

— Największe marzenie? — zamyśliła się. — Chciałabym mieć tyle pieniędzy, aby zwiedzić wszystkie najbardziej egzotyczne zakątki świata — odpowiedziała po chwili.

— Mam nadzieję, że ze mną — mruknąłem nieco rozczarowany. Gosia tylko się roześmiała. Potem na szczęście przyznała, że nie wyobraża sobie podróży beze mnie.

W podróż poślubną pojechaliśmy do Zakopanego. Nie był to wprawdzie Dubaj lub Hawaje, ale mimo to spędziliśmy tam cudowny czas.

— Jak tylko zarobię duże pieniądze, to zabiorę cię na koniec świata — obiecywałem jej każdego dnia.

Jednak doskonale zdawałem sobie sprawę, że w najbliższym czasie nie będzie to możliwe. Dopiero zacząłem pracę jako przedstawiciel handlowy i miałem świadomość tego, że minie jeszcze trochę czasu, zanim dorobię się konkretnych pieniędzy.

— Na to liczę — Gośka mrugnęła do mnie okiem, a potem zaprosiła mnie na obiad do baru mlecznego.

Jako nauczycielka również zarabiała niewiele, więc obiad w wytwornej restauracji raczej nie wchodził w grę.

Coraz lepiej powodziło mi się w pracy

Praca przedstawiciela handlowego była się strzałem w dziesiątkę. Okazało się, że mam do tego dryg, a moje wyniki sprzedażowe z każdym miesiącem są coraz lepsze. Mój szef dostrzegł drzemiący we mnie potencjał i któregoś dnia zaproponował mi awans.

— Panie Pawle, bardzo doceniam pańskie zaangażowanie w działalność firmy — tymi słowami powitał mnie, gdy tylko wszedłem do jego gabinetu. Poprzedniego dnia powiedział, że chciałby przeprowadzić ze mną rozmowę.

— Miło mi — odpowiedziałem machinalnie, a w duchu pomyślałem, że być może szykuje mi się jakaś premia.

— Dlatego chciałbym pana awansować — usłyszałem. Z jednej strony bardzo się ucieszyłem, bo awans to nie tylko większy prestiż, ale też większe zarobki. Z drugiej strony wiedziałem, że awans w naszej firmie wiąże się ze sporymi zmianami. Jako przedstawiciel handlowy na skalę województwa miałabym być odpowiedzialny za cały przydzielony mi rejon. A to wiązało się z dużo częstszymi wyjazdami i spędzaniem niemal całego tygodnia w podróży. W zasadzie w domu byłbym tylko w weekendy.

— Bardzo się cieszę panie prezesie — powiedziałem jednak bez słowa sprzeciwu. — Postaram się nie zawieść zaufania, jakim mnie pan obdarzył — dodałem na koniec. Wprawdzie nie wiedziałem, jak powiem Gośce, że prawie w ogóle nie będziemy się widywać, ale miałem nadzieję, że moje nowe zarobki nieco poprawią jej humor.

W domu byłem gościem

Moja żona — tak jak się spodziewałem — nie była zadowolona z moich nowych obowiązków.

— Już teraz prawie w ogóle się nie widujemy — marudziła. — A co będzie potem?

— Przecież wiesz, że robię to dla nas — próbowałem ją przekonać do swojej decyzji. — W końcu będzie nas stać na podróże — dodałem, chcąc poprawić jej humor.

Gosia w końcu się uśmiechnęła i powiedziała mi, że będzie za mną tęsknić. Ja też nie chciałem się z nią rozstawać.

Kolejne tygodnie były bardzo ciężkie. Niemal cały tydzień przebywałem poza domem, a z żoną widywałem się w weekendy. A i wtedy nie było ze mnie większego pożytku, bo większość czasu przesypiałem. Gośce bardzo się to nie podobało, o czym nie omieszkała mnie poinformować.

— Nasze małżeństwo powoli staje się fikcją — powiedziała zdenerwowana, gdy kolejny raz poinformowałem ją, że nie uda mi się wrócić wcześniej do domu. — Cały tydzień cię nie ma, a jak już się pojawiasz, to dalej jest tak, jakby cię nie było.

— Przepraszam cię kochanie, ale nic nie mogę na to poradzić — próbowałem się jakoś wytłumaczyć. — Obiecuję, że wszystko ci wynagrodzę.

— Ciekawe jak — mruknęła żona i zakończyła połączenie. A potem nie odzywała się do mnie przez kilka kolejnych dni. I nawet podarunek w postaci bransoletki, która zawsze jej się podobała, nie poprawił jej humoru.

Zaplanowałem wakacje życia

Nawet nie zauważyłem, że moje małżeństwo przechodzi poważny kryzys. Tak zatraciłem się w swojej pracy, że zupełnie przegapiłem moment, w którym Gośka się ode mnie odsunęła. Dopiero potem uświadomiłem sobie, że przestała do mnie dzwonić, że nie namawiała mnie do zmiany pracy, że prawie zupełnie przestała ze mną rozmawiać i że za wszelką ceną unika bliskości. "Niedługo jej przejdzie" — myślałem, nie przyjmując do wiadomości, że moje małżeństwo się sypie.

Zresztą byłem zajęty czymś zupełnie innym. Szef powiedział mi, że jak wyrobię normę sprzedażową, to mogę liczyć na poważny zastrzyk gotówki. A gra była warta świeczki, bo takich pieniędzy nie zarabia się codziennie. Dlatego niemal nie wysiadałem z samochodu, a swoje umiejętności sprzedażowe wykorzystywałem do granic możliwości. Jednak to wszystko okazało się bardzo opłacalne — przynajmniej tak wtedy myślałem.

Gdy szef wezwał mnie do gabinetu, to po cichu liczyłem na sporą premię. I się nie przeliczyłem. Jednak jej wysokość bardzo mnie zaskoczyła.

— Zasłużył pan na to — powiedział szef, ściskając mi rękę. A ja nie mogłem uwierzyć, że na moim koncie znalazły się takie pieniądze.

— Dziękuję — tylko tyle zdołałem z siebie wydusić.

— Proszę zabrać żonę na jakąś ciekawą wycieczkę — zasugerował mój szef. I właśnie to zamierzałem zrobić.

Tego samego dnia zabrałem się za planowanie naszego wyjazdu. To miały być wakacje życia. Oczywiście nic nie powiedziałem żonie o tych planach, bo chciałem zrobić jej niespodziankę. A gdy zamierzałem ją o nich poinformować, to okazało się, że to ona zrobiła mi największą niespodziankę mojego życia.

Tego widoku nie zapomnę do końca życia

"Ależ Gośka się ucieszy" — myślałem, jadąc tego dnia do domu.  To był środek tygodnia, więc moja żona była przekonana, że jestem gdzieś w trasie i opracowuję najnowszą strategię sprzedażową. Tymczasem ja zmierzałem do domu, aby poinformować ją, że właśnie zorganizowałem nam wakacje życia. Byłem pewien, że się ucieszy, bo wybrane przeze mnie kierunki podróży zawsze były wysoko na jej liście marzeń.

— Kochanie, mam dla ciebie niespodziankę — zawołałem już od progu. Byłem pewien, że żona jest w domu, bo przy bloku stał jej samochód.

Nie usłyszałem odpowiedzi, wić skierowałem się do sypialni. Byłem przekonany, że Gosia ucięła sobie popołudniową drzemkę, bo był to jej mały rytuał. I owszem, z sypialni dochodziły jakieś dźwięki, ale nie miały one nic wspólnego z drzemką. Otworzyłem drzwi, a moim oczom ukazał się widok, którego nie zapomnę do końca życia. Moja żona była w łóżku, ale niestety nie sama. W dodatku byli tak zajęci sobą, że nawet nie zauważyli, że stanąłem w progu. A ja nie mogłem oderwać wzroku od Gośki baraszkującej z obcym facetem i czułem, że moje serce rozpada się na kawałki.

— Gosia... — szepnąłem. I dopiero wtedy moja żona mnie zauważyła. Zerwała się na równe nogi i próbowała włożyć na siebie jakieś ciuchy.

— Co ty tu robisz? — zapytała zaskoczona.

— Mieszkam — odpowiedziałem. I wtedy mój wzrok padł na kochanka mojej żony. Ruszyłem do przodu z zamiarem przyłożenia mu w twarz. Jednak Gośka mnie powstrzymała, a w tym czasie jej kochaś zdążył się ulotnić.

Nie odzywałem się przez kilka minut. A w końcu zadałem tylko jedno pytanie.

— Dlaczego? — zapytałem. Moja żona wpatrywała się we mnie, a w końcu westchnęła i wzruszyła ramionami.

— A jak myślisz? — odpowiedziała pytaniem.

— Nie wiem — wyszeptałem. — Możesz mi to wytłumaczyć?

Gośka chwilę milczała, a potem zaczęła wylewać z siebie potoki słów. Okazało się, że to ja byłem wszystkiemu winien.

— Nigdy nie było cię w domu! — wykrzyczała. — Twoja praca zawsze była ważniejsza ode mnie.

Spojrzałem na nią ze smutkiem.

— Robiłem to dla nas — powiedziałem cicho.

— Szkoda tylko, że nie zauważyłeś, że już od jakiegoś czasu nie ma nas — powiedziała Gośka. Na taki argument nie miałem już odpowiedzi.

Spakowałem kilka najpotrzebniejszych rzeczy i wyprowadziłem się z domu. Kilka dni później złożyłem pozew o rozwód. Anulowałem też naszą wycieczkę, bo w tej sytuacji stała się nieaktualna. I chociaż od tego czasu minęło już sporo czasu, to ja wciąż nie mogę dojść do siebie. Gosia załamała mi serce, a całe moje życie legło w gruzach. Nie wiem, czy kiedykolwiek uda mi się po tym pozbierać. 

Czytaj także:
„Mąż widzi we mnie tylko krągłą emerytkę, a nie kobietę. Mnie się marzą harce na wersalce, a ten stary piernik mi odmawia”
„Mój mąż nie pilnował rozporka i zrobił dziecko kochance. Nieodpowiedzialna bździągwa chce je oddać. Wezmę je do siebie”
„Synowa żyje jak pączek w maśle. Wyłudza zasiłki na dzieci, nie pracuje, a ze mnie robi darmową opiekunkę”

Redakcja poleca

REKLAMA