„Mąż widzi we mnie tylko krągłą emerytkę, a nie kobietę. Mnie się marzą harce na wersalce, a ten stary piernik mi odmawia”

Smutna dojrzała kobieta fot. iStock by GettyImages, Ulza
„Mam wrażenie, że emerytura zrobiła ze mnie w oczach męża nieatrakcyjną, starą babcię. A przecież cały czas jestem tą samą żoną, którą dawniej adorował!”.
/ 17.01.2024 08:34
Smutna dojrzała kobieta fot. iStock by GettyImages, Ulza

Od dawna czekałam na moment, aż będę mieć więcej czasu na wszystko, co całymi latami odkładałam. Obsadzenie rabat w ogrodzenie masą kwiatów, dopilnowanie remontu tarasu, żeby w końcu mieć gdzie pić poranną kawę na świeżym powietrzu… Przeczytanie całej masy książek, które od lat leżą nieruszone na stosach czy obejrzenie wszystkich zaległych filmów, których nie zdążyłam zobaczyć w kinie.

Nie ukrywam, że na mojej liście było także odświeżenie relacji z mężem. Ostatnie dwa lata przed moją emeryturą były dla mnie intensywne: wałczyłam o zamknięcie projektu, który miał znacząco polepszyć warunki mojej emerytury, a także przynieść sporą premię. Na pewien czas wszystko inne zeszło na dalszy plan, z mężem włącznie.

Nie narzekał, był całkiem cierpliwy, ale nie dało się ukryć, że nieco się od siebie oddaliliśmy. Nie widziałam w tym jednak tragedii, bo zawsze byliśmy całkiem zgranym małżeństwem. „Pogadamy, odkurzymy trochę tę relację, poświęcimy sobie trochę czasu i znowu wszystko będzie tak, jak dawniej”, myślałam. Niestety, przeliczyłam się…

Mąż zobaczył we mnie staruszkę

Gdy przeszłam na emeryturę, mogłam w końcu zrezygnować z codziennego biegania w obcasach i dopasowanych kostiumach. Postawiłam na wygodę. Zaczęłam nosić ogrodniczki i wygodne, ciepłe swetry. Gdy po raz pierwszy zeszłam do kuchni ubrana „na luzie”, mąż spojrzał na mnie z niesmakiem.

– To twój nowy uniform? – zapytał, unosząc jedną brew.

– Tak, mam dziś trochę sadzenia w ogrodzie. A co? – zaniepokoiłam się.

– Skąd ty to wytrzasnęłaś? Z szafy swojej babci? – skrytykował.

Zrobiło mi się przykro. Nigdy wcześniej nie komentował szczególnie moich stylizacji. Gdzie się miałam teraz stroić? Do ogrodu? Jeszcze rozumiem, gdybym chodziła tak ubrana każdego dnia, ale to był dopiero pierwszy dzień mojej emerytury! Obrażona wyszłam z kuchni, a mąż nawet nie zająknął się słowem przeprosin.

– To co, teraz będziesz codziennie pielić grządki i sadzić marchewki? – zaśmiał się, gdy godzinę później siedziałam już na ziemi i przerzucałam sadzonki. – A wieczorem co? Robienie na drutach i szycie kołder?

Być może miał to być żart, ale po porannym incydencie byłam na niego cięta.

– A ty teraz codziennie będziesz mnie krytykował i obrażał? – odszczeknęłam się.

– Nie, nie, przepraszam… – wycofał się i zostawił mnie samą między grządkami.

Człowiek całe dekady ciężko pracuje i męczy się w eleganckich garsonkach i obcasach, a teraz we własnym domu na emeryturze nie może się ubrać wygodnie? Z jednej strony byłam zirytowana komentarzami męża, a z drugiej było mi zwyczajnie przykro.

Pokażę mu jeszcze, na co mnie stać

Kilka dni po tej sytuacji złość na męża nieco mi przeszła. Stwierdziłam, że zaskoczę go pięknym wyglądem już z samego rana. W końcu przecież nie chciałam być kobietą, która całą emeryturę spędza w rozciągniętych swetrach i dresach.

Przez ostatnie lata stroiłam się głównie do pracy, nie dla męża, więc postanowiłam, że może warto zrobić mu niespodziankę i subtelnie zakomunikować, że nadal zależy mi na tym, żeby mu się podobać.

Od razu po wyjściu z łóżka ubrałam się w sukienkę, którą mąż wprost uwielbiał. Zakładałam ją rzadko, ale wiązało się z nią wiele wspomnień: bywałam w niej często na randkach z okazji rocznic ślubu, na ważnych przyjęciach… Wiedziałam, że mąż uważa ten ciuch za wyjątkowo atrakcyjny, bo zawsze obsypywał mnie komplementami, gdy miałam go na sobie. Chociaż ostatni raz miało to miejsce chyba ze trzy lata temu…

– Dzień dobry – przywitałam się z mężem, gdy weszłam do kuchni ubrana w sukienkę, z ułożonymi włosami i delikatnie nałożonym makijażem.

– Cześć – odpowiedział, nie podnosząc wzroku znad gazety.

– Co masz dziś w planach? – zagaiłam go, próbując przyciągnąć jego uwagę na tyle, żeby na mnie spojrzał.

Udało się. Spojrzał, ale… nawet nie zareagował!

– Muszę odwieźć samochód do mechanika, a potem pewnie się położę. Niezbyt się dziś wyspałem – mruknął bez większego entuzjazmu w głosie.

Byłam rozczarowana i zraniona. To był chyba pierwszy raz, kiedy mąż nie skomplementował mnie w tej sukience. „Już mu się nie podobam, to oczywiste. Ale kiedy to się stało? Czy mogłam przegapić ten moment?”, myślałam przygnębiona.

Postanowiłam zmienić strategię

Po kilku dniach użalania się nad sobą stwierdziłam, że podejmę bardziej intensywną próbę zainteresowania go.

– Kochanie, lata mijają, a ty ciągle jesteś tak samo przystojny i męski… – skomplementowałam go któregoś wieczoru, kiedy leżeliśmy już w łóżku.

Mąż uśmiechnął się do mnie uprzejmie, ale nie wydawał się być połechtany tym wyznaniem. Gdy zaczęłam go subtelnie dotykać, sygnalizując, że mogłabym mieć ochotę na zbliżenie… odsunął się.

– Jestem zmęczony, strasznie się znowu nie wyspałem – mruknął, po czym zgasił lampkę i odwrócił się na drugi bok.

– W porządku – szepnęłam jedynie, po czym poszłam do łazienki i zwyczajnie się rozpłakałam.

Czy tak ma wyglądać reszta naszego wspólnego życia? Przytyki, krytyka i zupełny brak bliskości? Co się stało z naszym małżeństwem? Przecież kiedyś byliśmy naprawdę szczęśliwi. Dla mnie wiek to tylko liczba – nie pomyślałam, że dla męża może być jakąś granicą, za którą przestanę być już dla niego kobietą, a stanę się… emerytką. Postanowiłam porozmawiać z nim następnego dnia z samego rana. Niestety, zanim jeszcze zdążyłam poruszyć ważny temat, mąż znowu chlapnął coś tak nieprzyjemnego, że natychmiast zamknęłam się w sobie.

– Wiesz, chyba przejdę na jakąś dietę, bo nie dopinam się w spodnie – oznajmił, nakładając sobie na talerz porcję owsianki. – Możemy przejść razem, będzie raźniej – zaproponował.

– To ja też potrzebuję diety? – zapytałam zdziwiona.

Oczywiście, miałam świadomość, że nie mam już figury nastolatki, ale zawsze trzymałam wagę w normie i nie zdarzało mi się jej przekroczyć. Mąż jednak spojrzał na mnie krytycznie, lustrując mnie od stóp do głów.

– No wiesz, zawsze przecież może być lepiej. Nie ma co się oszukiwać, okrąglutkie z nas dziadki – zaśmiał się.

– Wypraszam sobie! – uniosłam się. – Nie jestem okrągła, moja waga jest zupełnie w normie, a już na pewno nie jestem żadnym dziadkiem!

Mąż wyglądał na zdziwionego

– Małgosiu, co ci się stało? – zapytał.

– Nie chcę być dla ciebie tylko emerytką, która pieli grządki, robi na drutach i nosi wyciągnięte swetry! Zapomniałeś, że jestem twoją żoną? Kobietą?! – wyrzuciłam swoje żale.

– Ale… Przecież jesteśmy oboje na emeryturze… Nie czas już zwolnić? Po co udawać, że nadal wyglądamy tak dobrze, jak wtedy, gdy mieliśmy po trzydzieści lat? – odparł, a ja poczułam się jeszcze gorzej.

– Nie wyglądamy, ale czy musimy to sobie powtarzać? Przecież chyba nadal się kochamy… Ja ciebie na pewno – szepnęłam, a w moich oczach zalśniły łzy.

– Ja ciebie też, oczywiście, że tak. Na swój sposób – odpowiedział, a ja zamarłam.

„Na swój sposób? Co to w ogóle znaczy?”, pomyślałam.

– Więc jak sobie wyobrażałeś resztę naszego małżeństwa? Właśnie tak? Zero miłości? Intymności? W końcu mamy dla siebie czas, w końcu za niczym nie gonimy! Nie chcesz tego wykorzystać? – zapytałam.
Podrapał się po głowie i zamyślił na chwilę.

– Właściwie to zupełnie się nad tym nie zastanawiałem... Myślałem, że to naturalna kolej rzeczy... Jakoś tak... Seks, motyle w brzuchu i inne rzeczy nie pasowały mi do łatki „emeryta” – przyznał nieco speszony.

– Ale po co nam łatki? Przecież to nadal ty i ja. Tacy jak dawniej. Czujesz się jak emeryt? – zapytałam.

– No... Właściwie to niezupełnie. Ale zbyt często słyszę to słowo, żeby nagle zupełnie zapomnieć o moim wieku. Może to dlatego nagle poczułem się staro. Chyba zaczęło się, kiedy sam przeszedłem na emeryturę rok temu – wyznał. – Ty byłaś cały czas w ferworze pracy, a ja czułem się jak stary kapeć. Niepotrzebny, niemęski. Po prostu taki dziad. Założyłem, że ty też mnie tak widzisz i że od teraz będziemy raczej takim „emeryckim małżeństwem”.

– Dlaczego nic nie mówiłeś?

– Bo byłaś taka zajęta, nie chciałem ci zaprzątać głowy takimi bzdetami. Ale teraz już wiem, że to było ważne. I... mam nadzieję, że nie pomyślałaś, że już mi się nie podobasz. Przecież nadal jesteś tak samo piękna jak kilkanaście lat temu – uścisnął mnie i pocałował, a mnie w końcu spadł ciężar z serca.

Jeszcze będzie dobrze!

Czytaj także:
„Zięć to kawał drania. Zdradza moją córkę na prawo i lewo i jeszcze mnie szantażuje. Muszę mu płacić za milczenie”
„W moje urodziny dzieci przychodziły, tylko żeby się najeść i dostać wałówkę. W tym roku pocałują klamkę”
„Jedna z moich podwładnych kradła w pracy. Pod fartuchem kuchennym wynosiła pomidory, mąkę i płyn do mycia naczyń”

Redakcja poleca

REKLAMA