Z chwilą, gdy babcia przepisała na mnie swoje mieszkanie, stałam się czarną owcą naszej rodziny. Obie siostry się na mnie pogniewały, a najstarszy brat przestał się odzywać. Nawet mama stwierdziła, że tak naprawdę to mieszkanie należałoby się Jarkowi.
– Jest najstarszy – przypomniała. – Ma żonę i dziecko. I mieszkają kątem u teściów. Byłoby mu łatwiej, gdyby miał mieszkanie. – mama patrzyła na mnie wyczekująco.
Czekała, aż powiem, że oddam mieszkanie po babci starszemu bratu. Ale ja milczałam. Nie zamierzałam nic nikomu oddawać. Żadne z rodzeństwa nie interesowało się babcią, nie odwiedzali jej, nie opiekowali się nią, nie mieli chwili nawet na to, żeby wpaść i zwyczajnie pogadać przy herbacie. Rodzice też zawsze byli zajęci, zapracowani. Tylko ja miałam dla niej czas. Kiedy chorowała, nocowałam u niej, gotowałam rosół, podawałam lekarstwa, pomagałam się myć. Mama uznała, że ona nie musi nic robić, bo przecież ja ze wszystkim sobie poradzę.
Siostry twierdziły, że się podlizuję babci.
– Też się podlizujcie – odgryzałam się. – Przecież nikt wam nie broni.
– I tak żadna z nas ciebie nie przebije, cwaniaro – prychała Irenka.
– Od urodzenia byłaś tą najlepszą z wnuczek – dodawała Marzena.
To Jarek był oczkiem w głowie mamy
Coś w tym było. Babcia chyba rzeczywiście najbardziej mnie kochała. Twierdziła, że jestem do niej podobna, chociaż z wyglądu nie byłam. Może w środku coś po niej miałam? W sumie nie wiem. Ale prawdą jest, że ja też bardzo babcię kochałam. Już jako mała dziewczynka uwielbiałam spędzać z nią czas. Jak tylko rodzice mi pozwolili, zostawałam u niej na noc. Żadna z moich sióstr nie miała na to ochoty.
– Nie nudzi ci się z babcią? – pytały.
– Z babcią? Nigdy!
Bawiłam się lalkami. Razem szyłyśmy dla nich ubranka, czytałyśmy książki. Babcia opowiadała mi też różne historie ze swojego dzieciństwa. Lubiłam ten czas.
Byłam coraz starsza, a babcia wymagała coraz większej opieki. Rodzina przyzwyczaiła się do tego, że to na mnie spoczywają wszystkie, a jeśli nie wszystkie, to na pewno większość związanych z babcią obowiązków. Bywało, że miałam o to żal do sióstr albo do mamy. Gdy chciałam gdzieś wyjść, z kimś się spotkać, a babcia była akurat chora, to ja zawsze musiałam rezygnować, nikt inny. Taka to była sprawiedliwość.
A teraz po śmierci babci okazało się, że jestem „wyłudzaczką” , jak mnie nazwała Irena. Namąciłam babci w głowie i namówiłam ją, żeby mi zapisała swoje mieszkanie. Tylko mnie, chociaż babcia miała czworo wnuków, a nie tylko mnie jedną. Nawet nie musiałam się przeprowadzać, bo odkąd babcia zachorowała, mieszkałam u niej. Kiedy powiedziałam przy kolacji, że teraz zamierzam się zameldować w tamtym mieszkaniu, mama się oburzyła.
– Ależ, Asiu – powiedziała z pretensją w głosie. – Sądzę, że powinnaś wrócić do naszego domu, twój pokój na ciebie czeka.
– Nie, mamo – starałam się zachować spokój. – Możecie sobie wziąć mój pokój – zwróciłam się do młodszych sióstr.
– Uważam, że to nie jest w porządku – mama podniosła głos. – W mieszkaniu babci powinien na razie zamieszkać Jarek z rodziną. Z czasem zastanowimy się, jak je podzielić pomiędzy was wszystkich.
Nagle jakbym przestała należeć do rodziny
Na te słowa nawet moja najmłodsza siostra się skrzywiła. Dla nas trzech było jasne, że Jarek to ukochany syneczek mamusi. Tak było od zawsze, od najmłodszych lat. Nie chciałam, żeby Jarek zamieszkał w mieszkaniu babci. Zdawałam sobie sprawę, że gdyby tak się stało, żadna z nas nie zobaczyłaby już tego mieszkania. Ukochany Jareczek zostałby w nim na zawsze. Zresztą, niby dlaczego miałabym mu oddawać mój spadek? To ja zajmowałam się babcią, to mnie babcia zapisała mieszkanie.
– Dlaczego uważasz, że Jarek powinien zamieszkać w moim mieszkaniu? – zapytałam mamę.
– Babcia miała czworo wnuków – odpowiedziała za nią Irena. – Dlaczego ma być właśnie twoje?
– Babcia tak postanowiła.
– Nie miała prawa! – oburzyła się siostra.
– To była jej własność i mogła z nią zrobić, co tylko chciała! Poza tym nikt z was się nią nie interesował.
– Ale Jarek ma rodzinę – odezwała się mama.
– Ja też mogę mieć – wzruszyłam ramionami.
– I ja też – Irena nie zamierzała być gorsza. – Wyszłabym za Kajtka natychmiast, gdybyśmy mieli mieszkanie.
Rozmowa o mieszkaniu babci, podobnie zresztą jak i kilka poprzednich, zakończyła się kłótnią.
Miałam już tego dość, dostałam od babci mieszkanie, a oni wszyscy uważali, że powinnam im je po prostu oddać. I to tak naprawdę nie wiadomo komu, mieszkanie było jedno, a nas czwórka. Nawet gdybym się zgodziła, zawsze ktoś byłby niezadowolony. Jak nie Jarek, to Irena, jak nie Irena, to Marzena.
Wbrew rodzinie zameldowałam się u babci i zabrałam resztę swoich rzeczy z domu. Wszyscy patrzyli na mnie z niechęcią, siostry rzucały mi gniewne spojrzenia, a mama chodziła obrażona. Jarek nie pokazywał się w domu w ogóle. Cała rodzinka usiłowała mi udowodnić, że jestem wredna, samolubna i chciwa. Tylko mój chłopak, Franek trzymał moją stronę. On jeden przekonywał mnie, że mam rację, ale temu tak bardzo się nie dziwiłam. Irenka miała rację mówiąc, że Franek jest nieobiektywny. Już od dawna namawiał mnie, żebyśmy zamieszkali razem, a teraz, kiedy miałabym, a właściwie już miałam swoje mieszkanie, na pewno liczył na to, że dam się przekonać.
Z chwilą wymeldowania się z rodzinnego domu, jakbym nagle przestała do tej rodziny należeć. Siostry nie odbierały ode mnie telefonów, a jeśli już któraś odebrała, nigdy nie miała czasu na więcej niż kilka słów. Mama, owszem, rozmawiała ze mną, ale bardzo chłodno i prawie służbowo.
– Czy ja zrobiłam coś złego? – zapytałam któregoś dnia.
– Sama wiesz – odpowiedziała mama. – Jak ktoś jest samolubny i nie chce się dzielić z rodziną, to… – zawiesiła na chwilę głos, chyba czekając na to, co ja powiem, ale milczałam – to musi ponosić tego konsekwencje – dokończyła.
– Mamo, naprawdę uważasz, że powinnam oddać swoje mieszkanie? – zapytałam. – Może mi powiesz, komu?
– Już mówiłam, uważam, że Jarek najbardziej go potrzebuje – zaczęła mama.
– Jeśli Jarek zamieszka w tym mieszkaniu, Irka i Marzena nadal będą niezadowolone. Będą na mnie złe, mało złe, będą wściekłe. To nie poprawi naszych relacji.
– Ale poprawi standard życia Jarka. Jest najstarszy – upierała się mama.
– I co z tego?
– Ma rodzinę.
– Mamo! – nie wytrzymałam. – Przede wszystkim babcia tego by nie chciała.
– A skąd ty to niby wiesz?
– Stąd, że z nią mieszkałam i często rozmawiałyśmy. Poza tym zapisała mieszkanie mnie, a nie Jarkowi, Irenie czy Marzenie. Mnie, nie rozumiesz tego? – zanim skończyłam mówić, mama już się rozłączyła.
Powiedziałam jej prawdę o ukochanym synku
Sytuacja była coraz bardziej napięta. Po miesiącu wybrałam się w odwiedziny do ojca, liczyłam na to, że może on podniesie mnie na duchu. Tata od kilku lat miał nową rodzinę, żonę, niewiele starszą od mojego brata Jarka, i małego synka. Odkąd rozwiedli się z mamą, kontaktował się właściwie tylko ze mną i z Marzeną. Irka i Jarek nie chcieli mieć z nim nic wspólnego.
Tata pokręcił głową, powzdychał, w końcu stwierdził, że sam nie wie, co mi powiedzieć. Dodał, że kocha wszystkie swoje dzieci i chciałby, żeby każde było zadowolone. Jego żona milczała podczas całej naszej rozmowy. Dopiero, kiedy tata wyszedł do łazienki, stwierdziła krótko i dosadnie.
– Ja tam się nie chcę wtrącać, Aśka, ale ty się nie daj wykorzystywać.
– Co masz na myśli? – westchnęłam. Byłam już tym wszystkim zmęczona.
– Myślisz, że rodzeństwo będzie cię bardziej kochać, jak zrzekniesz się tego mieszkania? Zapewniam, że nie. Tylko mieszkania już mieć nie będziesz. I tak naprawdę nikt nie będzie zadowolony. Mieszkanie jest jedno, was czworo. Podzielić go się nie da. A jak sprzedacie i podzielicie pieniądze, wszystko się rozejdzie i nic nie zostanie.
Długo zastanawiałam się nad słowami Iwony. Właściwie powiedziała to, co już wiedziałam. Ale ważne było, że znalazł się ktoś, kto myślał tak samo, jak ja.
Tydzień później zaproponowałam Frankowi, żeby się do mnie wprowadził. Po co ma płacić za wynajmowanie pokoju, skoro ja mieszkam sama w dwóch, a chętnie zamieszkałabym z nim?
– Jesteś pewna? – zapytał mój chłopak, chociaż widziałam w jego oczach, że najchętniej już teraz, natychmiast pobiegłby po swoje rzeczy.
– Jestem – przytaknęłam.
– Ale co powie na to twoja rodzina? – Franek jeszcze się wahał.
– Przestań! – uśmiechnęłam się, chociaż wcale nie było mi do śmiechu. – Moja rodzina i tak uważa mnie za chciwą jędzę, nic tego nie zmieni. Według nich wyłudziłam od babci mieszkanie. A czy będę mieszkała w nim sama, czy z tobą, to bez znaczenia.
Okazało się, że niezupełnie…
Kontaktuję się tylko z najmłodszą siostrą
Mama, która chyba jeszcze łudziła się, że uda jej się namówić mnie na oddanie mieszkania bratu, a może tylko chciała trzymać rękę na pulsie i sprawdzać, co się dzieje, odwiedzała mnie co jakiś czas. Kiedy za którymś razem otworzył jej Franek, i to w samych bokserkach i podkoszulku, nie kryła oburzenia. Jak to mieszkamy bez ślubu? Co na to ludzie powiedzą?! I tak dalej.
Dopiero, gdy zostałyśmy same, dowiedziałam się, że „specjalnie sprowadziłam sobie Franka, żeby im wszystkim pokazać, że niczym się z nikim nie podzielę”. Jakby to miało jakieś znaczenie.
– Chciałabyś, mamo, żebyśmy wzięli z Frankiem ślub? – zapytałam, chociaż wcale nie mieliśmy na razie takiego zamiaru. W ogóle o tym nie rozmawialiśmy.
– Wiesz, że nie o to chodzi – warknęła.
– Za to ty chyba sama nie wiesz, o co ci chodzi! – nie wytrzymałam. – Kochasz tylko Jarka i jemu chcesz za wszelką cenę ułatwić życie. A Jarek jest próżniak i o nic się nie stara… – mama chciała coś powiedzieć, ale nie dałam jej dojść do głosu. – Gdyby chciał, już dawno mógłby kupić sobie mieszkanie na kredyt. Oboje z Wandą dobrze zarabiają. Ale im się nie chce! Dobrze jest u teściów, wygodnie, za darmo.
Mama odwróciła się i wyszła bez słowa. Usłyszałam tylko trzaśnięcie drzwi. Od tego czasu prawie całkowicie przestałam kontaktować się z rodziną, byłam tą niedobrą, czarną owcą. Jak tak chcą, niech tak zostanie – myślałam z goryczą.
Długo to trwało, aż pewnego wieczoru zastałam na progu najmłodszą siostrę.
– Marzena? – nie mogłam uwierzyć.
– We własnej osobie – roześmiała się. – Nie odzywasz się, to przyszłam zobaczyć, co się u ciebie dzieje.
– Mama cię przysłała? – zapytałam podejrzliwie, a może z nadzieją.
Marzena roześmiała się po raz kolejny.
– Coś ty? Matka nawet nie wspomina twojego imienia. I nam też zabroniła. Okazałaś się wyrodną córką. Podobno nagadałaś jej strasznych rzeczy o Jareczku. No to jak? Mogę w końcu wejść?
Długo rozmawiałyśmy z siostrą, nawet zaproponowałam jej, żeby u nas przenocowała, ale zdecydowanie odmówiła.
– Coś ty! Matka nic nie wie. Byłaby wściekła, gdyby się wydało, że do ciebie poszłam. Nie chcę się kłócić. Wrócę taksówką.
Od tej pory spotykamy się z Marzeną regularnie. Ona też nie ma łatwo. Mama jest tak zapatrzona w Jarka, że uważa go za ósmy cud świata. Irena jest tak skupiona na sobie, że nikogo innego nie dostrzega. A Marzena, najmłodsza z nas, czuje się zostawiona sama sobie. A jest dopiero w drugiej licealnej, potrzebuje czasem porozmawiać z kimś dorosłym, zwierzyć się. Ja właściwie dotychczas też niczego nie wiedziałam, za bardzo byłam zajęta babcią i własnym życiem. Dopiero rozmowy z młodą otworzyły mi oczy.
Reszta rodziny nadal uważa mnie za czarną owcę i obawiam się, że jeszcze długo tak pozostanie. Może kiedyś wydarzy się coś, co spowoduje, że zmienią zdanie. Mocno w to wierzę. Pytanie: co to mogłoby być?
Czytaj także:
„Bałem się, że po odsiadce w więzieniu nie zechce mnie żadna kobieta. Przekreśliłem życie dla kilku groszy zarobionych na lewo”
„Przebojowa siostra bliźniaczka znalazła mi męża. Przetestowała go nawet w łóżku, choć on nie ma o niczym pojęcia...”
„Nasz brat ożenił się z pazerną prostaczką. Zmienił nasze życie w koszmar tylko po to, żeby go nie zostawiła”