„Troska siostrzenicy skończyła się tak szybko, jak tylko złożyłam podpis na testamencie. Wykorzystała mnie i oszukała”

załamana kobieta fot. Getty Images, Westend61
„Pewnego wieczoru próbowałam do niej zadzwonić. Telefon dzwonił długo, ale Karolina nie odebrała. Pomyślałam, że pewnie jest zajęta. Następnego dnia wysłałam jej wiadomość, ale odpowiedzi również nie było. Z każdym kolejnym dniem moja niepewność rosła”.
/ 16.12.2024 18:30
załamana kobieta fot. Getty Images, Westend61

Siedziałam w swoim ulubionym fotelu przy oknie, patrząc na zachodzące słońce, które oświetlało ogród przed domem. Dom był dla mnie wszystkim – miejscem wspomnień, symbolem rodziny, przestrzenią, gdzie dorastałam i gdzie przez lata pielęgnowałam miłość do bliskich. Karolina, moja siostrzenica, często odwiedzała mnie, przynosząc drobne prezenty i ciepłe słowa. Zawsze powtarzała, że jestem dla niej jak druga matka, a ja wierzyłam w każde jej słowo.

Była mi bardzo bliska

– Ciociu, musisz zacząć myśleć o swojej przyszłości – powiedziała pewnego dnia, gdy razem popijałyśmy herbatę.

– Co masz na myśli, Karolinko? – zapytałam, spoglądając na nią z troską.

– Ten dom… Jest piękny, ale duży. Sama mówisz, że czasem czujesz się tu samotna. Może warto pomyśleć o kimś, kto cię wesprze, kto się tobą zajmie, kiedy będziesz tego potrzebować.

Jej słowa trafiały w czuły punkt. Czasami rzeczywiście czułam się samotna i bezradna wobec codziennych trudności.

Zawsze mogę na ciebie liczyć – powiedziałam z uśmiechem, chwytając jej dłoń. – Chcę, żeby ten dom kiedyś należał do ciebie.

– Ciociu, zrobię wszystko, żebyś czuła się bezpieczna i kochana – odpowiedziała, odwzajemniając mój uśmiech.

Nie miałam wątpliwości, że Karolina mówi szczerze. Wierzyłam, że jest osobą, której mogę powierzyć swój największy skarb – mój dom i spokojną starość.

Podpis aktu notarialnego

Kilka tygodni później Karolina zorganizowała spotkanie z notariuszem, gdzie miałam przepisać dom na nią. Wcześniej skonsultowała wszystko z Markiem, moim prawnikiem, który przygotował dokumenty. Byłam przekonana, że to najlepsze rozwiązanie – Karolina zyska bezpieczeństwo na przyszłość, a ja pomoc i wsparcie, których potrzebowałam.

W drodze do kancelarii Karolina była w świetnym nastroju.

– Ciociu, to tylko formalność – powiedziała, uśmiechając się szeroko. – Wszystko pozostanie po staremu, a ty możesz spać spokojnie.

– Wiem, kochanie – odpowiedziałam, czując ciepło w sercu.

W kancelarii Marek dokładnie wyjaśnił wszystkie szczegóły.

– Pani Zofio, rozumiem, że ufa pani siostrzenicy, ale czy jest pani pewna, że nie chce dodać dodatkowych zapisów? Na przykład klauzuli zabezpieczającej pani prawo do użytkowania domu? – zapytał.

Spojrzałam na Karolinę, która wydawała się nieco spięta.

– Panie Marku, Karolina to najbliższa mi rodzina – odpowiedziałam, ucinając temat. – Nie potrzebujemy dodatkowych warunków.

Podpisując dokumenty, cieszyłam się, że mogę dać jej coś tak ważnego, jednocześnie wierząc, że razem stworzymy przyszłość pełną wzajemnego wsparcia.

Po zakończeniu formalności Marek odprowadził mnie na bok.

– Pani Zofio, proszę pamiętać, że czasem rodzina potrafi nas zaskoczyć. Jeśli zauważy pani coś niepokojącego, proszę się ze mną skontaktować – powiedział, patrząc na mnie z troską.

– Dziękuję, panie Marku, ale Karolina nigdy by mnie nie zawiodła – odparłam z przekonaniem.

Nie wiedziałam, jak bardzo się myliłam.

Nic nie zwiastowało problemów

Początkowo wszystko układało się dobrze. Karolina nadal odwiedzała mnie, choć wydawała się bardziej zajęta niż zwykle. Tłumaczyła to obowiązkami w pracy, a ja starałam się to zrozumieć. Jednak z czasem jej wizyty stały się coraz rzadsze.

Pewnego wieczoru próbowałam do niej zadzwonić. Telefon dzwonił długo, ale Karolina nie odebrała. Pomyślałam, że pewnie jest zajęta. Następnego dnia wysłałam jej wiadomość, ale odpowiedzi również nie było. Z każdym kolejnym dniem moja niepewność rosła. W końcu zdecydowałam się pojechać do jej mieszkania, ale nikogo tam nie zastałam.

– Może wyjechała w delegację? – tłumaczyłam sobie, próbując uciszyć wątpliwości.

Kilka dni później do mojego domu zaczęli przychodzić obcy ludzie. Najpierw jeden mężczyzna, potem młoda para. Wszyscy pytali, czy mogą obejrzeć nieruchomość.

– Nie rozumiem – powiedziałam do jednego z nich. – Ten dom nie jest na sprzedaż.

– Oczywiście, przepraszam – odpowiedział mężczyzna, wyraźnie zdezorientowany.

Zaczęłam czuć, że coś jest bardzo nie w porządku. Następnego dnia odwiedziła mnie Jadwiga, moja sąsiadka.

– Zosiu, widziałam ostatnio obcych ludzi kręcących się wokół twojego domu. Czy coś się stało? – zapytała, spoglądając na mnie z troską.

– Nie, Jadziu. To musi być jakaś pomyłka – powiedziałam, ale mój głos zdradzał niepewność.

Jadwiga zmarszczyła brwi.

– Może powinnaś skontaktować się z prawnikiem. To wszystko wygląda podejrzanie – zasugerowała.

Czułam, jak serce zaczyna mi szybciej bić. Czyżby Marek miał rację?

Odkryłam jej plan

Następnego dnia zadzwoniłam do Marka, mojego prawnika. Czułam, że muszę z kimś porozmawiać, zanim sytuacja wymknie się spod kontroli.

– Pani Zofio, proszę przyjść do mojego biura – powiedział, gdy opisałam mu, co się dzieje. – Sprawdzę dokumenty i dowiemy się, co się dzieje.

Kilka godzin później siedziałam naprzeciwko niego, nerwowo ściskając torebkę na kolanach.

– Mam złe wieści – zaczął Marek, przeglądając papiery. – Karolina złożyła wniosek o sprzedaż domu. Proces jest w toku, ale możemy jeszcze go wstrzymać.

Zamarłam.

– Sprzedaż? Przecież obiecała, że dom będzie nasz wspólny – wyszeptałam, czując, jak łzy zbierają mi się w oczach.

Marek spojrzał na mnie z troską.

– Obawiam się, że to może być celowe działanie. Ale spróbujemy coś z tym zrobić.

Kilka dni później Marek poinformował mnie, że udało się tymczasowo wstrzymać sprzedaż, jednak Karolina musiała zostać powiadomiona o sprawie. Wkrótce pojawiła się w moim domu. Była zimna, bez śladu wcześniejszej troski.

Dlaczego to robisz, ciociu? – zapytała oskarżycielskim tonem.

– Powiedz mi prawdę – zaczęłam, starając się zachować spokój. – Czy naprawdę chciałaś sprzedać ten dom?

Karolina wywróciła oczami.

– Ciociu, muszę myśleć o swojej przyszłości. Ten dom to dla mnie szansa na lepsze życie.

– Kosztem mojego? – spytałam, czując, jak złość i rozczarowanie przejmują kontrolę. – Obiecałaś, że będziesz się mną opiekować!

– Obietnice, ciociu… Czasy się zmieniły – powiedziała z cynicznym uśmiechem.

Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę. To była moja siostrzenica, osoba, której zaufałam najbardziej na świecie.

Nie będzie mnie tak traktowała

Karolina wyszła z mojego domu z uniesioną głową, jakby nic się nie stało. Ale ja nie zamierzałam się poddać. Zadzwoniłam do Marka, który zaproponował natychmiastowe kroki prawne.

– Musimy unieważnić zapis testamentowy – powiedział. – Powiem szczerze, to nie będzie łatwe, ale mamy podstawy, by udowodnić, że Karolina działała w złej wierze.

Z pomocą Marka udało się wszcząć procedurę unieważnienia aktu. Argumentowaliśmy, że Karolina nie spełniła swoich obietnic opieki i złamała warunki naszej umowy. Jadwiga, moja sąsiadka, zgodziła się wystąpić jako świadek.

– Widziałam, jak Karolina przez ostatnie miesiące zaniedbywała ciocię – powiedziała podczas przesłuchania. – A teraz próbuje sprzedać dom, zupełnie ignorując to, co wcześniej obiecała.

Proces był długi i wyczerpujący, ale zakończył się sukcesem. Udało się cofnąć przepisanie nieruchomości, a dom znów należał w pełni do mnie. Karolina przestała się kontaktować – jej plan nie wypalił, a ja nie zamierzałam jej szukać. Po wszystkim Marek odwiedził mnie w domu, by omówić zabezpieczenie mojego majątku na przyszłość.

– Pani Zofio, proszę pomyśleć o innych rozwiązaniach – powiedział. – Na przykład zapisanie domu na instytucję, która zagwarantuje pani opiekę.

– Dziękuję – odpowiedziałam z wdzięcznością. – Teraz wiem, że muszę być ostrożniejsza, nawet wobec najbliższych.

Jadwiga również zaoferowała swoją pomoc.

– Zawsze możesz na mnie liczyć – powiedziała, kładąc rękę na moim ramieniu.

Spojrzałam na nią z wdzięcznością. Może rodzina nie zawsze jest tym, czego się spodziewamy, ale prawdziwa życzliwość czasem przychodzi z zupełnie innej strony.

Dom był tylko mój

Siedziałam znów w moim ulubionym fotelu, patrząc na ogród zalany światłem zachodzącego słońca. Tym razem jednak nie czułam ciężaru samotności, ale spokój. Dom znów należał do mnie – nie tylko na papierze, ale i w sercu.

Myśl o Karolinie wciąż bolała. Jak mogła mnie tak oszukać? Dlaczego zniszczyła nasze relacje dla pieniędzy? Wiedziałam jednak, że nie znajdę odpowiedzi na te pytania. „Rodzina to nie więzy krwi, ale więzy serca” – powtarzałam sobie słowa Jadwigi, która po całym tym zamieszaniu stała się kimś bliskim.

Marek zadzwonił, by upewnić się, że wszystko jest w porządku.

– Mam nadzieję, że teraz może pani spać spokojnie – powiedział.

– Tak, Marku. I dziękuję za wszystko – odpowiedziałam z wdzięcznością.

Wiedziałam, że przede mną jeszcze wiele zmian, ale jedno było pewne – już nigdy nie pozwolę, by ktoś wykorzystał moją dobroć. Nauczyłam się, że troska o siebie to nie egoizm, ale konieczność. Podniosłam filiżankę herbaty i spojrzałam przez okno. Może i straciłam kogoś z rodziny, ale zyskałam coś ważniejszego – niezależność i siłę, by walczyć o swoje.

– Rodzina to fundament – powiedziałam cicho do siebie. – Ale tylko wtedy, gdy jest oparta na zaufaniu.

Dom pozostał moją ostoją, a ja nauczyłam się ufać – nie innym, ale przede wszystkim sobie.

Zofia, 72 lata

Czytaj także:
„Przedświąteczna harówka mnie wykańcza. Kręgosłup mnie boli, nie czuję rąk, a moje oczy nie widzą ze zmęczenia”
„Udajemy biedaków, chociaż śpimy na kasie. Mąż uważa, że zaraz ktoś nas okradnie i woli nie kusić losu”
„Mąż nigdy nie był romantyczny, ale gdy na Mikołajki kupił mi ciepłe skarpety, nie wytrzymałam. Dałam mu nauczkę”

Redakcja poleca

REKLAMA